#VpeYJ

Od podstawówki byłam dobrą uczennicą - faworytką nauczycieli, uczestniczką konkursów i oczkiem w głowie ambitnych rodziców. Nie to, żebym chciała nią być. Po prostu zawsze myślałam, że w przeciwieństwie do chłopców dziewczynka musi mieć dobre oceny oraz zawsze słuchać mamy. Bałam się bicia, szarpania i krzyku, ciągłych uwag i kpin, porównywania z córkami wszelkich krewnych oraz sąsiadek.

W wieku nastoletnim tego typu "motywacje" powoli przestawały na mnie działać, ale wyścig szczurów i tak przybierał na sile. Zła ocena to hańba, ujma na honorze, wstyd, z którym nie mogłabym sobie poradzić. Byłam nieszczęśliwa. Moje życie było ciągłą walką, gonitwą za każdym punkcikiem na teście. Całe dnie spędzałam siedząc nad książkami, wyjąc ze stresu, obserwując znajomych, którzy poza szkołą mieli jakieś zainteresowania, życie towarzyskie, zdobywali nowe umiejętności...

Przypominałam sobie czasy przedszkola, gdy potrafiłam cieszyć się z małych rzeczy - patrzenia, jak zmieniają się pory roku, spaceru w słońcu, wyjścia na lody z rodzicami... W liceum w moim życiu tego nie było. Nie było z czego się cieszyć, gdy wielkimi krokami zawsze nadchodził kolejny ważny sprawdzian. Wyobrażałam sobie swoją starość, czasy, gdy zamiast rozpamiętywać niższą ocenę z jakiejś kartkówki żałowałabym wszystkich tych fajnych rzeczy, których przez szkołę nie mogłam spróbować i pięknych chwil, których nie zaznałam.

Zmieniłam się. Wzięłam się za siebie. Mając świadomość nadchodzącego sprawdzianu z niemieckiego, postanowiłam nie uczyć się do niego w ogóle, dostałam czwórkę, choć przygotowana na pewno otrzymałabym piątkę. W całej swojej dotychczasowej edukacji z tej jednej oceny jestem najbardziej dumna... Wypracowałam zdrowy balans pomiędzy życiem osobistym a nauką. Szkołę skończyłam z i tak dość wysokimi wynikami. Nareszcie byłam szczęśliwa...

Dzisiaj jestem na studiach. Nie skupiam się. Nie potrafię. Obowiązki wypełniam na odwal lub wcale. Patrząc na puste okienko Worda, jestem w stanie myśleć wyłącznie o tym, czym cieszą się ludzie w miejscach, w których mnie nie ma, co myślą moi bliscy, z którymi mogłabym spędzić ten czas, gdybym tylko nie musiała się uczyć. Co mogłabym poznać, odkryć, przemyśleć, gdzie znalazłabym inspirację. O wszystkim, co w tym momencie mnie omija. Mam dziwne wrażenie, że życie znowu jest gdzieś tam, obok mnie, a ja ani z niego nie skorzystam, ani niczego sensownego nie osiągnę. Wydaje mi się, że nie będę nigdy w stu procentach szczęśliwa. W kolejnych latach nauki, w przyszłej pracy... Całkowicie zatraciłam umiejętność radzenia sobie z edukacją. Ktoś powie, że powinnam wziąć się w garść. Tylko że... ja nie chcę. Boję się, że przez naukę zatracę swoje życie. Nauka zawszę mnie ograniczała. Tylko bez niej mogłabym być naprawdę wolna.
Awruki Odpowiedz

Takie typowe sranie dla srania. Skoro tylko to dzieli cię od wolności to czemu dajesz się więzić? Otwórz eko uprawę czosnku albo znajdź inny pomysł na siebie bo tak to zostanie ci tylko narzekanie.

AntekBezMajtek

Niech sie dogada z tą autorką od kur. Zaloza eko chodowle kur wolno stąpających, beda im śpiewać, czytac. Oczywiscie ferma dla jajek nie dla mięsa. Wyobraźcie sobie takie oczytane jajko...

ToTylkoJa90

Ja również kocham czosnek. Nie mogłabym bez niego żyć.

Kars Odpowiedz

Moje podejście do nauki na studiach też się zrujnowało, przez schizofrenię.
U Ciebie przez duży poziom presji w dzieciństwie, przechodzisz teraz w drugą skrajność, bo nauka kojarzy Ci się z więzieniem. Może pomyśl o psychoterapii? Wywalenie z głowy starych schematów to super sprawa

Anderson92 Odpowiedz

Hej, poszłaś na studia na których kompletnie nic Cię nie cieszy ani nie interesuje? Bez sensu. Dziewczyno, rzuć te studia w cholerę i zastanów się co chcesz w życiu robić, co sprawia Ci radość i czy da się z tego zrobić swój zawód oraz czy do tego potrzebne są jakieś studia. Widzisz, ja też zaliczyłem ten etap porzucenia wyścigu szczurów. Porzuciłem szkołę muzyczną, która mnie tak naprawdę nie interesowała. Obrałem sobie za to konkretny cel - chciałem zostać programistą, to mnie interesowało. W liceum skupiałem się jedynie na przedmiotach potrzebnych potem na studiach informatycznych. Na studiach głównie programowanie, ale również elektronika mnie wciągnęła. Na mgr trzeba było wybrać specjalizację. Wiedziałem już, że mgr robię tylko dla papierka, żeby mieć pełne wyższe i dumne mgr inż. przed nazwiskiem. Dlatego wybrałem specjalizację czysto dla funu - lotniczą, bo zawsze podobały mi się samoloty i w liceum przez chwilę miałem pomysł, żeby jednak pójść na WSOSP (obecnie LAW) i zostać pilotem. I faktycznie miałem bardzo fajne zajęcia z urządzeń pokładowych, zaliczenia na symulatorze lotniczym. Fakt, na studiach były też przedmioty, które trzeba było zdać i chodziło się na nie z przymusu, ale trudno, takie jest życie i czasem trzeba się przemęczyć.
Jesteś już dorosła i sama o sobie decydujesz. Ucz się tego co Ci potrzebne do życia, pracy, czegoś co Cię interesuje, bo inaczej faktycznie zmarnujesz sobie życie.

Lunathiel Odpowiedz

Zdecydowanie przydałaby ci się psychoterapia. Potrzebujesz drastycznej zmiany tego jak postrzegasz edukację, szkoły i ogólnie uczenie się rzeczy. Bo obecnie jesteś do tego tragicznie zrażona i wcale ci się nie dziwię po opisie tego jakie wartości wciśnięto ci do głowy w dzieciństwie. Well, trochę wiem jak to jest, bo po części miałam podobnie - powtarzanie że mam się skupić na nauce, prawie zerowe możliwości rozwijania zdolności interpersonalnych itp. Ale u mnie do tego "bycia naj" i porównywania do "lepszych" dzieci nie dochodził (tak jak u ciebie) perfekcjonizm - i przypuszczam że tylko dzięki temu przetrwała w mnie nadal obecna chęć zdobywania wiedzy. Za to wytworzyła się niechęć do wszelkiej rywalizacji 😒

Także powtarzam: terapia przede wszystkim. Ale powiem ci jeszcze co mi pomogło. Po pierwsze, trzeba wbić sobie do głowy, że uczysz się tylko i wyłącznie dla siebie. Robisz to bo TY tego chcesz. No i oddzielić uczenie się rzeczy które lubisz od morderczego zakuwania żeby zadowolić wymagających rodziców. Ja osobiście w dorosłym życiu uczę się całkiem sporo, ale są to tylko i wyłącznie rzeczy, które mnie ciekawią 🙂

A co do studiów. Nie wiem jaki wybrałaś kierunek, ale jeśli samo uczenie się nie sprawia ci frajdy, to może pomoże ci tłumaczenie sobie, że to dzięki tym studiom będziesz mogła pracować w wymarzonym zawodzie (o ile tak jest?). A jeśli to jednak nie jest to czego chcesz... to może zmień plany? Ważne jest, żebyś TY była zadowolona z tego co w życiu robisz. Żebyś czuła się dumna z tego kim jesteś i poświęcała czas na rzeczy, które lubisz, albo które przybliżają cię do tego co daje ci radość i spokój. No i ważny jest balans pomiędzy tymi rzeczami - tym co trzeba i jest trochę trudniejsze, a tym co chcesz robić i co przychodzi ci z łatwością. Także no. Nie odkładaj w nieskończoność obowiązków, jeśli są one konieczne. Ale też nie zaharuj się za mocno, bo nadmierny stres jest bardzo niezdrowy 🙂 Powodzenia tam 💗

Anderson92

O, interesująca jest twoja niechęć do wszelkiej rywalizacji. Mam to samo. Nienawidzę z kimkolwiek rywalizować i to właśnie przez szkołę. Nie lubię też sportów drużynowych - brać w nich udziału i je oglądać. Męczy mnie oglądanie piłki nożnej i nie potrafię zrozumieć co ludzie w tym widzą - dla mnie kompletnie głupi sport i absurdalne są tak wysokie zarobki zawodowych piłkarzy.
Unikam jakiejkolwiek rywalizacji, a dla odstresowania lubię zrobić coś tylko dla siebie - nauczyć się czegoś nowego, pomajsterkować, pojeździć na rowerze albo rolkach. Lubię podróże i eksplorację nowych miejsc - nawet jeśli jest to tylko brzydkie sąsiednie miasto xD Tak samo gry komputerowe wybieram - żadnych sieciowych rywalizacji, tylko single player, jakiś RPG gdzie w swoim tempie mogę eksplorować i realizować zadania, akceptowalny jest sieciowy co-op typu survival, byle nie było rywalizacji bo reaguję na to alergicznie.

Lunathiel

O łał, to naprawdę dokładnie to samo co ja mam xD Serio, identycznie mogłabym to opisać. Ja chyba zwyczajnie nie rozumiem, dlaczego prawie wszystkich dookoła rywalizacja w ogóle bawi. Abstrakcyjna jest dla mnie satysfakcja z pokonania kogoś, jedyne co może mnie cieszyć w takich sytuacjach to sam fakt osiągnięcia czegoś, a nie fakt bycia lepszą niż ktoś-tam. Gry, w których mam walczyć z realną osobą mnie nie bawią tylko dołują i denerwują, tak samo kłótnie i wszelkie starcia - nawet przy "wygranej", jedyne co z tego wynoszę to stres. Też nie lubiłam nigdy sportów drużynowych i przez parcie na nie w podstawówce i gimnazjum przez długi czas wydawało mi się że nie lubię sportu ogółem. Ale tak samo zawsze lubiłam rolki, rekreacyjne przejażdżki rowerowe, a jakiś czas temu odkryłam np. jogę czy gry terenowe z GPSem. Fajnie w końcu trafić na kogoś kto też to ma 💗

Kombi Odpowiedz

Tu autorka.

Całkowicie zatraciłam umiejętność radzenia sobie z edukacją. Część z was powie pewnie, że powinnam znowu wziąć się w garść. Tylko że... ja nie chcę. Panicznie boję się, że przez naukę zatracę swoje życie, że jakąś jego część zatracam w każdym momencie, kiedy siadam do swoich notatek. Boję się, że przestanę być sobą, że moje zainteresowania, poglądy, tryb życia i wszystkie części mnie zaczną stopniowo topnieć, gdy tylko podejdę do studiowania na poważnie. Nauka zawszę mnie ograniczała. Tylko bez niej mogłabym być naprawdę wolna...

Doomer90

Bardzo jestem ciekaw Twoich "poglądów". Na czym polega ich wartość, którą chcesz uchronić przed "stopnieniem"?

Awtroil

To rzuć studia i rób to co chcesz.

Tylko pamiętaj, że trzeba mieć za co robić to co się chce.

Dodaj anonimowe wyznanie