#6JBZE

Na pewno wszyscy kojarzycie internetowych nosaczy - Janusza, Halyne i Piotera. Teksty z memów śmieszą dopóki nie uświadomisz sobie, że przez całe życie słyszałeś je we własnym domu. Moje życie tak się ułożyło, że ja - dziewczyna z malutkiej wioski ze środka lasu - pracuję w prestiżowej firmie na wysokim stanowisku i zarabiam bardzo dobre pieniądze.

Skok na wyższy level życia był dla mnie tak duży, że na początku bardzo gubiłam się na tych "salonach" (praca związana z uczestnictwem w eleganckich eventach) i musiałam się wielu rzeczy nauczyć. Najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam np. jak się je małże czy jak dobrać odpowiednio wino do potrawy. Przykłady można by mnożyć. Dopóki mieszkałam w domu rodzinnym, takie umiejętności po prostu nie były mi do niczego potrzebne. Ciężką pracą udało mi się jakoś społecznie dostosować do nowej sytuacji.

Teraz historia właściwa.

W pracy poznałam swojego przyszłego męża. Facet z tzw. dobrej rodziny - ojciec bogaty przedsiębiorca, matka wzięta architekt wnętrz. Jego pierwsza wizyta w moim rodzinnym domu była dla mnie ogromnym stresem. Mój D. jest jednak najukochańszy na świecie, nie powiedział ani słowa, kiedy zobaczył mój rodzinny dom, w którym widać biedę w każdym kącie (moi rodzice nie chcą ode mnie pieniędzy, bo im jest "dobrze tak, jak jest" i nie widzą potrzeby jakichkolwiek zmian w swoim życiu. Czasami tylko udaje mi coś im kupić i wręcz im wcisnąć).

Ani moi, ani jego rodzice nie mieli nic przeciwko naszemu związkowi, wręcz przeciwnie - przyszli teściowe mnie uwielbiali, podobniej jak moi rodzice mojego narzeczonego.

Wszystko zmieniło się po wspólnym obiedzie. Tam dosłownie zderzyły się dwa światy. Z obu stron zabrakło dobrej woli jakiekolwiek porozumienia. Na żaden temat nie udało im się porozmawiać przez 5 minut bez podniesionych głosów, niezależnie od tego, czy rozmowa dotyczyła ślubu, polityki, czy sposobu uprawy ogródka...

Od tego spotkania rodzice D. namawiają go, żeby zerwał ze mną kontakt, bo nie jestem dla niego odpowiednią partią. D. poważnie pokłócił się o to ze swoimi rodzicami. Podobnie było u mnie.

Do wesela tydzień. Moi rodzice nie przyjadą, bo twierdzą, że biorę ślub z facetem, który pochodzi z rodziny "złodzieja i krętacza, sami na pewno się nie dorobili". Jego rodziców nie będzie, bo żeni się "z wieśniaczką, która na ich synku chce się dorobić, a karierę na pewno zrobiła przez łóżko".

A myślałam, że mezalianse to wymysły autorów romansów.
FakeSmile Odpowiedz

Myślę, że połowa polaków nie wie, jak jeść małże czy dobrać wino. Nawet jeżeli ich status materialny jest wysoki.

Serwatka31

Co nie jest niczym złym, niezależnie od statusu.
Szczególnie, że część tych zasad jest debilna; np. wino wybierać trzeba takie, jakie się lubi i kłaść lachę na to, czy jest to klasyczne połączenie, czy nie.
Autorka nie ma się czym przejmować.

DarkPsychopathII

A jak się niby je małże? Je się po prostu wypija duszkiem i tyle. Zero filozofii. Małże to nie homar czy inne skorupiaki, którym trzeba kroić pancerzyki, wydłubywać z muszelek itp... A od doboru wina jest szef kuchni lub gusta gości. To, że wino białe pasuje to jednego, a czerwone do drugiego nie znaczy, że nie można smaków przełamywać.

FakeSmile

@Serwatka31
Właśnie o to mi chodzi, że to nie jest nic złego a autorka to napisała, tak jakby wyszła ze wsi i myślała, że tablet to takie duże tabletki xD.

Dark nie spinaj się tak, autorka przecież napisała, że nie wiedziała jak jeść małże, dlatego do tego się odniosłam.

bazienka

malze wiem, wino pije to, ktore mi smakuje i tyle ;p

doznudzenia

Dark chyba o ostrygach myślałeś? Małże się widelcem wydłubuje z muszelki. Ja się nauczyłam, że się je jak się chce, byle schludnie I cicho. Pizze jem z ręki I nie interesuje mnie, że jestem w restauracji, sushi można tak samo. Ważne, żeby mieć czyste ręce I nie jeść jak prosiak. A o sugestię wina zawsze można poprosić kelnera.

Alighted

Mam znajomego który podczas kolacji biznesowych wmawiał wszystkim że jest praktykującym Żydem i musi jeść koszernie. Skubany nie musiał się trudzić nad małzami czy homarem :D

Nebukadneccar

Ja mam do sprzedania patent na pewną potrawę ze ślimaków winniczków. Nikt poza moją rodziną i kilkorgiem znajomych nie jadł takiej potrawy nigdy w życiu.

anonimu5 Odpowiedz

Współczuję niezdrowej sytuacji z rodzicami i teściami. To rzeczywiście 2 różne światy, które raczej nie dojdą nigdy do porozumienia... 😕 Ale z drugiej strony - czy oni są Ci do czegokolwiek potrzebni? Masz kochającego już prawie męża, który Cię akceptuje, wspiera na każdym kroku i to się liczy 😉 Oczywiście łatwiej byłoby dla wszystkich gdyby Wasze rodziny potrafiły się porozumieć, ale cóż... Trzeba się cieszyć tym co jest i nie przejmować tym co mówią inni, bo nie są oni niczym niezbędnym w Waszym życiu i nie od nich zależy Wasze szczęście 😊

anonimu5

No to oczywiste, że dużo łatwiej jest, gdy wszystko się układa i nie trzeba kombinować i unikać części rodziny, zwłaszcza jeśli to najbliższa rodzina jakby nie patrzeć... Ale co zrobić? Chyba lepsze takie rozwiązanie niż rezygnacja również z partnera...

AlaAla21

Nie, no rodzice w OGÓLE nie są potrzebni

jankostanko33 Odpowiedz

Większość tych "nosaczowych" tekstów też słyszałem w domu, ale wcale mnie nie śmieszą ani nie żenują. Mam świadomość, że to efekt skromnego życia, do jakiego moi rodzice byli zmuszeni przywyknąć. Nie byli wykształceni, nie mieli nawet matury, ale ciężko pracowali i oszczędzali, żeby nas wykształcić. Jestem ze wsi, nie wstydzę się tego, z jakiej rodziny pochodzę i Ty też nie powinnaś. Twoi rodzice są skromni i prości, może czasem nie potrafią się zachować w tzw. towarzystwie, ale nie powninnaś ich uważać za gorszych od swoich "światowych" teściów. W życiu liczy się nie tylko kasa i umiejętność jedzenia małży. A to, że rodzice wzbraniają się przed przyjmowaniem od Ciebie pieniędzy akurat bardzo dobrze o nich świadczy. Widać, że nie są z tych, którzy mają dzieci dla przysłowiowej szklanki wody na starość.

Kotkot Odpowiedz

Ten akapit o małżach zabrzmiał jakby tylko na wsiach nie wiedzieli jak je jeść, ale w miastach już tak. Swoją drogą nawet jakbym była bogata to i tak bym wolala jeść schabowe niż małże

DarkPsychopathII

Tylko, że w zachodnioeuropejskich nadmorskich miasteczkach byle biedaka było stać na małże, jak sobie złowił lub kupił. Były ogólnodostępne, tak samo jak pizza czy spaghetti w Italii, albo raki w polskiej wsi nad strumykiem. Nie mówiąc już o tym, że hindusi czy indianie na codzień jedli luksusowe owoce tropikalne, po które polacy w prl-u widzieli raz do roku i stali po nie w kolejkach przez kilka godzin... Wszystko zależy od miejsca na świecie, należy pamiętać, że nasze typowe dania dla kogoś z końca świata będą egzotyką. W jednym miejscu coś jest luksusem, a w drugim daniem biedoty.

SheDevil

Małże w ogóle nie są luksusowym daniem, nigdzie. Autorce zapewne chodziło o ostrygi, która już bardziej mają taką sławę (aczkolwiek nie wiem czemu, są obrzydliwe).
Ale akurat schabowy nie jest ani egzotyczny, ani luksusowy, niezależnie od kraju.

DarkPsychopathII

No ja nie wiem... Na wyspie, Nowej Gwinei bodajże nie ma żadnych dużych zwierząt, poza nielicznymi dzikimi świniami. Więc 99 % roku tubylcy jedzą owoce i warzywa, bo to jedyna opcja. Mięso jest bardzo rzadkie i jadane kilka razy w roku jak się świnie zabije na ślub czy święto. Ogółem świnie to taki towar luksusowy. Tak samo w afryce czy azji by nie pogardzili schabowym zamiast miski ryżu czy innego zboża.

SheDevil

Dark, mówiłam raczej o krajach europejskich, Polska to nie jakieś dzikie plemię afrykańskie.

HoustonNaZadupiu Odpowiedz

Twoi tesciowie mają sie za takich swiatowych i wysoce inteligentnych, a swoim zachowaniem pokazali totalny brak klasy. Natomiast Twoi rodzice przynajmniej pozostali sobą, jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi.

anonimu5

Marne pocieszenie...

Ckawka

Pozostali sobą czyli burakami, którzy uważają, że dorobić samemu się nie można tylko po przez złodziejstwo i krętactwo? To juc chyba lepsi Ci tesciowie.
Reczeh wątpię by to rodzina męża zaczęła. To są ludzie, którzy zawsze musieli trzymać fason, a na odzywki reagować inteligentnie, bo złe słowa mogłyby karierze zaszkodzić. Ale jeżeli ktoś zarzuca Ci kradzież i krętactwo, to po 10 takiej odzywce każdy by się zdenerwował. A takie brzydkie słowa o synowej są pewnie odpowiedzią na zarzuty jej rodziców.

Vampire7

@Ckawka: i teściowie i jej rodzice są siebie warci. Serio usprawiedliwiasz teksty teściów? Nazwali ją wieśniaczką, co chce złapać ich syna na kasę, a także, że karierę zrobiła przez łóżko. Serio? Brzmi jakbym im też słoma z butów wystawała. Wcześniej ją lubili, a teraz nagle przestali, bo im jej rodzice nie odpowiadają? Bardzo słabe i tu nie ma wytrzymaczenia dla żadnej ze stron. Nie jest ważne kto zaczął, oni też nie wykazali się klasą i patrzą na narzeczoną syna przez pryzmat rodziny i swoich wymysłów.

Ckawka

Wiesz, gdyby moi tesciowie zaczęli mówić o moich ciężko pracujących rodzicach, że dorobili się na zlodziejstwie i gdyby moi rodzice powiedzieli coś takiego o moim parterze, to nie miałaby im tego za złe. Oceniliby jego zachowanie przez pryzmat domu, w którym się wychował. I mój partner to dobrze rozumie! To w końcu w tym domu powtarzano mu, że tacy jak moi rodzice to złodzieje. Skąd rodzice mają wiedzieć, że on ma inne spojrzenie na świat. Chcieliby mnie ochronić! Dopiero potem odzyskiwaliby do niego zaufanie, które zepsuli jego rodzice.

Vampire7 Odpowiedz

Nie rozumiem dlaczego niby wykształceni i majętni ludzie mogli przejść z „uwielbiam jego narzeczoną” do „to wieśniaczka, która zrobiła karierę przez łóżko”. Gardzę przemocą, ale chyba strzeliłabym ich w ryje za taki tekst...Niby tacy Państwo wielcy, a teksty jak najgorsza ciemnota....

Souichi Odpowiedz

Najważniejsze, że dogadujecie się z narzeczonym. Sytuacja z rodzicami może być ciężka ale to z nim spędzisz resztę życia a nie z rodzicami czy teściami. Mówi się trudno, może kiedyś zrozumieją błąd w swoim zachowaniu.

bazienka Odpowiedz

w tym wszystkim ciesz sie, ze masz ogarnietego narzeczonego, ktory postawil sie rodzicom i dla ktorego ty jestes najwazniejsza- facet na poziomie :)
szczescia :)

bazienka Odpowiedz

boze ja nie rozumiem jak mozna jechac do kogos w gosci i wyzywac gospodarzy. albo wyzywac gosci jak iesz, ze dla twojego dziecka sa wazni...
rpzeciez kazda dyskusj da sie poprowadzic bez wjazdow osobistych...
jestem osoba bardzo impulsywna, a mimo to nie rozumiem ( jak ktos z tak krotkim lontem jak moj potrafi sie powstrzymac to uwierzcie, mzna)

Dragomir

Moze po prostu jestes niezrownowazona emocjonalnie?

SheDevil Odpowiedz

Ahmmm... Nie wiem co ci powiedzieć. Ja pochodzę z bogatej rodziny, pracuję na wysokim stanowisku i dobrze zarabiam. Nienawidzę małży i nie umiem dobrać wina do posiłku. Moja najlepsza przyjaciółka pochodzi z najgorszej patologii.
To, że się ma pieniądze nie znaczy, że trzeba być snobem. To raczej rodzinka twojego ukochanego jest tu żenująca.

Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie