#Sdo0x

Słowem wstępu: mam opiekę psychiatryczną i psychologiczną. Jestem po związku pełnym przemocy, który zakończył się 3 lata temu. Przyjaciele mnie zostawiali, bo stawałam się skryta i zamknięta w sobie. To tylko pogarszało mój stan. Ale do jednej osoby miałam pewność, że mnie nie zostawi i o niej jest to wyzwanie.

S poznałam na studiach. Szybko przekonałam się, że jest jak bratnia dusza i siostra. Ale S miała też problemy - ciężką depresję, którą ukrywała przed światem. Wiedziałam, jak to jest, więc pomimo własnych problemów wiedziałam jak pomóc. Niejednokrotnie, siedziałam pod jej drzwiami i dobijałam się, jak nie wychodziła z domu od tygodnia, do momentu aż mnie nie wpuściła. Niejednokrotnie pomagałam jej, latałam z jej indeksem, żeby nie straciła semestru. Niejednokrotnie przychodziłam posprzątać w domu, ogarnąć ją i przytulić. Nie liczyłam na nic w zamian. Wiedziałam, że jak nie odbiera czy mnie ignoruje, to dlatego, że czuje się gorzej, a nie mnie olewa. Wszystko rozumiałam. Dawałam jej azyl w domu, gdy uciekała przed ojcem.

W końcu namówiłam ją na leczenie. Dostała skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Odwiedzałam ją tam 3 razy w tygodniu przez całe wakacje pomimo mieszkania w innym mieście. Jej sytuacja zaczęła się poprawiać - znalazła przyjaciół, poprawiła relacje z rodziną. Ludzie mnie i ją traktowali jak siostry. Wiem, że mówiła innym, że nie wie jak się mi może odwdzięczyć, tyle dla niej zrobiłam. Ja nie chciałam w zamian niczego poza przyjaźnią.

Zamieszkałam z S, nie chciałam żeby była sama. Bardzo to nam obu pomogło. Przynajmniej początkowo. Wszystko zaczęło się psuć, gdy znalazłam chłopaka. To dobry człowiek, z którym jestem do dzisiaj, ale to, że jego charakter i charakter S są niekompatybilne, to mało powiedziane. No ale przecież byłam z S "siostrami", nic nas nie mogło rozdzielić. Przecież mogłam wydzielać sobie czas i dla niej i dla chłopaka. Kochałam ich oboje. Ale S zmieniła się, zaczęła poświęcać więcej czasu nowym przyjaciołom, czułam, że zaczyna mnie unikać. To nie polepszało mojego stanu, wciąż byłam na terapii, a lęk przed utratą kolejnej bliskiej osoby, sprawiał że zamykałam się w sobie jeszcze bardziej.

Największym ciosem oberwałam rok temu, z własnej winy i woli. Przeczytałam prywatną rozmowę S, w której żaliła się jak strasznie nienawidzi mojego chłopaka i jak to będzie świętować, jeśli ze sobą zerwiemy. Zabolało. Wiem, że nie powinnam tego czytać, miałyśmy awanturę, że nadszarpnęłam jej zaufanie. Miała prawo być na mnie zła. Jednak postanowiłyśmy, że odbudujmy zaufanie do siebie.

Próba odbudowania trwała pół roku. Jak się skończyła? Sugestią, że może bym się jednak wyprowadziła. Podawała masę bzdurnych problemów, wśród nich najważniejszy: "bo stałaś się zamknięta w sobie". Ciekawe ile jeszcze razy w życiu to usłyszę?
Furiatka Odpowiedz

Wbrew pozorom, wyprowadzka może pomóc. Obie odpoczniecie od siebie, spojrzycie na sprawę z dystansem. Nie będzie widywala twojego chłopaka, który ją wkurza (może to ty zapraszalas go za często?). Skoro tak była ci wdzięczna za pomoc, to może tego nagle nie zapomni. Ja tak miałam, gdy zamieszkałam z siostrą, bardzo mi pomogła, dzięki niej znalazłam pracę, ale nasze charaktery zawsze były różne i bez powodu potrafiłyśmy być wredne. Odkąd widujemy się rzadziej, spędzamy wspólny czas lepiej i wydobywamy z siebie same najlepsze cechy. Skoro ona chce twojej wyprowadzki, nie utrudniaj i zrób to, ale przypilnuj, żebyście się "rozstały" pogodzone.

efektmotyla Odpowiedz

Tak to już jest z siostrami. Nawet tymi przybranymi. Możecie na siebie liczyć w każdej trudnej sytuacji, ale każda z was będzie miała swoje życie, bo to nie komedia romantyczna, gdzie wszyscy wszystkich polubią i stają się wielką szczęśliwą rodziną (chociaż kto wie, może za 5-10 lat i ona, i Twój chłopak zmienią się odrobinę i ta odrobina wystarczy żeby się nawzajem zrozumieli - czas wygładza krawędzie). Wyprowadzka, paradoksalnie, powinna pomóc waszej relacji. Nawet jeśli wyda Ci się, że mniej czasu spedzane ze sobą będzie was rozdzielać, jeśli naprawdę macie więź na całe życie jak siostry, to rzadszy kontakt niczego nie zmieni - dalej będziecie miały do siebie zaufanie, dalej będziecie dzwonić do siebie w trudnych chwilach, martwić się i cieszyć sukcesami, doradzać, dbać o siebie nawzajem.
Najlepiej o tym porozmawiajcie we dwie. O wyprowadzce i że to między wami nic nie zmieni, że nie "wybrałaś" między nią a chłopakiem, że to dla jej spokoju, dla jej dobra, żeby nie pałętał jej się pod nogami ktoś kogo nie lubi. Że dalej jesteś dla niej w każdej sytuacji.

nata Odpowiedz

Może jest lesbijką i się w tobie zakochała?

calineczka27 Odpowiedz

Nie da się tego zrozumieć i zaakceptować, wiem. Ale myślę że powinnaś przede wszystkim dostrzec w tym siebie jako dobrego człowieka, który być może kogoś ocalił. To że znajoma (raczej nie przyjaciółka) okazała taki brak wdzięczności nie przekreśla sensu twojej pomocy a raczej świadczy o jej hmmm... egoizmie? Chyba tak. Ja kiedyś też poświęciłam wiele znajomej w której miałam przyjaciółkę i siostrę. Myslalam ze mam. Może nie zrobiłam dla niej tyle co Ty, ale byłam gdy potrzebowała, na każde zawołanie. I zostałam sama, bo gdy u mnie źle się działo zajęła się sobą i sukcesami. Życzę Ci byś znalazła spokój w tym wszystkim i szła dzielnie do przodu :)

Dodaj anonimowe wyznanie