#PbPcu
Pięć lat temu dwoje uczniów w klasie maturalnej wybrało mój przedmiot, czyli angielski, jako rozszerzenie na maturze. Jednym z tych uczniów był bardzo inteligentny chłopak, który z marszu zdałby egzamin rozszerzony. Dziewczyna, która również wybrała angielski, miała jednak problemy. Oboje więc poprosili o dodatkowe zajęcia, żeby przygotować się do egzaminu jak najlepiej. Jako że niestety miałam zawalony plan i nie mogłam poświęcić im wystarczającej uwagi, zaproponowałam im, aby spotykali się na wspólne uczenie. Oboje trochę pomarudzili, ale się zgodzili. Dzięki temu oboje zdali egzamin z bardzo wysokim wynikiem. Po maturze podziękowali mi i tak naprawdę tyle ich widziałam.
W maju jednak do szkoły przyjechał młody mężczyzna. Elegancki, zadbany, z lekkim zarostem i okularach. Myślałam, że to jakaś wizytacja czy coś podobnego. Mężczyzna przyszedł jednak do mojej klasy, przedstawił się i spytał, czy go poznaję. Tak, to był ten uczeń. Opowiedział mi co działo się przez te pięć lat, że udało mu się zostać tłumaczem i tak dalej. Na odchodne wręczył mi kopertę, w środku zaproszenie na ślub. Dowiedziałam się, że to dzięki tej wspólnej nauce zbliżyli się do siebie z uczennicą, która zdawała razem z nim angielski i zostali parą. Mówił, że było ciężko, bo ona obracała się w nieciekawym towarzystwie, ale im wyszło, i to dzięki mnie i mojej propozycji wspólnej nauki. Wzruszyłam się.
Będąc na weselu jeszcze nigdy nie widziałam tak zakochanej pary.
Ot, takie wyznanie, które pokazuje, jak mała propozycja może zmienić czyjeś życie. I nie powiem, jestem z siebie dumna.
Kuuuurrrde... żebym ja tak tłumaczem została po tej mojej anglistyce, bo jedyne co mam to dorywcze tłumaczenia.
Wybacz za wścibskie pytanie, ale rozumiem że nie możesz znaleźć sobie pracy? Zastanawiam się właśnie nad anglistyką i chciałam zapytać ogólnie o opinie i o możliwościach.
helloworld, pracę mam. Tylko nie jest związana z moim kierunkiem studiów - zdarza mi się jednak w tej pracy robić tłumaczenia. Ponadto, czasem coś dorywczo się trafi. Jedyne co miałam związanego z pracą to bycie lektorem w szkole językowej ponad rok, a teraz i prywatne korepetycje.
Prawdopodobnie na brak tej pracy w zawodzie wpływa to, że moje miasto to małe miasto bez perspektyw, jak i to, że studiuję dziennie - V rok, ale jednak zajęcia są.
Planuję w przyszłości tłumacza przysięgłego. Wydaje mi się, że to najlepsze rozwiązanie.
sitharu, dzięki bardzo za odpowiedź! Muszę sobie przemyśleć tę anglistykę, zanim się zdecyduje na 100% :)
helloworld, przemyśl, przemyśl ;) Jak ktoś chce być nauczycielem to po specjalizacji pedagogicznej pewnie prędzej czy później znajdzie pracę - czy to w szkole publicznej, czy w językowej. Ja na swojej translatorskiej chyba tak dobrze nie wyszłam ^_^ Dlatego robię podyplomowe pedagogiczne, a nuż, widelec się przyda.
Rynek tłumaczeniowy jest mocno przepełniony jeśli chodzi o angielski i przez to stawki są bardzo zaniżone. Na dodatek bardzo ciężko znaleźć pracę, nie polecam :|
Bo tłumaczem po tej swojej anglistyce się nie zostaje tak po prostu.
Trzeba nad sobą pracować. Wszyscy po studiach dorywczo tłumaczyliśmy w grupie. Różnica? Ja średnio (na początku) tłumaczyłem do 6 stron dziennie, chyba że był deadline. Pamiętam jak napisała do mnie znajoma z prośbą o rzucenie okiem na jej tłumaczenie - cudze oko błędy chwyta. W dwa dni przetłumaczyła 60 stron!
A no bo kasa potrzebna, bo poleciało. Ja w tych 6 stronach, każdy cholerny źródłosłów znałem. Często spędzałem po 10 minut nad jednym słowem w google scholar (wyszukiwarce tekstów akademickich).
Efekt? Po paru latach miałem paru stałych klientów, polecali mi następnych, bo teksty były przetłumaczone dobrze. Bywało miejscami sztywno (bo styl to się latami ćwiczy), ale nie było byków.
Do tego, dziennie co najmniej godzinę ćwiczyłem tłumaczenie konsekutywne. Tłumaczyłem wiadomości, kabarety, materiały treningowe.
No i zostałem tłumaczem. W przeciwieństwie do większości, co uczy lub w korporacji załapała robotę i tłumaczy na kolanie, w ramach pracy, bez najmniejszego szacunku do siebie lub tłumaczonego tekstu (bo szef gdzieś ma, że za 100 stron technicznego tłumaczenia nie bez powodu trzeba słono zapłacić. Ma być do piątku, bez dyskusji). A jak słyszę, że mi się "poszczęściło" to się tylko przez zęby uśmiecham. Tak mi się poszczęściło, że w piąteczek, piątunio, zamiast na balety co tydzień, to 3 z 4 piątków w miesiącu albo pracowałem do nocy albo ćwiczyłem.
Rynek, owszem, jest zapchany. Zapchany dyletantami albo absolwentami studiów pedagogicznych, którym Umberto Eco się tylko z fajną powieścią kojarzy. Są możliwości wybicia się. Pomóc może ogromna praca własna, lub studia na UAMie. Tak w ramach pierwszych kroczków.
Warto założyć, że początek kariery to jest po zdanym egzaminie na przysięgłego, nie wcześniej.
Czasem nieprawdopodobne jaki nas spotyka los.Poznajemy kogoś przypadkiem a potem okazuje się ze czekaliśmy na tą osobę całe życie i już sobie nie wyobrażamy życia bez niej.Bardzo mi się spodobało to wyznania.I cudowny gest ze zaprosił Cię na ślub !
Anonimowy singiel pozdrawia nowożeńców! ;D
Za 2,5 roku mam maturę. Może ktoś będzie chętny do pomocy. :/
Ja też! Ktoś chętny pomóc do rozszerzenia z biolki i chemii? :/
Tylko 2 osoby zdawały rozszerzenie? :o
60 osób w szkole? Marzenie. U mnie w klasie jest 40 a w szkole ponad 1000
Moim marzeniem jest mieć miliard osób w szkole byłoby tak ciekawie, a mam zaledwie stu.
@Niekochanybekart
Ja nie chciałbym tak dużej szkoły - ponad połowa ludzi w wieku szkolnym na całym świecie - trzebaby pewnie latać samolotem pomiędzy klasami;)
Kolejne wyznanie o szczęśliwej miłości. Czy tylko mnie ona omija? Momentami zastanawiam się czy ona wgl istnieje :/
Dla ludzi,którzy piszą "wgl" raczej nie.
To dlatego żeby się nie rozmnażali
Jesteś z siebie dumna, bo? Z braku czasu i na odczepne zaproponowałaś im wspólną naukę. Powód do dumy byłby, jakbyś faktycznie jakoś się przyczyniła świadomie do ich szczęścia. A tak naprawdę nie zrobiłaś w tym kierunku nic.
Spodziewałam się takiego zakończenia! No po prostu wiedziałam!
Całkiem dobra z Ciebie swatka ;)