Kilka lat temu pracowałem jako przedstawiciel handlowy w firmie zaopatrującej zakłady kamieniarsko-nagrobkowe. Siedziba firmy była w Krakowie, mój rejon działania na Śląsku. Wracając z firmy z Krakowa zabrałem na stopa jakąś dziewczynę. Jako że bardzo mi się śpieszyło, bo byłem umówiony na spotkanie z klientem na cmentarzu komunalnym w Katowicach, wielokrotnie przekraczałem prędkość, wyprzedzałem dość ryzykownie... Dziewczę w końcu nie wytrzymało i padło pytanie: "Gdzie pan tak się śpieszy?". Zgodnie z prawdą odparłem: "Na cmentarz".
Później do mnie dotarło, jak to zabrzmiało.
Dodaj anonimowe wyznanie
Ja tam się uśmiałem
Z tego, że mógł zabić dziewczynę lub kierowcę/pasażera innego auta? Nie był sam na drodze. Mógł zamordować innych ludzi.
Tacy ludzie nie powinni mieć prawa poruszania się po drogach publicznych jako kierowcy. Stanowią zagrożenie.
A czy dotarło juz, że to nie jest miejsce na takie "anegdotki"?
Zdajesz sobie sprawę, że na takim dystansie jesteś w stanie „przyciąć” maksymalnie kilkanaście minut, a stracić życie, pal licho swoje, ale i zabić innych, zniszczyć rodziny?
Chwalisz się swoją głupotą czy żalisz?
Ale za to dostał by po znajomości i ze zniżką jakiś fajny (swój) nagrobek.
Skoro jechałeś z Krakowa do Katowic to znaczy, że po autostradzie, więc ile jechałeś? 160? 180? A może jeszcze więcej? I przy takich prędkościach jeszcze ryzykownie wyprzedzałeś? Ile nadrobiłeś wielokrotnie ryzykując życie innych kierowców? 15 minut? Co by Ci to dało, jakby Ci któreś z tych ryzykownych wyprzedzań nie wyszło?
Nie przesadzajcie, to nie było takie złe. Przynajmniej śmieszne.
@PinkRoom Śmieszne, ale jakby na cmentarz posłał jeszcze kogoś, to już by nie było śmieszne.
Pół biedy, jeśli sam umrze. Nawet lepiej dla świata, ale miał pasażerkę, której mógł odebrać życie. Na drodze byli też inni kierowcy, którym mógł odebrać życie.
Pomyśl czasem dwa razy. Mógł kogoś zabić.
Stary kawał, tyle że w różnych wersjach pojawia się karawan, czy samochód wiozący rodzinę na pogrzeb.