#PfjKF
Wiadomo, że każdemu zdarza się jednak totalnie zapomnieć o zadaniu domowym. Takiego właśnie dnia, kiedy nauczycielka zaraz po rozpoczęciu lekcji powiedziała "Warto byłoby sprawdzić dziś komuś zadanie", poczułam jak oblewa mnie zimny pot, bo znając moje szczęście, zaraz miało paść na mnie. Niepewnie uniosłam rękę, starając się, by wyglądało to tak, jakbym trzymała ją tak od dawna, szykując się na awanturę, kiedy zgłoszę spóźnione nieprzygotowanie.
Nauczycielka zauważyła to i powiedziała do mnie "Miło, że się zgłaszasz, ale od ciebie brałam już zadanie i wiem, że nie masz z tym problemów."
Tym razem mi się upiekło. :)
Heh ;) Ja kilka razy miałem tak,że nauczyciele patrzyli na mnie i wybierali kolegę z ławki. Może jednak niektórzy mają duszę :D
Ja siedzę w tamim miejscu w klasach, że za każdym razem, kiedy nauczyciel patrzy na tych najgłośniej gadających, wygląda jakby patrzył na mnie. Święta to ja nie jestem, a takie spojrzenia skutecznie mnie uspokajają... przynajmniej na chilę
Mialam tak kiedys, cala lekcje radocha ale stalo sie cos strasznego... 5 minut przed dzwonkiem nauczyciel mi powiedzial "Kaiku pokaz mi to zadanie, pokazemy Gosi jak nalezy to zrobic" :/
Ale darował ci, czy nie?
Oberwalo mi sie niezle :/ W koncu poszlismy na kompromis i zamiast jedynki mialam zrobic na nastepny dzien specjalne zadania (a dokladnie 5 kartek zadan :/). Ogolnie nauczyciel fajny i pozniej sie z tego smial, ze da jeszcze wiecej roboty jak to sie powtorzy :D
Moze nie na temat ale tak mi sie skojarzyło z matematyka. Tez zawsze byłam czwórkowo-piątkowa uczennica z tego przedmiotu.
Nasza nauczycielka często robiła "pięciominutowki". Któregoś razu moja najlepsza kolezanka (do tego czasu) nic sie nie przygotowała i pozwoliłam jej ode mnie sciągnąć, z tymże ona nawet przepisywała to co było przekreślone - wszystko. Na następnej lekcji babeczka podchodzi do nas i mowi ze te któraś od siebie ściągała i zeby sie przyznać. Mysle sobie jak mi powie ze to ja to powiem ze moge na tablicy rozwiązać zadanie. A kolezanka, na cała klasę, przerywając moja rozkmine: "no przyznaj sie chociaz raz ze to ty ode mnie ściągałas".
Suma Summarum dostałam 5, ona 1. Babka dobrze wiedziała kto od kogo spisywał. Chciała tylko zeby ona sie przyznała.
Ale chamsko ze strony koleżanki...
Hehe z cyklu "na cwaniaka" :P
Miałem tak samo na polskim w liceum. Lubiłem ten przedmiot, choć nauczycielka była bardzo surowa i bardzo lubiła poniżać uczniów. Zwykle byłem przygotowany i miałem dobre oceny, jednak pewnego dnia po prostu nie wziąłem zeszytu, w którym odpowiedziałem na tych kilka zadanych do domu pytań na temat jakiegoś tam wiersza. Nauczycielka zawsze prace domowe sprawdzała tak, że chodziła po klasie i zerkała do zeszytów, czy coś tam jest napisane, czasami prosiła kogoś by przeczytał na głos. Na szczęście, gdy przechodziła obok mojej ławki, a ja szperałem w plecaku z gasnącą nadzieją na odnalezienie zeszytu, polonistka dotknęła ramienia koleżanki, z którą siedziałem i powiedziała:
- Monika i lucyfer na pewno mają dobrze napisane.
Po czym poszła dalej, a ja w duchu cieszyłem się, że ominęła mnie publiczna chłosta jej ostrym językiem i spojrzeniem.
Masz na imię Lucyfer ? :o
Nie, ale nie chciałem tu pisać jak mam faktycznie na imię.
Haha ja mam takiego nauczyciela od biologii, który jak nam cos zada przechodzi po klasie, żeby pokazać ze się ma zadanie i jak nie ma to - albo 1. A ze ja siedzę przy końcu to jak przechodzi w tym miejscu pyta juz tylko czy jest bez patrzenia i juz dwa razy nie mając zadania otworzyłam zeszyt na byle jakiej stronie a on ok i idzie dalej xd
Mialam tak samo na polskim i prawie zawsze mi się udawało :D
Ja przez cala szkole srednia mialam czworki i piatki a z zadan domowych same jedynki. Jakos nie chcialo mi sie ich robic
Wg. mnie nauczyciele nie powinni karać za brak, a nagradzać za to, że się ma. Jeszcze podstawówkę zrozumiem, ale w gimnazjum czy liceum uczeń jest sam w stanie wziąć odpowiedzialność za to, czy będzie umiał materiał czy nie.
Moja koleżanka z ławki miała taką sytuacje na historii :
[Pani] - Hmmm kogo by tu wziąć do odpowiedzi... Może numer 20, Łucja
Tutaj koleżanka posyła mi nerwowe spojrzenie, bo nic nie umiała, zaczyna się podnosić z krzesła i nagle jej wybawca...
[Wybawca] - Numeru 20 nie ma !
(I on naprawdę myślał ze jej nie ma. )
[P] - Nie ma ? Nimi to w takim razie może 9.....
Tamtym razem skubanej się upiekło.
A teraz moja historia z tą samą panią też na historii :
Pani zapytała gościa który jest w dzienniku przede mną, dostał chyba 3. Jako że mamy dziennik elektroniczny pani cośtam już wpisuje i mówi : Passiflorze *tutaj oblewa mnie zimny pot bo nic nie umiem* ............ Wpisałam ocenę zamiast Mateuszowi.
Kiedyś ktoś przez nią zawału dostanie 😂
*no to w takim razie 9 ...