#9CP1l

Będąc w pierwszej klasie szkoły podstawowej uczęszczałam na obowiązkowe zajęcia dodatkowe dla dzieci dojeżdżających z innych okolic, aby zapełnić im lukę oczekiwania na autobus. Na takich zajęciach mogliśmy grać, odrabiać lekcje, rozwijać się artystycznie. Ja oczywiście czułam powołanie do robótek plastycznych.

Pewnego dnia pani pełniąca dyżur poprosiła mnie i moje koleżanki o to abyśmy pomogły jej przy wycinaniu dekoracji z kolorowego papieru. Poczułam zaszczyt, że mogę się wykazać moim ogromnym talentem plastycznym (wtedy, myśląc jeszcze) dającym upoważnienie bycia następcą Jana Matejki. Przy takich zajęciach używaliśmy szkolnego asortymentu. Gdy skończyliśmy okazało się, że brakuje jednej pary nożyczek. Przeszukaliśmy stertę kolorowych papierów i nic. Diagnoza była jednoznaczna: w naszej grupce grasuje złodziej. Od nożyczek się zaczyna, a co będzie następne? Plastelina?! Wszystkie spoglądałyśmy na siebie z nieufnością, bo któraś z nas mogła dokonać tak haniebnego czynu zawłaszczenia świętych nożyczek szkolnych. Całą drogę powrotną o tym dyskutowałyśmy.

Po powrocie do domu rozpakowałam się. Zimny pot zalał moją szyję, strach i wizja pójścia do więzienia dobiły mnie. Na dnie mojego markowego tornistra Barbie spoczywała para czerwonych nożyczek. Spanikowałam. Rozejrzałam się dookoła. Szybko się ubrałam zgarnęłam łyżkę stołową z szuflady i wybiegłam z domu w stronę ogródka, gdzie rosły świerki. Kopałam dobre kilkanaście minut zanim dół był wystarczająco głęboki. Wrzuciłam nożyczki i przykryłam ziemią rozglądając się, czy nie ma żadnych świadków. Roztrzęsiona a zarazem szczęśliwa pozbyciem się dowodów zbrodni powróciłam do domu.

Było to jakieś 12 lat temu. Rok temu rodzice postanowili zmienić ogrodzenie co wymagało rozkopania tamtego terenu. Pewnego dnia, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu tata przyszedł z nienaruszoną rdzą parą nożyczek. Były jak nowe. Musiałam tłumaczyć się ze zbrodni popełnionej 12 lat temu. Do dziś nie wiem dlaczego ich po prostu nie zwróciłam.
Awruki Odpowiedz

Jakoś strasznie źle to się czyta, zajeżdża grafomanią i zmieściłoby się w jednym akapicie.

bazienka Odpowiedz

a moglas po prostu podrzucic je gdzies na nastepnych zajeciach :)

PinkRoom Odpowiedz

Ja w pierwszej klasie zabrałam ze świetlicy takie plastikowe latające oczka. Tak mnie zżerało sumienie, że nie mogłam ich u siebie trzymać, a bałam się oddać, więc wyrzuciłam przez okno. Znalazłam je 5 lat później w bardzo dobrym stanie przekopując z mamą ogródek pod oknem. 😂

nata Odpowiedz

Dziwi mnie zdziwienie twojego taty, przecież różne rzeczy znajduje się w ziemi.

Chwalipsiocha Odpowiedz

fascynujące

Dodaj anonimowe wyznanie