#bAe7x
Popadłam w depresję. Byłam wtedy w gimnazjum. Chodziłam do psychologa i udało mi się po części zwalczyć to cholerstwo i zyskać odrobinę wiary w siebie. Na początku technikum przeżyłam wybuch gazu w domu. Zgadnijcie, kto spowodował katastrofę. Oczywiście dziadziuś, który uważał, że syczy mu w uszach i poszedł napalić w piecu. Z domu nic nie zostało, a my dostaliśmy mieszkanie socjalne. Przez następne lata nadal musiałam znosić humorki tego szaleńca, aczkolwiek nie zdarzało się to tak często jak kiedyś. Nawet będąc pełnoletnia, nie mogłam nikomu się przeciwstawić. Za każdym razem, kiedy się buntowałam, grozili, że wyrzucą mnie z domu. Zaczęłam chorować na nerwicę i doszło do tego, że nie byłam w stanie chodzić do szkoły, bo ciągle wymiotowałam, źle się czułam, bałam się wychodzić z domu, miałam napady paniki.
Z pomocą mojego ukochanego wzięłam się za siebie i poszłam na terapię grupową do psychiatry. Teraz jest już lepiej, ale wcześniej nawet po terapii miałam problemy. 1 stycznia tego roku, dziadek posunął się do tego, że rzucił się na mnie, złapał za szyję, przewrócił mnie na łóżko i groził, że mnie zabije. Od tego momentu bałam się nawet spać. Chciałam na niego donieść, ale zabrakło mi sił. Kulminacyjnym momentem jednak okazały się okolice maja, gdzie tym razem popchnął mnie na meble i się przewróciłam. Tego dnia wyprowadziłam się do swojego chłopaka (kończyłam szkołę i nareszcie mogłam coś zrobić ze swoim życiem). Chciałam zgłosić dziadka na policję, ale po przejściu się do radcy prawnego, zrezygnowałam. Nie było żadnych śladów
na ciele, a matka zawsze stała po stronie swojego pojebanego ojczulka, więc brak świadków... Niczego nie mogłam mu udowodnić. Mogłam próbować walczyć o swoje z prawnikiem, ale... Nie mam ani pieniędzy, ani sił na to.
Finalnie stwierdziłam, że nie są warci tego, żebym robiła sobie w życiu jeszcze więcej stresu przez nich i staram się żyć szczęśliwie razem z ukochanym. Ostatnio jednak znowu przeszłość do mnie wróciła, gdy moja ulubiona ciocia, a siostra dziadka, się ze mną skontaktowała. Ona wierzy tylko swojemu braciszkowi. Uważa, że on o mnie dbał i kochał, że zrobiłam najgorszą rzecz w życiu i na dodatek zeszmaciłam się, bo zamieszkałam z mężczyzną (z którym jestem 3,5 roku) bez ślubu... Brak mi słów. Jestem po prostu smutna.
toksyczne relacje sie ucina, nie pielegnuje
jestem dumna, ze wyszlas z tego koszmaru
I pamiętaj o alimentach
Przecież przeszłości nie da się zmienić, ale za to na przyszłość mamy wpływ. Myśl tylko o tym co będzie i nie przejmuj się tym co mówią inni, to Ty masz być szczęśliwa.
Idź do prawnika,jest jakiś myk żebyś nie musiala w przyszłości płacić alimentów na nich
W tym przypadku to nic nie da, bo autorka nigdy tego nigdzie nie zglosila. Nie ma niebieskiej karty, interwencji itp.
Ale może da się coś zrobić od teraz? Jakoś dokumentować, że matka się nią nie interesuje? Nastawia rodzinę przeciwko niej?
Albo jakos poudawac, że autorka chciała "wyciągnąć do niej rękę" i mieć świadka, że matka kazała jej spierdzielac?
Już tak całkiem nic nie można wymyśleć?
Nie badz smutna za lajzy, widac cala rodzinka z tej strony ma powalone w mozgu. Zajmij sie soba, swoim zyciem i przyszloscia! Pilnuj tylko na nich oko zeb6 nie wrzucili cie w jakies kredyty albo alimenty.
Nienawidzę takich tępych, głupich pizd jak Twoja matka, jak można nie reagować na takie sytuacje? Powodzenia Ci życzę.
zerwij kompletnie kontakt z rodziną ze strony matki. Nie odbieraj od nich telefonów, nie otwieraj drzwi. Inaczej nie dadzą Ci spokoju. Są tacy toksyczni ludzie, którzy muszą mieć przy sobie kogoś, kim mogą pomiatać, bo tylko w ten sposób się dowartościowują i są szczęśliwi. Dobrze, że masz wsparcie chłopaka, poszukaj też wsparcia u ojca i rodziny ojca
Na takie uwagi moją jedyną odpowiedzią by było "spier....j".
Jakbym slyszala o swojej starej
Jest trupem?
Pamiętaj by się wyrzec prawnie rodziny bo narobią długów a za parę lat spadnie to na Ciebie...
Masz faclet i masz nas :) Trzymaj sie tam!!