#aUCkq
Szmat czasu temu sąsiedzi z sąsiedniej klatki schodowej robili remont mieszkania. Jak na złość, przez to jak jest nasz blok zbudowany, wszelkie hałasy związane z ich remontem słychać było doskonale. Wiercili, tłukli itp. codziennie, całymi dniami. Szło się przyzwyczaić, ale któregoś dnia po prostu przegięli. Otóż zaczęli wiercić... o 6:10 rano w niedzielę. Już pomijam fakt, że zwykła kultura nakazuje w niedziele powstrzymać się od hałasowania innym, ale tak wcześnie?!
Wstaję niedospany przez te hałasy, mama też wstała i myślimy co zrobić. Pierwszy odruch, jako że byliśmy wkurzeni, to zadzwonić na policję, co też uczyniliśmy. Dzwonimy i przedstawiamy sprawę. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że sorry, ale od 6 rano już można i nie mogą interweniować. No to z mamą idziemy pogadać z tymi sąsiadami, aby zaprzestali tego remontu na 3-4 godziny. Chciałem na tę rozmowę wziąć gazrurkę, ale mama odwiodła mnie od tego pomysłu.
Przychodzimy, pukamy do drzwi i rozmawiamy z sąsiadami. Tłumaczymy im w czym rzecz i prosimy o niehałasowanie chociaż do 9-10, aby można było jeszcze pospać. Odpowiedź: "A co nas to? My chcemy teraz remont robić, a nie za ileś godzin. I co z tego, że niedziela? Dzień jak dzień", po czym zamknęli drzwi tuż przed naszymi oczami i wrócili do remontu.
Później się dowiedzieliśmy, że inni sąsiedzi też próbowali ich przekonać, że jednak są ludzie, którzy chcą pospać ciut dłużej w niedzielę. Niestety, apele do administracji ani telefony na policję nic nie dawały, a sytuacja powtarzała się co tydzień przez dobre kilka miesięcy.
Ostatecznie ci ludzie sami się wyprowadzili miesiąc po zakończeniu remontu. Ponoć okolica była dla nich za głośna.
W domach to jest luz. Psy nie wyją jak opętane do księżyca, sąsiedzi nie koszą trawy i nie próbują wybudować Arki Noego w swoim przydomowym warsztacie.
Dom jest nieporównywalnie spokojniejszą opcją od mieszkania w bloku. Spędziłam w bloku większość dzieciństwa, znałam dobrych i złych sąsiadów. Tuż za ścianą mojego pokoju pokój mieli trzej chłopcy w różnym wieku. Najmłodszy niemal codzień o 6 rano budził mnie darciem japy pt. "MAAAAAAAAAMAAAAAA!"... Warto nadmienić, że jegomość miał wtedy między 4 a 6 lat. Pod nami zaś nawiedzona, starsza sąsiadka, wiecznie nabzdyczona, której ukochanym instrumentem muzycznym były kaloryfery. Po przeprowadzce do domu jednorodzinnego: nieopisany spokój. Nawet tłukący się sąsiedzi nie mącą go za bardzo. To też kwestia bliskości: w bloku dzieli mieszkania kawałek ściany, a domy grube mury i jeszcze jakaś tam odległość większa lub mniejsza między nimi.
Psy nie wyją do księżyca, bo nie mogą ( ͡° ͜ʖ ͡°)
to był piesowilk
Mój dom jest oddalony od zabudowań sąsiadów kilkoma działkami. Mieszkam na takiej wsi, gdzie ruchu prawie nie ma. Oczywiście kiedy są żniwa, jest głośniej, ale da się do tego przywyknąć.
Mieszkam w domu jednorodzinnym. W zeszłą niedzielę o 7:09 obudziłam się gdy ktoś w sąsiedztwie ciął coś piłą spalinową... A latem regularnie słyszę sąsiada 3 domy dalej ćwiczącego na saksofonie. Więc dom to nie rozwiązanie. A, nie wspominając o F16 latających o 23:30!
No u mnie akurat nie. U nas jest spokój i cisza. Wreszcie czuję, że żyję. W życiu bym nie wróciła już do mieszkania w bloku z własnej woli
Skończyli remont i usłyszeli inne hałasy, które wcześniej zagłuszałi wiertarką.
Pracowałam kiedyś na nocną zmianę, więc spać mogłam tylko w dzień. Przez tydzień remontowali pode mną sklep, zaczynali codziennie o 8 rano, kończyli o 8 wieczorem, ja pracowałam od 8 wieczorem do 8 rano. To był najgorszy tydzień w moim życiu.
Znaczy trochę rozumiem argument ze niedziela jest dniem jak co dzień. Bo dla mnie osobiście niedziela nie jest świętem narodowym czy innym cudem. Ale remonty o 6 rano to już na głowę trzeba upaść nie ważne w jaki dzień...
Cały czas tłukło ale to tak tłukło, całe noce, całe dnie tłukło, bźźźyułuyziiib i tak bez przerwy. Mówię boże, ani spać ani się położyć, co tu zrobić? Musiałam xd
Kocham Cię. 😄
ale cisza nocna to wymysl prl lub wewnetrzna zasada spoldzielni, na policji powolujesz sie na zaklocanie spokoju
Raczej „miru domowego”.
Tak, cisza nocna ciszą, ale jeśli w ciągu dnia coś usilnie zakłóca Twój spokój masz prawo zgłosić to na policję, a oni muszą interweniować
Rozumiem oburzenie i w ogóle, ale to bardziej takie pośrednie zakłócanie spokoju...Zaczęli po 6, owszem w niedzielę i jednak 6 to bardzo wcześnie, ale w żaden sposób nie zakłócali miru domowego. Remonty każdy może robić i nie ma żadnych wytycznych że w blokach można je zaczynać od 10, przynajmniej się z tym nie spotkałam, aczkolwiek uważam, ze sąsiad powinien się wstrzymać parę godzin, ale no, prawa nie łamał
A moi sasiedzi to anioly <3 zaprzestawali najglosniejszych prac w porze drzemki mojej córki <3 najlepsi!
Niestety, ale takie są uroki mieszkania w blokach. Weź się wyprowadź do domku jednorodzinnego. Sąsiedzi może i trochę przegieli, ale z drugiej strony może mieli czas by tylko remontować mieszkanie w niedzielę?
@XX2411 Autorka napisala ze halasowali codziennie, wiec widocznie mielo duzo czasu.
Jak to łatwo powiedzieć weź się wyprowadź -.-
@wichurka, fakt.
@PurpleLila, no pewnie, że łatwo. A co w tym trudnego? Sładasz literki do kupy, otwierasz usta i mówisz wyprowadź się.
Prawdopodobnie trzeba mieć też na to fundusze.
@PurpleLila, myślisz? Jeżeli ma mieszkanie własnościowe, niech je sprzeda i kupi inne. Jeżeli wynajmuje, niech poszuka innego.
A może zaczynali tak rano, żeby szybciej skończyć? Przecież urlop trwa określoną ilość czasu. Zgodzę się, że 6 to za wcześnie, ale czemu nie mogliby zacząć np. o 8? Nie rozumiem czemu ludzie w weekend chcą długo spać. Powinno się spać każdego dnia tyle samo, bez znaczenia czy to weekend, czy nie.
Jedni z tych, którzy patrzą tylko na siebie, i żeby im było dobrze, reszta społeczeństwa nieważna.
U mnie w bloku tez była taka sytuacja... zaczęli o 6, ja po nocce... ryli chyba ze dwie godziny zanim zeszłam na gol i grzecznie poprosiłam, aby się chociaż na godzinkę wstrzymali, bo zasnąć nie można, a ja po nocce... Bez problemu. Chłopaki zrobili przerwę 1,5 godziny, ja w spokoju zasnęłam i na drugi dzień zaczynali o 8, jak już spałam... Ale nie z każdym idzie się dogadać, to jest problem... Sasidka obok codziennie, równo o 6 zamiata balkon, waląc ostro w metalowe balustrady... czy słońce czy deszcz czy śnieg - ona zamiata... a raczej zamiatala dopóki mój facet kiedyś o 6 w niedziele nie dostał szału 😂 Od tamtego czasu zamiata o 10 😂