#OGeMo
Zrobiłam za niego praktycznie wszystkie "obliczenia", on w tamtym czasie miał problemy rodzinne. Codziennie do mnie dzwonił, dopytywał jak tam idzie mi pisanie.
Gdy oddałam mu to co napisałam i po kilku dniach chciałam z nim o tym podyskutować, powiedział, że jego rodzice mają poważne problemy zdrowotne, nie ma do tego głowy i zapytał, czy pomogłabym mu w dalszym pisaniu pracy. Zapaliła mi się wtedy jakaś czerwona lampka w głowie, tym bardziej że nie inicjował pocałunków czy przytulania (dalej nie doszliśmy), ale mimo wszystko mu pomagałam.
Na szczęście dla mnie, kilka dni po tamtym wyznaniu, podeszła do mnie jakaś studentka z pierwszego roku i pokazała screeny rozmowy mojego chłopaka z jej bratem i grupką ich przyjaciół. Chwalił się, jak to nie będzie musiał się wysilać, żeby napisać pracę, bo wyrwał naiwną laskę. Pisał o mnie same niemiłe rzeczy i to, że nie znosi mnie dotykać, ale się zmusza. Długo rozmawiałam z tamtą dziewczyną, obiecałam, że nie zdradzę skąd wiem, podziękowałam jej za to, że chciało jej się mnie szukać, że zrobiła tyle dla nieznanej osoby. Zaprzysięgłam zemstę.
Dalej pisałam pracę, tyle że były tam same głupoty. Dalej robiłam "obliczenia", tylko że błędne. Przy tym spotykałam się co kilka dni z facetem, w restauracjach lub kawiarniach, w kinie, on stawiał. Na spotkaniach z entuzjazmem opisywałam mu postęp przy pisaniu pracy. Wmawiałam, że będzie bardzo innowacyjna, że jak na licencjat, to będzie poziom minimum magisterki. Załatwił mi kilka fajnych książek, białych kruków lub ich kserówki, bo wmówiłam mu, że są niezbędne do pracy.
Pracę zbindowaną oddałam mu zaraz przed seminarium, tak że zdążył przeczytać tylko wstęp i zakończenie, ale na bieżąco opowiadałam mu co jest w środku, wierzył w to co mówiłam.
No i mój facet oberwał od promotora i wykładowców, stał się pośmiewiskiem. Był wściekły, zadzwonił do mnie i krzyczał przez słuchawkę. Wtedy zacytowałam fragment jego rozmowy z przyjaciółmi. Był w ostrym szoku. Zapytał tylko skąd wiem, a ja skłamałam, że jego przyjaciele (też studenci naszego uniwerku) mi powiedzieli.
Ledwo obronił się w drugim terminie, opinia idioty została. Zerwał kontakt ze swoją paczką, zwyzywał ich, obraził na nich, gdy zaprzeczali, że coś mi powiedzieli.
Ja nie jestem już ufna, nie wiem co u niego, ale zaprzyjaźniłam się z "tamtą dziewczyną". Czyli są plusy tej historii :)
Ja kiedyś tak napisałam koleżance z 4 klasy LO (byłam wtedy w pierwszej). Ćwiczenia z angielskiego. To była szkoła sportowa, więc nauka, zwłaszcza języków, szła daleko z tyłu za wynikami w sporcie. Początek napisałam normalnie, a potem już mnie poniosła fantazja ;) W ćwiczeniu były gotowe formy czasowników do wykorzystania i przy "I have" chyba napisałam: I have no idea what I'm reading right now ;)
Klasa się rzuciła na przepisywanie tej kartki, ktoś zauważył i część osób wolała pójść na lekcję z nieodrobioną pracą domową, a jakaś oferma naprawdę czytała te zdania. Mina nauczycielki była chyba coraz bardziej zainteresowana, aż oferma dojechała do "I have no idea what I'm reading", które skwitowała: I guess not. Nie wstydzę się tego jakoś strasznie ;)
Ja też tak miałem, byłem strasznie znudzony tym że pół klasy łazi za mną żeby im przygotowywać zadania z angielskiego, zacząłem więc im dyktować jakieś bzdury np. "In my free time I play computer games, I especially love the most bloody and violent ones like Super Mario Bros". Słuchanie jak ofiara czyta takie dyrdymały super poważnym tonem rzeczywiści miało swój urok ;)
Wy pisaliście to by ośmieszyć natręta, a ja pisałam takie rzeczy specjalnie xD sama powiedziała, że nie musimy pisać prawdy! Tylko potem patrzyła na mnie jak na wariatkę gdy pisałam jak w weekend uciekalam z Hannah Monthana po sklepie przed zombi.
Aż mi się przypomniała szkoła. Ja i moja klasa często odrabialiśmy zadania domowe na przerwie. No, ale jeden jedyny raz się postarałam i zrobiłam w domu. Prawie cała klasa zerżnęła ode mnie na żywca. No i babka wzięła do odpowiedzi dwie osoby. Jedna czytała (największy klasowy tłuk), a drugie ćwiczenia miała nauczycielka. W pewnym momencie przerwała i spytała kto od kogo ściągał. Tłuk się nie przyznał w ogóle do ściągania. A koleżanka wrypała mnie. Po tym babka przeszła się po klasie i wszystkim poza jedną dziewczyną, która miała co innego wstawiła pały. No i ogólnie była afera z tego powodu. Musieliśmy ją przepraszać i kupować kwiaty. No, a ja już na stałe zniecheciłam się do odrabiania prac domowych w domu🤣🤣🤣
Mój kolega w gimnazjum (który tak właściwie miał ledwo 3 z angielskiego) dyktował koleżance kartkówkę, ponieważ się do niego przyczepiła. Na końcu podyktował jej zdanie w stylu "I'm big rat. I eat you" (kartkówka była z czasowników XD). Koleżanka to wpisała, pani nauczycielka otoczyła to czerwonym kółkiem i przy oddawaniu pracy (oblanej, bo kumpel jak już wspomniałem za dobry nie był z angielskiego) tylko dziwnie na nią patrzyła XDD
Kolezanka gruba raczej nie byla, inaczej nauczycielka przestraszylaby sie i nie oblala.
Piękna zemsta na dwieście punktow jeśli nie więcej ale ty też miałaś przeoczenie i to poważne. Facetom zwykle chodzi o jedno; jeśli nie chciał się nawet przytulać to powinnaś się od razu zorientować że może chodzić o jakiś przekręt. Albo o kredyt na ciebie albo właśnie o wykonanie pracy za darmo. I te - problemy rodzinne też mogłaś jakoś taktownie i delikatnie sprawdzić.
Facetom nie chodzi zwykle o jedno, jejku, nie róbcie z nich zwierząt.
Jeżeli "facetom zwykle chodzi o jedno" to z kim to "jedno o co im chodzi" robią?
Vemonis twój komentarz jest czystą hipokryzją
Straciłaś głupiego faceta, zyskałaś fajną przyjaciółkę, a po drodze obejrzałaś jeszcze całkiem niezły teatrzyk xD Jak dla mnie profit xD
Mojemu kuzynowi lata temu dziewczyna odwinęła taki numer. Byli ze sobą dość długo a on pomagał jej pisać prace zaliczeniowe na studia i pracę dyplomową. Studia się skończyły i panienka nagle stwierdziła, że nie wyobraża sobie życia z takim gołodupcem (ona pochodziła z dość zamożnej rodziny, kuzyn klasa robotnicza). Biedak do dziś nie może sobie ułożyć życia.
niech się cieszy, że wtedy a nie za 15 lat
Nie może sobie ułożyć życia, bo dziewczyna go kiedyś rzuciła?
Jestem dumna
Serio, mam satysfakcję po przeczytaniu tego wyznania
Nic nowego, mój brat napisał licencjat, a potem magisterce swojej żonie.
*magisterkę
Po co?
A czemu nie? Na wieku kierunkach praca licencjacka i magisterska to tylko formalność i przepisywanie książek.
Nawet jeśli tylko to formalność i przepisywanie, to i tak to okazja do podsumowania osobistego - swojej dotychczasowej nauki i studiów. Które robi się w teorii dla siebie.
Napisałam obie swoje prace i nie widzę w tym nic specjalnego, jeśli chcesz podsumowania swojej wiedzy to zwykły egzamin pokazałby dużo więcej :)
Nie mówię przecież, że swoich prac nie napisałyście. Po prostu pytam innych, po co pisali i wkładali taki wysiłek, który powinien być podsumowaniem studiów - dla tej osoby, która studiuje.
Panda - pewnie z miłość, skoro mowa o dwóch małżeństwach ;)
Ale co to w sumie za podsumowanie studiów i nauki. Ja pisałam inżynierkę wspólnie z chłopakiem i część praktyczną robiłam sama (trochę sobie oczywiście nawzajem pomagaliśmy, ale raczej niewiele), ale w teorii mi sporo pomógł. Ja nie lubię i nie umiem pisać, pisanie z resztą nie miało to żadnego związku z kierunkiem moich studiów i było po prostu męczarnią.
Nie rozumiem, po co tacy ludzie pchają się na studia.
Mi to przypomina sytuację z czasów gimnazjum, jak jeden chłopak, co doszedł do naszej klasy usilnie szukał kogoś, kto "zrobi mu matmę".
A ja miałam kiedyś takiego chłopaka w technikum, któremu zrobiłam kilka prezentacji na zaliczenie i nawet "dziękuję" nie usłyszałam. Ale za to były przechwałki, jego strony że koleżanka z klasy napisała mu pracę domową i będzie go to kosztowało bombonierkę. Przykro mi wtedy było 😐
Bardzo mile ze strony ''tamtej dziewczyny'' nie wiele osob by tak szlachetnie postapilo…I to sie nazywa zemsta doskonala