#m6QFT
Mało z tego okresu pamiętam, ale jest coś, co nie daje mi spać po nocach. Zawsze lubiła, żeby ją sadzać na parapecie w kuchni i jak to dziecko, cieszyła się obserwując co się dzieje na dworze. Mama zawsze narzekała, że okno brudne, wymazane paluszkami, a dopiero co myła. Po jej śmierci mama strasznie rozpaczała, więc ja chciałam jej poprawić humor i umyłam tę cholerną szybę.
Do dziś słyszę ten rozpaczliwy krzyk mamy "Boże, co ona narobiła? Tam były rączki, ja już nic nie mam, nic mi po niej nie zostało, ona zostawiła je dla mnie".
Mimo że wiem, że wtedy byłam tylko dzieckiem, to teraz jako matka rozumiem, że kilka dni po pogrzebie to była dla mojej mamy tortura.
Moja przyjaciółka pożegnała pół roku temu trzyletnią córeczkę. Nic nie rusza mnie bardziej, niż ślady rączek Małej na lustrze w ich domu. Są tam do dziś.
Można spróbować utrwalić takie odciski palców - oparami kleju cyjano-akrylowego - popularnego "super-glue".
Najpierw trzeba wypróbować - na innym obiekcie (stara szyba itp.) - nanieść swoje paluchy.
Potem do jakiegoś naczyńka (duża zakrętka od słoika) nalać kleju i gdy będzie parował przesuwać to naczynie tuż poniżej odcisków do utrwalenia.
Taką metodę czasem stosują policjanci, gdy nie ma możliwości utrwalenia odcisków tradycyjnie.
I właśnie z tego powodu myślę, że autorka choć nie umyślnie to postąpiła dobrze. Nawet sobie nie wyobrażam jakim okrutnym bólem jest utrata dziecka. Ale życie płynie się dalej i prędzej czy później trzeba będzie się "odciąć" od przeszłości, aby nie zatonąc w jego nurcie. Myślę, że takie rączki na szybie czy lustrze oprócz tego, że są pamiątka to przyczyniają się do ciągłego rozdrapywania ran. Nie twierdzę oczywiście, że należy całkowicie zapomnieć o tych których się straciło, bo i się nie da, ale może spróbować z czasem skupić swoją uwagę na czymś innym, aby nie oszalec z tęsknoty.
Strasznie smutne 😕
Mam tylko nadzieję, że Twoja mama później na spokojnie Ci wyjaśniła, że nie zrobiłaś nic złego.
Rozumiem, że to trauma i pewnie też bym tak zareagowała jako matka, ale jeszcze bardziej sumienie by mnie gryzło, gdybym wiedziała, że drugie dziecko chce mnie pocieszyć takim gestem, a ja wpadłam w szał
Nie jestem sobie w stanie wyobrazić bólu matki po stracie takiego maleństwa.
Wyobraź sobie taką sytuację:
Kupiłeś właśnie nową konsolę, dowozisz ją do domu. Już wypakowujesz z bagażnika, wchodzisz po schodach do domu. Nagle konsola spada z samego szczytu schodów. Biegniesz po nią, sprawdzasz czy nic się nie uszkodziło - a tu myk - konsola połamana na pół, gwarancja nie obejmuje.
Myślę, że dla rodzica to będzie zawsze taki sam ból, strata i poczucie niesprawiedliwości niezależnie od wieku. Każdy rodzic myśli, że to on powinien odejść przed dzieckiem, bo taka jest naturalna kolej rzeczy. Śmierć małego dziecka porusza bardziej ludzi z zewnątrz, bo to zwykły, ludzki odruch, nie da się go do końca racjonalnie wyjaśnić, ale zgadzam się z tym co napisała Etanolan
Lilsleep dokładnie, nie ma nic gorszego niż grzebanie swojego dziecka, nieważne czy ma 2 dni czy 15 lat ...
chyba dawno nie czytałam nic bardziej smutnego
Jedna ze smutniejszych rzeczy jakie ostatnio czytałam.
Sama mam niespełna roczna córeczkę i bardzo lubi siedzieć na parapecie w kuchni i mazać paluszkami okno, a po przeczytaniu tego wyznania, aż mi serce ścisnęło. Nie ma nic gorszego na tym świecie niż strata dziecka.
Moja córka uwielbia przeglądać się w lustrze no i oczywiście zawsze zostawia ślady rączek. Najczęściej jak tylko lustro jest świeżo umyte. Zawsze się wkurzałam, że nawet jeden dzień to lustro nie może być czyste. Ale po tym wyznaniu już nie będę się o to złościć.
Z perspektywy czasu pewnie tak było lepiej. Nie spędzała dzięki temu całych dni na patrzenie na szybę i rozpamiętywanie.
Moja mama poroniła 36 lat temu. Do tej pory płacze, gdy o tym mówi.
Porównujesz bezkształtny płód do dziecka?
"Bezkształtny płód" jest bardziej ludzki od ciebie, Suomen.
Skąd u ludzi taki brak empatii?
Nawet gdyby to był płód, to moja mama ma prawo do żałoby po nim,bo to był jej i mojego taty płód, ich przyszły potomek. Pewnie nie masz dzieci, skoro nie rozumiesz uczuć do nienarodzonego dziecka. A tak przy okazji było to dziecko w 6. albo 7. miesiącu rozwoju.