#dXqAS

Mieszkam z mamą i z siostrą. Jak sama moja mam stwierdziła, nie szukała miłości, tylko dawcy. Także mój tata średnio raz w tygodniu przychodzi, aby pokłócić się z mamą i czasami dać jej 300 złotych na miesiąc. Siostra z mamą kłócą się niemal cały czas. Jest tak, odkąd pamiętam. Lecz ostatnio moja rodzicielka znalazła sobie mężczyznę, i mogłabym powiedzieć, że to dobrze, gdyby nie to, że przychodzi, liżą się i wydają mnóstwo pieniędzy na niepotrzebne rzeczy, chociaż ledwo stać nas na rachunki i pożyczkę, a ona sama straciła pracę. Z tego powodu nieraz płakałam, spędzałam tyle czasu na komputerze, ile się da, żeby ignorować, co dzieje się u mnie w domu. Między innymi w taki sposób się uzależniłam od gier komputerowych.

Gdy jej ukochany wychodzi, mama zmienia się o 180 stopni. Wtedy, prawie cały czas na mnie krzyczy. Rozumiem, jakbym zrobiła coś źle, ale nie mam zamiaru przepraszać za to, że "za głośno chodzę".

Przez sytuację w domu i szkołę nabawiłam się nerwicy. Teraz już się tak bardzo nie przejmuję tym drugim, bo mam to w nosie, ale wtedy płakałam i cała się trzęsłam pisząc wypracowanie, tylko, żeby się nie pomylić. Umiałam krzyczeć i rzucać rzeczami, a moja mama łapała mnie i śmiała się z tego, co robię. Teraz, po prostu ignoruję to wszystko i trzymam w sobie.

Mama również robiła za mnie niemal wszystko do 10 roku życia. Myła mnie, robiła jedzenie, przygotowywała ubrania. Nie wiedziałam, że inne dzieci same robią takie rzeczy nawet w wieku 5 lat.

W szkole zawsze jestem uśmiechnięta, dużo rozmawiam, tam jest mi po prostu bajecznie. Ale gdy wracam ze szkoły do domu, cała bańka radości po prostu znika. Zamykam się w pokoju i już kolejny rok z rzędu jedyne co robię, to patrzę w ekran. Ostatnio jednak naszły mnie myśli "ale, po co ja to robię?". Zaczęło mnie to nudzić. Próbowałam wszystkiego, co mogłoby sprawić, że znowu byłabym szczęśliwa poza szkołą. Rysowanie, czytanie, nauka, sport, gotowanie, nic, nic nie daje mi poczucia szczęścia.

Jest mi źle. Bardzo źle. Ale nikt nie traktuje tego na poważnie. Dlaczego? Bo mam tylko 12 lat. "Idź do psychologa"? Próbowałam. Znowu nie mogłam zasnąć, szukałam pluszaka, aby mieć poczucie bezpieczeństwa, gdy mama się obudziła. Opowiedziałam jej, jak się czuję. Zgodziła się. Następnego dnia słyszę, jak mówi do mojej siostry, że wszystko sobie wymyśliłam, i nie, bo wszyscy będą mówić, że jestem PSYCHICZNA. Siostra bardziej mnie wspierała, jest już dorosłą, więc uznałam, że mogę jej o wszystkim powiedzieć. Uwierzyłam i zostałam wyśmiana. "Nie rozumiem, jakie ty możesz mieć problemy w wieku 12 lat?".

Dlatego proszę was. Wiek NIE jest ważny. Dziecko, tak samo jak takie dorosły może mieć problemy psychiczne, nie traktujcie tego jak wymysł. Bo takie dziecko też cierpi i tak samo może targnąć się na swoje życie.
GroszekAlexy Odpowiedz

Jeśli masz jakiegoś zaufanego nauczyciela w szkole, takiego którego najbardziej lubisz i dużo z nim rozmawiasz. Pójdzi do niego i pogadaj z nim o tym jak się czujesz, uwierz że nawet taka rozmowa sporo daje

HejFajnaPani123

Mi nie dała. Moja mama jest nauczycielką w tej samej szkole i zrobili ze mnie wariatkę i dziecko pragnące atencji. Po co miałabym wymyślać, że ojciec bił moich braci i ją na moich oczach? Że pije i się awanturuje? Że ona się wyżywa na mnie psychicznie? Do dzisiaj czuję ten wzrok pani dyrektor mówiący ,,to ta co ma jakieś problemy psychiczne" bo moja matka jest szanowana i jest dobrym nauczycielem to od razu takie rzeczy nie mogą się u nas dziać

CichoxCiemna Odpowiedz

Strasznie irytują mnie zachowania typu : Ktoś robi coś głupiego a inni od razu mówią nie zachowuj się jak 12 .

Lunathiel Odpowiedz

A ja Cię doskonale rozumiem. Mało tego, jestem zdania, że kiedy jest się w takim wieku (jak ma się jakieś 12-18 lat) tego typu problemy dotykają nas dużo dużo mocniej niż kiedykolwiek później. Dlatego zamiast zbywać mówiąc "jakie ty możesz mieć problemy w wieku 12 lat?", powinniśmy właśnie BARDZIEJ się przejmować i od razu pomóc. Z resztą, to nie jest żaden mój wymysł. Pewnie każdy dorosły anonimowy wie, jak odbierało się niepowodzenia, krytykę, wyśmiewanie mając tyle lat. Każdy problem wydawał się 10x większy, niż wydaje się teraz. I to nic nie znaczy, że "to nie są żadne problemy" - dla was już nie są, bo udało się wam dorosnąć i nie zabić w ich wyniku. Ale mając ten nastoletni mindset widzimy to tak, że nie sposób "się nie przejmować". Dochodzi do tego jeszcze fakt, że będąc młodą osobą niewiele czasami możemy. Znaczy, teoretycznie możemy, ale wydaje nam się, że skoro rodzice/ rodzeństwo/ nauczyciele powiedzieli, że nie ma po co - to nic nie robimy i tkwimy w swoim cierpieniu (które urasta potem do traumy i zaburzeń psychicznych).
Autorko, idź do psychologa sama. Jeśli masz jakiegoś w szkole - próbuj. Jeśli jest beznadziejny - znajdź w internecie numer i dzwoń na telefon zaufania. Powodzenia. Będzie dobrze :)

evolve

116 111 - telefon zaufania dla dzieci i młodzieży

LubieMasloZChlebem Odpowiedz

Hmm... A może zadzwoń do tych ludzi, oni ci pomogą-116 111

bazienka Odpowiedz

porozmawiaj chocby z psychologiem szkolnym?
ogolnie dobrze, jakby zajely sie tym odpowiednie sluzby, wolalabym byc w domy dziecka czy u dalszej rodziny
serio, wiem co mowie, ja do tego bylam bita i gnojona psychicznie
trzymaj sie i zawalcz o siebie :)

Horrus Odpowiedz

Traca patologia...

Dodaj anonimowe wyznanie