#QuK7g

Kiedyś czytałem wyznanie o dziewczynie, która pracuje z dziećmi z zespołem Downa. Z tego co pisała wywnioskowałem, że dzięki temu jest bardzo szczęśliwa i spełniona, więc kiedy moja szkoła ogłosiła mikołajkowy wyjazd do jakiegoś ośrodka opiekuńczo-wychowawczego, postanowiłem, że może rzeczywiście warto czegoś takiego spróbować. Ogólnie muszę zaznaczyć, że jestem osobą z całkiem bujną wyobraźnią, więc od razu po zgłoszeniu się na tę akcję zacząłem wymyślać różne niestworzone historie o tym, jak to całe wydarzenie mnie zmieni, że stanę się lepszym człowiekiem, a może nawet jakimś wolontariuszem itp. Życie jednak nigdy nie jest jak na anonimowych.

Pojechaliśmy do ośrodka. Kiedy przybyliśmy na miejsce, zacząłem uważnie się wszystkiemu przyglądać, aby zapamiętać "mój pierwszy krok ku przemianie". Później udaliśmy się na salę gimnastyczną, gdzie podchodziliśmy do dzieci i z nimi rozmawialiśmy. Tak w sumie to na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, czy są one chore, czy nie. Po pewnym czasie pojawił się Święty Mikołaj (wysoki uczeń). Przywitał się z dziećmi i poprosił wolontariuszy oraz nas, uczniów, aby każde z nas ustawiło się z jakimś dzieckiem w kolejce po prezent (którym były oczywiście słodycze). Postanowiłem więc udać się do pewnego blondyna, z którym wcześniej przez chwilkę rozmawiałem. Byłem w połowie drogi, kiedy to nagle pojawiła się ONA (nie wiem kto do końca; prawdopodobnie jakaś nowa wolontariuszka).
- Hej. Byłeś już u Świętego Mikołaja? - zapytała. Przez chwilę patrzyłem się w nią tępo, po czym odpowiedziałem coś w stylu "yyyaaayy", co nie świadczyło chyba do końca o moim całkiem sprawnym umyśle.
- Byłeś u Świętego Mikołaja? - ponowiła pytanie z wyraźnym zażenowaniem na twarzy.
- Tooo znaaczyyy.... jaa jeesteeem zeee szkołyyy - odpowiedziałem, przeciągając sylaby.
- Aha... - zmieszała się dziewczyna. - No bo wiesz... hmmm... wyglądasz jak dziecko z ośrodka...
- Spoko - wyjąkałem.


Po tym całym zdarzeniu usiadłem na ławce, czekając na powrót do domu. I chwilowo odeszła mnie chęć pomagania innym.
nacomi13 Odpowiedz

dobra ale moze byly tam nje tylko chore dzieci ale tez takie ktore na pierwszy rzut oka wyglądają normalnie.
Nie zrażaj się moze ona tez byla tam nowa

Ostrzenozeinozyczki

"wygladasz jak dziecko z osrodka"

mamyczas Odpowiedz

Trochę słabą masz motywację, skoro ta jedna sytuacja sprawiła, że od razu zraziłeś się do pomocy, zwłaszcza, że ta sytuacja nie tyczy się bezpośrednio dzieci z ośrodka.

Smiejzelka

Co złego w tym, że chciał zmienić swoje życie, a przy okazji komuś pomóc?

Selevan1

Jedno nie wyklucza drugiego, nie rozumiem dlaczego uważasz, ze nie można spróbować poznać siebie, czy spróbować byc lepszym człowiekiem przez wolontariat.

MrsMarvel

Etanolan a co jest lepsze - pomoc innym aby również osobiście na tym skorzystać czy siedzenie na dupie i pierdzenie w stołek? Jakby każdy miał pomagać totalnie bezinteresownie to świat byłby jeszcze gorszy niż teraz.

karaibskirum Odpowiedz

Kurcze, po tym dramatycznym wstępie oczami wyobraźni widziałam sceny niczym z horroru - niebezpieczni wychowankowie, czy brutalni opiekunowie. A tu tylko jakaś dziewczyna palnęła gafę, być może ze stresu bo też pierwszy raz tam była? Autorze, nie masz chyba dwunastu lat, aby taka błahostka odciągnęła Cię od pomocy innym?

colombianaa Odpowiedz

Pracuję z chorymi dziećmi, w tym także z maluchami z ZD. Jest to ciężka praca, ale dająca mnóstwo satysfakcji. Piękne jest to, że chcesz pomagać, ale szkoda, że tak szybko rezygnujesz. Naprawdę polecam spróbować pracy z chorymi dziećmi. Tylko nie poddawajcie się. Jestem terapeutą od wielu lat, do tej pory - mimo doświadczenia i umiejętności - trafiają mi się dzieci, które ciężko okiełznać. Czasami jest ciężko. Nawet nie wiecie ile razy duży chłopiec z autyzmem uderzył mnie w twarz, naplul na mnie. Nie zliczę wszystkich siniakow, które w swojej pracy zarobilam. Mam małego chlopca, który ugryzł mnie do krwi, innego który paznokciami podrapal moją rękę. Dziewczynkę, która wyrywa mi włosy, kiedy nie potrafi zrobić zadania. Miałam też nastolatka z autyzmem, który w przypływie złości pchnął mnie na kant stolika (chłopak 180 cm, ja może nie niska, ale drobna). To wszystko w naszej pracy to codzienność. To dzieci ze spektrum autyzmu, z Zespołem Downa, z wadami genetycznymi. To cudowne osoby z temperamentem, złym i dobrym humorem, własnym charakterem, osobowością. To ludzie, którzy potrzebują wsparcia w dążeniu do samodzielnego i dosyć spójnego życia. A kiedy niemówiące dziecko zaczyna budować pierwsze zdania, kiedy powie ci wreszcie "kocham Cię" albo "wiesz, ty jesteś całkiem spoko", serce tańczy z radości. Każdy najmniejszy krok moich podopiecznych to mój niewymowny sukces. Mój tryumf. Dla takich chwil warto poświęcić swoje życie innym. Was zachęcam do wolontariatu, to jest prawdziwa szkoła życia. No i niesamowite doznania. A ile można się nauczyć od tych naszych maluchów... :)

Dragomir

Jak lubisz takie ekstremalne sytuacje to idz wspierac wiezniow. Przy pierwszej okazji niektorzy beda chcieli Cie zgwalcic, ale spoko, tez warto. Ja tam podziekuje, nie mam czasu na wolontariat bo pracuje nieco wiecej niz 8 godzin, i to tez nieco wolontarialnie bo niekoniecznie te nadgodziny maja sprawiedliwe przelozenie na pieniadze. Kiedys pracowalem w osrodku z niepelnosprawnymi dziecmi i mlodzieza, widzialem zaplakana i mocno zestresowana nauczycielke bo jeden z wychowankow lubil tak sie odstresowac. Dziekuje, juz wiecej nie chce.

T0RI Odpowiedz

Ja kiedyś na zawodach (jako wolontariuszka) wzięłam Głównego Sędziego za uczestnika zawodów i opieprzyłam go, że ma wyjść, i że mnie nie obchodzi, że w jego mniemaniu on może tu przebywać, i że ja z nim nie będę dyskutować, wiec jak się nie chce dostosować to kumpel go zaraz wyprowadzi i zdyskwalifikuje 😓 wstyd po całości 🤭 no ale pomyłki się zdarzają, szczególnie gdy jest zamieszanie 😇✌️

T0RI

Oczywiście chodziło o wyjście ze strefy przeznaczonej dla organizatorów a nie z całych zawodów ;)

diq1

Ostatnie zawody na jakich byłam jako widz, to ujeżdżanie koni.
Więc automatycznie umieściłam cię akurat w tej sytuacji i rylam srogo, wyobrażając sobie, jak dziewczyna od wpuszczania koni na ujeżdżalnię pruje się do jakiegoś ważnego sędziego z zagranicy XD

Esamip Odpowiedz

Hmm chyba pojechałeś tam ze złym nastawieniem. Następny razem jeśli chcesz serio komuś pomóc skup się tylko na tym, a nie na wrażeniu jakie zrobisz na sobie samym i innych.

Awers

A czemu nie? Jeśli cel i wykonanie jest słuszne, to i taka motywacja jest dobra. Nie oszukujmy się, każdy pomaga, bo lubi się po tym dobrze poczuć.

T0RI

@Awers, chciałabym się dobrze czuć po każdym wolontariacie, serio ;) może to masochizm, ale nawet wole te, po których czuje się jak emocjonalne gówno, i których ludzie przeważnie unikają, bo nie mają fajnych bonusów. IMO, takie wolontariaty są najbardzej rozwijające i przydatne, choć rzadko dają mentalną satysfakcje z pomocy

Niezywa Odpowiedz

Jakaś głupia ta dziewczyna.

kinia96 Odpowiedz

Cóż... Najwyraźniej wcale się aż tak nie pomyliła.

Dodaj anonimowe wyznanie