#Ojgew

Moim problemem jest fakt, że często wychodząc rano z domu do szkoły, w pośpiechu zostawiam klucze na wieszaku w przedpokoju. 
Pewnego dnia, wracając ze szkoły, poczułam, że coś niedobrego dzieje mi się z brzuchem i zaraz się posram... Krokiem kaczki doczłapałam do mojej klatki i dzwonię domofonem. Nic. Dzwonię znów, i znów, nikt się nie odezwał. Spanikowana zaczęłam szukać kluczy, których, jak się pewnie domyślacie, nie znalazłam. Miałam szczęście, bo do bloku wchodził akurat jakiś sąsiad i udało mi się dostać do budynku. Czując, że moje dupsko bliskie jest eksplozji, poczłapałam na ostatnie piętro (nie ma tam drzwi do mieszkań, tylko roślinki i wejście na dach). Niewiele myśląc, zdjęłam gacie i zwyczajnie wysrałam się do kwiatka, aż niemal wylewało się z donicy... Potem jakby nigdy nic opuściłam budynek i udałam się do parku, aby tam zaczekać, aż mama wróci do domu. Nie miałam odwagi, by komuś się przyznać, więc w całym bloku śmierdziało kupą przez kolejny tydzień.
Pozdrawiam sąsiadów i przepraszam ;)

#w7YuW

Może komuś nieśmiałemu się przyda mój patent, by się nie nudzić i poznać kogoś na imprezach.

Obserwuję ludzi i wybieram przyszłą ofiarę mojego towarzystwa. Przyglądam się, co ma w sobie najładniejszego (dajmy na to paznokcie albo ciuch) i chwalę, i wypytuję, jak zrobione/ gdzie kupione. Taki ktoś przychylniej ze mną pogada. Ruszam jeszcze kilka tematów, ale nie zadaję typowych ankietowych pytań typu „gdzie pracujesz?”, „a jak masz na nazwisko?” czy „a gdzie mieszkasz?”, bo na to się odpowiada krótko i ludzie nie od razu chcą na takie pytania odpowiadać. Mówię o atmosferze na imprezie, o jedzeniu, opowiadam, jak ledwo dotarłam, bo zacięłam się w windzie (tak naprawdę zacięłam się 10 lat temu, ale mówię, jakby to było dziś), kogo tu znam, a kogo jeszcze nie (może się dowiemy, z kim lepiej nie gadać). Często mi się zdarza, że taka początkowo obojętna osoba zaczyna się rozkręcać w rozmowie i pod koniec imprezy już razem planujemy następną, ale jeśli jest ewidentnie niechętna, zostawiam ją w spokoju i idę do kogoś innego.

Polecam!

#P1LE4

Wyznanie krótkie, bo co tu dużo opisywać.

Zdradziłam swojego faceta. Hm, może nie do końca, bo obyło się bez seksu, ale mniejsza, jak by nie patrzeć, zdrada to zdrada.
Byłam (w sumie ciągle jestem) z nim póki co pięć lat. Związek się od dawna nie układał, nawet próbowałam go zakończyć. Bez skutku. Ciężko jest wywalić dorosłego faceta z własnego domu (dlatego nie spakowałam swoich rzeczy i się nie wyprowadziłam ;)). I tak trwałam w tej sytuacji i robiłam dobrą minę do złej gry.
Na wakacje wyjechał do Niemiec do pracy. Perfekcyjnie zna ten język i stwierdził, że tam więcej odłoży. Ja za to pojechałam ze znajomymi pod namioty. Tam właśnie poznałam jego. Mamy kontakt do dziś. Problem polega na tym, że ja mieszkam na wschodzie Polski, a on na zachodzie.
I pomimo że z tego nigdy nic nie będzie (obydwoje nie pokładamy wiary w związki na odległość), to na nowo zdobyłam siłę, aby spróbować zakończyć nieudany związek i zacząć robić coś ze swoim życiem. Teraz czekam na koniec miesiąca, aż przyjedzie z Niemiec i będę mogła zrobić ten krok. Nie chciałam wszystkiego zakańczać przez telefon.
I żeby nie było – związek był ratowany, naprawiany bardzo często i bardzo długo, ale wszystko ma jakieś swoje granice.
TheWho96 Odpowiedz

Nie rozumiem tego fragmentu, że ciężko jest wywalić dorosłego faceta z własnego domu. Jego własnego domu czy Twojego własnego domu? Jeśli Twojego (tak rozumiem po tym co napisałaś dalej o pakowaniu się) to jest to słaba wymówka do zerwania. Tez mi było głupio zerwać z byłym, bo musiałabym go wyrzucić z mieszkania, ostatecznie sam to zakończył, ale po wszystkim dochodzę do wniosku, że trzeba było się nie szczypać. Dać mu czas do końca miesiąca i tyle

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (2)

#9nYGZ

Od jakiegoś czasu spotykam się z dziesięć lat starszym mężczyzną. Oboje jesteśmy po dość burzliwych związkach, więc żadne z nas nie chce spieszyć się z określeniem nas jako pary. Dogadujemy się dobrze, obecnie weszliśmy w etap docierania się. Patrząc na to, jak rozwiązujemy konflikty, to myślę, że ten związek ma rację bytu. Czuję, że jest to osoba, przy której mogę się rozwijać. W sumie nie obnoszę się jakoś z tym, co się tam między nami tli. Ostatnio jednak znajomi zaczęli mnie pytać, kto to jest i co nas łączy. Szczerze mówiąc, nie wiem co im odpowiedzieć. Rozmawiałam z nim i powiedział, że kocha we mnie dużo moich cech i nigdy nie spotkał kogoś takiego jak ja. Wiemy, gdzie to zmierza, ale ewidentnie widzę, że mimo strachu przed odrzuceniem (który objawia się właśnie nienazywaniem rzeczy po imieniu) oboje zaczynamy się angażować. Ja chyba jestem gotowa podjąć ryzyko, natomiast on widzę, że z jakiegoś powodu boi się. Nie wiem, ile powinnam dać nam jeszcze czasu. Poczucie bezpieczeństwa raz idzie w górę, a raz w dół. Jednocześnie ze względu na wcześniejsze doświadczenia panicznie boję się być manipulowana. Najgorsze jest to, że nie mam w moim otoczeniu osoby, która spojrzałaby na sytuację trzeźwym okiem, znając jego i mnie.

#Tsglr

Mam problem... 
Mój mąż ma w pracy „koleżankę”, która już kilka razy próbowała wejść z buciorami w nasze życie. Dziewczyna twierdzi, że jest katoliczką i nie mogłaby związać się z żonatym mężczyzną, ale jej postępowanie mówi co innego. Zaczęło się od SMS-ów, potem były jej zdjęcia w jego telefonie, kłamstwa dotyczące ich kontaktów, dziwne maile (np. wysłała mu artykuł, który opisywał romans w pracy) –  i oczywiście wszystko było niewinne, bo to przecież tylko „koleżanka” z pracy...
Oczywiście mąż zapewniał, że kocha tylko mnie i nasze dziecko i obiecał, że ich kontakty będą tylko służbowe.

Miarka się przebrała, gdy w naszym samochodzie na tylnej kanapie znalazłam siatkę, a w niej cienie i kredkę, opaskę, top i biustonosz. Świat się zatrzymał... Widziałam w jego oczach przerażenie, ponieważ obiecał, że nigdy tego nie zrobi. Twierdzi, że tylko ją podwiózł i że przypadkiem ją zostawiła i nawet się z nim nie skontaktowała, że coś zostawiła, następnego dnia to on do niej zadzwonił...

W tym dniu straciłam do niego zaufanie. Uważam, że ona zrobiła to celowo, ale mąż twierdzi, że to przypadek, zapomniała... Tylko dlaczego? Czy może między nimi coś było, a może jest? Może ona w ten sposób próbuje mi coś powiedzieć? Zastanawiam się, czy może to on daje jej jakieś sygnały? Albo ona lubi zajętych mężczyzn? 
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on nie widzi w tym problemu, przecież ona powiedziała, że to przypadek. A dla mnie za dużo tych przypadków... Przykro mi, że jej zdanie jest ważniejsze niż moje.
TheWho96 Odpowiedz

Może być tak, że coś miedzy nimi jest, a może nawet Twój mąż rzeczywiście jest niewinny, a ona robi to celowo, bo próbuje rozbić Wasz związek. On powinien teraz na Twoja prosbe całkowicie uciąć ten kontakt, a najlepiej zmienić prace, jeśli ma taka możliwość

Odpowiedzi (3)
Domandatiwa Odpowiedz

Za mało danych, żeby powiedzieć, co i jak.

Możliwe, że masz pełną rację i mąż kręci. Druga opcja: macie inne podejście do granicy wierności, zaufania i wolności. Tj. Ty uważasz za zdradę coś, co dla męża jest jeszcze daleko od zdrady. On się czuje ograniczany, niesłusznie oskarżany i uczciwy, a Ty czujesz się zdradzana, zaniedbana i również uczciwa.

Niestety w żadnym z przypadków nie dysponuję algorytmem optymalnego postępowania. Mogę tylko powiedzieć, że rozumiem, że ta sytuacja jest dla Ciebie bardzo trudna. Powodzenia w dobieraniu strategii!

Zobacz więcej komentarzy (8)

#RHdy2

Mam ponad 20 lat. Od kilku cierpię na depresję. Ostatnio choroba dała o sobie znać ze zdwojoną siłą pomimo leczenia, dlatego z desperacją zwróciłam się o pomoc do mojego chłopaka, który przez ostatnie 2 lata był moim największym oparciem. Ostatnio poświęcał mi naprawdę mało czasu i nawet nie zareagował na rozpaczliwą wiadomość. Następnego dnia w jeszcze gorszym stanie pojechałam do niego. Mój stan, który osiągnął już poziom szczytowego zobojętnienia, nie przeszkodził mu w przeleceniu mnie. Na koniec poinformował mnie o wielu bardzo znaczących kłamstwach nagromadzonych przez cały związek, o dziewczynie, której się zwierza i która mu się podoba, bo jest zupełnie inna niż ja i o tym, że on nie jest już szczęśliwy w tej relacji. Szkoda, że zanim wyjechał 5 dni wcześniej na wypad ze znajomymi wszystko między nami było zupełnie dobrze. Jeszcze bardziej przykro mi, że był jedyną osobą, która w ogóle miała ze mną jakiś kontakt i dla której próbowałam jakoś żyć.
ZupelnieNiktabcdefg Odpowiedz

Zawsze po burzy wychodzi słońce. Gość sam się zweryfikował, lepiej dla Ciebie. Trzymaj się! Ja w Ciebie wierzę

Doombringerpl Odpowiedz

Zanim zrobisz coś głupiego, skontaktuj się ze swoim lekarzem. Współczuję sytuacji, ale to brzmi niepokojąco i na razie zachowanie tego idioty mało mnie obchodzi. Wiem jak wygląda depresja i wiem, że są dni, kiedy leki nie pomagają, a sytuacja tylko potęguje problem. Jeśli potrzebujesz wsparcia, pisz. Poczta na gmailu. "Początek" raczej nie będzie trudny do ustalenia...

Zobacz więcej komentarzy (2)

#rU9N0

Wiem, że wiele z Was lunatykuje, ale czy aż tak?

Miałam 6 czy 7 lat i jak zwykle w wakacje nocowałam u babci.

Obudziłam się rano na podłodze, na idealnie rozścielonej na niej kołdrze, leżąc krzyżem na brzuchu, kompletnie osikana!
Econiks Odpowiedz

Lepiej na kołdrę i podłogę niż na materac w łóżku

#c7too

Do końca życia zapamiętam swojego pierwszego (i zarazem ostatniego) w życiu papierosa.
Kolonia letnia, pełno dorastających dzieciaków i ja, która czułam się już bardzo dorosła. Chciałam zaimponować starszym od siebie i gdy spytali, czy idę z nimi zapalić, to ja oczywiście stwierdziłam, że jak najbardziej, w końcu jestem taaaka dorosła... No i jak mi dali papierosa, to przy wszystkich znajomych z kolonii zaczęłam go odpalać... z drugiej strony. Ohydny smak sprawił, że prawie natychmiast zbladłam, potem zzieleniałam, a po chwili puściłam pawia...
I tak skończyło się moje udawanie dorosłej i doświadczonej. Wszyscy śmiali się ze mnie do końca obozu. Jedno dobre – nigdy więcej nie sięgnęłam po papierosa  :)
Evrard Odpowiedz

W sumie i tak dobrze że nie tampona na lewą stronę.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#CG3sQ

Odkąd pamiętam, kiedy tylko ktoś zaczynał mi się podobać, w większości przypadków rozwijało się to tak, że ja jemu też – albo okazywał się zainteresowany mną od dawna, albo zwrócił na mnie uwagę z niewiadomego powodu, kiedy ja już obrałam go za obiekt westchnień... Bywało nawet tak, że ktoś zrywał ze swoją dotychczasową dziewczyną ze względu na mnie. Bo ja wyraziłam zainteresowanie. A dodam, że osobiście uważałam się zawsze raczej za szarą myszkę i jakiekolwiek poczucie swojej atrakcyjności zyskałam właśnie przez to, a jednak nadal czasem nie rozumiem, czemu tak często działam na kogoś w ten sposób. Brzmi fajnie? Nie do końca. Od „bycia kimś zainteresowanym” do MIŁOŚCI jeszcze daleko. I większość tych moich przypadków okazywała się jedynie zauroczeniem, chwilową fascynacją – sęk w tym, że tylko z mojej strony. A chłopcom zostawało. I tak z każdą kolejną znajomością tego typu mam na koncie kolejnego zawiedzionego faceta. Doszło do tego, że potrafię z kimś być na siłę, wbrew samej sobie, czekając, czy może nie rozwinie się we mnie głębsze uczucie, żeby tylko nie zranić kolejnej osoby. Nigdy nie wychodzi, a ja im dłużej ciągnę taki związek, tym gorzej się potem czuję – przez czas, który ten ktoś dla mnie stracił.
Doszło do tego, że boję się poznawać nowych facetów. Nawet tych, których od początku chciałabym mieć po prostu za przyjaciół. Nie dlatego, że im nie ufam. Nie dlatego, że się parę razy w życiu zawiodłam. Tylko dlatego, że boję się, że się zakochają (przepraszam, jeśli brzmi to zuchwale). Mimo dobrych chęci czuję się jak wredna sucz o mocy łamania serc... Krzywdzę facetów, choć wcale nie mam takiego zamiaru.
elbatory Odpowiedz

Skoro dobrze wiesz, ze z twojej strony to sa tylko chwilowe zauroczenia, a mimo to wciaz popelniasz ten sam blad i robisz im nadzieje, to wyglada na to, ze krzywdzisz ich swiadomie i z premedytacja. Jesli naprawde chcesz tego uniknac, to wyjscie jest bardzo proste. Wystarczy, ze bedziesz od poczatku stawiala sprawe jasno i mowila tym chlopcom, ze nie dojrzalas jeszcze do zwiazku, ze jestes niestala w uczuciach i nie chcesz im robic zludnej nadziei.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (5)
Dodaj anonimowe wyznanie