#iqQ8F
Wiedz, że jeśli mieszkasz w bloku i przygarniasz sobie psa/kota to jesteś tylko trochę mniejszym egoistą od kogoś kto go oddaje do schroniska. Ale jeśli daleko ci do Hitlera to żaden powód do dumy. Teraz się skup i wyciągnij wnioski.
1. Jeżeli wszyscy domownicy pracują twój pies/kot siedzi cały dzień w tym samym mieszkaniu bez dostępu do powietrza. Nie wystarczy, że wyjdziesz z nim 3 razy na dzień. Zwierzęta potrzebują ruchu.
2. Uważasz, że gdy wracasz z pracy twój pies skacze do ciebie bo nie może się doczekać aż wrócisz? TO NIEPRAWDA. Zwierzak się cieszy, bo cały dzień był samotny w małym pomieszczeniu i liczy, że może chociaż na chwilę wyjdzie na powietrze. Cieszyłby się nawet gdyby wszedł do was włamywacz.
3. Jeśli uważasz, że zrobiłeś dobry uczynek biorąc zwierzaka ze schroniska to się mylisz. Mieszkanie w bloku niczym się dla niego nie różni od pobytu w schronisku. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że w wielu schroniskach mają lepsze warunki. Tam też mają pożywienie za to cały dzień biegają na powietrzu a do klatek są zamykane jedynie na sen, a u was siedzą w nich cały dzień.
UWAGA - Teraz co możesz zrobić jeżeli jesteś egoistą i marzy ci się zwierzak za wszelką cenę albo chcesz nim zniwelować swoje poczucie samotności:
1. Przeprowadzić się do domku z podwórkiem.
2. Zatrudnić opiekuna do zwierząt, który będzie spacerował z psem podczas gdy ty jesteś w pracy.
3. Kupić sobie zwierzaka, któremu do życia w większości wystarczy klatka np. Świnkę morską, chomika (Oczywiście dostosujcie ją do jego wymiarów i pozwalajcie mu z niej czasem wyjść).
4. Zostać wolontariuszem w schronisku. Wtedy będziesz przebywać z tyloma zwierzętami, że będziesz usatysfakcjonowany, a i zobaczysz, że ich mają lepsze warunki niż ty w swoim małym mieszkaniu.
1)Chyba lepiej dla psa, żeby siedział sam w mieszkaniu, gdzie jest ciepło, gdzie ma jedzenie i legowisko przez pół dnia, a potem mógł się cieszyć obecnością pana/pani, niż żeby siedział sam całymi dniami/tygodniami/latami w schronisku. Pies siedząc w domu sam owszem cierpi, ale zawsze wie, że jego pan/pani wróci. Pies siedząc w schronisku nie ma żadnej nadziei, że ktoś go przygarnie. Ludzie przychodzą, odchodzą, a on dalej siedzi w kojcu. Co do ruchu, to raczej kwestia indywidualna dla każdego zwierzaka, ew. rasy. Oczywiście głupotą jest brać do domu psy ras, które muszą się wybiegać, albo nadaktywne, w sytuacji gdy nie da się im tego zapewnić. Fakt to nie jest zbyt fajne dla psa siedzieć 8+h, bez możliwości swobodnego wypróżnienia się i fajnie by było mieć kogoś, kto wziął by psa na spacer, ale do dłuższych nieobecności właścicieli psy dość szybko się przyzwyczajają.
2) Chyba zwierzaki cię nie lubią. Pies się cieszy zawsze gdy pan/pani wraca do domu, nawet gdy wyjdziesz na 5 min. I to kiedy był na spacerze nie ma tu żadnego znaczenia.
3) - patrz pkt 1).
Nie wiem, może gdzieś są takie schroniska jak opisałeś, ale ja w paru już byłem i wszystkie wyglądają tak samo - niezbyt obszerne klatki, z jakąś budą/legowiskiem w kącie i miskami w drugim. A jeżeli mają możliwość wyjścia ze schroniska na spacer, to może raz dziennie/na parę dni.
Więc chyba lepiej dać psu dom i trochę uczucia, niż pozwolić by siedział w schronisku i umierał z braku nadziei na lepsze życie.
Co do kotów - wszystko co opisałeś kotów nie dotyczy. Kot generalnie ma wy..e na to czy jego sługa jest w domu, czy nie, byle tylko było ciepło w domu, miska była pełna i kuweta nie zasr...a.
Nie zgodzę się co do kotów, bo to zależy na ile się który zwiąże. Znam takiego, który po wyjściu właściciela z mieszkania zaczyna przeraźliwie miauczeć, do jego powrotu jest rozdrażniony i czasem nawet wygryza sobie wtedy sierść, a po powrocie "pana" wita go w drzwiach radośnie jak pies i później nie odstępuje na krok.
Więc i z kotami różnie to bywa.
Plus dodajmy, że psy raczej nie są szczęśliwe, gdy ktoś je trzyma całe życie na łańcuchu, czy w ciasnym kojcu, nie zapewniając im podstawowych zabiegów medycznych. Co jest częste na wsiach.
@ad13 Masz rację z kotami bywa różnie chociaż one nie są stadne i raczej nie tyle tęsknią za właścicielem ile się nudzą, co też oczywiście nie jest dla nich najlepsze. Ale tu rozwiązaniem jest przygarnięcie 2 kotów.
Mój się nudzi bez ludzi:
Zawsze szuka sobie takiego miejsca do siedzenia, żeby nikt go nie podniósł i generalnie nie zawracał głowy, ale żeby on mógł obserwować ludzi jak coś robią.
Jak część domowników, którzy byli najczęściej w okolicy jego ulubionego miejsca, wyjechała na kilka dni, on zmienił miejsce do siedzenia, bo tamto, bez kręcących się czasem w okolicy i coś robiących ludzi, przestało być atrakcyjne.
Jaglanka 9 godz. temu
"@ad13 Masz rację z kotami bywa różnie chociaż one nie są stadne i raczej nie tyle tęsknią za właścicielem ile się nudzą, co też oczywiście nie jest dla nich najlepsze. Ale tu rozwiązaniem jest przygarnięcie 2 kotów."
Osoba, o której pisałam ma dwa koty - kota i kotkę (różnica wieku dwa lata). Oba bardziej przywiązane do człowieka, niż do siebie wzajemnie. O ile kotka lgnie do obojga właścicieli, o tyle kot (o którym wcześniej wspomniałam) wręcz rywalizuje z kotką o uwagę właściciela i bliskość przy nim, właścicielka natomiast nie cieszy się u niego takim względami - może być, a może jej nie być, potrafi też na niej odreagować złość bezpośrednio po wyjściu "pana".
Różne kocie przypadki w życiu widziałam, dlatego właśnie - różnie to z nimi bywa ;]
Z kotami to różnie bywa, niektóre mają gdzieś, byle ktoś im napełniał miskę i opróżniał kuwetę, inne przywiązują się do jak to radiant ujął sług.
Co do psów - lepszy dom, gdzie pies ma kogoś, kto go kocha i się nim opiekuje, nawet jak musi go zostawiać na wiele godzin samego, niż odsiadka w schronisku.
Widać , że nie masz bladego pojęcia o zwierzętach i wszystkim, co z nimi związane. O ile zgadzam się z tym, że z psem trzeba często wychodzić, tak inne argumenty są tak idiotyczne, że szkoda komentować.
Inne, znaczy całą reszta wysrywów, które tu zaserwowales. Naprawdę uważasz, że zwierzęciu jest lepiej w schronisku? Jeśli tak, to jesteś idiotą (wybacz mi brutalnosc). Nic psu nie zastąpi bliskości z człowiekiem, poczucia bezpieczeństwa i poczucia przynależności do 'stada'. Schronisko dla zwierzaka, to horror i jakoś nigdy nie spotkałam się, aby zwierzę tam przebywające było szczęśliwe. Naprawdę uważasz, że pies cieszylby się, gdyby włamywacz pojawił się w domu? To pokazuje, jak niewiele wiesz (a nawet nic) o psach. Szczególnie owczarki niemieckie są bardzo rodzinne i bronią swoich. Pies jest takim zwierzęciem, że cieszy się nawet, jak ktoś wyjdzie z domu na 5 minut.
Wychodzi również twój brak logicznego myślenia i dzielenia zwierzat. Pies czy kot nie może być sam w domu, bo olabogaaaa, źle mu, dusi się! Ale na chomika czy świnkę morską można mieć już wywalone? Sensowne. Tego też zapewne nie wiesz, że świnki morskie są BARDZO stadne i MUSZĄ mieć towarzystwo, bo inaczej chorują i mogą zdechnąć?
I o ile, podkreślam, zgadzam się z tym, że o swoje zwierzęta trzeba dbac, o tyle nie zgadzam się z całą reszta bzdur, które tu wypisałes. Pies mieszkający w domu z ogrodem może mieć dobrze, ale nie musi. Równie dobrze może być przywiązany łańcuchem, spać w budzie i być źle traktowany. Wszystko zależy od ludzi i od tego, jak traktują swoich podopiecznych. A ty, jak ten jełop ostatni, wrzucasz wszystkich do jednego worka bez większego zastanowienia, refleksji i spojrzenia szerzej na temat.
@kolokwium Nie przejmuj Madhu się to lokalna frustratka.
Boruta, większego frajera, degenerata i wykolejenca niż ty tutaj nie ma. Won, przegrywie do piwnicy, z której wypełzłes
Pieknie ujadasz małpo, tak cie szkoliłem! No dawaj jeszcze!
Oj boruta, boruta... Nikt nie pytał, jak rodzice zwracali się do ciebie.
Słabiutko małpo, ta druga Pirat Tomi jest lepsza, az jej piana z pyska kapie.
Chyba dla zwierzaka lepiej jest mieć kogoś kto go kocha, kogo on będzie mógł kochać, kogoś kto dba o niego, karmi, zajmuje się, pogłaszcze i przytuli - nawet jak czasami będzie musiał czekać na właściciela parę godzin samemu, niż mieć tylko opiekuna, co nasypie żarcia i wyniesie kupy z boksu.
Zależy. W malutkich schroniskach na grajdołkach dalej psy trzymane są w klatkach bez ogrzewania. Może te najsłabsze są przetrzymywane w pomieszczeniach gospodarczych, reszta na dwór i czeka na człowieka.
Kolokwium, bzdury piszesz. Schroniska w wiekszosci nastawione sa na zysk, prywatne schroniska male, czy domy zastepcze, to co innego. Wiesz ile te organizacje dostaja od panstwa kasy? Kupe! I nie, nie kochaja, niby kochaja, a rzeczywistości maja wywalone. Wystarczył miesiac dla mojego dziecka praktyk w schronisku, by stwierdzila, ze to psychopaci. Malo z praktyk jej nie wywalili bo wiecznie klocila sie z nawiedzonymi babami ktore nawet wykrztalcenia technicznego nie maja, a mowia jej co ma robić choc uczy sie na weterynarza. Tego bolu i cierpienia ktore odbywa sie za zamknietymi drzwiami nikt nie widzi, (np: zabiegi oczyszczania ran bez znieczulenia) Widzisz piekny obraz, tego co na zewnatrz, a w srodku hipokryzja nastawiona na zysk. Lepiej psu w ciasnym bloku niz tam
Poczytaj sobie o nie tak dawnej interwencji w schronisku w Radysach i pooglądaj materiały.
Mnie zastanawia co do tego wywodu mają koty. Jedyne co kot może mieć lepsze w domu niż w mieszkaniu to potencjalnie wolierę, ale tutaj pytanie - ilu jest odpowiedzialnych opiekunów kocich. Chyba że jesteś tym osobnikiem który uważa, że koty należy puszczać samopas. Na temat kotów mogę referaty pisać i wielokrotnie już pisałam, więc po prostu skwituję - minimum 2 koty, stymulacja behawioralna, zabawa i koty w mieszkaniu w bloku będą szczęśliwsze niż kot wypuszczany samopas bo dom prywatny.
Kolokwium, wypuszczać z domu, kiedy chcą, żeby je samochód rozjechał?
O ile psy można puszczać na podwórko (poza lepiej nie bo będą same problemy) to kot bez żadnej smyczy NIE może wychodzić! Chyba że od małego był wychowywany na dworz bo jego matka była dwornym to jeszcze ok ale no
@Kolokwium i tu wychodzą elementarne braki w wiedzy na temat kotów a wchodzą teorie spiskowe i czapeczki foliowe. Nawet nie wiem od czego zacząć.
Kota kiedyś miałeś - a ile osób miało jedną świnkę morską (swoją drogą to od dawna nieaktualna nazwa ;p) albo jednego szczura w mikroskopijnej klatce? Dowód anegdotyczny to żaden dowód. Natomiast faktem jest, że kot zaniedbany behawioralnie oraz rozrywkowo będzie wolał wychodzić samopas niż być z właścicielem. To normalne. Ty jakby cię zamknąć w domu bez telefonu, komputera, ksiązek czy czegokolwiek co może stymulować twój mózg (np artystycznie, technicznie) też w pewnym momencie będziesz wolał wyjść byle gdzie niż siedzieć w pustych czterech ścianach.
Innym aspektem jest to, że kot domowy nie wywodzi się od naszych rodzimych kotów tylko z terenów pustynnych. Tak więc czy to betonowa dżungla czy domek na skraju lasu nijak ma się do naturalnych warunków dla kota i trzeba kotu umożliwić spełnienie inaczej. To spełniasz choćby robiąc kotyfikację domu - czyli jak najwięcej półek, wysokich drapaków i możliwość spełnienia kociego instynktu - odpowiednie zabawki, czy tak jak moje koty - każdy inny. Jeden pobawi się bo wię pobawi ale bardziej woli treningi umysłowe i logiczne - a więc jemu frajdę sprawi mata węchowa i treningi typu "podaj łapę" czy "siad" w wersji dla zaawansowanych czyli kilka komend pod rząd i dopiero nagroda. Moja kocica ma głęboko pod ogonem umysłowe łamigłówki i woli aportować - czyli jak nas nie ma to kot ma ustawione zabawki tak, by mogła się spełniać bez nas. Trzeci kocur natomiast jedyne co lubi to podusie z walerianą więc jak wychodzimy to pochowamy kilka by jak nas nie ma mógł poszukać i się pobawić. I wbrew pozorom to nie ja koty zmuszam do zabawy. Ile razy było tak, że oglądam z moim facetem film i trzeba zastopować bo kocisko siada na kolanach i domaga się bym się z nim trenowała i daje mi łapkę na znak że już pora. ;)
Dodam więcej. Dwa z trzech moich kotów to znajdy. Za czasów mieszkania w domu rodzinnym miały dostęp do woliery, do szelek... ba, mogłam zostawić wszystkie okna i drzwi otwarte a one nie chciały wychodzić bo znają zło tego świata. Ten trzeci wychodził ale tylko do woliery a najlepiej mu było jak wyciągałam szelki - jak z psem, radość nieziemska. Ale też wychodzić sam nie chciał - gdzie przede mną miał do tego dostęp i korzystał. Ale gdy przyszedł do mnie to ani razu nie uciekał.
A chcesz wiedzieć czemu ani jeden z 3 kotów ( do niedawna były 4 :() mając pełny dostęp do wyjścia samopas wolały zostać w domu? A no właśnie temu o czym wcześniej wspomniałam - towarzystwo kocie, stymulacja behawioralna, zabawa i przede wszystkim traktowanie kota z szacunkiem i miłością i jeśli to możliwe - kotyfikacja domu. :) i rada na przyszłość - opinia to opinia, fakt to fakt. A jeśli ma się więcej niż elementarną wiedzę na temat posiadanego gatunku to i w kawalerce można mieć lwa, tylko trzeba wiedzieć jak. :p
@SmutnyZenskiKot Jest też jedna opcja, czyli kot leniwiec, który wszystkie twoje próby zabawy ma głęboko gdzieś :D Kilka kotów się w moim życiu przewinęło i każdy miał jakieś ulubione zabawy, po za właśnie jedną moją kochaną leniwą bułą. Za moim drugim kotem (i każdym innym) specjalnie nie przepada, więc nie ma między nimi właściwie żadnych interakcji, a zabawki jeszcze takiej nie znalazłam, którą raczyłaby się zainteresować. Nawet jak była mała, to ciężko było ją zająć czymś na dłużej. Ma swoje napady zabawy, ale wtedy i tak ma gdzieś nas i wszystkie zabawki i przez 15min gania po domu jakiś paproch... Kiedyś jeszcze się zdarzało, że pobiegła sobie za jakąś grzechoczącą myszą, ale teraz już praktycznie nic jej nie rusza. Jak chce się przytulać (a chce prawie cały czas), to będzie się przytulać i nic nie zrobisz :D Zresztą jak chce się bawić, to też nic nie zrobisz, bo to jest jedyny moment, kiedy ma nas gdzieś i można od tej przylepy odpocząć :D
@Ankaaa Odnośnie lenistwa to niekoniecznie musi być lenostwo a nic kota nie było w stanie stymulować. Wiem po swoim rudzielcu - przygarnęłam go jako zdziczałego, agresywnego kota. Na początku bałam się mu nawet dawać jeść, ale ciężko pracowałam by behawioralnie mu się polepszyło. Aktualnie jest typowym kanapowcem z brzuchem do góry i skłonnością do ruchu jeszcze mniejszą niż ja, a to akurat ciężkie do osiągnięcia. :D różnymi zabawkami go próbowałam zaczepiać, ale nigdy nie bawił się dłużej jak 30s. Na poczatku wpadłam na pomysł maty węchowej, już był sukces, ale mata to jedzenie więc nie byłam zadowolona. Wtedy weszly poduszeczki z walerianą (na kocimiętkę ma wywalone swoje wydmuszki) i patyczki matatabi. Jedynie to co mu daje haj jest w stanie go ruszyć z kanapy.
No i jest też ten drugi - on co prawda się bawił, ale szybko się nudził i doszłam do tego, ze jemu właśnie największą frajdę sprawia tresowanie, zacieśnia więzi kot-opiekun. I jeśli go akurat nie trenuję to najpewniej uciekam przed jego miłością. :D Jak dotąd nie spotkałam się jeszcze z kotem, który był faktycznym leniem - zazwyczaj to my ludzie nimi jesteśmy i nie szukamy rozwiązań. :D
To też nie tak, że ona się w ogóle nie rusza. Jak ją najdzie na wariowanie, to biega, jak szalona i gania za jakimś śmieciem, który sobie gdzieś znajdzie. Ale to musi wyjść od niej i zarówno człowiek, jak i zabawki, są jej do tego zupełnie zbędne :D Przez większość czasu jest wręcz upierdliwą przylepą i jak potrzebuje miłości (jakieś 90% dnia), to niczym jej nie zainteresujesz. Jak była młodsza, to jakąś tam potrzebę ruchu i zabawy miała (chociaż i tak mniejszą, niż inne koty, które znam), ale z wiekiem robi się coraz większym leniwcem i przylepą, a zabawa jest tylko taką niewielką przerwą w leżeniu :D No i na walerianę i matatabi ma kompletnie wywalone, ale w poduszeczce z kocimiętką chętnie się wytarza, tylko ciężko to nazwać zabawą, bo trochę się poprzewraca z boku na bok, ale jednak leży :D
kolokwium jesteś idiotą. Każdy hodowca, ekolog, ktokolwiek kto zna się na zwierzętach, czy dokładniej kotach powie Ci, że kotów NIE WOLNO wypuszczać z domu bez nadzoru (czytaj smyczy) bo niszczą środowisko i są tak naprawdę szkodnikami. Więc nie tylko lepiej im w mieszkaniu tak naprawde, bądź przynajmniej tak samo, ale na pewno też lepiej dla środowiska bo żaden ignorant taki jak Ty nie wypusci sobie kota na zewnątrz niech pobiega.
Akurat Hitler dobrze traktował zwierzęta. Lepiej niż ludzi.
A wiesz jak skończyła Blondi?
Aż musiałem doczytać. Arizona masz racje.
Blondi to suka Hitlera rasy owczarek niemiecki, otruta cyjankiem z rozkazu Hitlera, celem przetestowania trucizny, którą dzień później otruł się sam Hitler.
A niby taki wykształcony i niby się interesuje historią i nawet startował w konkursach...
A co? Nawet tam cie nie chcieli? Pozostało ci tylko składanie podań do pośredniaka? Obawiam się, że twój analfabetyzm może odstraszac każdego pracodawcę.
Co ma piernik do wiatraka? Bo jeżeli nie wiem, jaki był Hitler nie porównuj. A także, no tak lepiej ocenić innych, a później zostań wolontariuszem. Chcesz? Zostań. Ale przestań oceniać innych i siebie dowartościowywać.
Dlaczego nie posłuchasz swojej dobrej rady i np, nie zakopiesz się w ziemi na kilka tygodni?
pogarda od tego wyznania bije
Ten typ ma jakieś kompleksy, uważa, że jest ważny, bo ma licencjat. Gardzi ludźmi, jest debilem i nie może się zdecydować, jaki zawód wykonuje jego matka.
Słuchaj człowieku, uwaga, mam psa i mieszkam w bloku.
1. Mieszkam z dziadkami więc pies ma cały dzień towarzystwo, dziadek z nim siedzi najwięcej, babcia też go lubi wymiziać.
2. Mam DZIAŁKE na którą dziadek zabiera psa przynajmniej raz dziennie, jest tam około 2h.
3. W moim mieszkaniu pies ma cudowne warunki, własne posłanie, jedzenie, smakołyki, ulubione zabawki, kochających go ludzi, psich przyjaciół z klatki obok oraz całodniowy dostęp do świerzego powietrza (istnieje coś takiego jak balkon)
Ale według tego wariata, to pewnie i tak twój pies miałby lepiej w schronisku. Masakra, że są tacy ludzie...
Ciekawe jakie byłyby warunki w schroniskach gdyby ludzie z bloków oddali swoje zwierzaki do nich. Jakoś nie sądzę żeby było dostatecznie dużo miejsc w schroniskach. A nawet jeśli byłoby dużo miejsc to warunki byłyby tragiczne. Zastanów się czasem.
Byłam wolontariuszką w schronisku. Psy chodziły na spacery może godzinne RAZ w tygodniu. Po prostu ich było za dużo, rąk do pracy za mało. A już brzydkie kundelki to w ogóle były pomijane, bo "niedzielni spacerowicze" chcieli wyprowadzać tylko ładne psy. Koty miały jedną budę w której siedziały w swoich transporterach i wychodziły raz dziennie do woliery dwa na dwa metry. No, ale teraz już mi ich nie szkoda, dobrze wiedzieć, że miały tam super życie, bo po ciągłych piskach i skowycie ciężko było stwierdzić.
Kolokwium, troche mniej Animal Planet a troche więcej pracy w prawdziwych polskich schroniskach.