#kRl7h
Moja historia zaczyna się gdy mam około 12 lat. Ze szkoły wracałem zawsze smutny i zmęczony (nie byłem jakoś specjalnie lubiany, miejscami szydzono ze mnie - za mój wygląd. Byłem po prostu gruby. Teraz już tak nie wyglądam, podobno jestem przystojny i niektórzy mniej urodziwi koledzy czasem dziwnie się zachowują w mojej obecności gdy są z dziewczynami lub koleżankami - tak mi mówiło już kilka osób ze swoich spostrzeżeń. Mam kochającą dziewczynę, udało się).
W związku z tym, że nie miałem kolegów, większość czasu spędzałem w domu. Po odrobieniu prac domowych przeważnie czytałem gazety i bawiłem się w szpiega (zakradałem się pod drzwi i podsłuchiwałem wszystkich, a później notowałem to w notesiku, który był schowany naprawdę dobrze. Nigdy oprócz mnie nikt tego notesu nie widział ani o nim nie wiedział, oprócz was. Wy już o nim wiecie. I też nikt nigdy mnie na podsłuchiwaniu nie przyłapał)
Jedna rzecz która bardzo zapadła mi w pamięć i nie dawała spać to to, że mój wujek podczas gdy rozmawiał ze swoim pracownikiem powiedział "Jest już dobrze, ale może być lepiej, musimy więcej z nich ściągać, nie dowiedzą się. Są za głupi."
Chodziło o to, że wujek miał (i ma dalej) firmę. Trudni się handlem różnorakimi towarami. Ale w związku z tym że "nie przekracza progu podatkowego" nie musi mieć kasy fiskalnej i "może" sobie pozwolić na nie wydawanie paragonów. Dzięki temu oszukuje swoich klientów. Do pełnej kwoty za produkty objęte olbrzymią prowizją dolicza jeszcze 25% całości nie mówiąc im o tym. (Teraz. 25% kiedyś pamiętam że było 5%)
W tamtym okresie bardzo byłem wyczulony na zło. Chciałem być dobry..
Zacząłem mu podbierać pieniądze, wprost proporcjonalnie do obecnego "dodatku" do zakupów jego klientów.
Z początku po prostu kradłem. Odkładałem pieniądze do takiego słoiczka schowanego w piwnicy. Nic nie zauważył, bo nikt mu o tym nie powiedział... śmieszne, skąd ja to znam.
Gdy zebrałem 400 złotych nie bardzo wiedziałem co z tym zrobić, wydanie ich byłoby po prostu dziwne. 300 oddałem na zbiórkę dla jakiegoś chorego dziecka. 100 dałem bezdomnemu... Dziwne że potem pił przez dwa dni. Mogłem oddać 400 na zbiórkę.
Z czasem kradłem coraz więcej...
Pewnego dnia zamyśliłem się i za jednym podejściem miałem 300 złotych.
Mam już 7500 złotych i nie wiem co z tym zrobić.
Z jednej strony czuję się niedościgniony i nieosiągalny bo do tej pory nikt niczego mi nie zarzucił.. a z drugiej głupio mi, że tak wyszło. Od wczoraj skonczyńczyłem to robić. Co o tym myślicie? Tylko bez wyzwisk. Wiem, że jest złodziejem.
Myśle że jeśli on kradnie a ty kradniesz ukradzione, to i tak jestes złodziejem jak on. W dodatku on kradnie jeszcze więcej bo mu brakuje.
Ja chetnie przygarnę:)
Kurcze, tym "bez wyzwisk" to mnie zagiąłeś... Nie wiem co powiedzieć :-/
Zbieram na wiolonczelę, możesz się dorzucić :)
No, dobre anonimowe. Tylko, żeby w nawyk ci nie weszło, bo w przyszłości możesz mieć problemy.
To że jestem złodziejem to ja wiem. Tyle tylko, że jak robiłem przerwy w zabieraniu pieniędzy to on i tak nie zmieniał "dodatku" do zakupów.
Przez ten cały czas nawet nikomu się nie pożalił, że coś mu znika. Nie liczył tych pieniędzy po prostu wrzucał je do kasetki.
Przeznaczenie tej gotówki było takie:
Alkohol, zabawy, seks (kilka razy zdarzyło mi się słyszeć jak dzwonił do agencji towarzyskiej po czym wychodził z domu)
A jak ktoś go pytał czy może pożyczyć 50zł to mówił, że nie ma żadnych pieniędzy niestety. (Akurat wtedy przeliczyłem i wychodziło około 2000zł)
Miałem w planach też wszystkie pieniądze wrzucić mu tam spowrotem... Ale nie wiem kiedy miałbym to zrobić i czy byłoby to najlepsze wyjście.
Jego grzechy nie usprawiedliwiają twoich.
Wyobraź sobie teraz, że nie próbuje się usprawiedliwiać. Ciekawe. Nieprawdaż?
Wiem jak jest, mówię jak jest.
Chyba on nie pyta o zdanie, czy jest złodziejem, tylko co z tą kasą zrobić.
A irytuje się, bo nikt tego nie rozumie.
Jak dla mnie nie jesteś złym złodziejem, tylko Robin Hoodem! Na Twoim miejscu przeszłabym się po mieścinie i poszukała tych biednych babulek. Albo w markecie, gdzie przy kasie zbierają grosz do grosza.. dla nich 100 pln to zbawienie, także masz szansę uszczęśliwić 75 babć! Zawsze chciałam to zrobić, także zazdraszczam!
Praworządnie zły ;)
Czy okradający złodzieja tak naprawdę jest sam jest złodziejem?? To tak jakby spytać co było pierwsze, jajko czy kura??
Nie, okradając złodzieja jesteś dobrym człowiekiem. W końcu złodziej się nie poskarży. Pruszków czy Wołomin również lubowali się w takowym procederze. W końcu przemytnik nie powie, że mu ukradziono nielegalny towar. Samo dobro. Dla wszystkich wkoło.