#fG5RX

Jestem hikikomori.
Ostatni raz z domu wyszłam kilkanaście miesięcy temu - do sklepu, by kupić komputer. Uczę się w domu - sama, po prostu czytam podręczniki. Za 3 lata oficjalnie rzucę szkołę.
Wiem, jak tragiczna jest moja sytuacja. Jestem całkowicie uzależniona od internetu. "Czemu rodzice ci go nie odetną i siłą nie wywleką z pokoju?" - to bardzo proste. Już raz to zrobili. Skończyło się na podcięciu żył i ataku histerii.

Nie wiem co zapoczątkowało moją chorobę. Z dnia na dzień wychodziłam z domu coraz rzadziej, nadeszły ferie i puf! Wycofanie społeczne. Moja mama próbowała mi pomóc. Chodziłyśmy do psychologów, psychiatrów, ale wizyty nie pomagały, ba! Po nich czułam się jeszcze bardziej osamotniona. Skończyło się na przejściu na nauczanie w domu, mycie się o 4 nad ranem, kiedy wszyscy śpią i otwieranie drzwi tylko o ustalonych godzinach, kiedy wiem, że czekać na mnie będzie jedzenie.
Do toalety chodzę raz dziennie i załatwiam wtedy wszystko naraz. Okres to katorga, ale zużyte tampony trzymam u siebie w pokoju i wyrzucam wracając z kąpieli.

Przyjaciół mam tylko w internecie. Nie wiedzą o tym, w jakim tragicznym stanie się znajduję. Myślą, że normalnie chodzę do szkoły. Czasami nawet proponują spotkanie, ale na żadne nigdy się nie zgodziłam i czuję, że nieprędko to nastąpi.

Chyba nie ma już dla mnie pomocy. Powoli przestaję odczuwać cokolwiek innego niż samotność. Wiecie, co jest najgorsze? Że będę z tym tkwiła najprawdopodobniej jeszcze przez kilkanaście lat, bo nigdy nie popełnię samobójstwa.
Wolę ranić moją rodzinę egzystując i dając im nadzieję, że kiedyś jeszcze porozmawiamy, niż narażać ich na ból i wydatki związane z moją śmiercią.

Tak, dzisiejszej młodzieży "w dupach się poprzewracało od tego internetu".
veeey Odpowiedz

Zastanawiam się, czego się boisz? Od kiedy ta sytuacja trwa?

Chciałabym też zrozumieć, co czujesz. Piszesz, że samotność, ale nie wspominasz o innych emocjach. Zachęcam, przeczytam tutaj, jeżeli zdecydujesz się odpowiedzieć.

GeniusYoongi

Właśnie czesto takie zaburzenia biorą się znikąd. Pewnie ciężko określić czego się boi, jeśli w ogóle czegoś.

veeey

Cóż... Mało prawdopodobne, że coś bierze się znikąd. Naprawdę. :) Możemy nie być świadomi przyczyn, lecz to nie znaczy, że one nie zaistniały.

1Sin1

@veeey
Masz całkowitą rację... Alee... Są pewne typy zaburzeń czy chorób psychicznych, które swą przyczynę mają w mózgu na poziomie strukturalnym (charakteropatia, niekoniecznie wrodzona - nabyta również) albo takie w których genezy można dopatrzeć się w genach. To właśnie takie teoretyczne *pyk, z nikąd*

veeey

Czy jeżeli etiologia jest biologiczna, tzn. np. że przyczyna zaburzenia jest genetyczna (dziedziczenie; choroba afektywna dwubiegunowa), polega na zmianie biochemii mózgu (schizofrenia), uszkodzeniu określonej struktury ośrodkowego układu nerwowego (bordeline - hipokamp), mutacji chromosomowej (zespół Downa), oddziaływaniu choroby (np. wścieklizna - zmiany w zachowaniu), itp. itd., a nie określa się przyczyn psychologicznych, to uważasz, że można uznać to za brak przyczyny? Nie sądzę. :)

Poza tym, tak wiele zaburzeń ma czynniki wieloetiologiczne, że nadużyciem byłoby stwierdzenie, że zmiany pierwotne występują jedynie na jakimś poziomie (mózgu, myśli, zachowań, relacji). Człowiek to całość psychosomatyczna. Nasze doświadczenia wpływają na zmiany w mózgu i odwrotnie, mózg może być przyczyną zmian w zachowaniu.

To zależy też od Twojej orientacji naukowej. Ja skłaniam się do rozpatrywania przyczyn fobii w paradygmacie poznawczo-behawioralnym, a także psychodynamicznym. Dlatego uważam, że przez wgląd można dojść do przyczyn swojego lęku. Choć prawdopodobnie współwystępują tutaj zmiany w biochemii mózgu, leczenie farmakologiczne usunie tutaj skutek (lęk), a nie przyczynę.

1Sin1

O! Widzę, że koleżanka po fachu. Miałam taką cichą nadzieję, że rozwinę taką dyskusję! Oczywiście, że soma wpływa na psyche - pewne zakorzenione gdzieś tam głęboko w zwojach mózgu predyspozycje do wystąpienie chorób psychicznych mogą nigdy nie wyjść na światło dzienne bez odpowiedniego zewnętrznego bodzca.
Szczegolnie jesli mowimy tu o jakichkolwiek deficytach w sferze relacji spolecznych - ktos moze byc z natury osobowoscia neurotyczna, ale to dopiero sytuacja doprowadza do glebokiej neurozy.
Tez sie sklaniam ku tym 2 dziedzinom psychoterapeutyki, aczkolwiek jeszcze w tym nie siedze zawodowo (oby za niedlugo uleglo to zmianie!)

Co do autorki wyznania - wizyta u psychologa/psychiatry jest konieczna - ale musi byc do tego chociaz troche zmotywowana. I trzeba szukac odpowiedniego specjalisty dla siebie - bo niby Kodeks nas obowiazuje, ale w praktyce wiadomo, nie da sie calkowicie stlumic cech osobowosci i zakryc deficytow wiedzy. :)
Oby w koncu znalazla w sobie sile do zdrowego odczuwania szczescia. Kazdy na to zasluguje i kazdy ma mozliwosc to osiagnac!

LuciferMorningstar

Wow... Nie wiem co powiedziec, wlasnie przeczytalem jedna z najinteligentniejszych dyskusji na tym portalu... Pelen szacun :D
Sam interesuje sie troszke psychologia, ale raczej na poziomie rozpoznawania wiezi pomiedzy poszczegolnymi ludzmi oraz charakteru danego czlowieka na podstawie zachowania. Lecz dalej jest to spychane na dalszy plan zainteresowanie, co mam nadzieje niedlugo sie zmieni...
Dziekuje za podniesienie wiary w czytelnikow Anonimowych i za ciekawa lekture! Pozdrowionka!

Lewkonja

Ciekawa psychologiczna dyskusja.

KubeczekHerbaty

Aż tu zostawię komentarz żeby przeanalizować później. Mam zamiar coś ogarnąć w końcu w tym kierunku ;). I wow! Są tu jakieś osoby, które naprawdę mają coś o tym pojęcie, a nie jak połowa użytkowników- rzucił Cię chłopak? Depresja. Uzależnienie od internetu? Depresja. Skończyły się Twoje ulubione płatki i teraz musisz jeść chomicze żarcie z mlekiem ? DEPRESJA :).

mambliznyodzyletki

Bardzo ciekawa dyskusja😍😍😍😍😂

Inter

Aż trzeba komentarz zostawić. 😉

Zobacz więcej odpowiedzi (2)
AzucarMoreno Odpowiedz

Ja nie rozumiem jak twoi rodzice mogą na coś takiego pozwalać. Wyrwanie kogoś z nałogu (każdego) zawsze jest dranatyczne, ale innego wyjścia nie ma. A tak poprostu patrzeć jak dziecko się pogrąża i tylko podstawiać jedzenie pod drzwi?

queenB

Tez nie rozumiem. Jakkolwiek dramatycznie to nie zabrzmi, oddałabym dziecko na terapię w ośrodku do tego przeznaczonym, choćby miało mnie znienawidzić.

nata

Myślę, że nie znienawidziłaby rodziców, a podziękowałaby im za kilka lat.

Passionflower Odpowiedz

Przepraszam, nie chcę być niemiły, ale jakoś nie umiem czuć do ciebie współczucia, może nie znam szczegółów. Wychodzisz wtedy, kiedy będzie na ciebie czekać jedzenie. Co to znaczy? Że rodzice normalnie zostawiają ci gotowy obiad pod drzwiami? Bo jeśli tak, to chyba trochę wspomagają twój stan, wyręczając cię. Moja babcia zawsze robiła obiady swojemu synowi, który całymi dniami pił i siedział w pokoju. Nie chciała mieć problemów, ale tym gestem jakby go wspierała w uzależnieniu. Co, jeśli nie miałabyś niczego gotowego ani żadnych słodyczy w domu, wszystkie smaczniejsze rzeczy byłyby pochowane? Wiem, że nie wyszłabyś tak po prostu i nie poszła do sklepu, ale mogłoby ci to może odrobinę pomóc w przełamywaniu się.

KubeczekHerbaty

Obawiam się, że osoba z takim stanem mogłaby się po prostu zagłodzić.

SarahHope100 Odpowiedz

Ja na miejscu rodziców załatwiłabym Ci dobry ośrodek zamkniętym i pomoc specjalistów. To chyba lepsze od pozwalania, swojemu dziecku, na pogłębianiu się w nałogu.

Kotkot Odpowiedz

Ja rozumiem, że o trudna sytuacja i tak dalej... ale po dwóch pierwszych wyrazach nie mogę patrzeć na to wyznanie poważnie. Brzmi jak wołanie o atencje albo melodramatyzm. Jako że siedzialam w środowisku mango anime fanow to znałam osoby, które też odkrywaly ze sa hikkikomori... magicznie po tym jak widziały anime o nich.

YurioPlisetsky

Co nie zmienia faktu, że takie zaburzenie istnieje i w żadnym wypadku nie jest to wołanie o atencję, tylko poważna... Choroba?

Kotkot

Nie mówię, że nie istnieje. Tylko, że istnieją osoby, które dla atencji udają choroby, czytałam wyznanie o tym jak ktoś kłamał, że ma raka. Moja koleżanka kiedyś udawała, że ma anoreksję... sa ludzie którzy sami wmawiają sobie choroby itd. Dlatego jak ktoś używa samegoz określenia 'hikkikomori' które dla osób co nie mają pojęcia o Japonii będzie po prostu niezrozumiałe, od razu przywodzi mi na myśl te wszystkie pseudo hikkikomori, które robią to dla szpanu.

greenpurple

Właśnie ja też mam takie odczucie. Może być błędne oczywiście ale wydaje mi się, że osoba realnie cierpiąca nie mówiłaby o ataku histerii i podcięciu żył tylko o tym, jak się czuła w tamtym momencie. Osoba żyjąca w dramacie zazwyczaj nim nie epatuje. Bo i to "jestem taka samotna ale nie robię kompletnie nic żeby próbować to zmienić" kojarzy mi się z próbą zrzucenia na innych odpowiedzialności za samą siebie i z jakąś niedojrzałością. Nie mogę się odciąć od wrażenia, że autorka jednak szuka w dziwny sposób uwagi, a nie potrzebuje odciąć się od świata. Ale podkreślam, że mogę się mylić

Misiaaaa

Mi się zdaje, że autorce jest tak dobrze, definiuje super psychologicznie swoje "zaburzenie", ale nie chce nic z tym zrobić. Mam wrażenie, jakby psycholog opisał swojego pacjenta tylko z pierwszej perspektywy.

Dyccfyss Odpowiedz

Ty sobie wcale nie chcesz pomóc. Wbrew temu co piszesz - że jest ciężko - jest Ci dobrze, siedząc na dupie i pasożytując.

I zanim mnie zjedziecie za brak empatii - leczę się na fobię społeczną. Też psychologowie i psychiatrzy mi nie pomagali - dopóki SAMA nie zaczęłam chcieć tej pomocy. Też najpierw było mi wygodnie i fajnie siedzieć całymi dniami na dupie w domu.

Kochamfrytki

Różnie to bywa. Od dwóch lat borykam się z problemami psychicznymi. Każdy dzień jest taki sam, nie mogę tego znieść. Tęsknię za dawną sobą, chciałabym coś ze sobą zrobić. Tylko że każda, najdrobniejsza przykra sytuacja sprawia, że znowu zaczynam panikować i wracać do obłędu. Chciałam poszukać pomocy u psychologów i psychiatrów - zazwyczaj lekceważyli mnie, wręcz potępiali moje zachowanie i również byli zdania, że tak jest mi wygodnie i sama muszę chcieć sobie pomóc... Taki paradoks, bo ja naprawdę chcę, po prostu nie radzę sobie sama, a wsparcie mam tylko od jednej osoby. Przez to mam również myśli samobójcze. Kolejny paradoks - mam ograniczone możliwości, bo boję się wyjść z domu.
Z pewnością znajdą się osoby, którym jest tak wygodnie, udają chorobę, by pasożytować na innych. Ale są też osoby chore, którym bardziej pomogłyby rady i wsparcie, nie "kubeł zimnej wody na głowę" albo "kopniak w dupę"...

Piekmag Odpowiedz

Za 3 lata oficjalnie rzucisz szkole, wiec ile masz lat? 13? Bo nie wiem do kiedy jest obowiazek nauki - 16? Tak czy inaczej nie wyobrazam sobie tego ze zamykam sie w pokoju, nie wylaze wcale a moi rodzice pokornie podrzucaja mi jedzonko pod drzwi. Predzej bym z glodu padla. A jeszcze to nazywanie siebie hikirikicostam to juz w ogole przypomina mi modna kilka lat temu faze emo gdzie wszyscy mieli grzywki I chcieli umrzec.

CzarnaSowa Odpowiedz

Kojarzę Twoje komentarze, wydawałaś mi się bardzo rozsądną kobietą. Jeśli będziesz chciała wyleźć z tej sytuacji to na pewno wyleziesz. Lepiej próbuj teraz, póki jeszcze czujesz że to złe co robisz. Małymi krokami. Najpierw wychodzenie do toalety, potem wychodzenie na jedzenie, krótkie rozmowy z rodzicami, potem wyjście po chleb.
Nie wierzę, że sama nie wiesz, jak należy postąpić. Walcz o siebie.

sinusoidazemniejest

Hej, to nie musi być nasza Hikkimori... opowiadała raz w komentarzach, że miała kiedyś objawy hikkimori (miejmy nadzieję, że faktycznie tylko tyle...)
A za autorkę trzymam kciuki i ślę wielki przytulas!

Akoi890

Właśnie, myślę że nie chodzi o tę użytkowniczkę, hikkikomori to nazwa zaburzenia społecznego, kiedy ktoś nie wychodzi z domu, unika ludzi, także swojej rodziny, a ze światem kontaktuje się z reguły właśnie przez internet.

Rover25

@CzarnaSowa Też myślałam, że chodzi o "naszą" hikkimori.

CzarnaSowa

Tak, chyba nie miałam racji, "nasza" Hikikomori raczej podpisałaby się z dużej litery

Rover25

A tak w sumie ja bardzo dawno nie widziałam jej komentarzy :o Fajnie by było, gdyby się odezwała pod tym wyznaniem

KubeczekHerbaty

Hikkomori! Dawno Cię nie widziałam, co u Ciebie?

arnie Odpowiedz

Chyba Cię trochę rozumiem.

magiaimiecz Odpowiedz

Życzę Ci dobrze, ale żeby dopadł Cię np jakiś wyrostek, tak żebyś musiała wyjść z tego pokoju. Nie małymi kroczkami, tylko od razu na głęboką wodę. Omija Cię w życiu mnóstwo naprawdę fajnych rzeczy, gdzieś na pewno czeka na Ciebie ktoś kto by Cię pokochał i nie była byś taka samotna.Powodzenia.

Zobacz więcej komentarzy (25)
Dodaj anonimowe wyznanie