#eRm8A
Po jakimś tygodniu doznałam olśnienia. Byli to moi dawni sąsiedzi - jeszcze na studiach przez dwa lata wynajmowałam pokój w bloku, gdzie generalnie wszyscy mieszkańcy byli w porządku. Poza nimi. Wówczas dziewczynka miała jakieś 5-6 lat, często nie płakała, a ryczała - nawet nie wiecie, jaki to rozdzierający dźwięk i straszne uczucie, kiedy się to słyszy, a nie da nic zrobić, kiedy dziecko woła "mamo! mamusiu!" przez pół godziny, aż pada ze zmęczenia; nigdy nie widziałam, żeby rodzice ją dotykali - trzymali za rękę, nosili, raz, kiedy upadła, nie podnieśli jej, tylko stali nad nią i beznamiętnie mówili "Madziu, wstawaj". Miała starsze rodzeństwo, chyba brata, i jego traktowali normalnie.
Razem ze współlokatorkami zgłosiłyśmy sprawę na policję, ale przyszli, popatrzyli, i nic z tego nie wynikło, bo przecież zadbane, czyste, najedzone, nie bite, płaczliwe, nic niezwykłego, a nagrania płaczu nie zrobiły na nich wrażenia.
Niedawno rozmawiałam ze znajomą psychoterapeutką i od słowa do słowa doszłyśmy do tego, że była u niej ta właśnie Magda. Okazało się, że jednak ojciec ją bił, matka nie reagowała, bratem się niby zajmowali, ale był zastraszany; ona, nie mogąc wytrzymać, uciekła z domu, w końcu została odnaleziona, nie mogąc znaleźć spokoju w rzeczywistości uciekła w świat narkotyku, którego zdobycie, jeśli się wie w jaki sposób, nie jest trudne.
Nie wiem, co jest najsmutniejsze w tym wszystkim - zachowanie rodziców, policji, szkoły (na pewno było widać różnicę w zachowaniu)? Trudno powiedzieć. Nie jest to odosobniony przypadek, wręcz jest ich coraz więcej, patologia ma różne oblicza. A wy nie wahajcie się zgłaszać takich przypadków, bo może się uda i pośrednio zapobiegniecie kolejnym takim katastrofom.
Często niestety w tych "najporządniejszych" domach jest najbardziej wyrafinowana patologia. Przecież krzywdzić można na tyle sposobów.
W dobrych domach biją po cichu.
Są takie rodziny... niby wszystko super szczęśliwa rodzina a jednak za kurtyną patologia i przemoc
Jesszcze 2 lata i miejmy nadzieje że jakoś się odetnie od nich i bedzie szczęśliwa.
Smutna historia... Takie sprawy zawsze mają swoje podłoże w dzieciństwie...
Jak to było?... urodzisz to pokochasz?...
aha, a wy sobie nagrywalyscie to wycie i ani razu nie zapukalyscie i nie przerwaliscie sytuacji?
pytam serio, bylam takim bitym dzieckiem, nigdy nikt "nic nie slyszal" nawet jak ciagneli mnie za noge do pokoju, w ktorym mialo byc lanie
nawet jak moj brat glosno wolal "pomocy, ratunku!", a ja z bezsilnosci schowalam sie w budzie psa i z calej sily zatykalam uszy, by nie slyszec jego krzykow ( dla ciekawych lanie, bo wstydzil sie przeczytac na glos czytanke)
współczuję ci bazienko, odciełaś sie od nich?
Bolo juz tutaj wystarczajaco duzo anonimowych opowiesci jakie nieprzyjemnosci mieli ludzie po osobistym zgloszeniu. Na policje zglosili, to ze to olala to co innego ale przerywajac sytuacje nie zmienilby praktycznie nic.
kurkuma, wyprowadzilam sie w 20 roku zycia, do ojca sie nie odzywam mama przeprosila
na swieta do nich nie jezdze, bo ojciec gnoi mnie psychicznie jak nie moze inaczej
dzieki za wsparcie :)
A dlaczego upubliczniasz jej historię? Wiem, że jest mnóstwo podobnych, może być zmyślona. Mimo to jest to dla mnie niesmaczne. "Jestem psychiatrą, opowiem Wam historię mojego pacjenta"
Tajemnica lekarska, tajemnicą lekarską, ale danych nie podała przecież. Dzieli się z innymi doświadczeniem i wiedzą, co jest w sumie spoko.
A dlaczego nie? Nie ma wystarczających danych by zidentyfikowac kogokolwiek. Chyba nie rozumiesz na czym polega tajemnica lekarska
Duzo z tych danych nie jest wiedza lekarska a wspomnieniami o sasiadach ktorymi normalnie moze sie dzielic.
mozna upubliczniac i rozmawiac o historii jesli nie podajesz dokladnch danych
jest jeszcze cos takiego jak np. superwizja
I druga psychoterapeutka tak radośnie i bez oporów podzielila się z tobą tymi szczegółami.. Taa
Jezeli byla to ich wspolna pacjentka to chyba powinny sie konsultowac.
Tayla, oczywiscie, jest jeszcze cos takiego jak superwizja
@bazienka Superwizja to jedno, ale rozmowy o pacjentach (niekoniecznie nawet wspólnych) stanowią ogromną część rozmów między lekarzami - po prostu, wymieniają się między sobą doświadczeniami czy ciekawymi przypadkami. W takich sytuacjach, jak rozmowa z drugim lekarzem czy chociażby przedstawienie przypadku studentom nie obowiązuje tajemnica.
Też mnie to zastanowiło, co w takim przypadku z tajemnicą lekarską/zawodową?
Przecież żeby się zorientować że rozmawiają o tej samej osobie musiały ją najpierw złamać, c'nie?
Niedokończona historia - co to za preparat?
Brzmi jak mefedron