Moi rodzice mają wielkiego psa w typie bernardyna. Pies choruje na jakąś skórną chorobę, gdzie nic na nią nie działa. Tysiące różnych lekarstw, antybiotyków i nic. Pies mieszka w domu. Przez chorobę psa wali w domu niemiłosiernie. Jak przyjeżdżam do rodziców, czuję ten smród już na schodach przed domem. W domu śmierdzi tak, że nie mogę oddychać. Wszystkie pomieszczenia są prześmierdnięte. Z psa łuszczy się coś ze skóry, odlatuje jak kurz. To jest wszędzie: na podłodze, w kuchni, w przedpokoju. Wszędzie... Matka pracuje, sprząta po parę razy dziennie, ale to syzyfowa praca. Pies brudzi, leci ślina, ciągle mokra podłoga, rozpierdolone jedzenie w kuchni na podłodze itp. Brzydzę się dotknąć ścierki, bo boję się, że może ojciec wycierał nią psu pysk.
Rzadko odwiedzam rodziców, bo nie jestem w stanie wysiedzieć godziny w tym smrodzie i brudzie. Moi rodzice śmierdzą tym psem. Wstydzę się przy ludziach, moja matka po prostu wali na odległość jakby się nie myła, a jest czystą kobietą. Niby nie patologia, ale często porównuję swój rodzinny dom z zaśmierdniętą zgrzybiałą meliną właśnie przez to wszystko.
Dodaj anonimowe wyznanie
Na początek przyjrzałabym się psiej diecie, zrobiłą komplet badań, a skoro obecny weterynarz nie daje rady, zasięgnęła opinii innego.
Podziwiam rodziców.
Niejeden psa by oddał, a dla nich widać, że jest ważny.
To jest prawdziwa miłość człowieka do zwierzęcia.
Ewentualnie można go trzymać na zewnątrz. Bernardyn to nie jest york, który zamarznie przy +15 stopniach.
Można. Ale nie trzeba chcieć.
Niewykluczone, że rodzicom już i tak szkoda psiaka, więc nie chcą go jeszcze na dwór wyrzucać. Po moim psie wiem, że on by poza domem czuł się źle, bo lubi się przytulać oraz ciepło i obecność drugiej osoby.
Możliwe, że piesek z wyznania ma tak samo.
Bernardyny często mają problemy skórne. Przechodziłam przez to samo z moim przyjacielem więc wiem jak to jest. Przez rok też chodziłam po lekarzach aż w końcu przetestowałam sposób, który poleciła mi Pani w aptece. Spróbujcie smarować rivanolem. Ja mojego też bardzo często myłam min 1 w tygodniu w specjalnych szamponach z Francji i nie było aż tak źle. Powodzenia
Czy ten pies łysieje ? Jeśli tak to może to być postać złuszczająca nużycy, zapytaj, czy robili na to badania ;)
To może być też grzybica, można zrobić posiew.
Zmieńcie psu karmę . Może ma alergie
Rodzice mieszkają w domu jednorodzinnym czy w bloku? Jeśli mieszkają w domu to mogą psy zrobić kojec z budą w ogródku i w domu nie będzie śmierdzieć. Poza co to za choroba że żaden weterynarz nie potrafi jej rozpoznać i skutecznie leczyć?
Kurde pies jest chory nawet jakby coś tak zrobili to po pierwsze zimno bo jest zima nie sprzyja chorobie a po drugie musieli by go do domu nie wpuszczać
Ja rozumiem że rodzice kochają psa i są odpowiedzialni za psa. Ale z drugiej strony żyją w smrodzie. Patowa sytuacja?
"Poza co to za choroba że żaden weterynarz nie potrafi jej rozpoznać i skutecznie leczyć?" - No co to za choroba ?:D
Ale pretensje do psa czy rodziców?
polecam smarowanie psa jodyna, dosc czesto. Zawsze dzialalo na psie choroby skory.
Polecam iść do naprawdę dobrego weterynarza. Na pewno jakiś weterynarz coś poradzi. A pies może być póki co na zewnątrz.
Nie jestem za oddawaniem zwierząt do schroniska, jednak nie poświęciłabym całego domu dla psa.
Jak twoje dziecko zachoruje to też je oddasz do domu dziecka?
Dlaczego porównujesz psa do dziecka? Właśnie dla tego dziecka oddałabym psa.
Dlaczego porównuje? Bo jak bierzesz psa to bierzesz za niego odpowiedzialność tak samo jak gdy decydujesz się na dziecko. Czyli jesteś jedną z tych osób, które po pojawieniu się dziecka oddają zwierzęta do schroniska lub je wywożą do lasu?
Jeżeli zwierze jest chore i nie da się go wyleczyć (rodzice autora wszystkiego próbowali) to dla dobra dziecka można go oddać to chyba nic złego.
Akurat to dziecko czyli autor to dzieckiem już nie jest. On do rodziców jedynie przyjeżdża, nie mieszka z nimi. To coś złego. Jestem chora na łuszczycę, nie da się jej wyleczyć, objawy są podobne do tego co dzieje się z psem z wyznania. Jakoś moi rodzice nie chcieli mnie oddać dla dobra mojego brata. Pies to nie przedmiot, jak chcecie go oddać w momencie gdy zachoruje to sobie pluszaka kupcie, a nie żywe stworzenie.
Przypominam pies to pies, człowiek to człowiek. Ja bym mojego psa oddała do schroniska, które teoretycznie ma zajmować się zwierzęciem. Nie pozwoliłabym, żeby coś takiego stało się z moim domem. Jeśli tobie to by nie przeszkadzało to ok. Teraz pozwól, że tu zakończę mój wywód, bo nie chce mi się powtarzać tego samego.
Jakbyś oddała swojego psa do schroniska to kup sobie pluszowe. A najlepiej nie kupuj wcale bo jak widać nie dorosłaś do brania odpowiedzialności za inne stworzenie.
Zdecyduj się albo jedna opcja "Nie jestem za oddawaniem zwierząt do schroniska", albo druga "Ja bym mojego psa oddała do schroniska". To się wzajemnie wyklucza. Teoretycznie i praktycznie zwierzęciem to ma się zajmować właściciel, ale ty nim nie powinnaś byś. Pluszaka sobie kup, to i tak będzie za duża odpowiedzialność.
Mammalia nie jestem za oddawaniem zwierząt, ale gdybym z jakiegoś powodu była zmuszona do oddania zrobiłabym to. Tak swoja drogą, zgadzam się z tym, że nie powinnam mieć zwierząt dlatego ich nie mam. Jeżeli jeszcze macie jakieś wątpliwości, albo coś nie trzyma się kupy to obawiam się, że jaśniej tego nie wytłumaczę.
Nie, jak nie jesteś za oddawaniem zwierząt do schroniska to ich nie oddajesz. Jak wiesz, że byś oddała zwierze do schroniska to jesteś za oddawaniem ich tam. W inny sposób się to nie łączy.