Mój tata był kiedyś kierowcą autobusu miejskiego w Warszawie. Zwykle jeździł na liniach podmiejskich. Lubił sobie pożartować. Podczas jednego z kursów zajechał na pętlę pod miastem, a że była zima i warunki to wyciągnął łyżwy i zaczął jeździć po jeziorze nieopodal. Na 10 minut przed odjazdem wszedł do autobusu jakby nigdy nic, siadł na miejscu pasażera i czekał.
Kiedy przyszedł czas odjazdu, a pasażerowie zaczęli się niecierpliwić on wsiadł za kierownicę (a nie miał na sobie żadnego specjalnego ubrania kierowcy) i jak gdyby nigdy nic odjechał. Na następnym przystanku wszyscy pasażerowie wysiedli.
Dodaj anonimowe wyznanie
I nie zdziwili się, że miał kluczyki czy odpalił na popych?
Bywały kiedyś takie akcje, że np.nastolatek wsiadł do autobusu i odjechał, było o tym w mediach. Widocznie są tacy kierowcy co kluczyki zostawiają
ani, że codziennie przez jakiś czas już tym autobusem jeździł?
Tak, tak, i zostawił otwarty autobus i poszedł sobie pojeździć na łyżwach... Co by nie.
Ostatnio pod Krakowskim zoo kierowca zostawił właśnie otwarty, poszedł do sklepiku przy zoo po lody i jeszcze zrobił sobie mały spacerek, zapalił papieroska. Po wszystkim wsiadł i pojechał- znaczy zdarza się.
Jak to było dawno temu to uwierzę. Teraz w autobusach są kamery, za takie coś wyrzuciliby go. Nie można zostawiać autobusu, w sumie wgl nie można wychodzić, jedynie za potrzebą. Znam osobę która pracuje w autobusach, nie ma czasu i nawet chęci na śmieszki.
Niech zgadnę ostatnio twój tata prowadził autobus który zleciał z wiaduktu?