Byłem jeszcze dzieckiem, razem z dziadkiem wybraliśmy się do pobliskiego parku. Podążaliśmy przez las. Ja, 9-letni chłopiec z zabawkowym pistoletem w ręku, biegnący przed dziadkiem, strzelałem do drzew, jak to dziecko. W połowie drogi do parku poczułem bolesne jakby ukłucie w nodze, poczułem ogromny ból. Gdy spojrzałem na nogę, ujrzałem ogromnego psa (po latach dziadek wspominał go jako coś jakby czarny owczarek niemiecki). Pies jednym szarpnięciem powalił mnie i zaczął szarpać oraz ciągnąć mnie po ziemi... I w tym samym momencie ujrzałem mojego dziadka rzucającego się na psa, porównałbym to do ataku lwa na hienę. Całego przebiegu walki nie pamiętam, ale wiem, że dziadek i pies bardzo długo szarpali się na ziemi. Moment, który utkwił mi w głowie to dziadek duszący psa i cały pokrwawiony. Pies wyrwał się dziadkowi, gryząc go po rękach, dziadek po którymś ugryzieniu wstał i kopnął tego psa z takim impetem, że usłyszałem trzask. Pies zaczął skomleć i uciekł. Obserwowałem to w bezruchu, z jednej strony płacząc z bólu, ale balem się, że pies zagryzie dziadka i przy tym zapominałem, co mi się właśnie przydarzyło.
Po całej sytuacji dziadek niósł mnie na rękach do domu. Tam chwilę poczekaliśmy na ojca, który zwolnił się z pracy po telefonie dziadka i zabrał nas do szpitala.
Pamiętam, jak dziadek niosąc mnie na rękach ciągle mnie pocieszał i mówił, że nie będę musiał chodzić do szkoły parę dni, że pójdziemy do sklepu, a w jego oczach widziałem łzy. Teraz sobie zdaję z tego sprawę - jaki on musiał czuć ból w stosunku do mojego jednego małego ugryzienia.
Psa uśpiono, okazało się, że był z osiedla niedaleko parku, a właścicielka poniosła grzywnę.
Dzisiaj rozmawiałem o tej sytuacji z ojcem. Obecnie mam 17 lat, dziadek już nie żyje, ale ojciec opowiedział mi, jak siedział i rozmawiał ze swoim tatą.
Dziadek powiedział, że ugryzienia bolały niesamowicie, ale nie mógł pozwolić, by pies wygrał, bo dorwałby się wtedy do mnie (dodam jeszcze, że dziadek służył jako żołnierz zawodowy, miał stopień chorążego z tego co wiem).
Dzięki, Dziadku, za wszystko, spoczywaj w spokoju.
Dodaj anonimowe wyznanie
Myślę że każdy mężczyzna i też nie jedna kobieta by postąpiła tak samo jak Twój dziadek, wszystko byle ratować najbliższych.
Ja się zgłaszam.:)
Ale postawa dziadka godna podziwu.
Wiesz, chyba zależy na jakich ludzi patrzysz. Ale chyba masz rację - większość na pewno by tak zrobiła.
Zależy których "najbliższych" :-)
Nie o to chodziło. Niektórzy są takimi osobami, że nie kiwnęliby palcem nawet, gdyby coś się działo jego/jej siostrze/bratu/mamie/tacie/babci/dziadkowi...
TajemniczyRecenzent masz racje ale to wtedy nie są najbliżsi bez znaczenia na więzi rodzinne.
Każdy mężczyzna napewno. Gorzej że coraz wiecej udajacych mezczyzn w rurkach i odslonietych kostkach.
Historia bardzo mi się podoba, pokazuje determinację w walce o osoby na których nam zależy. Jednak sposób opisania... jeśli napisałbyś wyznanie jeszcze raz, używając przecinków i polskich znaków, byłoby idealnie :)
Narzekacie na interpunkcje i polskie znaki, a ja nie mialam problemu z przeczytaniem tej historii, choc sama kiedy cos pisze staram sie wstawiac kropki i przecinki w dobrym miejscu.
Do anonimowych czepiających się interpunkcji, pisałem to na telefonie na którym mam problem z klawiaturą (zalałem telefon mlekim :/). Dzięki za wyrozumiałość.
Nie przejmuj się, ludzie nie pojmują, że zanim dodajemy wyznania do poczekalni, to poprawiamy błędy, interpunkcję itp.
Co widać w powyższym wyznaniu ;)
Hej, ale mi na przykład nie o to chodziło, żeby być niemiłą ;) po prostu wcześniej trudno się to czytało i ciężko było nie zwrócić na to uwagi. Teraz, po poprawce, jest super.
Doskonale rozumiem twojego dziadka. Mam dwoje dzieci i jakby obcy pies ugryzł by któreś z nich to rozszarpałabym zwierza gołymi rękami.
Ta interpunkcja to parodia typku xD
i to jest wlasnie prawdziwa miłość moi drodzy. Gotowosc do poświęcenia się dla drugiej osoby. Przedkładanie jej dobra ponad swoje. Wyzbycie się egozimu naturalnego dla nas, atawistycznego wręcz, na rzecz ukochanego obiektu. Jak widać prawdziwa miłość nie musi istnieć tylko między partnerami.
No cóż. Długo trochę do tej pierwszej kropki 😂
Wow dziadek bohater :)
Pamietam jak bedac wolontariuszka w schronisku psy zaczynaly sie "bic" w kojcach, nic na nie nie dzialalo, a odciagnac je od siebie recznie to chyba najgorszy pomysl jaki moze przyjsc do glowy. Jedyna rzecza jaka je cucila bylo polanie woda, zawsze pomagalo. Jesli trafilaby wam sie taka sytuacja a przy sobie mielibyscie butelke z czymkolwiek to sprobujcie polac bydle. Rzucenie butelki moze nie pomoc, a zaszkodzic. Moze komus to kiedys sie przyda (oby nie).
A ja się zgadzam, mam trzy psy które na codzień bardzo się lubią, ale raz na kilka miesięcy trafia się „bójka” która wyglada naprawdę groźnie. Wystarczy polać je wtedy woda z butelki, wiadra i od razu jest spokój.
Piasta nie zawsze mialam przy sobie weza. Czesciej mialam do dyspozycji wode z miski i nawet ona pomagala. To jest po prostu bodziec, ktory odwraca uwage.
wzruszylam sie ej :'(
Ja również. Chciałabym żeby ktoś mnie tak kochał, kiedy bylam dzieckiem.