#kfQPg

25 lat temu pracowałam w pewnym zakładzie na pewnym stanowisku - samodzielnym, jako jedyna, za przełożonych miałam jedynie dyrekcję i całkowicie polegali oni na mnie. Dzięki temu, że pracowałam tam od początku utworzenia tego stanowiska, moje zdanie było najważniejsze i tylko ja się na nim "znałam". Piszę "znałam", bo tak naprawdę musiałam nieźle kombinować, żeby mój brak kompetencji nie wyszedł na jaw. Ogarniałam, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że można to robić dużo, dużo lepiej. Oczywiście było przez to wiele problemów, ale umiałam się zręcznie wybronić, a głównym argumentem było to, że mam tylko dwie ręce i pracuję cały czas, nie pijam kawek ani nie chadzam na obiadki, co w połowie było prawdą - nie chadzałam, bo zwyczajnie wolałam siedzieć w swoim biurze, tam jeść, pić i najczęściej się opierdzielać. Często chodziłam zaaferowana, markotna, zmęczona. Moja gra była tak dobra, że dostawałam nawet premię. Cała ta instytucja składała się w większej mierze z osobników takich jak ja, którzy swojego czasu dosłownie fartem wskoczyli na swoje stołki, a sama dyrekcja i kierownicy mieli jeszcze mniejsze pojęcie od nas o tym, jak to powinno wyglądać. Ich zadaniem było tylko podpisywać (sami nawet nie wiedzieli co), chadzać na spotkania z innymi dyrekcjami i udzielać wywiadów.

Eldorado prysło, gdy postanowili zatrudnić nową pracownicę i padł pomysł, by dziewczę oddelegować mi do pomocy. Co więcej, ona miała umiejętności, których mnie brakowało. Posadziłam ją tak, bym ja doskonale widziała co robi, ale nie odwrotnie. Byłam dla niej zwyczajnie miła, często rozmawiałyśmy. Bardzo długo walczyła o tę posadę, bo chciała w końcu uciec od ciężkiej sytuacji w domu rodzinnym, kuła i ćwiczyła po nocach. Była niesamowicie miła, pogodna, łagodna. Uważnie podpatrywałam co i jak robi, żeby samej się nauczyć, ale coraz częściej zastanawiałam się, czy nie odstąpić jej swojego miejsca pod pretekstem zmęczenia. Ba, może nawet przyznać, że ona umie więcej ode mnie. Ale wizja utraty tak komfortowej posady bardzo mi się nie podobała.

Ostatecznie przed dyrekcją powiedziałam, że przykro mi, ale młoda się nie nadaje - po tym, jak sama podłożyłam jej małą świnię. Wystawiłam za to bardzo dobre świadectwo za te trzy miesiące i dobrotliwie nie wspomniałam w nim o "wpadce". Nie dostała umowy na stałe. Wiem, że pracę znalazła dopiero po dwóch latach, ale za to w super firmie. Widywałam ją w międzyczasie, marniała z miesiąca na miesiąc.

Jestem już na emeryturze, jej dobrze się wiedzie, ale dzisiaj jak mnie widzi, smutno na mnie patrzy mimo grzecznego uśmiechu. Czasami mnie to gryzie, ale też miałam w
życiu swoje problemy i przeżyłam. Nie wiem, dlaczego to akurat ja miałabym się poświęcić. Też miałam swoje problemy i jakoś musiałam żyć. Tylko tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono.
Retiro Odpowiedz

Pięknie napisane, inteligentne i brutalnie szczere wyznanie, szkoda, że moralnie bez happy endu. Autorka przyznała się do zrobienia czegoś podłego - wiemy, że takie sytuacje przydarzają się codziennie i wszędzie i ciekawie było przeczytać to z tej perspektywy.

Raz23babajagapatrzy

Jeszcze lepiej byloby jakby autorka wyciagnela jakies wnioski z tej sytuacji, zamiast usprawiedliwiac sie tym, ze ona tez miala problemy w zyciu. No, ale fakt faktem, chyba kazdy z nas ma koncie jakas podla zagrywke.

dnoiwodorosty Odpowiedz

Przecież nie musiałaś się poświęcać. Nikt nie próbował jej wsadzić na twoje stanowisko. Byłaś zawistną świnią bez konkretnego powodu.

livanir Odpowiedz

1. Mogłaś jej dać popracować ciut dłużej-6 miesięcy wygląda lepiej niż 3.
2. Jeśli miała ciężką sytuacje i cieszyła sie co ma, pewnie by cie nie wkopała, bo bałaby się twojego kolesiostwa i ze ją zniszczysz. Zwłaszcza jakbyś kilka razy wspomniała ile mozesz.
3. Jeśli masz odrobinę sprytu, mogłaś na nią zrzucić cięższe zadania, pod pretekstem, że chcesz ją jak najlepiej sprawdzić przed przedłużeniem.

Było wiele opcji, ty ją potraktowałaś tak jak pracę, olewczo i bez odrobiny starań. No dobrze, odrobina była przy świadectwie.
Ten tekst "albo ja, albo ona" jest tylko do zagłuszenia sumienia, ze byłaś zbyt leniwa i przestraszona, by lepiej wybrnąć z sytuacji

PrzezSamoH

Myślę podobnie. Autorka zaprzepaściła świetną szansę dla nich obu - sama miałaby mniej pracy, lepsze wyniki, jako "mentorka" mogłaby chwalić się osiągnięciami młodej a przy okazji nadrobiłaby braki. Dziewczyna, skoro była skromna i łagodna nie próbowałaby w żaden sposób podkopać pozycji swojej szefowej, po prostu pracowałaby uczciwie.
To przykre, że w życiu najlepiej radzą sobie takie osoby jak autorka.

Esza Odpowiedz

Nie musiałaś się poświęcać, wystarczyło być fair. Zachowałas się jak świnia, na szczęście czasem jeszcze Cię to gryzie. :)

Kurina3 Odpowiedz

Jeśli ona wiedziała co zrobiłaś, to faktycznie musiała to być łagodna dziewczyna.
Gdyby trafiło na mnie, to bym cię zjadła.

Riczkid Odpowiedz

Musisz być bardzo zawistną osobą.

nevada36 Odpowiedz

Ładnie tak niszczyć komuś życie? Skoro i tak szłaś na emeryturę to mogłaś nie doprowadzać do jej zwolnienia.

Raz23babajagapatrzy

25 lat temu... czytanie ze zrozumieniem nie jest trudne.

Helge Odpowiedz

Nikt nie wie co ma robić, ale robi, żeby było? Brzmi jak państwowa firma.

Vemonis Odpowiedz

To co to była za firma - wszyscy niekompetentni , dyrekcja tylko podpisuje i nie bardzo wie co a wszystko jakoś działa. I nikt tego nie kontoluje. Albo ta historyjka jest wymyślona od początku do końca albo dzialo się to jeszcze za PZPRu.

CzepliwyMisiek

Kiedyś pracowałem w Agencji Nieruchomości Rolnej i tam dyrektorzy zmieniali się jak rękawiczki (zależy która partia była u władzy to takiego dyrektora posyłała). Koleś też nigdy nie wiedział co podpisywał i co się działo, dlatego dochodziło do wielu matactw ze strony kierownictwa

maIasarenka Odpowiedz

Szkoda tej pracownicy.

Zobacz więcej komentarzy (5)
Dodaj anonimowe wyznanie