#KfNPd

Jestem mężatką i od jakiegoś czasu czuję, że to małżeństwo nie jest dla mnie. Mój mąż jest wspaniałą osobą, która kocha mnie jak nikt. Udowodnił mi to wiele razy.
Dlaczego wyszłam za mąż? Wyszłam za tego wspaniałego człowieka, ale z tyłu głowy miałam też (no cóż, młoda byłam) tę przyjętą prawdę, że ''najgorzej jest być samym na starość'' albo ''im będziesz starsza, tym ciężej będzie ci kogoś znaleźć''.

Niedawno zaczęło do mnie dochodzić, że ja i mój mąż jesteśmy zupełnie różni.
Na początku mnie to fascynowało, że się tak różnimy, w końcu ''przeciwieństwa się przyciągają''. Teraz staje się to coraz bardziej męczące, a przyczyną tego jest... moja natura.

Jestem bardzo spontaniczną, otwartą i, można powiedzieć, przebojową osobą. Do tego nerwową! Momentalnie odnajduję wspólny język z ludźmi. I właśnie to daje mi taki impuls. Uwielbiam poznawać nowych ludzi, nieważne jakiej płci. Najczęściej się to działo, kiedy podróżowałam (byłam wtedy stanu wolnego). Zauważyłam, że ciężko mi kogoś do siebie dopuścić bliżej (cóż, dzieciństwo i lata młodości dały mi w kość), że lepiej jest mi rozmawiać z ludźmi, którzy są dla mnie prawie nieznajomi. Oprócz tego jestem bardzo spontaniczna, ale przy tym odpowiedzialna.
Mój mąż jest spokojny i trochę mniej spontaniczny. Do tego nie lubi, kiedy rozmawiam z innymi facetami. Kiedy nasz związek stawał się coraz bardziej poważny, przejrzał moich znajomych na portalu społecznościowym i wypytywał, co mi daje rozmowa z tym czy tym człowiekiem (płci męskiej oczywiście). Prosił mnie o zerwanie kontaktu z niektórymi osobami (również płci męskiej, chociaż dla mnie to nie jest problem rozmawiać z mężczyzną i być w związku w tym samym czasie).
Mimo wszystko mój mąż obudził we mnie uczucia, dopuściłam go bliżej do siebie... I teraz coraz bardziej się zastanawiam, czy to dla mnie.

Tęsknię za moim starym życiem, gdy na spontanie kogoś poznawałam, robiłam sobie wypady w różne miejsca... Lubię być sama. Nie mam dzieci i nie chcę mieć, bo czuję się najlepiej w swoim towarzystwie.
Kiedy jestem wolna, jestem o wiele bardziej produktywna.

Niestety, kiedyś uwierzyłam w te przyjęte ludowe wierzenia, że ''tylko miłość daje szczęście'' czy ''bycie samemu jest najgorsze''.
Mój mąż jest naprawdę wspaniały, ale z każdym dniem coraz bardziej mi go szkoda. Szkoda mi go, że marnuje się przy mnie. Nie chcę się nad sobą użalać, tylko stwierdzam fakt. Boję się go zostawić, bo się załamie. Mówiłam mu o tym, że myślę o rozstaniu, ale on mnie tylko wysłuchał i dalej nie ciągnął tematu.

Nienawidzę tych ''prawd objawionych'', w które uwierzyłam będąc nastolatką. Teraz widzę jak bardzo trują one życie i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
dnoiwodorosty Odpowiedz

WYmaganie od partnerki, aby zerwała normalne, zdrowe, koleżeńskie relacje, tylko dlatego, że partner boi się wyimaginowanej "konkurencji" to dla mnie dzwonek alarmowy. Uciekałabym gdzie pieprz rośnie, bo moja dusza nie znosi bycia przykrajaną do czyichś oczekiwań.
Ładnie z twojej strony, że go chwalisz, ale z treści wyznania przebija jego brak poszanowania dla ciebie, twoich zasad, stylu życia (np. co to znaczy "stare życie"? ile macie lat? Przecież nie piszesz o jakichś ciągach używkowo-łajdackich tylko normalnych interakcjach towarzyskich, które ustąpiły preferowanemu przez męża domatorskiemu trybowi, koniec z podróżami - czy to normalne? małżeństwa podróżują.).
To co opisujesz wygląda na tzw. samotność w związku, gdzie nie ma przestrzeni dla dwojga, bo jedno się rozsiadło i zagarnęło całość.
W dodatku udało ci się nabrać przekonania, że problemy są wyłącznie twoją winą, że cała odpowiedzialność spadła na ciebie. Nie dość, że twoje potrzeby nie są zaspokajane to jeszcze w jakiś przedziwny sposób to twoja wina.

On do jednego z kolegów miał szczególne zastrzeżenia, bo z tym kolegą byłam na tyle blisko, że po prostu kilka razy uprawialiśmy seks. Poznałam tego kolegę zanim poznałam męża. Lubię go, bo świetnie nam się rozmawia. Nie ma między nami chemii jako takiej, bo on nie chce się pakować w związki. Lepiej nam jest jak jesteśmy kumplami. I mój mąż prosił o zerwanie kontaktu z nim, bo wiedział, że był ten seks. Nie zerwałam. Po prostu okłamywałam, że zerwałam. Dalej z nim rozmawiam i wiem, że takiego kolegi ze świeczką szukać.
Ja też nienawidzę być ograniczaną tak jak ty, ale wtedy myślałam, że tak ma być, że dla związku się rezygnuje z wielu rzeczy, nawet ze znajomości.
My podróżujemy, ale jak podróżujemy, to jest nas dwójka.
Odnośnie do przekonania - tak, teraz to widzę, bo on naprawdę mnie kocha i jest honorowy, jeżeli coś mówi, dlatego tak ciężko go zostawić. Wiem, że gdybym się z nim rozwiodła, to załamałby się. On jest bardzo wrażliwy. Zawsze kiedy zaczynają się rozmowy o rozstaniu czy kiedy usłyszał jak zwierzałam się przyjaciółce, że myślę o rozwodzie, to płakał.
Ale ja nie wiem, czy mogę tak dalej żyć. Duszę się. Fizycznie też mnie coraz mniej pociąga, często odmawiam mu seksu nawet, chociaż kiedyś był pięć razy dziennie nawet.

Dziękuję ci mimo wszystko za komentarz! (bez sarkazmu)
Kilka razy go czytałam i trochę bardziej otworzył mi oczy.

dnoiwodorosty

@sankcja dobrze, że to tak odebrałaś, pisałam w dobrej wierze. To może jeszcze jedno - taki płacz i groźba, że załamałby się po rozstaniu nie świadczą o dojrzałości. To szantaż emocjonalny, który wytrąca drugiej stronie (tobie) pewne rozwiązania z ręki. Być może lepsze dla was obojga.
Seks z kolegą też mnie nie przekonuje, są ludzie, którzy odbudowują relację po zdradach i potrafią żyć ze sobą na sensownych warunkach, bo rozumieją co ich łączy. A ty jak rozumiem nie robiłaś tego w trakcie zwiazku tylko przed - przeszłości się nie zmieni. Ja też źle znoszę zaborczość i brak zaufania w relacji.
Ten związek się nie naprawi, nie widzę z jego strony pragnienia zrozumienia ciebie, jest natomiast okopanie się we własnej twierdzy, bańce komfortu. Związek to jednak trochę kompromisy, ale obu-, a nie jednostronne.
Mam znajomych, którzy kochają podróże - akurat oboje, ale też zdarza im się wyjechać w pojedynkę i nie robią z tego powodu dramatów. Twój mąż ma chyba niską samoocenę i panicznie boi się, że sobie kogoś znajdziesz, na chwilę albo na dłużej. Paradoks polega na tym, że jesteś karana za jego bagaż - i to nie służy budowaniu zdrowej relacji. Myślałaś o terapii?

dnoiwodorosty - wiesz co, on mnie nie szantażował, że się załamie, ale jak rozmawialiśmy o ewentualnym rozstaniu się, to miał łzy w oczach i głos mu się łamał.
Odnośnie do ''Seks z kolegą też mnie nie przekonuje, są ludzie, którzy odbudowują relację po zdradach i potrafią żyć ze sobą na sensownych warunkach, bo rozumieją co ich łączy.'' - tak, ja się temu dziwię, że ludzie wybaczają zdrady, a mój kilkukrotny seks z kolegą przed wejściem w związek z moim obecnym mężem wywołuje u niego takie emocje, że aż prosił mnie o zerwanie z nim kontaktu. Wiesz, on mi wtedy powiedział, że jeśli chcę zacząć z nim nowe życie, to muszę zostawić to, co było, za sobą.
My podróżujemy razem, ale jak podróżujemy, to jesteśmy tylko we dwójkę. Muszę cieszyć się jego towarzystwem. Kiedyś lubiłam wyjechać sama gdzieś, bo zawsze na miejscu poznawałam nowych ludzi, spędzałam fajnie czas.
Wiesz, poznawałam mnóstwo osób, z niektórymi do tej pory mam kontakt. Nieważne jaka płeć, czy mężczyzna czy kobieta.. Ja na to tak nie patrzę jak nam się dobrze gada. A on nie cierpi facetów wokół mnie.
Kiedyś miałam się spotkać z kolegą, ale koronawirus pokrzyżował plany. (kolegę poznałam przed poznaniem męża)
I usłyszałam od niego, że mam tego kolegi nie przytulać nawet na powitanie. W życiu bym go nie posłuchała, i tak bym kolegę przytuliła, ale nie doszło do spotkania bo wirus.

O terapii nie myślałam. Nie wiem, czy uda się naprawić ten związek. Ja myślę, że my mamy po prostu różne osobowości. Fajnie że przeciwieństwa się przyciągają, ale w pewnym momencie to stawało się coraz bardziej męczące. Coraz bardziej denerwuje mnie jego obecność. Ja myślę, że z czasem to wszystko samo się rozwali. Na razie jestem na etapie szukania powodów dlaczego ten związek na dłuższą metę nie wypali. Myślę, że z czasem się okaże, czy możemy tak dalej żyć.

dnoiwodorosty - wiesz co, on mnie nie szantażował, że się załamie, ale jak rozmawialiśmy o ewentualnym rozstaniu się, to miał łzy w oczach i głos mu się łamał.
Odnośnie do ''Seks z kolegą też mnie nie przekonuje, są ludzie, którzy odbudowują relację po zdradach i potrafią żyć ze sobą na sensownych warunkach, bo rozumieją co ich łączy.'' - tak, ja się temu dziwię, że ludzie wybaczają zdrady, a mój kilkukrotny seks z kolegą przed wejściem w związek z moim obecnym mężem wywołuje u niego takie emocje, że aż prosił mnie o zerwanie z nim kontaktu. Wiesz, on mi wtedy powiedział, że jeśli chcę zacząć z nim nowe życie, to muszę zostawić to, co było, za sobą.
My podróżujemy razem, ale jak podróżujemy, to jesteśmy tylko we dwójkę. Muszę cieszyć się jego towarzystwem. Kiedyś lubiłam wyjechać sama gdzieś, bo zawsze na miejscu poznawałam nowych ludzi, spędzałam fajnie czas.
Wiesz, poznawałam mnóstwo osób, z niektórymi do tej pory mam kontakt. Nieważne jaka płeć, czy mężczyzna czy kobieta.. Ja na to tak nie patrzę jak nam się dobrze gada. A on nie cierpi facetów wokół mnie.
Kiedyś miałam się spotkać z kolegą, ale koronawirus pokrzyżował plany. (kolegę poznałam przed poznaniem męża)
I usłyszałam od niego, że mam tego kolegi nie przytulać nawet na powitanie. W życiu bym go nie posłuchała, i tak bym kolegę przytuliła, ale nie doszło do spotkania bo wirus.

O terapii nie myślałam. Nie wiem, czy uda się naprawić ten związek. Ja myślę, że my mamy po prostu różne osobowości. Fajnie że przeciwieństwa się przyciągają, ale w pewnym momencie to stawało się coraz bardziej męczące. Coraz bardziej denerwuje mnie jego obecność. Ja myślę, że z czasem to wszystko samo się rozwali. Na razie jestem na etapie szukania powodów dlaczego ten związek na dłuższą metę nie wypali. Myślę, że z czasem się okaże, czy możemy tak dalej żyć.

dnoiwodorosty

@sankcja bardzo dużo "musisz". Musisz zrywać znajomości, musisz "cieszyć się jego towarzystwem"(WTF??? przymus chyba odbiera nieco radości i spontanu...), musisz zostawić poprzednie życie, żeby rozpocząć nowe (??? ciekawi mnie czy ktokolwiek z czytających - mówię o zdrowych zwiazkach - musiał?), nie wolno ci przytulić kolegi - w głowie mi się nie mieści takie traktowanie.
Przy okazji - co twój mąż musi? Mam poczucie, że jedno z was umościło się wygodnie i bierze garściami jak mu dogodnie, a drugie leży trochę wciśnięte w kąt i próbuje zrozumieć dlaczego mu niewygodnie. Te łzy są dla mnie niepoważne. Używa ich jak straszaka na ciebie - i wie, że to wystarczy, jak tylko je zobaczysz wycofujesz się z działania do swojego kąta i znowu wszystko jest po staremu.
Przemoc nie zawsze oznacza krzyk i odgłos uderzeń, czasem to powolne ale metodyczne łamanie za pomocą trudnych do wykrycia metod. Możesz spróbować sama pójść na terapię najpierw i zorientować się jak terapeuta patrzy na twoje obiekcje.

Wiesz, on mnie poprosił o zerwanie tych więzi, ja mu zrobiłam to samo - też go prosiłam, aby mniej uwagi poświęcał innym w takim razie.
Zresztą jak ktoś mi wywija takie numery, to ja odpowiadam tym samym. Jak pewna użytkowniczka tutaj - zaczęła mi wkręcać, że podejmuję nieprzemyślane decyzje i jestem niedojrzała i tak dalej, nawet mnie nie zna, to jej wyjechałam o jej poziomie w takim razie. Nie lubię oceniać ludzi, ale jak oni zaczynają, to ja robię im to samo. No i w tym przypadku ja też postawiłam swoje żądania, od których odeszłam po pewnym czasie. Powiedziałam mu, że ograniczanie nie ma sensu, że rób i gadaj z kim chcesz i nie mam do niego pretensji o nic.
Jest wolnym człowiekiem i niech robi co chce.
Wiesz, wielu facetów nie lubi gdy ich kobieta ma kontakt z innymi mężczyznami, chociaż są tacy, co nie mają do tego żadnych zastrzeżeń. No mój jest tym, co nie lubi, gdy gadam z płcią przeciwną.

dnoiwodorosty

@sankcja ograniczenie a zerwanie to nie to samo :) Ale dobrze, że zaczynasz widzieć dysproporcje w waszej relacji. TO pewnie będzie mój ostatni komentarz tutaj - oczywiście twój mąż nie jest jakimś potworem i wszystko w czambuł ma źle :) Natomiast to, że zrezygnowałaś z dużej części siebie dla jego komfortu jest niedobre. Ja bym się pobuntowała, trochę pozwoliła mu się zmierzyć z jego uczuciami, nawet mocno trudnymi, a potem próbowała terapii. Jeśli mąż ma niezaprzeczalne plusy to warto o nich pamiętać.

@boruta w doopie byłeś i goovno widziałeś (ツ)╭∩╮a tyle masz do powiedzenia. Nie każdy jest taki zesrany, że jak mu się partner za drzwi wydostanie to zaraz idzie rvchać. Smutne, że twoje doświadczenia są takie, ale ani to norma, ani to powód do dumy.

Dnoiwodorosty, wiesz, on ma dużo zalet jak każdy człowiek. Ja też nie jestem świecącym się złotem ani nieskazitelnie czystą osobą.
Nie wiem, czy terapia pomoże, kiedy człowiek z natury jest jaki jest. Ja kiedyś próbowałam walczyć ze swoją naturą, ale się nie dało.
Jemu nigdy się nie będzie podobać to, że gadam z innymi. Kiedyś się wkurwi... i krzyknęłam, że jak tak bardzo chce, to się usunę ze wszystkich aplikacji, gdzie gadam z ludźmi (aplikacje typu Viber), a on do mnie, że bardzo go to ucieszy.
I to bez sarkazmu powiedział.
Natura jest ciężka do zmienienia. Ja po prostu widzę, że osoba tak przebojowa i rozmowna oraz spontaniczna po prostu się wypali z osobą z jego naturą. Ja nie potrafię się zamknąć w czterech ścianach.
Nawet organizowałam sobie krótki wypad do Francji na kilka dni (tak na 3-4 dni) i to sama, powiedziałam mu o tym, to widać było, że jest na nie i że nie podoba mu się ten pomysł. Ale powiedziałam mu, że ja mam to w d... i tak pojadę i tak.
Związek nie polega na tym, że ja mam w d.. jego zdanie. Dlatego uważam, że ja nie powinnam być z nikim.
Dzięki temu związkowi to zrozumiałam. I tak jak pisałam - uwierzyłam kiedyś w te durne prawdy objawione i wpakowałam się w związek z obawy przed samotnością. A podczas tego związku okazało się, że ja jednak wolę być sama.

Redhairdontcare

Jestem typem osoby jak mąż autorki i dobrze go rozumiem. Niektóre osoby potrzebują takiego typu relacji i nie ma w tym nic złego. Mąż nie stosuje wobec niej żadnej przemocy, więc jeśli chce to odejdzie.
Zachowanie autorki mnie bardzo denerwuje. Jakbyśmy się znały w rzeczywistości to byśmy się nie lubiły. Ale nie każdy człowiek do siebie pasuje i to jest okej, czasami to niczyja wina. Nie widzę powodu, żeby któreś z nich miało się zmienić, więc myślę, że najlepiej się rozstać

PrawieTakSamo

Mój partner też taki jest, ja byłam jak autorka. Na początku się wykłócałam o taką "swobodę", a teraz.. nie mam ochoty spotykać się sam na sam z osobami płci przeciwnej, chyba że razem z partnerem. Z drugiej też strony i narzeczony nie spotyka się z kobietami sam na sam, szanujemy się nawzajem. Kwestia podejścia do życia, ale współczuję mężowi autorki.

Zobacz więcej odpowiedzi (4)
Kris2020 Odpowiedz

Mąż kocha ty nie kochasz. Takie podsumowanie. A twojego seks przyjaciela traktuje jako byłego. Nic dziwnego że nieswojo się czuje gdy masz z nim ciągłe relacje.

XDDyy, gdzie tu jest napisane, że FWB to dla mnie stały związek? Dla mnie stały związek to uczucia i seks tylko z jedną osobą. Nigdy nie zdradziłam swojego męża, nawet jeśli takie myśli przychodzą mi do głowy.
Jeżeli nie jest to nigdzie napisanre to sobie nie domyślaj :)

Hvafaen

XDDyy napisał SAM, a nie sama.

XDDyy, o tak przepraszam, źle przeczytałam i tam było sam, a ja przeczytałam sama! I sobie myślę, gdzie tutaj ja napisałam, że to stały związek haha
Proszę mi wybaczyć za moją reakcję!
No tak, może on po prostu czuje zagrożenie, że ja sobie wspominam chwile z kolegą.
Ale ten kolega jest dla mnie tylko kolegą, on też na mnie nie leci w sensie romantycznym. Po prostu jesteśmy dobrymi kumplami. Nigdy nie byliśmy w sobie nawet zakochani.

Kris2020

@sankcja Z takimi związkami jest jak z dobrze rozchodzonymi butami. Zawsze można założyć i nic nie uwiera. Będziesz miała zły dzień, mąż cię wkurzy, to dawkę seksu bez miłości potraktujesz terapeutycznie i bez poczucia winy - taki lepszy wibrator z funkcją przytulania.

Waniliowabeza Odpowiedz

Co zaobserwowalam z czasem. Mozna sie różnic bardzo, emocjonalnie, kulinarnie, artystycznie. Bylam w zwiazku gdzie jedynie co nas laczylo to seks, kurczak i frytki. Ale nigdy nie mialam takich sytuacji, o wszystkim rozmawialismy, nawet o tym, ze spotkalam starego kumpla i dlatego godz później bylam w domu. Nie kumam tego, oczekujesz od niego czego? Zrozumienia, wiecej werwy, spontanicznosci? Ja nie widze tylko problemu w nim, ale w tobie też. Moze rzeczywiście, zostan sama...

W moim przypadku zostanie samym jest optymalnym wyjściem. Ja nie jestem stworzona do związku, co pokazało moje małżeństwo. Ale gdybym nie wyszła za mąż, to bym o tym nie wiedziała..

Waniliowabeza

Wyszłaś za maz, bo chciałaś albo bylas zbyt malo asertywna. Bycie w zwiazku to nie tylko małżeństwo, mamy tu swietny przyklad pani chirurg z bananem ;). Nie ogarniam twojego myslenia, wyszlas za niego po miesiacu znajomosci, ze mowisz, ze do zwiazku sie nie nadajesz?
To co sie dzieje teraz, to twoja wina ( doszlam do takiego wniosku, biarac wszystkie za i przeciw) i wiesz co? Chlopa mi tylko żal :/

Corazwiecejpustki Odpowiedz

Moim zdaniem, rozwijasz sie po prostu. Twoja wlasna osobowosc staje sie silniejsza i zrzucasz po kolei narzucone ci wzorce i przekonania, zastepujac je wlasnymi przemysleniami. Taka emacypacja w pierwotnym (wlasciwym?) tego slowa znaczeniu.
Odnosze wrazenie, ze wasze zycie nie przebiega rownolegle, lecz rozchodzi sie coraz bardziej. Pytanie jest, jak to bedzie wygladalo za kilka, kilkanascie lat. Czy nie bedzie tak, ze jedno pociagnie drugie na dno. Chyba najlepsza bylaby szczera rozmowa. Bez wzgledu na to czy jako znalezienie kompromisu, czy jako "przygotowanie gruntu" do szybszego lub pozniejszego rozstania. Mysle, ze jesli bedziesz nalegac na dialog, w koncu go uzyskasz.

To prawda, zrzucam te wzorce i coraz częściej myślę o zostaniu po prostu wolną osobą, która nie jest zależna od nikogo, od żadnego związku.
Dzieci nie mamy, ja nie chcę. Nie potrzebuję ich, zabierają za dużo czasu i sił, czego oczywiście starsze pokolenie zrozumieć nie może ''zmienisz zdanie!'', ''każda kobieta chce być matką'' itp...
Ja też to czuję, że życie nie przebiega równolegle. Nawet dnie spędzamy w osobnych pokojach.
Rozmowy już były. Ja czuję, że lepiej się rozstać w najbliższym czasie, a nie tkwić w tym związku kilkanaście lat i marnować czas. Tylko ciężko jest to zrobić.. Naprawdę ciężko, kiedy ktoś cię tak kocha i ty wiesz, że to go zrani. Ale muszę pomyśleć o sobie.

Corazwiecejpustki

W "miedzyczasie" zrobilo sie dla mnie jasne. Ty juz podjelas decyzje. Tyle, ze boisz sie, szukasz usprawiedliwien, tlumaczen, uzasadnien, byc moze nawet rozgrzeszenia. Niepotrzebnie. Jestes autonomiczna jednostka, jestes wolnym czlowiekiem. Sytuacja, historycznie rzecz biorac raczej wyjatkowa. Nie spieprz tego. Jestem zarowno mezczyzna jak i mezem. Powinienem wiec wykazac (parafrazujac) solidarnosc jader. Idea wolnosci, wolnego wyboru i niezaleznosci ma dla mnie jednak wyzszy priorytet.

bazienka Odpowiedz

To jest mit z tymi przeciwienstwami, moze jest to fascynujace na poczatku zwiazku, taka iskra czy cos. A potem jednak najbardziej licza sie wspolne priorytety, zbey nie wkurviac sie na siebie kazdego dnia o to samo.
Moim zdaniem najlepiej miec taki wspolny trzon, a nie wiem ksiazki cyz muzyke czy cos kazdy moze lubic jakie sobie chce. Nadal to miejsce dla dwoch osob,a u ciebie widze, jak on sobie rosci prawo do mowienia ci jak masz zyc, a ty wiedniesz powoli. Ale cech charakteru nie zmienisz i albo oboje beda sie meczyc, probujac sie dostosowac, albo jedno bedzie niezadowolone, ze drugie robi po swojemu. Nie przeskoczysz tego. A i z wiekiem one sie beda nasilac.
Jesli jestes introwertyczka, to o kant de rozbic te rady typu ze tylko w zwiazku bedziesz spelniona, bo jak widac, ciebie one nie dotycza.
Moim zdaniem to twoje zycie i nikt go za ciebie nie przezyje, powinnas robic cos, co ciebie uskrzydla o ile nie krzywdzisz przy tym innych.
Ale jednoczesnie niedopuszczalny jest dla mnie fakt kontrolowania, z kim sie spotykasz czy rozmawiasz. Owszem jesli maz nie lubi twoich znajomych, to moze nie chodzic na spotkania, ale zabranianie zwyklej rozmowy i wybieranie osob do kontaktu to przegiecie, tlamszenie, patologiczna zazdrosc.
Serio zapytaj siebie, cyz chcesz tak zyc, a jesli nie, to skoncz to teraz, zanim sie znienawidzicie. Bo zmuszanie sie do bycia w zwiazku z kims, kto ci nie odpowiada, powoduje glownie nawarstwiajaca sie frustracje. Rozmijacie sie w swoich oczekiwaniach do zycia.

bazienka

Ach no i poswiecanie siebie i calego swojego zycia tylko po to, by komus nie bylo przykro, by "sie nie zalamal" nie jest zdrowym wyjsciem. A co z toba? Dlaczego twoje potrzeby w tej relacji sie nie licza?
Z kolei jesli on wpada w ton "bedzie mi przykro jak cos tam, zalamie sie jak odejdziesz" to to jest najzwyklejszy szantaz emocjonalny i od takich ludzi sie ucieka.
Sama mialam typa grozacego mi samobojstwem jak go zostawie i patrz, zyje chlopak do dzis...

dnoiwodorosty

@bazienka te urocze różnice, które pociągają nas na początku związku ;) po latach policja nazywa je "motywem ;)

Hej. Dzięki za komentarz!
Tak, we mnie już od jakiegoś czasu nawarstwia się taka frustracja właśnie.
I niedawno też doszło do mnie, że ja w sumie nie potrzebuję związku, bo i tak zawsze byłam sama i było mi najlepiej w swoim towarzystwie, a z żenadą wspominam lata kiedy biegałam za facetami albo upijałam się jak chłopak ze mną zerwał, którego ledwo nawet znałam (ah te 18 lat :D i zerowa pewność siebie w pakiecie z osiemnastką, ale każdy musi przejść swój durny wiek)
Przez te lata nabrałam takiej pewności siebie, że po prostu wiele rzeczy w sobie odkryłam. Przede wszystkim to, że związek to nie dla mnie, ja jestem zbyt sfokusowana na sobie. Dzieci też nie chcę, bo by mi przeszkadzały.
To prawda, ta zazdrość mnie dobija. Kiedyś mu powiedziałam nawet, żeby nabrał troszkę więcej pewności siebie, skoro się tak zachowuje, to podziałało to na niego jak płachta na byka. Oczywiście usłyszałam, że on nie ma problemów z samooceną i pewnością siebie.
Ja myślę, że to się samo wkrótce rozpadnie. Na razie jestem na etapie pokazywania mu, że nie będę się go słuchać.
Rozwód wcale nie jest też taki prosty tak samo jak rozstanie. Ja nie mogę tak z dnia na dzień mu powiedzieć, że się rozstajemy. 'Podziwiam' ludzi, co potrafią sobie wysyłać pocztą obrączki i po prostu rzucać z dnia na dzień.

bazienka

dno no w punkt :)

sankcja no nie bedzie latwo pytanie czy chcesz sie dalj meczyc ( bo wyznanie wskazuje, ze jednak sie meczysz) czy sie uwolnic
ja bym kopnela w dupe faceta juz za wybieranie mi znajomych, jednego mialam takiego, co mial pretensje o haslo na sms w komorce, bo wczesniej nie mialam...

Odpowiedz

Jak już mówiłam - nie chcę się użalać nad sobą, moja samoocena jest w porządku. Wielu ludzi mi mówi 'oj to ty musisz mieć niską samoocenę, skoro tak myślisz'. Nie mam niskiej samooceny, tylko patrzę trzeźwo na sytuację, że nie nadaję się chyba do roli żony. Wiele rzeczy robię wbrew mężowi, żeby pokazać, że nie będę się go słuchać. I chyba nie na tym związek polega..
Chciałam zwrócić uwagę na to, jakie głupoty kładą nam do głowy za młodu ludzie starsi. I te głupoty prowadzą potem do takich sytuacji.
To tak jak mówić kobietom, że każda kobieta musi urodzić. A potem rodzi kobieta, która w głębi duszy jest childfree i dziecko rośnie niekochane i odrzucone.

Jeszcze chciałam dodać, że najbardziej denerwuje mnie to ''on ją tak kocha, a ona go rzuciła''
Skoro ona nie czuję się dobrze w związku, to po co ma tkwić? Cóż, czasami ludzie się mylą co do wyboru partnerów życiowych..

RibbonHime, a jak twój związek wyglądał w takim razie? Jeżeli mogę zapytać oczywiście

Erin

Ja bym powiedziała, że Ty nie tyle nie nadajesz się do związków, co jlmie nadajesz się do związku z tym człowiekiem.

SzaraDama Odpowiedz

Nie wiem czy wiesz, ale małżeństwo nie polega na tym aby spędzać czas tylko razem, albo ze wspólnymi znajomymi. Jak on ma swoich znajomych, albo hobby, którym lubi się zająć, to i Ty mogłabyś czasami wyjść sobie na miasto. Wystarczy odrobina zaufania.

Jak ja wychodzę ze znajomymi i nie ważne, czy to mężczyźni czy kobiety, to nie zakładam, że zacznę się z kimś obściskiwać i nie jest to wyjście na "łowy". Mam męża i już. Wiem, że mąż jak wychodzi ma podobnie w głowie i na tym polega zaufanie, a nie kasowanie ludzi na FB, bo to faceci ...

ks2508 Odpowiedz

Nie znam was, więc nie będę oceniać, napiszę tylko jakie mam wrażenia po przeczytaniu twojego wyznania.
Wydajesz się bardzo niedojrzałą osobą, jakbyś dopiero co kształtowała charakter, oceniłabym cię na max. 19-21 lat.
Chciałabyś, żeby po ślubie nic się nie zmieniło, tzn. brakuje ci imprez, wypadów, kolegów , "włóczenia się" i przeżywania przygód z nieznajomymi osobami.
Twojemu mężowi można zarzucić przesadną zazdrość, ale ja mu się nie dziwię, bo wg mnie w związku a już tym bardziej w małżeństwie nie ma miejsca dla twoich kolegów od seksu.
Skoro tak źle się z nim czujesz to skończ to, bo facet będzie się zadręczał i martwił, a pewnie i tak dojdzie do zdrady z twojej strony, jak i tak już go okłamujesz ukrywając relacje z "kolegami".

Dojrzałość nie ma tutaj nic do gadania, bo nie nikt z nas nie jest w pełni dojrzały ani nigdy nie będzie.
Nie imprezuję, bo nie lubię, lubię wypady w różne miejsca bez alkoholu i odpowiedzialnie. Nie piję alkoholu w ogóle, więc wypady to dla mnie po prostu wypady w nowe miejsca, zwiedzanie nowych krajów i miast. Lubię rozmawiać z ludźmi, nawet jeśli się nie znamy, co nie oznacza, że pcham im się do domu po pierwszym dniu znajomości.
Do zdrady nie dojdzie, bo ja nie zdradzam, gdyż jest to cios w samo serce. Nie chcę nikogo ranić i moje wyznanie jest tylko dowodem tego, że nie chcę go ranić i nie chcę ranić nikogo innego, bo gdybyśmy się rozwiedli, to nie chciałabym wstępować w żaden związek, więc taką jak ty mnie masz 'niedojrzają osobą' byłabym gdybym sobie od razu szukała zastępczego faceta. Ale nie chcę nikogo. Może gdybyśmy się rozwiedli, to kiedyś bym się zakochała, nie wykluczam, ale nie uśmiecha mi się bycie w ogóle w związku, bo związki nie dają mi spełnienia, tylko inne rzeczy, ale nie będę ci mówić, skoro ty tak szybko przechodzisz do oceny, ale cóż - każdy zawsze jest 'mądrzejszy' i wszystko wie najlepiej :)

I po ślubie po prostu spróbowałam życia, jakbyś chciał/chciała wiedzieć, typowo małżeńskiego i doszło do mnie, że tego nie chcę
Ciekawe, czy bym o tym wiedziała nie wchodząc w związek małżeński? Rusz głową :)

Badziaka

Zadałam to pytanie taż w luźnym komentarzy, ale zadam je też tu. To ile byliście razem przed ślubem? I co to Twoim zdaniem jest życie małżeńskie? Nie pytam złośliwie a z czystej ciekawości, dla mnie ślub nie był jakaś magiczną barierą po której trzeba się zachowywać w jakiś określony sposób. Wydaje mi się że jesteście z mężem źle dobrani i go po prostu nie kochasz. Wspominasz tylko o tym że On Cię kocha i tyle. Jeżeli faktycznie tak jest to są małe szanse by związek był szczęśliwy i udany. Jakieś są, ale małe... Co do dojrzałości to nie do końca się zgodzę. Dojrzałość ma bardzo wiele do tego jak "prowadzisz" swój związek, na jak wiele pozwalasz itd itp. według Twojego opisu decyzja o ślubie była niedojrzała, ponieważ kierowałaś się tym co mówili inni a nie swoim zdaniem. Czy teraz postępujesz dojrzale? Tego nie wiem, nie znam Cię ani całej sytuacji...

Hvafaen Odpowiedz

Dobrze, że nie mam takich problemów. Czytam takie wyznania i cieszę się, że zwracam uwage na moją skłonność do toksycznych facetów, że chce rozmowy w związku, nie myślę tym co mam między nogami i myślę przyszłościowo. Nigdy nie weszłabym nawet w związek, gdybym nie była pewna, że chcę widzieć tę osobę do końca życia, codziennie, a co dopiero małżeństwo! Jak można tak bezmyślnie brać ślub? Nie myślałaś, że będziesz miała taki problem kiedyś biorąc ten ślub? Czy myślałaś, że sobie poradzisz? Cieszę się, że mogę uczyć się na twoich błędach, dziękuję.

Hvafaen, a ty pewnie nigdy nie popełniłaś w życiu żadnego błędu, że taka idealna jesteś i tak się uczysz na błędach innych wiecznie :)

Hvafaen

Jesteś zazdrosna, że nie każdy jest w niechcianym małżeństwie? Napisałam tylko o tym, że mogę uczyć się na TWOICH błędach, więc chodzi o tę jedną sytuacje i temat związków. To, że inni popełniają błędy to wiadomo, ale ja nie popełniłam takiego jak ty i bardzo się cieszę. Ty też powinnaś, że dajesz ludziom przykład czego nie robić.

Hvafaen

Jeśli jesteś taka dla tego faceta, to trochę mu współczuję. Dodawanie czegoś co nie zostało napisane by oczernić/wyśmiać drugą stronę nie jest dojrzałe i fajne.

Hvafaen, dla twojej wiadomości przeprosiłam użytkownika, bo źle przeczytałam, jeżeli o to ci chodzi.
Bo jak widzisz, stać mnie na przeprosiny i przyznanie się do błędu, tak że ucz się dalej ode mnie :)

Hvafaen

Pisałam o sobie. „ taka idealna jesteś i tak się uczysz na błędach innych wiecznie :)”-kluczowe słowo „Idealna” i „wiecznie”. Nigdzie nie napisałam, że jestem idealna, gdybym tak napisała wiadomoby było, że to kłamstwo. I żadne wiecznie, po prostu w tym wypadku mogę uczyć się ma błędach takich jak ty. Wiele w swoim życiu zrobiłam, jak każdy, ale wyjść za mąż by nie być samotnym? Aż taka głupia nie byłam.

Toudi123 Odpowiedz

W sumie jestem w podobnej sytuacji, zawsze byłem sam. Założyłem rodzinę i moja żona ma podobne usposobienie jak Twój mąż. Ale zrobiłem to o po żeby przeżywać podróże, poznawanie ludzi wspólnie. Żona zmieniła nastawienie o 180 stopni kiedy pojechaliśmy do Włoch, podrozowalismy po Polsce razem. Myślę że powinnaś spróbować porozmawiać z mężem, albo pojechać gdzieś poznać nowych ludzi w wspólnie, a ewentualnie jeśli rozmowy i czyny nie dadzą rezultatu myśleć o rozstaniu. Ty sama wiesz lepiej niż głosy z internetu:)

Zobacz więcej komentarzy (15)
Dodaj anonimowe wyznanie