Z moim chłopakiem byłam 10 lat. Chłopakiem, bo do mężczyzny mu daleko. Poznaliśmy się jeszcze w czasach szkolnych, wiecie motyle w brzuchu w końcu to pierwsza miłość. Jednak zawsze czułam, że coś jest nie tak. I teraz... przez kilka lat mieszkaliśmy w większym mieście, on wyjechał na studia, a ja za nim. Różnica była taka, że on studiował dziennie i za wszystko płacili mu rodzice, ja natomiast zaocznie. Szybko przerosły mnie koszta związane z wydatkami i w konsekwencji porzuciłam studia, a zajęłam się pracą. Za każdym razem słyszałam, że studia to postawa i bez nich nie osiągnę w życiu. W głębi duszy chciałam je skończyć ale nie było mnie stać. Chłopak, z którym byłam nawet jak podjął pracę, przyjmował pieniądze od rodziców na opłaty mieszkania. Kiedy mówiłam, że czas się usamodzielnić i samemu się utrzymywać zwykle byłam wyśmiewana. Były momenty że wychodził sobie na imprezy i wracał nad ranem. Po kilku latach nawet dowiedziałam się, że na jednej z imprez całował się z jakąś dziewczyną. Jakoś przebolałam i wybaczyłam. Po około 6 latach postanowiliśmy wrócić na stare śmieci i tam się zaczęło. Mieszkaliśmy blisko jego rodziców. Byli u nas co drugi dzień a on sam spędzał tam więcej czasu niż w domu, że mną. Po 9 latach zdecydował się oświadczy. Super, pomyślałam. Jednak w krótkim czasie okazało się, że oświadczył się tylko dlatego, bo miał dosyć mojego marudzenia o ślubie. Krótko po tym mieliśmy jakąś spine. I teraz najlepsze: zdradził mnie z naszą wspólną koleżanką. Ale to nie jest najgorsze... wybaczyłam. I próbowaliśmy budować wszystko na nowo, nawet przez chwilę się starał, kolację, kino, spacery. Nie udało się. Kilka tygodni temu postanowiłam się rozstać. Zabrałam swoje rzeczy i powiedziałam że to koniec. Jakby olśnienie. Uświadomiłam sobie, że ten toksyczny związek wyssał że mnie to co najlepsze, a będąc z nim nie szanuję samej siebie. A on żyje w jakiejś bańce mydlanej i jest zupełnie oderwany od rzeczywistości. Bez pomocy psychologa się raczej nie obejdzie, bo to wszystko we mnie cały czas siedzi. W nocy nie śpię i płaczę. Nie wiem co jest ze mną nie tak...
Dodaj anonimowe wyznanie
Chciałam napisać "drzwi", ale to już wiesz. Gratuluję i życzę dojścia do siebie 💌
PS to nie z Tobą jest coś nie tak
Emocje nie są racjonalne. Nawet gdy mózg wie, że to była zmiana na lepsze, nie zawsze jest się z tego powodu zadowolonym. Czas leczy rany. Banalne, ale i na szczęście prawdziwe. Nadal masz najlepsze lata życia przed sobą. Nie traktuj tych jako zmarnowanych, a jako lekcje i naukę czego w życiu nie chcesz.
Moim zdaniem to ze mu pomagali na studiach to dobrze z ich strony on dzieki temu mogl je skonczyc.U mnie na medycynie nie bylo osoby ktora by pracowala na prawde.Wszystkich utrzymywali rodzice.
To logiczne, że większość osób na studiach dziennych nie pracuje. Szczególnie kiedy są to tak ciężkie studia jak medycyna. Ale jeśli facet decyduje się zamieszkać z nią, powinien rozważyć studia zaoczne i prace.
Diasabledbunny ale jesli rodzice płacili też za połowę mieszkania, to w sumie co za różnica?
No i...? Ludzie, kolejna taka nudna historia, Czytasz, czekasz na tę 'anonimową" część i historia się kończy...
„Nie wiem co jest ze mną nie tak..”
Odpowiadam: jesteś głupio naiwna.
Przeczytaj, co sama napisałaś:
- „do mężczyzny mu daleko”;
- „Jednak zawsze czułam, że coś jest nie tak”;
- „ Kiedy mówiłam, że czas się usamodzielnić i samemu się utrzymywać zwykle byłam wyśmiewana”;
- „wychodził sobie na imprezy i wracał nad ranem”;
- „ całował się z jakąś dziewczyną. Jakoś przebolałam i wybaczyłam” + „zdradził mnie z naszą wspólną koleżanką. Ale to nie jest najgorsze...„;
Życzę trzeźwego spojrzenia w dalszym życiu.
Ale tak szczerze - jakim frajerem - tak, bo niestety ale Autorka jest frajerka - trzeba być, żeby wybaczyć jedną zdradę, druga zdradę i jeszcze chcieć pakować się w małżeństwo? Jeśli zdradził przed ślubem, zdradzi i po. Papierek niczego nie zmienia.
z toba jest tyle, ze jestes za bardzo poblazliwa, bo trzeba to bylo zrobic wczesniej, jak tylko okazalo sie, ze on ci jedzie samemu utrzymujac sie z cudzego
a juz na pewno wtedy gdy zdradzil cie na imprezie
mam takich znajomych, byli ze soba- on w maturalnej klasie, mieszkal u rodzicow ( co chyba zrozumiale w tym wieku), ona po studiach, rodzice pozwalali jej mieszkac w jednym ze swoich mieszkan i dawali tysiaka na zycie miesiecznie
ona do niego miala pretensje, z enie jest samodzielny finansowo...
Poleciałaś na kasę i dałaś się wpędzić w lata.
poleciala na swoje wyobrazenia i ze "on sie zmieni"
i dala sie wpedzic w lata
Ale co jest złego w tym, że na studiach utrzymywali go rodzice? To, że ty nie miałaś takiej szansy, nie oznacza, że inni też nie powinni mieć.
Szkoda najlepszych lat młodości.
Smutne, że niektórzy potrzebują zmarnować aż tyle czasu zanim opadną klapki z oczu.
I za cholerę nie rozumiem czemu płaczesz zamiast korzystać z odzyskanego życia i się cieszyć.