Nigdy nie miałam żadnego problemu z chodzeniem do ginekologa. Dla mnie lekarz jak każdy inny. Miałam swoją zaufaną panią ginekolog od wszelkich spraw, ale ostatnio wyprowadziłam się na drugi koniec Polski i siłą rzeczy musiałam znaleźć nowego lekarza. Potrzeba była trochę nagląca, bo kończyły mi się tabletki antykoncepcyjne, wiec po prostu poszłam do pierwszego lepszego w okolicy. Był to starszy pan i z początku nie sądziłam, że mogłyby być z nim jakiekolwiek problemy. Jednak gdy powiedziałam, że przyszłam, bo potrzebuję leków, pan z dziwnym spojrzeniem stwierdził: "a po co?". Nie wiedziałam, czy to żart i mam się zaśmiać, czy tłumaczyć panu, że chcę współżyć z partnerem, a nie chcemy dzieci. Z miłego uśmiechu jego twarz przerodziła się w grymas, po czym zaczął tłumaczyć, że on kobietom w takim wieku jak ja (mam 24 lata) nie przepisuje takich leków, bo to już nie czas na zabawy, tylko rodzinę się powinno zakładać. Zaniemówiłam. Ale pan nie skończył, zaczął mówić, że w tych czasach to się kobietom w głowach poprzestawiało i że lekarze traktują je pobłażliwie, bo im na pieniądzach zależy, a właściwym by było pomóc tym kobietom zrozumieć, że dzieci powinny być priorytetem. A poza tym leki są niezdrowe, płodność naturalna i nie powinno się ingerować w nią.
Po tej wypowiedzi zwyczajnie wyszłam z gabinetu. Na odchodne pan jeszcze rzucił, że to dla mojego dobra... Byłam tak oburzona tym co usłyszałam, jak jeszcze nigdy. No po prostu jak można być lekarzem i reprezentować takie poglądy, tragedia. W domu z ciekawości poszukałam w sieci opinii o tym panu i nie zdziwiło mnie, gdy były to same negatywne komentarze. Sama także napisałam swój, lekarza później znalazłam nowego, ale niesmak pozostał.
Chcę się podzielić tym tylko dlatego, żeby bardziej uświadomić ludzi jak wyglądają sprawy związane z seksualnością (a także zdrowiem!) w naszym kraju i warto byłoby walczyć o zmiany.
Dodaj anonimowe wyznanie
"W domu z ciekawości poszukałam w sieci opinii o tym panu i nie zdziwiło mnie, gdy były to same negatywne komentarze. Sama także napisałam swój, lekarza później znalazłam nowego, ale niesmak pozostał."
Gdyby chociaż co druga, co trzecia osoba napisała skargę do NFZ zamiast komentarz w sieci to może by się coś zmieniło.
Dokładnie tak, trzeba reagować.
Jak najbardziej popieram, ale też nie demonizujmy komentarzy w necie. Ostatnio często szukam lekarzy i bardzo często sugeruję się opinią innych i ich ocenami. Do tych, którzy mają niską ocenę i wiele negatywów nawet się nie wybieram. Skoro większość twierdzi, ze jest coś nie tak, a nie 50/50 to coś w tym jest. A i widziałam pozamykane gabinety u tych, którzy mieli sporo negatywów, więc może coś to też daje.
dokladnie
i sprawdza sie takie rzeczy PRZED wizyta
Ja właśnie jestem w ciąży. Dopiero 5 miesiąc,a moja teściowa już mi mówi- dziewczyno, nie wpędź się w lata, róbcie zaraz drugie. Szlak mnie trafia. Powiedziałam jej tylko, że poczekajmy najpierw niech ja dobrze wychowam jednego człowieka. Przecież też nie do końca wiadomo, jak się w tej roli odnajdę. Może zwyczajnie nie będzie mnie stać, albo z samolubności nie będę chciała drugi raz bawić się w pieluchy. Wszyscy ciągle włażą ludziom do łóżek. A najbardziej to już wkurza mnie jak kobiety nie chcą mieć dzieci, a muszą kłamać bliskich, że nie mogą. Gówno powinno innych obchodzić czy ktoś chce mieć potomstwo czy nie.
Ja odkąd urodziłam słyszę "a kiedy drugie?", "będzie sama na świecie", "będzie jej smutno", "co z nią będzie jak was zabraknie bez rodzeństwa?"
Ręce opadają.
Bo ludzie nadali sobie jakieś totalnie głupie prawo do wypowiadania sie na każdy temat tak, jakby mieli jakiekolwiek pojęcie. Rady z sufitu, komentarze odklejone od rzeczywistości, mądrości z tylka. A potem zadowoleni z siebie bo „pomogli i ułatwili komuś życie”.
Dlatego ja kiedy nie chce „dupo-rad” to mowię o tym wprost a jeśli nie dociera to zmieniam temat albo kończę rozmowę zupełnie. I nie istotne dla mnie jest czy rozmawiam z mamą, dyrektorem czy koleżanką. Nic mnie bardziej nie mierzi niż pakowanie sie komuś do życia albo postawa „nie znam sie to sie wypowiem”
Możemy przybić sobie piątkę: jestem w siódmym miesiącu ciąży z pierwszym dzieckiem i wciąż słyszę pytania od różnych osób, kiedy drugie. Pozwólcie przyjść spokojnie na świat temu pierwszemu, ludzie!
Dobrze gada, polać jej...eee no może jak już urodzisz 😂 podpisuje sie obiema rękoma, jakby tak ludzie więcej się interesowali swoim życiem, to byłoby miło
Bardzo nie lubię gdy ktoś traktuje kobiety jak inkubatory..
Na szczęście w życiu nie spotkałam (jeszcze?) z takim podejściem
Ale jak widzę na różnych forach kobiety które same myślą o sobie w ten sposób to aż się we mnie gotuje. Błagam niech mi ktoś wytłumaczy ten "tok myślenia"
A jak same o sobie tak myślą i nie przekładają tego na inne kobiety to w czym problem?
Zwykle jednak przekładają na inne kobiety i wręcz wyzywając i emanując agresją wobec innych. Bo kobieta której jedynym celem nie jest rodzenie dzieci to nie kobieta.
W którym zdaniu, przepraszam bardzo, komuś coś narzucam?
Poprosiłam o kulturalne wyjaśnienie, za pomocą sensownych argumentów poglądów których nie rozumiem
Etanolan a gdybyś miała inne plany w życiu? Kariera, rozwijanie pasji itp. A ktoś na siłę wciskał by ci że nie możesz, bo jako kobieta musisz rodzić dzieci i nie masz nic do powiedzenia?
Nie widzisz różnicy w planowaniu WŁASNEGO życia, a próbie układania go komuś innemu według swoich przekonań?
Etanol zrozum ze nikogo nie obchodzisz. Tego wymyslonego faceta tez
Hustla - każda osoba, która narzuca innym swój sposób na życie jest ograniczona. Za to ja spotkałam się z ogromną agresją i hejtem za to, że wprost potrafiłam powiedzieć, że nie interesuje mnie kariera i "rozwój osobisty". Tylko nie traktuje samej siebie jak inkubator. W ogóle co dokładnie przez to rozumiesz?
Mam wrażenie, że chodzi o kobiety, które traktują macierzyństwo jako jedyną słuszną drogę życia i jeszcze najchętniej wcisnęłyby innym taki pogląd butem do gardła.
Szczuru
Z ust mi to wyjąłeś ☺️
O to dokładnie chodzi
A ja widzę zazwyczaj dwie skrajne postawy - jedna wciska innym, że mają mieć dzieci, a druga że dziecko to udręka. I tak oto obie strony wciskają sobie nawzajem swoje poglądy.
Na anonimowych najwięcej przeważają kobiety "wyzwolone".
Też raz poszłam do ginekologa starej daty. Nigdy więcej!
Poszłam z problemem bolących miesiączek, które sprawiały, że traciłam przytomność, miałam biegunkę i wymioty, zdarzało się, że leżałam pod kroplówką. Generalnie dramat. Pan doktor mnie wyśmiał. Perfidnie śmiał mi się w twarz. Zapytał, czego oczekuję. To powiedziałam, że antykoncepcji. Stwierdził, że mi nie przepisze, mam używać prezerwatyw. Zapytałam, jak prezerwatywy mają pomóc na bolesne miesiączki, to odpowiedział, że nijak, kobieta musi cierpieć.
Nawet się nie zainteresował, czy mam jakieś torbiele, albo cokolwiek innego. Kobieta musi cierpieć i już.
Poszłam do innego, młodszego (chociaż pewnie w wieku mojej mamy) i zrobił dokładny wywiad oraz mnie zbadał, czy na pewno wszystko w porządku i przepisał mi tabletki.
Mizogin Ci się trafił ja nie musiałam iść do gina żeby trafić na takiego nawiedzonego, byłam z przeziębieniem i stary pierdziel po przebadaniu mnie powiedział mojej matce, że nadaję się tylko NA SPRZEDAŻ(!!!!!!!)
Znalezienie dobrego ginekologa graniczy z cudem.
Serio wiem coś o tym.
Pierwsza Pani doktor była miła, kolejny pan doktor miał podejście do pacjentek jak do koleżanek, za to miałam kiedyś zapalenie pęcherza moczowego i trafiłam do starszej pani doktor ,która stwierdziła że to uczulenie na prezerwatywy i najlepiej ich nie używać, tylko smarować się mascią-jesli nie chce dzieci.
Na moje "A co z chorobami wenerycznymi" powiedziała "trzeba sobie znaleźć stałego partnera ,a nie zmieniać jak rękawiczki "
Witki mi opadły
Moja koleżanka trafiła do niej ,gdy miała przerwę miesiaczkowa w tabletkach antykoncepcyjnych.
Przerwa się prawie skończyła a okresu brak ,a od Pani doktor nie dowiedziała się nic po za tym że "to kara za to że nie chce mieć dzieci "
Niech rząd da jeszcze mniej miejsc na robienie rezydentury z ginekologii to zostaną same stare dziadki , znajacy sie najlepiej na wszystkim ,wojownicy niżu demograficznego do wyboru.
Miałam dokładnie taką sytuacje. Lekarz powiedział, że nie przepisze mi recepty na plastry antykoncepcyjne, bo 'nie jest to zgodne z jego sumieniem'...
Hm, ale chyba ma do tego prawo? Nie wiem, słyszałam kiedyś, że jeśli coś jest wbrew sumieniu danego lekarza (właśnie ginekologa) to ma prawo odmówić wykonania tego czegoś.
@Toczytoja to dotyczy aborcji. Zażywanie antykoncepcji nie jest aborcją.
Ale bodajze musi wtedy wskazać innego lekarza, który to wykona.
Toczytoja... Jeśli ktoś robi specjalizację z ginekologii to chyba może się domyślić, że nie będą przychodzić same stare babki z cystami na jajnikach, ale też młode po antykoncepcję. Bo właśnie ginekologia to specjalizacja, która między innymi od tego jest. Dla mnie ten typ nie wykonuje swoich obowiązków i to powinno być karalne. Zawsze może iść na inną specjalizację i nie utrudniać życia kobietom.
Keyle Tak, pewnie o to chodziło. Coś mi świtało, ale nie byłam pewna.
Pulpa póki co jest za mało lekarzy, więc wprowadzenie kar nie jest najlepszym rozwiązaniem. Inaczej wszyscy zaczną uciekać za granicę i stanie w kolejce zajmie dłużej, niż zmienienie lekarza na i innego.
To nie są poglądy, to jest bycie głupim ujem. Mam nadzieję, że napisałaś na niego skargę.
Rozumiem, zostałaś potraktowana niesprawiedliwie. Lekarz zasugerował Ci, że powinnaś założyć rodzinę w tym wieku, choć nie miał do tego prawa w relacji lekarz-pacjent.
Mając na względzie jego PRAWDOPODOBNE intencje, to że sama jestem w trakcie studiów na lekarskim, moje poglądy katolickie oraz obowiązki lekarza: powinien powiedzieć "ze względu na poglądy nie przepisze pani tabletek antykoncepcyjnych, gdyż nie ma pani wskazań medycznych" ORAZ MUSI WSKAZAĆ konkretnego lekarza, kolegę/współpracownika do którego masz się udać.
Swoją drogą, bardzo mało się mówi o skutkach ubocznych antykoncepcji hormonalnej, albo kobiety nie chcą o niej słyszeć :) najprostsze do zauważenia: skoki libido, problemy w utrzymaniu wagi, nadmierna suchość okolic intymnych, nawracające infekcje, a po odstawieniu ich - problemy skórne
Onkolodzy na wykładach mówią, że od czasu powszechnego dostępu do antykoncepcji zaobserwowano drastyczny wzrost zachorowań na nowotwory sutka (ich dowód anegdotyczny z gabinetów oraz wykresy)
Tabletki antykoncepcyjne mają udowodnione działanie promujące nowotwory piersi (ale też zmniejszające szansę na nowotwór szyjki macicy - nie demonizuję ich, tylko podaję fakty)
Wiadomo, dla kobiet biorących te tabletki korzyści przewyższają koszty (zredukowanie szansy na zajście w ciążę do około 99% - tak, można zajść w ciążę biorąc tabletki) jednak warto wziąć też pod uwagę swoje zdrowie. Twój jednowizytowy doktor miał rację - ginekolodzy przepisują te tabletki pobłażliwie, bo "pacjentka chce" ale nikt nie patrzy na długoterminowe skutki. Gdyby każda użytkowniczka znała ich dokładny mechanizm działania, myślę że trochę mniej kobiet by się na nie zdecydowało. Rozchwianie hormonalne zdrowego organizmu <na własne życzenie!> nie może się skończyć dobrze.
Ja mialam fajnego ginekolaga - Pan ok 70 ale mily, bez zbednych teori i aktow wiary
Zazwyczaj tacy są najlepsi
Jakiś czas temu poszłam do młodego ginekologa ,stwierdzając że będzie ok.
I to był błąd ponieważ pan doktor z wielką łaską wypisal mi tabletki antykoncepcyjne
Zapytałam go też o receptę na pigułkę "awaryjna "
Zgadnijcie jaka była odpowiedz