#0fPUK

Był taki piękny okres w moim życiu, gdzie nie stroniłam od libacji. Miałam 18 lat, przystojnego chłopaka, którego nie kochałam, masę przyjaciół, a w głowie intelektualną pustkę. Mimo, iż odporność na czyste trunki praktykowałam od lat paru, wciąż badałam przyczyny i skutki nadmiernego spożycia alkoholu, argumentując to jakże przyziemną frazą "YOLO".

Pewnego ciepłego wieczoru jeden z moich znajomych zaprosił naszą klasową ekipę na grilla na swoją ziemię. Bawiliśmy się przednio otoczeni dobrą muzyką, kiełbaskami i wyborową. Czując już kulminację mojej alkoholowej podróży, wiedziałam, że to dobry czas na wspólne śpiewy, jednak mój ówczesny chłopak miał inne plany. Stwierdził, że to doskonały moment, na poważne rozmowy o tym dlaczego tak mało czasu mu poświęcam, dlaczego odporność na alkohol praktykuję czasami bez niego i podobno nawet ktoś mnie widział z jakimś chłopakiem na jednej imprezie... no nie powiem, dobry sobie chłopak moment wybrał. Odeszłam z nim na ławeczkę trochę dalej od ludzi, by nie szerzyć tego zacnego klimatu i najbardziej logicznie jak w tym momencie mogłam, tłumaczyłam mu, że przedstawiłam mu sprawę jasno zanim zaczęliśmy być razem, lubię mieć własną przestrzeń i może lepiej jednak żebyśmy... bełt. Tak, narzygałam mu centralnie na buty.

Po tej akcji pamiętam jak przez mgłę, że niósł mnie na rękach do domu mojego kolegi, a następnie położył mnie na łóżku u gospodarza w pokoju. Wyszedł, lecz za chwilę wrócił niosąc miskę i prosząc, abym tym razem celowała do niej. Posłusznie posłuchałam. Po 10 min jednak co chwila do pokoju przyłaził mój znajomy w celu sprawdzenia czy wszystko ok, a ja męczennica miski o nienagannych manierach krzyczałam na niego, żeby dał mi spokój i wyszedł. Z zamkniętymi oczami słyszałam co chwilę otwierające się drzwi od pokoju w którym leżałam, więc chcąc mieć w końcu święty spokój, przy następnej takiej akcji, ostatkiem sił wykrzyczałam "co ty tu robisz nooo? Wypierd**aj z tego pokoju!" i żeby sprawdzić, czy moja prośba została spełniona otworzyłam oczy. Zamiast mojego kolegi zobaczyłam jego mamę, właścicielkę owego domu, która przyszła aby wymienić mi zawartość miski, bo syn jej mówił, że ze mną to nie najlepiej. Pogrążona w otchłani przepływających myśli, dałam im ujście raz jeszcze w owej misce, Pani mama ją zabrała, a ja poszłam dalej spać.

Nie przeprosiłam, nie próbowałam wyjaśnić sytuacji, bo po co... jak już mówiłam, główka w tym wieku odpowiednio mi nie pracowała. Niestety zamiast odejść pokornie z grilla, postanowiłam zakosić jeszcze na odchodne ze stołu kilka fantów. Nad ranem budząc się z ogromnym wstydem, postanowiłam zobaczyć moje łupy. Nie wiem co miałam w głowie wpakowując do plecaka dwadzieścia małych kajzerek i końcówkę soku...
KuropatwaWDrzewie Odpowiedz

aż poczulam żenua

zefir Odpowiedz

po 12 stronach anonimowych tutaj postanowilem zostawic Ci strzalke w gore glownie dlatego, iz napisalas to skladnie i nawet ciekawie. Chociaz malo anonimowo.

Maluszku

@zefir twój komentarz przekonał mnie, żeby dać łapkę w górę.

marlenkazokienka

O, to to chciałam napisać!

doznudzenia Odpowiedz

Jesli z kolega dalej masz kontakt, to moglabys kupic kwiatki i jego mame przeprosic nawet po latach. Albo nawet jak ja spotkasz na ulicy to po prostu przeprosic. Po latach, ale pokarzesz troche kultury i ze sie zmienilas i wstyd ci za to. No chyba, ze nie wstyd.

fenomenc

Pokażesz*

doznudzenia

Jezu jaki wstyd!... dzieki

Alijas Odpowiedz

A chociaż dobre te kajzerki były

KaraNara Odpowiedz

Nie przejmuj się, to było dawno, w tzw. głupim wieku. Każdy przeżył coś żenującego, czy to po alkoholu, czy nie. Wstydzisz się i to normalne - pomysl co by było, gdybys wspominając tą sytuacje uważała ją za nic dziwnego. To znaczy ze zmądrzałas, naturalna kolej rzeczy :)

Diptere Odpowiedz

Nie lubię być moralizatorem, ale pokazujesz tutaj absolutny brak szacunku do siebie... Również jestem dziewczyna i lubię się bawić, ale po co pic tyle by kompletnie kontrole? Mam nadzieje, ze wydoroślałas i dzisiaj innaczej siebie traktujesz

madNurse Odpowiedz

Męczący styl, bardzo ciężko się to czyta, bynajmniej nie ze względu na żenującą treść. Czemu tak poetycko, czy na codzień wyrażasz się takim językiem?

Dodaj anonimowe wyznanie