#KSzXO

Mój mąż to bardzo mądry człowiek. Złote dziecko od najmłodszych lat. Już na początku studiów profesorowie ściskali mu dłonie i gratulowali publikacji. Doktorat, habilitacja były dla niego czymś oczywistym, nie musiał się nawet starać. Co roku ogromne granty na badania, stypendia ministra i propozycje prestiżowych staży za granicą.

Jestem też ja. Z zawodu kosmetolog, i to całkiem dobrze wyszkolony. Od drugiego roku studiów ciężko pracowałam, by być najlepszą. Oczywiście nigdy nie byłam choć w połowie tak dobra jak mój mąż. Tylko dwa razy wypuściłam publikację, a i moja pensja mocno odstawała od jego.

Pomimo różnic udało nam się zbudować rodzinę. Oczywistym było dla wszystkich, że to ja się poświęcę i zostanę z dziećmi. Zaakceptowałam to, stwierdziłam, że kariera mojego męża jest bardziej ambitna od mojej i to ja powinnam zrezygnować z życia zawodowego.

Potem, oprócz wychowywania dzieci, doszły częste wyjazdy. Na początku uważaliśmy oboje, że w ten sposób, z europejską pensją, zarobimy na dom w Polsce. Jednak miejsca zamieszkania, domy, samochody, znajomych i środowisko musieliśmy zmieniać jak rękawiczki. On jeździł po ośrodkach, uczelniach, college'ach, a ja siedziałam z dziećmi domu. Nawet jak udało mi się zdobyć pracę, a dzieciom załatwić nianię lub przedszkole, za pół roku znowu trzeba było ruszać.

Nie mamy domu stałego. Dzieci nie mają przyjaciół, kontaktu z rodziną, nie mają swojego miejsca. Może i znają po 3 języki, są obyte i zwiedziły pół świata, ale nie znają własnych dziadków.

Nie wiem dlaczego to piszę. Jestem samotna. Nie mam koleżanek, mąż całymi dniami pracuje, bo to jego pasja, a nawet jak wróci, to spacer raz w tygodniu i wypad do kina czy do teatru nie zrehabilituje tej samotności.

Kocham go, ale żałuję, że jest tym, kim jest. Wolałabym żeby nie był tym złotym dzieckiem. Każda moja próba wynegocjowania stałego miejsca zamieszkania to jak cios w jego karierę. Liczyłam, a i on mnie zapewniał, że moje poświęcenie będzie chwilowe, aż dzieci nie podrosną. Z tym że po 10 latach wypadłam z rynku, nie otworzę własnej działalności ani nie zatrudnię się u kogoś na 3 do 6 miesięcy. Tęsknię za sobą, za tą osobą z ambicjami i planami na przyszłość. Oddałam całe swoje życie, by mąż mógł odnieść sukces i trochę go za to nienawidzę. Choć siebie chyba bardziej. Czasami po prostu wstyd mi, że zmarnowałam cały swój potencjał, ale nie powiem mu tego. Sama sobie wybrałam taki los, powinnam wiedzieć, na co się piszę.
Raz23babajagapatrzy Odpowiedz

Powinnaś porozmawiać z mężem, tak na poważnie. Już teraz, że go trochę nienawidzisz. A wyobraź sobie co będzie za parę lat?
Jesteś pewnie przed 40, więc ciągle masz czas, żeby coś z tym zrobić.
Skoro mąż taki mądry i oczytany, to zrozumie cię. A jak nie... to czy nie lepiej odejść i zająć się sobą? Piszesz, że i tak ciągle wyjeżdża, więc co tak naprawdę tracisz?
Życie jest jedno i szkoda czasu na bycie nieszczęśliwym.
Nie powinnaś siebie nienawidzić, zrobiłaś to co w tamtej chwili wydawało ci się słuszne.
Twój los wcale nie jest przesądzony. A jak to cię nie przekonuje to pomysł o dzieciach, które nie mają miejsca, które mogą nazwać dobą, nie mają szans nawiązać przyjaźni, czy pobyć z dziadkami. Pomysł o tym, i walcz. O siebie, i o dzieci.

NOTHING000

To jest bardzo dobre pytanie - co autorka straciłaby wraz z odejściem od męża? Patrząc z tej perspektywy, może jedynie zyskać.

Pitches98 Odpowiedz

Uświadom go, że wyrządza wam krzywdę. Może być zaślepiony swoimi celami i ambicjami i przez to nie widzieć, że najważniejszej osobie w jego życiu to przeszkadza.

CH4T4M44RI

Zaślepiony swoimi celami albo zwyczajnie niepoinformowany. Jeśli nie dostaje sygnałów lub po prostu autorka mu tego nie mówi wprost, to sam się nie domyśli. Skąd miałby wiedzieć jak ona się czuje...?

TrelemoreleKickibele Odpowiedz

Biedne dzieciaki... Dużo wskazuje na to że mogą liczyć tylko na siebie nawzajem.

PiratTomi Odpowiedz

A powiedz nam, dlaczego jego ambicje, cele, pragnienia mają być ważniejsze od waszych marzeń? Dlaczego to wy macie poświęcać wszystko, a on nic?
Ewidentnie ten koleś to egoistyczny bubek. Rodzina jest ważniejsza niż kariera. On już trochę skosztował tego życia naukowca, to teraz czas, by dzieci miały możliwość żyć normalnie, byś ty mogła spełnić swoje marzenia, robić swoją karierę.

NOTHING000 Odpowiedz

Tak czytam i zastanawiam się po co mu właściwie rodzina. Dużą ilość ambicji w pełni rozumiem, popieram wręcz, ale jeśli niszczą one życie rodziny, którą samemu się współtworzy, to mi to po prostu umyka. A ty się na to godzisz? Ale powiedz mi, kochana, w imię czego? Spójrzmy na to tak.
Twój mąż - ma świetne wykształcenie, wspaniałą karierę, powszechny szacunek, własnoręcznie zarobione pieniądze, kilkoro dzieciaków i ciebie - oddaną mu żonę. Dla niego rzuciłaś ukochaną pracę, zmuszacie dzieci do ciągłych przenosin i zapewniacie im dużo pieniędzy, ale odbieracie rodzinę.
Jesteś i ty - masz dzieci, pieniądze męża, zaprzepaszczone marzenia, urwaną karierę, o której przecież marzyłaś, samotność, męża wiecznie nieobecnego w domu, brak stabilności.

Naprawdę warto unieszczęśliwiać siebie i dzieci?

livanir Odpowiedz

Wolisz cios w dzieci, możliwe późniejsze problemy w relacjach, niż w jego karierę? Wiele rodzin dobrze sobie radzi, gdy jeden z rodziców wyjeżdża, może u was też się sprawdzi... albo niech przystopuje trochę, póki dzieci nie podrosną, albo zostawcie je u dziadków.
Wiem, dzieci, miłość po porwocie z trudnej pracy, bla bla... tylko czemu to WY macie się poświęcać dla niego. Abo raczej czemu dzieci, bo ty masz już własną wole.

Cero

Norskekatten, to zaskakująco częsta praktyka, że dzieci zostawia się u dziadków w Polsce, a rodzice wyjeżdżają do pracy zagranicę. Czasami z powodu ambicji, a w innych przypadkach za chlebem.
Różne to dzieciaki znoszą. Tu jest bardzo dużo "zależy". Znam takie co miały dobry kontakt i czuły się kochane przez rodziców, a znam i takie, co traktowaly bardziej dziadków jak rodzicow i woleli by ci biologiczni nie wracali do kraju, albo jak najrzadziej, i się "Nie wracali". Jak wspomniałam tu jest dużo, bardzo dużo "zależy".

Cero

"Nie wtrącali"* goddamit

nata

Wiem, że jest to częstą praktyką, ale wydaje mi się to dość brutalne.

blairay Odpowiedz

O nie, proszę Cię. Tak jak piszą poprzednicy, Ty masz jeszcze KILKADZIESIĄT lat przed sobą, czy Ty wiesz ile to jest? A to się dłuży, kiedy człowiek się nudzi. Można być na etapie, kiedy nuży i dłuży się kazdy jeden dzien. Człowiek jest tylko coraz bardziej sfrustrowany, a ja widzę po swojej matce (bardzo podobna sytuacja, wyprowadzka z kraju itd) że po 10 latach nienawidzisz męża, siebie, jesteś sfrustrowana i zgubisz się w tym wszystkim, dzieci rosną i widzą kontrast pomiędzy rodzicami. A będąc w tak złym stanie psychicznym, nie jesteś nawet dobrą "kurą domową" i wszystko się sypie, przerzuca na dzieci... Nie marnuj czasu. Niekoniecznie porzucaj męża! Ale zadbaj o siebie. O swoją stabilizację, ambicje, to co sprawia że czujesz się WARTOŚCIOWA i szczęśliwa. Bo wiesz, nawet jak odpuścisz, nawet jak nie przerzucisz nic na dzieci i tak dalej, może przyjść czas, że Twój mąż nie będzie pamiętał dlaczego jest z Tobą jak jest. Będzie tylko widział zniszczoną zmęczoną nudną kobietę. Oczywiście przedstawiam wszystko mocno przerysowane, ale warto mieć na uwadze najgorszy scenariusz. Trzymam kciuki i życzę powodzenia kochana

MissBubble Odpowiedz

A moze kontaktuj się z osobami w podobnej sytuacji? Jak byłam mała to miałam podobnie. Rodzice zgadywali się z innymi naukowcami, którzy mieli dzieci i mieliśmy później kontakt online a często twarze na różnych seminariach się powtarzają. 😉 Mi się to bardzo podobało, ale wszystko zależy od Waszych osobowości! Przedyskutuj z całą rodziną (włączając dzieci) co sądzą o takim pomyśle.

bazienka Odpowiedz

mam wrazenie, ze narasta w tobie zal i rozgoryczenie
i to nie minie, to bedzie eskalowac
z czasem zaczniesz go winic, potem nienawidzic
albo pojdziesz w somatyzacje- astma, alergia, rzs i ine choroby autoimmunosupresywne
im szybciej z nim porozmawiasz, tym lepiej

nata Odpowiedz

Może jednak to on powinien wyjeżdżać do pracy, a wy zostawać w stałym domu.

Zobacz więcej komentarzy (5)
Dodaj anonimowe wyznanie