#B4e1B
Na wsiach kiedyś był taki zwyczaj, że gdy ktoś umarł to w domu przez 2-3 dni trumna leżała otwarta i były obrzędy - ostatnie pożegnanie. Tak i jemu przypadło czuwać nad zmarłym. Było lato, na dworze upał i szybko zaczęło mu się nudzić. Więc jak to mówią potrzeba matką wynalazków, a jego potrzebą było wymyślenie sobie zajęcia i wpadł na super pomysł przywiązania do ręki zmarłej żyłki.
Następnego dnia tak jak w poprzednim dniu przyszły wszystkie babcie i zaczęły swoje modlitwy. Jak wspomniałem było lato, upał a przez pootwierane okna wleciało mnóstwo much. Gdy w pewnym momencie jedna usiadła zmarłej na twarzy mój dziadek schowany pociągnął za żyłkę przywiązaną do ręki zmarłej i odgonił tę muchę. W tym momencie wszystkie schorowane babcie tak się przestraszyły, że te klęczące przy drzwiach zaklinowały się we framudze, a reszta powyskakiwała w przerażeniu przez okno.
Lanie oczywiście było, ale zacytuje klasyka: "było warto".
Przecież martwy człowiek to nie szmaciana lalka, tylko jest cały zesztywniały.
Oj tam, lekcji nie ma, to dzieci się nudzą.
Albo może dziadek go zrobił w balona.
Sztywność mięśni przechodzi. Jest to tylko chwilowe, max pare dni
Następnie się rozkłada ;)
No jak przechodzi sztywność mięśni to chyba kiedy się one zaczynają rozpuszczać, ale wtedy ciało puchnie i postępują procesy gnilne, co niestety czuć.
A to nie było tak, że czekało się kilka dni dla pewności? Medycyna i sprzęt nie były tak rozwinięte, a ludziom zdarzyło się obudzić? Chyba, że to mnie zrobiono w balona, jak byłam mała :D
To stąd się wzięły zombie i wampiry.
Swoją drogą, to przykre obudzić się w trumnie i dostać szpadlem w głowę od któregoś z domowników.
Tak jak teraz ciało leży w kaplicy to kiedyś w domu.
Przynajmniej atmosfera nie byla taka sztywna i nie bylo takiej grobowej ciszy xD