#32OJV

Będąc w gimnazjum, zostałam oskarżona o kradzież w szkole.

Jednego dnia zostałam wezwana podczas lekcji do dyrektorki. W gabinecie czekała na mnie większość nauczycieli, w tym moja wychowawczyni. Między nimi stała dziewczyna młodsza ode mnie o dwa lata (mieliśmy łączone gimnazjum z podstawówką, ja byłam w drugiej klasie). Pierwsze co usłyszałam, to że jestem złodziejką i ukradłam tej dziewczynce 300 złotych przeznaczonych na wycieczkę. Będąc w szoku, nie potrafiłam wypowiedzieć nic poza "Ale jak to?". Coraz bardziej natarczywie zaczęli na mnie wywierać presję, że mam się przyznać. W końcu usłyszałam wersję dziewczyny. Opowiedziała, że w czasie przerwy napadłam na nią w toalecie i kazałam oddać jej wszystkie pieniądze. Spojrzałam na nią w szoku, i stwierdziłam, że nigdy w życiu jej nie widziałam. Wszyscy zarzucili mi kłamstwo (należałam do problematycznych uczniów). W tym momencie usłyszałam od młodej słowa, których nie zapomnę. Spojrzała mi prosto w twarz, i z oczami pełnymi łez pisnęła "Przyznaj się w końcu i oddaj pieniądze, pani powiedziała, że nie poniesiesz konsekwencji". W tym momencie się rozpłakałam i stamtąd wybiegłam.

Przez następne dni było prowadzone ''śledztwo'' nauczycieli i przejrzenie kamer, żeby tylko mogli udowodnić moją winę. Przez ten czas byłam traktowana jak zero. Jedynym dobrym aspektem był fakt, że moi rodzice mi wierzyli całym sercem.

W końcu wyszło na jaw, że nigdy nie spotkałam w toalecie się z tą dziewczynką sam na sam. Ona te pieniądze wydała w sklepiku oraz uznała, że oskarżenie mnie będzie najlepszą opcją. Dlaczego? Bo zawsze miałam dużo pieniędzy przy sobie i mogłam jej oddać, a na dodatek miałam słabą opinię.

Mimo upływu lat, dalej mam żal do nauczycieli za zaistniałą sytuację. Nikt z nich mi nie uwierzył, wszyscy oparli się na wersji bezproblematycznej dziewczynki.
Nigdy nie usłyszałam przeprosin.
JoseLuisDiez Odpowiedz

Fałszywe oskarżanie kogoś o przestępstwo i składanie fałszywych zeznań jest karalne, twoi rodzice powinni wytoczyć gówniarze (a raczej jej rodzicom) proces.

SheDevil Odpowiedz

Nie wiem, trochę naciągana ta historia. Co można kupić w sklepiku szkolnym za 300zł? Sprzedwcy/sprzedawczyni nie można było zapytać czy ta dziewczyna kupowała? Za taką kwotę na pewno by pamiętali.

GoMiNam

Nie wiem, czy uczniowie dalej praktykują, ale żeby za dużo osób nie stało w kolejce, żeby nie tworzyć zbędnego tłoku, to jedna lub dwie osoby z danej klasy, zbierały pieniądze, na karteczce było zapisane, kto dał ile pieniędzy i na co - i zgodnie z listą osoba, która szła do sklepiku kupowała. Co prawda za jednym zamachem nie było to 300 zł, ale około, bo ja wiem, do 80 zł maksymalnie? Nie więcej.

BitchStopp Odpowiedz

Na co wydała 300zł w sklepiku i gdzie to upchała, może wydała tylko część i już było za późno i nie chciała sie przyznać rodzicom?

HellBlazer Odpowiedz

Rodzice powinni zareagować.

Papataja Odpowiedz

Też byłam kiedyś w takiej sytuacji - będąc nauczycielką. W grupie 5-latków ktoś napluł na dywan. Supergrzeczna dziewczynka, mówi że widziła jak zrobił to "ten chłopak", łobuziak, który czesto sprawiał kłopoty. Niestety uwieżyłam jej. Powiecie, że niby drobnostka, ale chodziło właśnie o to, żeby się przyznał. Dla dzieciaka to jednak stresująca sytuacja. Pamiętam jak się rozpłakał, jak tłumaczył, że to nie on. Wtedy mnie tknęło, że to chyba nie tak. Wziełam każde na rozmowę w cztery oczy i się przyznała. Jak ja żałowałam pochopnie wydanej opinii. Tylko, że ja przeprosiłam go przy całej grupie i potem przy rodzicach. Zapamiętam jego minę do końca życia. Wyrzuty sumienia mam do dziś.

Blackshadowintears

Mam nadzieję, że nie jesteś nauczycielką polskiego

Marian6660 Odpowiedz

Trochę nie dowierzam w to opowiadanie. Spróbuję wyrazić o co mi chodzi.
Pierwszym co mnie uderzyło to zdanie "W gabinecie czekała na mnie większość nauczycieli, w tym moja wychowawczyni". Przy opisywanej sytuacji większość nauczycieli nie ma nawet prawa o tym wiedzieć, dowiedzieliby się na tym przy okazji specjalnie w tym celu zwołanej rady pedagogicznej. W pierwszej kolejności w gabinecie spotykasz się z dyrektorem i wychowawcą informują Cię oni o oskarżeniu i pytają o Twoją wersję. Punkt drugi to konfrontacja, czyli do grona dołącza oskarżająca wraz ze swoim wychowawcą. Jeżeli nadal się nie przyznajesz to następne spotkanie odbywa się w tym samym gronie + rodzice obu stron (zakładam, że w gimnazjum nie byłyście jeszcze pełnoletnie). Dlatego trochę uwierał mnie fragment "większość nauczycieli", takie sytuacje mają swoje procedury postępowania i nie za bardzo można je naruszać.
300 zł to nie są drobniaki, dlatego brakuje mi tu trochę policji, w tym opowiadaniu, bo to nie nauczyciele prowadzą "śledztwa" w takich sprawach. Zwłaszcza, że z opisywanej sytuacji wynika, iż nie oskarżono Cię o kradzież tylko o rozbój (napad o charakterze rabunkowym) a to jest przestępstwo (nie wykroczenie).
Brakuje mi też trochę reakcji Twoich rodziców, czy po za wspieraniem Cię cokolwiek zrobili?
Oraz jakie konsekwencje ostatecznie poniosła oskarżająca? (to już z ciekawości:))
Jakbyś chciała rozwiać moje wątpliwości to będę uszczęśliwiony.

agata417

Lata temu, gdy chodziłam do podstawówki, pewna dziewczynka oskarżyła moją koleżankę, że ukradła jej farby czy coś takiego. Podczas lekcji wpadła do nas dyrektora, wychowawczynie obu klas i jeszcze jacyś nauczyciele. Zaczęli przesłuchanie przy całej klasie, kazali jej później wysypać wszystko z plecaka. Oczywiście nic nie ukradła ale też żadnego przepraszam też nie było. Także punkt pierwszy i drugi twojej wypowiedzi niekoniecznie jest realizowany tak jak ci się wydaje.

DownZpiekla Odpowiedz

Ale to chyba dość naturalne, że o takie rzeczy podejrzewamy najpierw osoby problematyczne. Ja będąc na miejscu nauczyciela, na przykład w sprawie o bicie jakiegoś dziecka, podejrzewałabym najpierw uczniów, którzy brali już udział w bójkach albo przejawiają agresywne zachowania, dopiero w następnej kolejności przeszłabym do reszty. Także fakt, słabo cie potraktowali, ale w niewielkim stopniu nie można im się dziwić, jeśli byłaś problematyczna. Nie zmienia to jednak faktu, ze śledztwo zostało przeprowadzone, a nie od razu uznano twoją winę za fakt. Powinnaś zostać przeproszona i ogólnie współczuje całej sytuacji, ale z drugiej strony ciąg zdarzeń był raczej naturalny.

Mmpp00

Trochę się z Tobą zgadzam. W przypadku np. morderstwa też najpierw podejrzewa się bliskie osoby lub właśnie znanych przestępców z okolicy. Jednak to nie usprawiedliwia faktu, że została krzywdząca potraktowana i nawet nie usłyszała przeprosin.

DrBright

Jednak nawet osobom podejrzanym (słusznie lub nie) należy się godne traktowanie. Jak dla mnie to za takie zachowanie względem ucznia nauczyciele (czy też dyrekcja) powinni dostać dyscyplinarkę. Dlaczego? W prawie stosuje się np. zasadę domniemania niewinności, która została tu ewidentnie złamana. Do tego przepytywanie osoby podejrzanej w tym przypadku nie polegało na ustaleniu okoliczności zdarzenia i tego, czy jest to osoba winna, tylko na wymuszeniu przyznania się.

PrzezSamoH

Down - takie zachowanie pedagogów tylko utwierdza "problematyczne" dzieciaki w przekonaniu, że nie warto starać się być lepszym. Spędziłam rok w szkole "ostatniej szansy", każdy uczeń miał kuratora i to w większości były po prostu bardzo skrzywdzone dzieci. Także przez nauczycieli i ich podejście.

Redhairdontcare

Pracuje za granicą jako jedyna polka (i ogólnie osoba obcojęzyczna). Ktoś zrobił błąd przy zamówieniu. Też od razu myśleli, że to ja, ale podeszli i normlanie się zapytali co wczoraj robiłam. Można kogoś podejrzewać, ale autorka została w 100% posadzona o ten czyn, co jest totalnie nie fair

Dodaj anonimowe wyznanie