#SpUlo

Pamiętam to, jakby było wczoraj. Wakacje po pierwszej klasie (jakieś 30 lat temu), dużo wolnego czasu i wycieczka do wąwozu porośniętego drzewami i łąką. Był już wieczór, tak koło 19 - 20. Często chodziłam się tam bawić z koleżankami, miałyśmy tam bazę/dom, to nie było zbyt daleko od mojego domu. Było to bardzo bezpieczne i spokojne miejsce, dopóki na jego skraju nie podbudowano szeregu domków jednorodzinnych, a ich mieszkańcu nie zaczęli wyprowadzać psów do wąwozu. Oczywiście bez smyczy ani kagańca.

Jeden z takich psów mnie wtedy zaatakował, gdy samotnie siedziałam w "domu" i szykowałam coś do zabawy na następny dzień. Ogromny, długowłosy wilczur zaczął warczeć i ujadać, a ja się bałam nawet krzyczeć, jedynie pisnęłam krótko "Mamo!".

Nagle zjawiła się jakaś młoda kobieta, która krzykiem i tupaniem odwróciła jego uwagę. Po chwili przybiegł też wielki mężczyzna i on ściągnął na siebie atak psa, a tamta pani podbiegła do mnie, złapała na ręce i próbowała stamtąd zabrać. Drogę zagrodził nam drugi, taki sam pies. Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. Kobieta niemal wrzuciła mnie na gałąź pobliskiego drzewa, a sama złapała z ziemi kij i z rozwianym włosem po prostu spuściła kundlowi soczysty wp*rdol. Siedziałam na tym drzewie i wyłam, sikając pod siebie ze strachu.

W tym momencie moje wspomnienia zamieniają się w dziurawe wspomnienie koszmaru. Mąż tamtej pani krwawił, ona też miała pogryzione przedramię, wszędzie była krew. Jeden pies skomlał na ziemi, drugi, kulawy, uciekał wyjąc. Pamiętam moich rodziców, zapłakaną i zasmarkaną mamę, która mnie tuliła i krzyczała coś. Tata rozmawiał z policjantem, strasznie przeklinając.

To było młode małżeństwo, które siedziało na balkonie i widziało mnie już wcześniej. Gdy zobaczyli skradającego się w trawie psa, oboje ruszyli mi na pomoc. Właściciel psów puszczał je luzem w wąwóz żeby, cytuję "polowały"... z tego co wiem, nieźle beknął za tamtą akcję. Ja obiecałam sobie, że jeśli będę miała okazję, wykażę się takimi samymi "jajami" jak oni. Traumy o dziwo nie mam, lubię psy i mam swojego.

Kilka dni temu i mnie zdarzyła się okazja do "bohaterowania". Pod sklepem gdzie robiłam zakupy jakiś karłowaty, bezpański pies zaczął obszczekiwać małe dziecko, które zaczęło płakać. Skrewiłam i olałam, bo bałam się, że mnie dziabnie w kostkę. Zareagowała niewiele starsza od tamtego dziecka dziewczynka i jej dziadek. Jest mi nieludzko wstyd i nie mogę spojrzeć w lustro po tym jak się zachowałam. Nie umiem tego wyjaśnić, ale myśl o poświęceniu siebie dla obcego dziecka mnie obrzydzała. Wstyd mi, wstyd mi, wstyd. Jestem samolubną, podłą podróbką gatunku, z którego pochodzili tamci młodzi ludzie...
PaniDyrektor Odpowiedz

Nie ma nic złego w tym, że czasem popełniamy błędy i nie dajemy rady by stać się herosami - jesteśmy po prostu ludźmi. Każdy z nas jest tchórzem, w mniejszym lub większym stopniu.
Nie mierz wszystkich równą miarą. Jest Ci wstyd, okej. Ale nadal, łatwo planować swoje zachowanie w danej sytuacji, trudniej zaś konkretnie się zachować, gdy coś rzeczywiście się dzieje.
Uszy do góry. Dobrze, że tej dziewczynce nic się nie stało. Dobrze, że i Ty miałaś swoich wybawicieli. Cudowni ludzie

Zaslepiona Odpowiedz

Wstyd nie wstyd, ale ja nie wiem czy potrafiłbym stanąć w obronie kogoś obcego przed groźnym psem. Może i jestem tchórzem, ale nie chciałabym żeby mi się coś stało.

Zaslepiona

O rany, potrafiłabym*

AmziToIzma

Ja też nie wiem, czy bym potrafiła, obcych psów się po prostu trochę boję. Kiedyś szłam ze swoim, miałam jakieś 12 lat, spotkałam psa sąsiadki (puszczała go luzem, bez smyczy, kagańca, nic) i jej pies zaatakował mojego. Mój się zaczął bronić, ale tamten większy, próbowałam je rozdzielić, krzyczałam, płakałam, a reakcją sąsiadki było tylko "chodź, chodź do pani, no chodź, chodź" i nawet się z miejsca nie ruszyła. Wcisnęłam swojego w kąt, zasłoniłam go własnym ciałem, a to psisko mnie już zaczęło atakować, chcąc się dostać do mojego psa. Dobrze, że to na klatce było, moja babcia usłyszała krzyki i zeszła, jak opi*rdoliła sąsiadkę, to się w pale nie mieści. Od tamtej pory boję się obcych agresywnych psów i pewnie nie zdołałabym dziecka obronić...

blabliblu Odpowiedz

Jak można tak wychować psa i jeszcze wypuszczać luzem. Naprawdę wkurza mnie takie coś gdy psem zajmują się ludzie którzy absolutnie nie powinni tego robić bo cierpi pies i najczęściej przypadkowa niewinna osoba

Narcystyczna Odpowiedz

Jeśli uważasz, że masz dług wobec wszechświata, możesz go zawsze spłacić, dając na przykład na dom dziecka. Nie musisz robić z siebie superbohatera, żeby zrobić coś dobrego.

CzarnaSowa Odpowiedz

Dobrze że ci wstyd. Plus za wyznanie, jest prawdziwie anonimowe.

Inetta

Czy ty siebie słyszysz? Dlaczego ma jej być wstyd?

therollercostershark

Czemu tovma tyle plusów. Ten komentarz jest bledny. Autorka nie musi odczuwać wstydu. Moglaby byc dumna gdyby ocaliła to dziecko ale absolutnie nie ma powodu do wstydu

CzarnaSowa

Gdyby chodziło o dużego psa to jeszcze bym zrozumiała, ale skrewiła przed "karłowatym". Moim zdaniem powinna się wstydzić i wy także.

Verse

@therollercostershark Gdyby to był jakiś olbrzym a to tylko mały piesek.... Krzyknęła by głośniej i by uciekł. Martwi mnie ta znieczulica w tych czasach gdzie rzeczy ludzkie, normalne są wychwalane a powinny być czymś standardowym.

Hyrzih Odpowiedz

Brzmi trochę jak z jakiejś opowieści fantazy.
Mała dziewczynka w opałach, została otoczona przez wilki, jest sama i bezbronna. Sytuacja zdaje się być dramatyczna i nagle znikąd pojawiają się oni. Wielki, silny mężczyzna, który gromi bestie potężnymi ciosami swych dłoni i Ona, piękna, młoda kobieta o rozwianych włosach, sprawnie tnąca wrogów swym mieczem, poruszająca się gibko w wojowniczym tańcu godnym mistrza fechtunku :D

Liczę na to, że kiedyś podziękowałaś tym prawdziwym bohaterom za ten odważny czyn i ratunek.

BananowaPanda

Czyli nie tylko ja tak to sobie wyobrażam?

zielonybanan Odpowiedz

Spotkałaś na swojej drodze prawdziwych bohaterów, a ciężko takimi być, bo jesteśmy tylko ludźmi. Mam nieco podobne doświadczenia. Zawsze myślałam, że jakby trzeba było to stanełabym na wysokości zadania, ale życie zweryfikowało moje myślenie. Jechałam autem w nocy przez las, w którym było też kilka domów, nagle ni stąd ni zowąd zobaczyłam rękę machającą przed samą szybą. Ktoś wybiegł z lasu i próbował mnie zatrzymać.Tak się przestraszyłam, że jedyne co zrobiłam to dodałam gazu. Nie mogłam przestać myśleć o tej sytuacji. Miałam straszne wyrzuty sumienia bo sytuacja wyglądała conajmniej jakby ktoś uciekał przed jakimś mordercą, lub potrzebował zawieść kogoś na pogotowie, a nie miał telefonu. Czytałam przez jakiś czas wszystkie wiadomości z okolicy, żeby się dowiedzieć czy nic złego tej nocy się nie wydarzyło w miejscowości, przez którą wtedy przejeżdżałam. Po jakimś czasie sytuacja się wyjaśniła, ale wiem, że jestem tchórzem.

Dosiaa97

Proszę, powiedz co się wyjaśniło 🙏
Nie lubię niedokończonych historii...

zielonybanan

Okazało się, że tam w lesie był dom, w którym mieszkała rodzina z chorym na alzheimera dziadkiem. Ten dziadek uciekał im, wybiegał na drogę, zatrzymywał samochody i chciał jechać do najbliższej miejscowości, a oni potem musieli go szukać. Także w sumie lepiej, że go nie zabrałam. Facet podobno tak tłumaczył cel podróży, że ludzie mu wierzyli i nie rozpoznawali że był chory.

Dosiaa97

Zielonybanan dziękuję, moja ciekawość została zaspokojona 😊

Wiem Odpowiedz

Kwestia indywidualna. Ja od dziecka lubię sprawdzać się z psami :D Najstraszniejsze przeżycie miałem, gdy na drodze w lesie spotkałem wilczura, który naprawdę był nieprzyjaźnie nastawiony. Stałem roztrzęsiony bite 10 minut (które trwały wieki) patrzyłem mu się prosto w oczy i warczałem, gdy on warczał, i szczekałem, gdy on szczekał. W końcu bydlak podkulił ogon, spuścił łeb i odpuścił. To było już z 10 lat temu, a od tamtej pory "uratowałem" już wiele osób przed różnymi psiakami. "Uratowałem", bo 90% przypadków psy były niegroźne - ot tak sobie szczekały i zaczepiały jak to mają w zwyczaju.

LubieMaslo5 Odpowiedz

Ja bym stanął w obronie innej osoby przed agresywnym psem bez smyczy i kagańca, ale nie po to żeby móc kogoś obronić, ale w celu spuszczenia wpi#rdolu psu ^^ dziwny ze mnie człek...

SchwartzeMargaritte Odpowiedz

Ale niby czemu wstyd? Dziecka powinni byli pilnować rodzice. Pomoc obcemu smarkowi to wyłącznie Twoja dobra wola, nie jakiś obowiązek.

Inetta

A psa powinni pilnować właściciele!

981001

Pies był bezpański :v

Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie