#NepEc

Jestem wykładowcą na politechnice. Nauczam kilku różnych przedmiotów. Tego dnia czekałem na bardzo ważny telefon. Kiedy zadzwonił, przeprosiłem i opuściłem salę. 

Po skończonej rozmowie wróciłem na zajęcia. Studenci wykonywali różne ćwiczenia, po dwie osoby przy stanowisku. Chodziłem między nimi i podpowiadałem im, kiedy potrzebowali pomocy. Pomagało też dwóch doktorantów. Zajęcia trwają sobie w najlepsze, aż tu mój telefon znów dzwoni. Odbieram, a tu dziekanat pyta, co się stało, że od godziny mnie nie ma na zajęciach...

Tak - pomyliłem sale i "przyłączyłem się" do prowadzenia innych laboratoriów.
gitarzystka Odpowiedz

Widać, że pracujesz z pasją. :D

trele Odpowiedz

To, że Ty się nie zorientowałeś to pół biedy, ale co z tymi doktorantami? pewnie przez tę godzinę mieli niezłą rozkminę :D

Nietakmabyc

Nie sądzę, może uznali, że po prostu się dołączył by pomagać.

Ankaaa

Nie wiem, jak doktoranci, ale u nas czasami na zajęciach kręci się kilku prowadzących, których czasami pierwszy raz na oczy widzimy i każdy komuś pomaga. Więc dla studentów to norma :D

takamama Odpowiedz

Phi! To Pikus. Swego czasu miałam sąsiada architekta. Któregoś razu puka do moich drzwi z pytaniem czy dzisiaj jest poniedziałek. Mowie mu zgodnie z prawda ze akurat trafil chcial ze byl juz czwartek. Grzecznie przeprosił i wytlumaczyl ze dzwonili od niego z uczelni ze 3 dni nie pojawił sie na wykładach które powinien prowadzić. Myślał ze cos nie tak z uczelnia skoro mysla ze on w weekend tez będzie wykłady prowadził, ale widac to on traci poczucie czasu kiedy zaczyna malować... Dorabial sobie jako malarz ;)

szyszymora Odpowiedz

To przypomina mi sytuację z czasów moich studiów (też politechnika):

Wykładowca otworzył nam salę i poszedł do swojego gabinetu po jakieś książki które obiecał nam zaprezentować. W czasie kiedy na niego czekaliśmy do sali wszedł facet, który miał z nami wykład, ale 2h później i jakby nigdy nic zaczął przeprowadzać swój temat.

My udawaliśmy, że wszystko jest ok i czekaliśmy na powrót tego właściwego...

grzejniczek Odpowiedz

Jak Ted Mosby

Lobuz

dokładnie o tym samym pomyślałam :D

Naito Odpowiedz

Taaaaak, POLITECHNIKA tutaj tłumaczy wszystko! Pozdrawiam - były student Politechniki Krakowskiej. xD

mmmppp1122 Odpowiedz

Byłeś tak zajęty ze nie zauważyłeś ze jestes w innej klasie.:)

Zzlt Odpowiedz

Miałam lepszą sytuację. Byłam na drugim roku licencjatu, ale zawsze dość poważnie wyglądałam. U nas na uczelni od jakiegoś czasu była przewaga Ukraińców, którzy nie świecili inteligencją. Kilka z nich chodziło ze mną na koło naukowe. I właśnie jedna z tych przepięknych, nieskażonych myśleniem istotek podeszła do mnie gdy wychodziłam z dziekanatu obładowana indeksami i papierami i zapytała: pani doktor czy mogę prosić o wpis, wiem że już jest po sesji ale może jeszcze by się dało to załatwić. U nas na Ukrainie nie ma problemu.

Zenek Odpowiedz

Hmm, niezła rozkmina. Miałem podobną sytuację wlaśnie na polibudzie w poznaniu 3 kwietnia. Wbił koleś, chodzi po sali, pomaga, podpowiada. Nie zgadza się tylko ilość osób w grupach. O tym mowa? xD

carramba Odpowiedz

Nie zauważyłeś że uczniowie byli inni?

Zobacz więcej komentarzy (5)
Dodaj anonimowe wyznanie