#QtEEZ

Jestem od miesiąca pracownicą Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w jednym z większych miast polski. Przez ten miesiąc przeżyłam więcej zdziwień i zaskoczeń niż przez ostatnich trzydzieści lat życia. I ciągle odkrywam nowe rzeczy i wspaniałe fakty o ludziach z mojego rewiru. Przekręty i szwindle to norma, trzeba się nauczyć kto kim jest i czy istotnie potrzebuje pomocy. Bo "klienci" bywają różni. Jedni naprawdę sobie nie radzą inni radzą sobie tak dobrze że dawanie im bonów żywieniowych możne skończyć się fatalnie.

Oddzielną kategorię stanowią "słupki". To osobnicy którzy mieszczą się pod słupkiem granicznym przychodu lub spełniają inne kryteria pomocowe. Nawet gdy przyjadą mercedesem na zagranicznych numerach mają prawo do pomocy, z czego chętnie korzystają. Po drugiej stronie są "dumni". To cała grupa ludzie którzy mają zaszczepione dwie skrajnie wykluczające się cechy.

Jest to niewiarygodna wiara w siebie i całkowity brak samodzielności życiowej. To ludzie którzy przychodzą po pomoc gdy nie mają już jedzenia, wody a elektrownia właśnie odcina prąd. Godność tam mocno uwiera ich pod czaszką że nie są wstanie nawet myśleć o pomocy od państwa. Tacy ludzie naprawdę istnieją. Moja sąsiadka z klatki pani S. była właśnie taką osobą. Po śmierci męża utrzymywała się z emerytury i renty inwalidzkiej. ZUS jednak uznał ją z zbyt zdrową a ta nie oponowała gdy przestałą dostawać pieniądze.

Chociaż ma dwóch samodzielnych synów, ciągle się chwali ile zarabiają, ani myśli prosić ich o pomoc. Ma siostrę w Kanadzie, zgadza się nie chce być ciężarem dla rodziny. Więc pani S. żyłą sobie tak wesoło nie płacąc a to za czynsz a to za leki, tak naprzemiennie. Miesiąc w miesiąc. Jakakolwiek rozmowa o pomocy kończyła się albo bardzo jadowitym syczeniem albo bluzgami, za które mnie potem solennie przepraszała.

Pewnego dnia pani S. pojawiła się w naszym biurze. A jak? Przebrała się w stare ubrania męża by nikt jej nie rozpoznał i poprosiła o zapomogę. Szeptem między nami zapytałam co ją właściwie skłoniło do wyciągnięcia ręki w stronę państwa. - Wie pani co... jedzenie, rachunki, leki to może zawsze poczekać... ale jakoś nie mogłam się przemoc by podcierać się gazetami. Sama pani rozumie...
Igi996 Odpowiedz

Niestety prawdziwe, ale bardzo przykre

witciu1 Odpowiedz

Potrzeba wzywała ;-;

Malkira Odpowiedz

Myślę, że to jest po prostu tragiczne. Jednak praca MOPRu też często pozostawia wiele do życzenia. Moja przyjaciółka po śmierci matki nagle została całkiem sama, jedynym jej dochodem stało się stypendium z uczelni. Znalazła się w naprawdę patowej sytuacji - z ojcem od lat brak kontaktu, reszta rodziny się nią nie interesuje i nie otrzymywała żadnego wsparcia od nikogo. Jednocześnie studia dzienne, praktyki, jakieś dorywcze, nisko płatne prace. Chcąc nie chcąc, zaciskając zęby, udała się do MOPRu z prośbą o pomoc. Tam usłyszała, że jedyne co może otrzymać, to zupa z parówką bez przypraw.
Nie chciało mi się wierzyć. Z drugiej strony w tym samym bloku mieszka wieloletnia, niepracująca alkoholiczka, która "po kryjomu" (ale wiadomo jak to bywa, i tak każdy wie) przechowuje u siebie swojego gacha, osiedlowego, wiecznie bezrobotnego żula. Jak są wizytacje z MOPRu, facet wychodzi na papieroska, wódeczkę, a pani uznaje, że nikt "nadprogramowo" nie mieszka. Mieszkają razem z jej córką, więc w wywiadzie wpisuje się "samotna matka". W rzeczywistości non stop imprezy, napierdalanki, dzikie awantury, rzyganie przez balkon. Jednym słowem: patologia. Wszyscy dookoła wiedzą co jest na rzeczy. Owa pani dostaje od MOPRu kartki na żywność (które sprzedaje sąsiadom), dotacje na mieszkanie, częściowe spłaty rachunków. A w rzeczywistości ten dom gnije - dosłownie i w przenośni. Moim zdaniem to nie jest pomoc, tylko aktywne wspieranie społecznego wynaturzenia. W ten sposób państwo daje przyzwolenie na patologię, z pobłażliwością podchodzi do kwestii alkoholizmu i przemocy domowej. Zamiast wspomóc osobę, która faktycznie znalazła się w trudnej sytuacji losowej, która nie siedzi na tyłku pierdząc w kanapę, tylko robi coś, żeby stanąć na nogi, "pomaga" się tym, którzy zasilają margines społeczny.

Lobaris Odpowiedz

Wspaniale, że pracujemy na takich ludzi...

piankalawendowa Odpowiedz

Przypomniała mi się historia o staruszce z warszawskiej patelni. Też uznali ją za zbyt zdrową

Synapse Odpowiedz

Podjeżdża mercedesem na zagranicznych numerach... Mercedesa klasy E można kupić za 2 tysiące :v

Xinesis

Myślę ze ty chodziło o jakiś nowszy model

Dodaj anonimowe wyznanie