#9Xf5K

W podstawówce miałam przyjaciółkę, Julę. Uwielbiałam ją, a ona uwielbiała mnie, ale cieniem na naszej relacji kładła się sytuacja szkolna. Jula zawsze była najlepsza. W sporcie. W ocenach. Cóż dla nauczycieli znaczyła moja średnia 4.9, Jula nigdy nie schodziła poniżej 5. Lepiej rysowała. Lepiej tańczyła. Czy byłam zazdrosna? W jakimś sensie tak, ale nigdy nie dawałam jej tego odczuć, po prostu robiłam swoje, choć wiadomo - nie tak dobrze jak Jula. Miałam jednak jedną jedyną rzecz, której Jula nie miała. Chłopcy mnie uwielbiali. Mając 13 lat przeżyłam swoją wielką odwzajemnioną miłość, która trwała dobre 4 lata, na Julę nie zwracano uwagi.

Weszłyśmy w bunt w tym samym czasie, ja uznałam, że mam dosyć bycia grzeczną dziewczynką, a skoro nie mogę być pierwsza to będę żadna. Spadłam w ocenach (bez dramatu, okolice 3,5-4), zaczęłam wagarować. Jula poszła swoją drogą i uznała, że znajdzie sobie chłopaka, to był cel jej życia. Lubiłam ją, a ona mnie, ale nie było już zażyłości.

Kiedyś w szkole zasłabła, zabrano ją karetką do szpitala, nie wiedziałam co się dzieje, nikt nic nie mówił. W tym czasie (koniec 3 gim) wychowawczyni uznała, że poleci mi po zachowaniu za nieobecności, co uniemożliwiło mi dostanie się do wymarzonego liceum. "Co się z tobą dziecko stało?!”, mnóstwo wyrzutów, rozmowy z moją mamą, narzucanie mi szlabanów, ciąganie po psychologach, niemal wmówienie moim rodzicom, że się stoczyłam, a ja po prostu chciałam wreszcie przestać być piątkowa. Byłam grzeczną dziewczyną, która czasem robiła sobie wolne (czytałam wtedy książki we własnym domu). Poprawne zachowanie kładło się cieniem na doskonałym wyniku testów po gimnazjum, kobieta mnie uwaliła. Jula zdała testy lepiej ode mnie, a jej zachowanie było wzorowe, a jakże. Po gimnazjum nasze drogi się rozeszły.

Wiele lat później dowiedziałam się, że Jula osiągnęła swój cel - poznała wtedy chłopaka, który lubił amfetaminę. Wtedy gdy zasłabła w szkole była naćpana i po ponad dobie bez snu. Wiele lat miałam do siebie żal, że nic nie zauważyłam, ale miałam naprawdę zerowe pojęcie o tym temacie. Mam żal do jeszcze jednej osoby. Mojej wychowawczyni, która zrobiła ze mnie najgorszą, podkopała marzenia o liceum i uwolnieniu się od łatki tej drugiej, gdy doskonale wiedziała jakie problemy ma Jula (spotkała się nawet z moją mamą żeby się upewnić, że nie dzielimy "hobby" - moja mama opowiedziała mi wszystko gdy przypadkiem wpadłam na trop), a swojej ulubienicy nie zeszła z zachowania nawet o stopień mimo, że ta spędziła dwa tygodnie na odtruciu i odwyku. Wszystko pięknie zatuszowała. Minęło ponad 15 lat, a mój żal i poczucie niesprawiedliwości jest ogromne.
GoMiNam Odpowiedz

Gdzie częściowo zgodzę się z przedmówcami (na własne życzenie miałaś obniżone zachowanie, nawet jeśli nie szlajałaś się byle gdzie, a cicho siedziałaś w domu i czytałaś książki), to Julka też powinna mieć.

Tak, narkotyki są problemem, ale nie wolno tego tuszować to raz. Dwa sam fakt, że przyszła do szkoły naćpana nie jest wzorem do naśladowania i dyskwalifikuje ją do tego najlepszego zachowania. Wzorowy uczeń nie przychodzi naćpany / nachlany / *wstawcie co tam chcecie*.

U mnie w liceum zdarzyło się, że chłopak przyjechał samochodem po dobrze zakrapianej imprezie. Zataczał się i nie był w najlepszym stanie. OK, nie był uczniem wzorowym, ale miał mieć chyba dobre, a zniżyli mu do poprawnego na dwa dni (?) przed zakończeniem roku szkolnego. Fakt, to była klasa maturalna, więc zachowanie przy przyjmowaniu na studia aż tak nie uderza (chyba że coś się zmieniło) w punktację o ile w ogóle ma jakiś wpływ, ale nauczyciele zgodnie stwierdzili, że za ten wybryk nie mogą mu wpisać zachowania dobrego.

Nie twierdzę, że należało Julce obniżyć zachowanie do zera, ale na pewno bym takiej uczennicy - gdybym była nauczycielem - nie mogła postawić wzorowego.
Nieważne jakie się ma problemy - narkotyki nie są rozwiązaniem. Alkohol także.
Wpadła w towarzystwo jakie wpadła - zdarza się, ale nie wyniosła porządniejszej lekcji z tego - była "tylko" na odtruciu i odwyku. Na pewno się to na niej odbiło, nie twierdzę, że nie, ale nauczyciele dali jej swego rodzaju kredyt i czystą kartę, aby nie miała problemów w przyszłości.
Jakoś się z tym nie zgadzam. Jak zamiatamy pod dywan czyjeś grzeszki, to dlaczego tylko jednej osoby, a nie całej klasy?

Suomen

Dokładnie. Powinno być sprawiedliwie, a dziewczyny ostatecznie zostały potraktowane tak, jak traktowane były dotychczas - autorka została tą złą, jej koleżance wszyscy odpuścili. Biedna, jednorazowy błąd, nic się nie stało, nie niszczmy jej przyszłości. Dlaczego tylko autorka dostała po tyłku? Skoro Jula zawiniła, powinna ponieść konsekwencje. Albo obu odpuszczamy, albo obie pociągamy do odpowiedzialności.
Nie dziwię się, że autorka ma żal. Też bym pewnie miała, gdyby całe życie spychano mnie, by żyć w cieniu kogoś innego, a potem dostać tylko dowód na niesprawiedliwe traktowanie.

Swinia

U mnie w szkole na wycieczce klasowej sie dziewczyna zabawiala z chlopakiem przy wszystkich. Nie byla lubiana wiec wszystkie dziewczyny z jej pokoju poszly do wychowswczyni i nie tylko. Ale zachowanie wzorowe miala; -)

naobcenamrzeczy Odpowiedz

Tylko ty świadomie i celowo sobie odpuściłaś („nie chciałam być piątkowa”) i robiłaś samej sobie na złość, olewając szkołę, a Jula wpadła w poważne problemy (i jej prywatne sprawy mogły nie wpływać na to jak zachowywała się w szkole względem nauczycieli czy innych uczniów). Nie miej żalu do nikogo innego, tylko do siebie i swojego buntu jeśli już.

CyraneczkaZKoviru

A od kiedy frekwencja wpływa na oceny z przedmiotów? W sumie jakby nauczycielka obniżyła jej OCENĘ Z PRZEDMIOTU, za to że plecak położyła z prawej a nie z lewej strony ławki, to byłoby to samo. Czyli żałosne i nieadekwatne.

Niezmieniona

Kiedy ma się za dużo nieobecności z danego przedmiotu nauczyciel ma chyba prawo zrobić egzamin z całego roku tej osobie. Poza tym dajmy przykład, że ktoś omija lekcję matematyki i był tylko na 40% zajęć, więc nie ma większości ocen. I powiedzmy, że ta osoba ma z tego przedmiotu tylko piątki, ponieważ omijała dni kiedy mogła być brana do odpowiedzi i kartkówki. Nie fair byłoby wystawić tej osobie 5 na koniec roku gdy nie pisała najtrudniejszych prac. Osoby, które nie opuściły lekcji, a czasem dostały gorszą ocenę byłyby pokrzywdzone.

CyraneczkaZKoviru

Egzamin z całego roku jest zależny od statusu szkoły, nie w każdej szkole można coś takiego zrobić. Jeśli osoba omijała zajęcia na których są sprawdziany ma czas do 2 tygodni je napisać. Po upływu czasu dostaje 1. Więc niemożliwym jest żeby omijać sprawdziany i mieć same dobre oceny. I co mają do tego inne osoby które dostały gorszą ocenę a chodziły na zajęcia regularnie? Sprawdzian jest z wiedzy a nie z frekwencji, jeśli takiej osobie źle poszedł test to jest tylko jej wina bo się odpowiednio nie przygotowała.

Luuuuuuzik

CyraneczkaZKoviru Może i ocena nie równa się frekwencji, ale jest coś takiego jak minimalna frekwencja na zajęciach. Jeśli nie było cię w semestrze, na połowie zajęć, czyli masz frekwencję 50%, albo niższą to mogą cię z powodzeniem usunąć z listy uczniów, a według statutu szkoły ma się 2 tygodnie na usprawiedliwienie nieobecności. Ogólnie to 50% frekwencji jest naprawdę minimalne, znam szkołę gdzie tą granicą było 70% i autentycznie wyrzucali uczniów, którzy mieli niższą frekwencję ( żeby nie było wcześniej dostaje się kilka upomnień, a następnie podpisuje tzw ,,umowę'', według której się upoważniasz do nie opuszczenia do końca semestru ani jednej godziny, a jeśli to zrobisz to mogą cię wtedy bez problemu wyrzucić).
Cóż ja swojego zdania nie zmienię, że to nie jest fair że ktoś na sprawdzianie był i oblał go czy nie to jego sprawa, a innej osoby nie było i dostała wyższą ocenę. Ja nie mówię, jak ktoś faktycznie nie mógł przyjść, ale jak ktoś to robi notorycznie? Poza tym pytasz co z osobami, które chodziły na zajęcia, a nie napisały dobrze sprawdzianu, a może to że chodziły na zajęcia, a nie siedziały całe dnie w domu, czy tam gdziekolwiek indziej, więc siłą rzeczy nie miały aż tyle czasu na naukę co osoba, która na ten sprawdzian nie poszła, prawda?

CyraneczkaZKoviru

Owszem, żeby zaliczyć przedmiot trzeba mieć minimalną frekwencję- 51%:) to jest takie minimum wszędzie. Aczkolwiek różne są szkoły i różnie to wygląda ale poniżej 51% raczej nikt nie schodzi. Ja też Ciebie nie rozumiem, uważasz że osoba która chodzi na zajęcia zasługuje na wyższą ocenę niż ta która notorycznie opuszcza. Ja sądzę że ważne jest to co potrafimy, nie to że powinniśmy siedzieć codziennie w szkole od 8 do 15. Codziennie opuszczanie zajęć też nie jest dobre, ale jeśli POTRAFISZ, umiesz materiał bez siedzenia monotonnie w szkole to nie widzę problemu. Niestety trzeba odpukać te 51% toto już nie moja sprawa jak to zrobi. Po prostu myśle że chodzenie jak w zegarku na zawołanie nie jest najistotniejsze. Mówisz też że osoby które chodzą do szkoły nie mają czasu się tyle uczyć... widzisz co napisałaś? Jak beznadziejne jest to zdanie? Jeśli siedzisz na lekcji to z niej coś wynieś. I tutaj kolejny argument. Jeśli chodzisz na lekcje tylko żeby sobie posiedzieć to po co na nią przychodzić skoro nic z niej nie wynosisz? Uczysz się na lekcji i ewentualnie powtarzasz w domu trochę. Dlatego niestety ale na tym wychodzi lepiej osoba która została w domu a rozumie materiał niż taka która przyszła sobie posiedzieć na lekcji i nic z niej nie pamięta. Nadal uważasz że siedzenie w szkole i frekwencja jakkolwiek wpływa na ocenę? Nie wydaje mi się.

CyraneczkaZKoviru

Więc reasumując, wyjaśnij mi po co idziesz na lekcje skoro nic z niej nie wynosisz i nie pamiętasz? Osoba która ma mniejszą frekwencję ale ogromną wiedzę ZASŁUGUJE na lepszą ocenę. Bo jeśli chce się coś osiągnąć trzeba się uczyć zawsze, a nie odpukać 9h w szkole. Zwykłe siedzenie w ławce nic Ci nie da.

naobcenamrzeczy

Zupełnie bie wiem wiem skąd dyskusja wpływie frekwencji na oceny akurat tutaj.
1) Autorka sama pisze, że nie chciało jej się mieć najlepszych ocen („nie mogę być najlepsza, będę żadna”)
2) Nauczycielka poleciała jej zachowania ze względu na niską frekwencję- i zakładam komplikacje z nią związane, o których już było wspominane.

Przyjmowanie do liceum to nie tylko egzamin i ocena z zachowania, ale też kilka punktów za oceny- jeżeli sama się o to nie starała przez swój bunt, to może mieć pretensje tylko do siebie. Sama pisze, że nie wiedziała o problemach Julki kiedy była w szkole, więc może poza jednym omdleniem zachowywała się i uczyła (zdała egzamin lepiej) wzorowo.

Luuuuuuzik

CyraneczkaZKoviru,,Jeśli chodzisz na lekcje tylko żeby sobie posiedzieć to po co na nią przychodzić skoro nic z niej nie wynosisz?''- Bo musisz chodzić na zajęcia, bo inaczej cię wyrzucą? Może dlatego? Ogólnie to widzę, jakie bezsensowne jest dla ciebie chodzenie do szkoły i tzw ,,odpukiwanie zajęć'' i zgadzam się, bo jest. Ale systemu nie zmienisz, musisz chodzić na zajęcia i koniec, bo inaczej cię z niej wyrzucą, a znowu jak dużo opuszczasz to uznają, że się nie starasz i ci nie zależy. Każdy musi przebrnąć przez szkołę i wtedy może sobie pójść na studia i studiować co jego interesuje. Z tym, że na studia nikt się nie patyczkuje i jak ktoś kompletnie olewa wykłady i ćwiczenia, to wyrzucają go z listy studentów, zanim zdąży się pochwalić wiedzą na egzaminach.

FioletowyKangur Odpowiedz

No właśnie, Ty chciałaś tak się zachowywać i się zachowywałaś, więc jak Cię nauczycielka miala ocenić? Jako grzeczną, wzorową uczennice? Są jakieś standardy i w tym przypadku absolutnie nie podwójne, bo Julia wpadław tarapaty i potrzebowała pomocy, a Ty potrzebowalaś atencji..

milA00 Odpowiedz

Musisz być naprawdę mega zakompleksiona skoro nadal o tym wspominasz. To tylko i wyłącznie Twoja wina, ze nie dostałaś się do tego liceum. Mogłaś bardziej skupić się na nauce bo z tego co piszesz byłaś dobra uczennica i przede wszystkim nie wagaroc, a żal możesz mieć tylko do siebie.

milA00

*wagarować

Nikczemnik5000 Odpowiedz

Jakoś nie brzmisz na taką mądrą i inteligentną. Sama wiedziałaś na co się piszesz, a i tak poszłaś w kierunku infantylnego buntu.
Całe wyznanie jest przepełnione samo zachwytem nad Twoją grzejnością która wyklucza się z innymi częściami wyznania.

Anon007 Odpowiedz

No dobrze, fakt, to niesprawiedliwe, że Tobie obniżyli a jej nie. A co do samego obniżenia no to wzorowa nie byłaś, sama zapracowałaś na niższe zachowanie wiec nie wiem czemu uważasz, ze jakaś superniesprawiedliwość Cię tu spotkała. Ani tym bardziej, czemu nie widzisz swojej winy w tym, ze nie mogłaś iść do wymarzonego liceum. Trzeba było się zachowywać tak, żeby móc iść a nie bronić się tekstami w stylu "skoro nie mogę być najlepsza to nie będę żadna" i mieć szkołę w nosie. Totalnie szczeniackie i pełne zazdrości. Oberwałaś rykoszetem od własnej próby zwrócenia na siebie uwagi, geniusz.

NoH8 Odpowiedz

Nudne :)

Makintosz Odpowiedz

"byłam grzeczną dziewczyną która czasi robiła sobie wolne" XD a ty co myślałaś że szkoła to taki dodatek i że jak troche się zmęcze to moge sobie odpocząć ? szkoła przygotowuje do pracy od początku do końca. nigdzie nie przechodzi coś takiego.

LadyGoth Odpowiedz

jakiej niesprawiedliwości? podjęłaś decyzję o wagarach i nieuczeniu się i poniosłaś konsekwencje. I tyle.

hej Odpowiedz

Jest taki trik, który sprawiał, że kiepskie zachowanie i frekwencja nie zamykały drzwi do liceum - zostanie laureatem olimpiady z jakiegoś przedmiotu ;)

Zobacz więcej komentarzy (2)
Dodaj anonimowe wyznanie