#tORgZ

Dnia 21 kwietnia 2008 roku, około godziny 15 musiałam pójść na strych po kilka rzeczy. Próbując otworzyć drzwi po krótkiej chwili zorientowałam się, że one są już otwarte. Więc weszłam bez wahania. Drugie drzwi natomiast podejrzanie były zastawione różnymi przedmiotami. Po odsunięciu części przedmiotów w końcu dostałam się na strych, gdy po chwili zauważyłam sąsiada stojącego w miejscu. Mówię do niego:
- Dzień dobry.
A on nic...

Więc ponownie mówię "dzień dobry", nadal zero reakcji. Spoglądając na prawą ścianę, na której było lustro, zauważyłam, że coś jest nie tak i miałam rację. Dopiero w odbiciu w lustrze zobaczyłam, że on się powiesił, nie wiem jak mogłam tego nie widzieć na początku. Z płaczem pobiegłam do domu mówiąc mamie, że sąsiad na strychu się powiesił, niestety mi nie uwierzyła. Dopiero jak mój brat poszedł i zobaczył tylko dłoń sąsiada, to uwierzyła.

Policja przyjechała i wszystko zabezpieczyła. Tydzień po tym zdarzeniu spać nie mogłam, a do dnia dzisiejszego słyszę, jakby on tam był. Zjawiska paranormalne i 100% przerażenia. 😞😞

#rs3cZ

Wiecie jaka była najbardziej krępująca sytuacja w moim życiu?

Do szkoły dojeżdżam pociągiem, akurat tego dnia jechałam z koleżanką. Przypadły nam chyba najgorsze z możliwych miejsc - te umieszczone dokładnie naprzeciw łazienki. No, ale cóż, przed nami 40 min drogi, nie ma co wybrzydzać.

Do łazienki wszedł na około 8-letni chłopiec. Niby nic takiego, ale siedział tam chyba z 20 minut. Powiedziałam o tym znajomej, ta zaczęła pukać - zero odzewu. Akurat przechodził konduktor, sprawdzając bilety, poinformowałyśmy go o sytuacji. Koleś również zaczął pukać, nic. W końcu otwiera drzwi. Oczom konduktora, moim i znajomej, oraz dwóch innych pasażerów ukazuje się leżący na cholernie brudnej, pociągowej podłodze, nagi, onanizujący się dzieciak. Widok, niezbyt ciekawy, raczej nie polecam. Chłopak wstaje, ucieka w kąt łazienki i zaczyna przepraszać. Konduktor zamyka drzwi, podsumowując sytuacje słowami: "Widzą panie, jakie rzeczy się się tu dzieją" i jak gdyby nigdy nic idzie dalej sprawdzać bilety.

No cóż, przynajmniej nauczyłam się, żeby nie siadać naprzeciwko łazienki w pociągach.

#yLuf2

Dziś został obalony wielki mit mojego nastoletniego życia.

Mam 25 lat i cały czas myślałam, że w piosence "Biała armia" Beata Kozidrak śpiewa "Jesteś zeeeerem" zamiast "Jesteś steeeeerem".

Jak miałam 13 lat i przeżywałam pierwszy zawód miłosny, całymi dniami tego słuchałam i śpiewałam "Jesteś zeeeerem", myśląc oczywiście o chłopcu, który odtrącił moje zaloty.

A dziś dowiaduję się, że tam nigdy żadnego ZERA nie było.

Zawód miłosny 13-latki stał się nagle jeszcze bardziej kuriozalny. :D

#x371x

Mam obsesję na punkcie mojego zeszytu do matematyki. Używam kilku kolorów długopisów, wszystko co piszę robię idealnie kratka pod kratką. Wszystkie podpunkty w zadaniach muszą mi zająć dokładnie tyle samo miejsca, inaczej czuję się źle. Kilka razy prosiłam nauczyciela o dodatkowe podpunkty do zrobienia, żeby wszystko ułożyło się idealnie równo, np. żeby w każdym rzędzie były 2 podpunkty.
Gdy robiliśmy funkcje, wszystkie wykresy rysowałam dokładnie tej samej wielkości, w jednym zadaniu. Gdy kończy mi się zeszyt, w sklepie potrafię spędzić nawet godzinę, żeby wybrać nowy, najładniejszy. Jeśli zrobię jakiś błąd, to nigdy nie skreślam, tylko używam korektora lub naklejam na to miejsce czystą kartkę, z dokładnie taką samą kratką. Gdy otwieram ten zeszyt czuję satysfakcję i spełnienie.
Natomiast moje inne zeszyty są całe pomazane, często porwane, bez okładek, często nawet nie istnieją. Taki paradoks.

#V7WFQ

Mój narzeczony tydzień przed ślubem miał swój wieczór kawalerski. Taki standard - popijawa z kumplami, potem jakaś dyskoteka. Kiedy nie pojawił się nad ranem, zaczęłam się martwić. Telefon wyłączony, koledzy nie wiedzą gdzie jest. I tak kolejny dzień cisza. W głowie milion myśli, kac Vegas i takie tam, szpitale obdzwoniłam, policja mnie wyśmiała, ja już pewna, że jak się pojawi, to odwołuję ślub, niech się chrzani.
 
Zjawił się czwartego dnia. Z psem na rękach. "Co to za pies?!", "Nasz pies", "Ale my nie mamy psa!", "Teraz już mamy" - po czym wręczył mi go i poszedł spać.

Cóż... chodzili od klubu do klubu, potem od domówki do domówki i trochę mu się czasoprzestrzeń zagięła. Aż trafił do jakiegoś kumpla kumpla kumpla kawalerki. Kiedy pili przy stole, w drzwiach pojawił się młody piesek cichutko popiskując, zapewne prosząc swojego pana o możliwość załatwienia potrzeb na dworze. Gospodarz podszedł rzucając w stronę psa stek bluzgów i z całej siły go kopnął. Pies odleciał skowycząc, schował ogon po siebie i uciekł, widać nie był to jego pierwszy raz. Narzeczony jak siedział tak wstał, znokautował gospodarza, wziął psa pod pachę i poszedł do domu na drugi koniec miasta.

Misia jest najukochańszym psem pod słońcem i chociaż teraz ma już swoje lata, to jest nadal wspaniałym, cierpliwym opiekunem i kompanem zabaw dwóch naszych szkrabów :)

#ZMy0J

Chyba się uzależniłam od leków nasennych.
Ale od początku. Choruję na nerwicę lękową. Od 12 lat około (teraz mam 21). Większość ludzi, którzy mają to samo dziadostwo, boi się tego, że są chorzy na coś itp. Ja mam o wiele bardziej pojebany lęk. Otóż mam takie lęki (tak to nazywam), że gdy obejrzę jakiś film, serial, czy przeczytam książkę i jakaś postać mi się spodoba (szczególnie męska), to potem mam wrażenie, że ona jest w moim umyśle, czyta mi w myślach i mnie ocenia. Do psychiatry chodzę od 10 lat. I nic. Żaden lek nie pomaga. Oprócz neuroleptyków, których nie mogę długo łykać, bo inaczej mam drgawki i mdleję. Dwa razy byłam przez to w szpitalu. I właśnie jakiś rok temu miałam najgorszy epizod nerwicowy w moim życiu. A akurat psychiatry nie było w mieście. JEDYNEGO psychiatry. Straciłam wtedy chęć do życia. Nie umiałam funkcjonować. Całe dnie leżałam. I właściwie przez przypadek odkryłam, jak działa na mnie jeden z leków nasennych który był w domu. Na receptę, ale lekarz rodzinny wypisuje go normalnie mnie i mojej mamie. Raz nie mogłam zasnąć przez te lęki. Wzięłam tabletkę i po niedługim czasie poczułam się jak w niebie. Byłam tak otumaniona, że nie czułam żadnego strachu. Aż żal mi było zasypiać. Od tej pory co jakiś czas wpadam w ciąg, potem zostawiam, potem wracam. Wiem że brzmię jak narkomanka, ale gdy od dziesięciu lat non stop oprócz lęków odczuwasz napięcie i zauważasz, że coś, cokolwiek by to nie było, sprawia że i jedno i drugie znika.. To jesteś tak zdesperowany że po to zwyczajnie sięgasz. Nikt nie wie. Nawet psychiatra. Teraz jestem w szpitalu psychiatrycznym. Oni również nie wiedzą i boję się im to powiedzieć (mimo że powinnam) bo jeszcze nigdy nikt mi tego leku nie wypisze

#mhFxk

Często czytam w internecie, że wsie i małe miasteczka są takie nietolerancyjne, że jak nie jesteś katolikiem to cię spalą itp.

A gówno prawda!

W moim przypadku przynajmniej (nie bijcie)
Mieszkam w małym miasteczku, a większość ludzi których znam to ludzie wierzący. Nawet jeśli nie katolicy, to chrześcijanie.

Ja jestem poganką. I tylko jedna osoba, która się dowiedziała, zareagowała dziwnie. A ja nawet tego za bardzo nie ukrywam.

I jak dotąd mnie na stosie nie spalili 🤷

#PPYfo

Mam pierwszą w życiu pracę, niby wszystko spoko, tragedii nie ma, ale Pani Kierownik zwraca mi uwagę na pewne sprawy, których nie chcę tu opisywać, są to błahostki zapewne dla większości z Was typu "mógłbyś ubrać spodnie dłuższe niż do kostek, bo przecież pracujesz w urzędzie" i kurde czy ja to biorę za bardzo do siebie?

To moja pierwsza praca, nie wiem jak się zachowywać w wielu sytuacjach, wszystkiego się uczę i nie wiem już sam, czy sobie nie wkręcam czegoś i nie dramatyzuję...

#QH1JD

Serce mi bije jak oszalałe, bo właśnie wróciłem z brawurowej akcji. Jakiej? Już tłumaczę.

Od dwóch lat nie mam w domu internetu, rodzice rozwiązali umowę ze względu na moje granie na komputerze (czasem zbyt długie, przyznaję). Uzależnieni od internetu wiedzą, jaki to jest ból, więc szybko ogarnąłem wi fi od sąsiada. Niestety, ale ma on wadliwy router, który po paru dniach przestaje działać, co skutkuje brakiem sygnału. Nie używa on swojego wi fi zbyt często, więc raczej nie spieszy mu się z jego "naprawą" (wystarczy go zresetować). Z pewnych względów nie mogę do niego zapukać i go o to poprosić, więc sięgnąłem po radykalne środki - w godzinach nocnych nieco po północy najciszej jak mogę wywalam mu korki na parę sekund (jest to możliwe, bo są one w skrzynce na klatce, swoją drogą umieszczone wysoko, za wysoko na 1.9 m faceta, dlatego pomagam sobie taboretem).
Gdyby któryś z sąsiadów wyszedł w tym momencie, nie mógłbym się sensownie wybronić, gdyż żadna mądra wymówka na to co robię nie istnieje.

Ot, taka "anegdotka" z życia.

#eFu07

Zostałem zgwałcony dwa miesiące temu. Tak, zostałEM.

Zgwałciła mnie moja dziewczyna, gdy byłem pod wpływem. Zrobiła to specjalnie, bo chciała mieć dzieci, a ja nie byłem gotów.

Teraz siedzi zadowolona w ciąży.

Na policji nie uwierzyli, najbliższa rodzina nazwała mnie niedojrzałym gówniarzem, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności za swoje czyny... "Swoje", taaa.

Dziewczyna mnie szantażuje, że rozpowie, jakoby ciąża była z gwałtu NA NIEJ.

Chyba czas szykować sznur.
Dodaj anonimowe wyznanie