#NBUVK
Po 10 latach dążenia do swojego celu zawodowego mogę powiedzieć, że osiągnąłem go aż nad to czego oczekiwałem. Żyjemy moim zdaniem na wysokim poziomie. W dziedzinie, którą wykonuję jestem szanowany i rozchwytywany. Można powiedzieć, że sielanka. Tylko mam problem z tym iż wciąż mi mało. Cały czas gonie za czymś czego sam dobrze nie potrafię zinterpretować.
Myślę, że wpadłem w sidła gonitwy za czymś czego nawet nie umiem nazwać. Kiedyś ustalałem sobie jakiś cel, nawet prawie nie do wykonania i po paru latach go złapałem. Zawsze myślałem, że mnie to uszczęśliwi, a jak się to stało to przysłowiowy „klops”. I dalej czuje się niespełniony.
Nie potrafię się cieszyć z tego co mam. Wiem, że brzmi to absurdalnie i sam sobie z tego zdaje sprawę, ale budzę się rano i nie potrafię powstrzymać pędzących myśli. Może czas na psychologa ale mam uraz, bo po poprzednim wyszedłem, bo po krótkiej rozmowie, bo to on potrzebował rozmowy a nie ja.
Wyprzedzając komentarze, że jestem jakimś bananowym dzieckiem i szukam dziury w całym. Nie, nie jestem. Tak jak napisałem na początku, myślę, że wielu nie zrozumie, bo ciężko to opisać. Czuje się samotny choć nie powinienem. Czuje się nie rozumiany, bo wybiegam myślami o kilka zdań na przód. Ot taki dziwak ze mnie, choć nigdy po sobie nie dam tego poznać. Taka wewnętrzna wojna.
Ależ to dobrze, że dążysz do ciągłego samodoskonalenia, nawet jeśli nie umiesz sprecyzować swojego kolejnego celu. Pomyśl sobie, że jeśli w obecnym momencie osiadłbyś spokojnie i wpadł w rutynę, wkrótce zaczęłoby Ci się nudzić i zobaczylibyśmy kolejne wyznanie faceta, który nienawidzi swojej rodziny, pracy i najchętniej uciekłby. Dlatego też sądzę, że to dobrze jeśli ciągle się rozwijasz i trochę gonisz, o ile nie zaniedbujesz niczego ZNACZNIE, a taka walka przynosi ci radość lub chociaż zadowolenie. Pozdrawiam :)
Znajdź sobie kochankę. Z takimi parametrami nie powinno być problemu
Trochę tak :P Po prostu przypomina mi to byłego, który był podobnego wzrostu, troszkę cięższy (dużo ćwiczył, był bardzo umięśniony) i zdradzał mnie z dwiema naraz, a zanim się poznaliśmy bywało tak, że co tydzień sypiał z inną. Nigdy nie było tak, żeby chodził ponury czy miał doła (przynajmniej tego w ogóle nie okazywał). Mawiał ze przy jednej dziurze to i kot zdechnie, zatem chłopu wiele do szczęścia nie potrzeba xd
A skąd wiesz jakie on ma parametry? Czasem niski i szczupły facet ma bardzo duży parametr i odwrotnie. Wielkość nie zależy od budowy ciała i cwiczenia na siłowni nic tu nie powiększą.
Doprawdy? Przecież mam na myśli właśnie wzrost i wagę. Chyba nikt normalny nie chodzi z penisem na wierzchu, żeby móc go oceniać, co innego postura. Zresztą osobiście wolę wysokiego i potężnego ze średnim penisem niż małego chuderlaka z wielką knagą mimo że sama jestem niska.
Podoba mi się określenie knaga :D
No tak, zdradził ciebie to teraz polecasz to komuś innemu...
Posiedzisz dwa tygodnie w domu z rodzinką to Ci przejdzie :P
Należysz do ludzi którym wiecznie mało. I nie uważam, jak niektórzy, że ciągła potrzeba doskonalenia siebie to coś dobrego. Bo nigdy nie będziesz w pełni zadowolony. Albo nauczysz się cieszyć z tego co masz, albo padniesz na zawał zanim doczekasz emerytury, bo serce nie wytrzyma wiecznej gonitwy za nieosiągalnym. Warto?
Dokładnie, tym bardziej, że jak kiedyś umrze to i tak do grobu tego nie zabierze.
Rozumiem Cię. Może masz obniżony poziom serotoniny we krwi? Czasem obniżony nastrój nie jest spowodowany czynniki zewnętrznymi a wewnętrznymi. Wtedy SSRI pomagają
Widzisz, doszedłeś do etapu, który niewielu ludzi osiąga. Gratuluję.
To, co czujesz, nie jest ani dziwne, ani nie świadczy o tym, że od dobrobytu Ci się w dupie poprzewracało. Wręcz odwrotnie. Zwyczajnie zrozumiałeś, że Twoje szczęście nie zależy od posiadanych "zabawek". Żony. Dzieci. Sukcesów zawodowych. Dóbr materialnych. Zdrowia. Ty to wszystko już masz, tylko szczęścia dalej brak. Gdybyś tego nie miał, nadal byś tkwił w iluzji, że te "zabawki" dadzą Ci szczęście. Dalej byś za tym dziko gonił, jak cała reszta ludzkości, która stara się złapać króliczka. Ty swoje króliczki już wyłapałeś. I to właśnie dzięki temu teraz zrozumiałeś, że życie nie polega na zdobywaniu kolejnych "zabawek". Można mieć wszystko i dalej być nieszczęśliwym i czuć w sobie pustkę.
Ale wiesz, powiem Ci coś w sekrecie. Można też nie mieć niczego a czuć w sobie pełnię :) Bo stan szczęścia i spełnienia nie zależy od tego, co na zewnątrz, co sam już świetnie wiesz. To stan wewnętrzny i żadne okoliczności zewnętrzne nie mają na niego wpływu. Jak go zdobyć? Odkrycie tego to już indywidualna przygoda każdego z nas.
Własną podróż zaczęłam 30 lat temu od małej chudej książeczki "Przebudzenie", Anthonego de Mello. Jeśli jesteś katolikiem i boisz się "ezoterycznych" książek, spieszę donieść, że de Mello był jezuitą. Jeśli nie jesteś katolikiem, spieszę donieść, że ja również nie. A książkę mimo wszystko polecam. Choć Tobie akurat może się nie spodobać. Kto wie?
Każdy z nas ma inną, niepowtarzalną ścieżkę do odkrycia samego siebie. I dla każdego jest to wielka i fascynująca przygoda.
Powodzenia :)
zdecydowanie czas moze nie na psychologa a na psychiatre
anhedonia, moze depresja, to sie leczy lekami a nie sama psychoterapia
opcjonalnie psychiatre i psychologa rownolegle bo psycholog moze pomoc w dojsciu do tego, skad sie to wzielo, moze jestes perfekcjonista itp. i nauczyc sie technik radzenia sobie z czyms takim
w kazdym zawodzie znajdziesz fachowcow i partaczy, po prostu poszukaj innego specjalisty albo go mien w razie potrzeby
@bazienka
A czy nie uważasz, że każdy z nas pedzi a tak naprawdę nie wiem gdzie?
Nie miałaś tak,że chciałaś coś osiągnąć, osiagnęłeś i dalej szukasz czegoś nowego?
Tak postępuje człowiek z ambicjami ,bo wie ,że go stać na wiecej , ale fakt, przychodzi czas ,gdzie trzeba zwolnić i nie zawsze psychiatra pomoże, nie porównujmy takich zachować do zachowac psychicznych
@MalaMi2345
Nie kazdy.
Czasem właśnie tak jest, że cała przyjemność tkwi w gonieniu króliczka, a po złapaniu zabawa się kończy. Spróbuj może w życiu czegoś skrajnie nowego, jakiegoś szkolenia, o którym nigdy nawet nie myślałeś :)
Wiesz, inteligentni ludzie zastanawiają się nad takimi rzeczami od tysięcy lat. Polecam Ci filozofię na poziomie popularno-naukowym. Poczytaj Senekę Młodszego, to proste, ale wciąż aktualne teksty. Schoppenhauer zaś twierdził, że istnieją tylko dwa sposoby na poprawę kondycji życia: kontemplacja sztuki i współczucie bliźnim. Ja dodałabym do tego kontemplację przyrody.
Mi pomaga też myślenie o potędze i ogromie kosmosu. Wtedy widzę spawy we właściwej perspektywie.
Pozdrawiam
Moja diagnoza - masz za dużo w dupie. Serio. Kiedy stracisz to wszystko to dopiero to docenisz.