#6S4aY
7 lat temu źle się czułam, zwalałam wszystko na zmęczenie i brak dużej dawki snu, jednak gdy wciąż było nie halo, udałam się do lekarza. Właśnie w sylwestra w 2012 diagnoza - rak. Pół roku wcześniej były zaręczyny po wielu latach związku na "kocią łapę". Trudno, trzeba było zacząć walkę, myślę sobie "dam radę, bo jak nie ja to kto!".
Niestety pierwszy strzał był od mojego narzeczonego - "musimy się rozstać, nie chcę być z kimś chorym, nie będziesz już normalnym człowiekiem".
Pierwsza myśl, że, cholera, dobrze, że teraz, a nie po ślubie. Załamanie przyszło po 11 miesiącach, jednak powiedziałam sobie, że nie poddam się, będę walczyć dalej.
Walczyłam - udało się. Jestem zdrowa, jednak badania powtarzam i tu zaczyna się problem. Nikt nie chce się związać z kobietą, która przeszła raka. Gdy panowie dowiadują się po jakimś czasie, że byłam chora, uciekają gdzie pieprz rośnie. Pracuję, cieszę się życiem, doceniam życie, jednak nie mam z kim tej radości dzielić.
Próbowałam wszystkiego - szybkie randki, znajomi znajomych, nie chodzę i nie biadolę, że byłam chora, po prostu gdzieś w trakcie znajomości to wychodzi, a mężczyźni dosłownie uciekają. Próbowałam kilka razy, ale zawsze kończyło się tak samo. Jakby każdy, kto miał kiedyś raka, był osobą, która potrzebuje pomocy.
Ja walczyłam bardzo zaciekle, nie poddawałam się. Jednak ten nowy rok jest dla mnie strasznie, strasznie ciężki i pierwszy raz w życiu mam ochotę się poddać... Tym bardziej że wczoraj dostałam wyniki i znów będę musiała walczyć...
A może ktoś kto przeżył to samo co Ty?
Ja mam wielką blizne od ucha do połowy szyi i nikomu nic nie tłumacze od czegoto, a tym bardziej jak nie mam ochoty/nie muszę mowic że miałam raka.
Pomyśl 7 lat temu dałaś radę to czemu miałabyś dziś nie dać! Jesteś starsza, mądrzejsza, i stety/niestety wiesz co cię czeka więc to już nie powinno być takie straszne jak za pierwszym razem. Trzymam kciuki za ciebie!
Przedewszytskim życzę Ci zdrowia pokonałas raka wcześniej i zrobisz to teraz, a co do facetów lepiej dla Ciebie że uciekają od razu niż jak twój były... w końcu znajdzie się ten jedyny który będzie w tych dobry i złych chwilach
Po pierwsze to bądź silna i walcz do końca, a po drugie co może zabrzmi trochę dziwnie, ale poszukaj faceta "w szpitalu", chodzi mi o to, że może na jakiejś grupie wsparcia dla chorych albo coś w tym stylu. Może to, że ktoś kto przyszedł lub przechodzi to samo sprawi, że was połączy
Brzmi jak moje życie. Tyle że bez raka.
Wszystko przed Tobą 😂
Widocznie trafiasz na nieodpowiednich mężczyzn. Sama miałam złośliwy nowotwór w przeszłości, do tego możliwe, że nie będę mogła mieć dzieci. Byłam w 2 wieloletnich związkach, obaj partnerzy o obu tych rzeczach doskonale wiedzieli. Koniec tych relacji nie miał nic wspólnego z tym, że kiedyś byłam chora (oba rozstania to była moja decyzja). Przyjdzie czas, że trafisz na tego odpowiedniego w najmniej oczekiwanym momencie. Życzę dużo siły do walki!
Jak chcesz to ja mogę jakoś pomóc, o ile pasuje Ci 18-latek. Można ze mną pogadać, mogę pocieszać, poprzytulać, jakieś inne cośki. A może po czasie coś więcej. Nie wymagam wiele, chcę tylko kogoś dla kogo będę wreszcie ważny
Chłopie, masz 18 lat. Idź obracać laski w szkole.
Nie ma co obracać, albo głupie to, albo tona tapety(przyznają się do tego), albo... no w sumie to już wszystko
Kto wybrzydza ten nie rucha.
Będzie dobrze
Ja myślę że znajdziesz kogoś, choroba którą pokonałaś jest sama w sobie swoistym 'filtrem' idiotów - pół mózgów, prędzej czy później musi znaleźć się ktoś normalny, pozdrawiam i życzę wytrwałości!
Szkoda, że nie ma filtrów komentarzy od półmózgowych idiotów na anonimowych...
Jak już ktoś wyżej napisał,, bardzo możliwe, że nie chcą ryzykować angażowania się w związek z osobą, którą mogą stracić.
Z osobą, która w genach może przekazać predyspozycje do chorób dzieci lub dzieci w ogóle nie móc ich posiadać.
Żaden nic nie obiecywał, więc zachowują się uczciwie (po za narzeczonym).
Ode mnie...
Autorko! Życzę powrotu do zdrowia i szczęścia w miłości :)
Tak swoją drogą, czysta natura.
Każdy osobnik szuka silnego i zdrowego partnera do reprodukcji, więc swoją drogą jest to ?instynkt?
Suma summarum, wyszło całkiem spoko. Wygrałaś walkę o życie i pozbyłaś się partnera który w ciężkiej sytuacji dał nogi.
"Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" ;)