#mhdXa

Witam społeczność Anonimowych. Już dość długo czytam wyznania na tej stronie. Wyznania o historiach z dzieciństwa, pracy czy też te o dziewczynach i wspólnym życiu razem - czego będzie dotyczyć moje wyznanie. Otóż oboje z dziewczyną mamy po 25 lat, jesteśmy razem 6 lat, oboje studiujemy podobne kierunki i dorabiamy w miarę możliwości. 

Mamy podobne zainteresowania ale całkiem inne charaktery, podejście i poglądy na życie. Ona jest bardziej władcza i upiera się przy swoim mimo iż czasami nie ma to sensu. Ja jestem bardziej zrównoważony i staram się wszystko analizować, żeby mieć kontrolę nad otoczeniem.

Moja dziewczyna, na potrzeby wyznania nazwijmy ją Asia, od około roku jest lepsza w wywieraniu presji niż niejeden piłkarz na boisku, mianowicie chodzi o jakże magiczne dla niej pytanie "czy zostaniesz moją żoną i kiedy ślub?" Uważa, że to czas najwyższy po tak długim okresie bycia razem żeby się oświadczyć, zamieszkać razem (choć nie bardzo wiem za co) oraz najlepiej żeby mieć od razu dziecko. Co w moim przekonaniu nie znajduje uzasadnienia. Uważam, że o ile zamieszkanie razem nie byłoby tak trudno to już z jej wizją ślubu i dziecka na już jest ogromny problem. 

Nie podołamy finansowo, a ona myśli, że to nic takiego i "jakoś to będzie". No proszę was, czy tak myśli normalna kobieta (nie chcę tu nikogo obrażać). Każda rozmowa na ten temat kończy się awanturą, po której tydzień ze sobą nie rozmawiamy. Zależy mi na niej, więc próbuję jej to wytłumaczyć, że jeszcze mamy czas. I tu pojawia się kolejne jej stwierdzenie "chce mieć coś pewnego". Co to w ogóle ma znaczyć? Czasami mam wrażenie, że Asia uważa się za najważniejszą i tylko jej zdanie i potrzeby się liczą a inni mają się dostosować. 

Nie wiem co mam dalej robić. Szkoda mi ją zostawić po tylu latach na dobre i złe, ale ostatni rok przechodzi wszystko. Drogie Dziewczyny, Kobiety czy dla Was wymuszanie oświadczyn/ślubu/dziecka (bo tak to z mojej perspektywy wygląda) jest formą udowadniania sobie czegoś ponad wszystko? Czy nie powinno to nastąpić drogą wspólnej decyzji bez naciskania z jakiejkolwiek strony?
Proszę o jakąś rade bo nie wiem jak mam dotrzeć do Asi by zmieniła swoje myślenie.

P.S. Jest to moje pierwsze wyznanie na tym serwisie więc nie będę zdziwiony jak zostanie zminusowane. Chodzi mi o uzyskanie rad by mój związek z Asią się nie rozpadł.
CCW Odpowiedz

Nie zdziw się jeżeli za niedługo zdarzy wam się " wpadka"

Fredrica

Autorze, uważaj. Dużo kobiet ma tak nasrane w głowie.

Bree Odpowiedz

Nigdy nie zrozumiem, jak można decydować się na małżeństwo, kompletnie nie mając do tego warunków finansowych.
Nie potrafię też zrozumieć naciskania na ślub, "żeby mieć coś pewnego" - zawsze jak słyszę coś takiego, to mam od razu wrażenie, że albo coś musi być nie tak w takim związku, skoro dziewczyna nie czuję się w nim pewna, albo taka dziewczyna musi być po prostu głupia i uzależniać wartość związku od pierścionka a nie od tego, jak chłopak ją traktuje.

Psyduck Odpowiedz

Dziewczyna ewidentnie zmusza do decyzji, jaka jej odpowiada i manipuluje bez wątpienia, natomiast ja jestem ciekawa innej rzeczy. Czy to nie jest tak, że przychodzi moment w związku, w którym robi się krok naprzód? Nie mówię koniecznie o ślubie czy zaręczynach, jednak chociażby chęć wspólnego zamieszkania po wielu latach związku. DLa mnie to naturalne, że jeśli jestem z kimś na poważnie, chcę dążyć do spędzania z nim coraz więcej czasu. A jak lata mijają, a tu nic, żadnych dążeń i deklaracji, to zaczyna się zastanawianie, czy druga strona na pewno traktuje nas poważnie

Bree

Moim zdaniem zamieszkanie razem to jest taki etap w związku, który powinien nastąpić wtedy, kiedy partnerzy prowadzą już normalne, dorosłe życie, tzn. pracują, samodzielnie się utrzymują na jakimś akceptowalnym poziomie, itp.. Sytuacja, kiedy obydwoje jeszcze studiują, nie maja stałej pracy a tylko sobie dorabiają w miarę możliwości i ewidentnie nie maja za bardzo pieniędzy, to nie jest jeszcze moment, żeby zacząć wspólnie prowadzić gospodarstwo domowe i staż związku nie ma tutaj nic do rzeczy. Takie jest moje zdanie, ale oczywiście wiem, że sporo par mimo wszystko zamieszkuje ze sobą, mając mniej więcej takie warunki jak autor i jego dziewczyna.

ZjadaczKsiazek Odpowiedz

Weszłam w sekcje komentarzy, żeby przeczytać inteligentne rady. To, co wypisujecie mnie załamuje. Dziewczyna go napastuje od roku i zmusza do małżeństwa i dziecka, a wiele osób tutaj jej przytakuje bo "jest niepewna". Są razem od 6 lat i to jego podejście do niej powinno ją upewnić w jego zamiarach, nie pierścionek. Zwłaszcza, że ich sytuacja finansowa pozostawia wiele do życzenia. Jak zresztą podejście większości komentujących ten post...

Szynszylowa

@koczek autor nie mówił że nie chce założyć rodziny, tylko że nie jest na to w tym momencie odpowiednia pora , a to zasadnicza różnica

PrzezSamoH

Zjadacz - ale my nie wiemy, czy zamiary i podejście autora upewniają ją w tym, że to coś poważnego. W każdym komentarzu ktoś krytykuje dziewczynę autora, nikt jej nie przyklasnął, że dobrze robi.

sinusoidazemniejest Odpowiedz

Jak chce mieć coś pewnego, to niech sobie tatuaż zrobi, a nie o dziecku od razu myśli
Skoro bycie z Tobą od sześciu lat nie jest czymś pewnym, a ślub byłby gwarancją...

Ronika Odpowiedz

A ja jestem w stanie zrozumieć Twoja dziewczynę bo byłam kiedyś w bardzo podobnej sytuacji. Byłam z chłopakiem (2 lata starszym) od 16 roku życia, po 3 latach zamieszkaliśmy razem, studiowaliśmy, pracowaliśmy a czas leciał... żyliśmy dniem codziennym a związek mimo tego ze udany to się nie rozwijał. Czasem się kłóciliśmy, zawsze godziliśmy ale mając 22 lata zastanawiałam się jak długo jeszcze będzie to tak wyglądać - tzn jak długo on będzie moim chłopakiem a ja jego dziewczyną. Wiedziałam ze go kocham i chce z nim spędzić resztę życia, ale czy miałam pewność ze on tez tak czuł? Pojawiły się pytania czy może jemu nie jest po prostu tak wygodnie - a wcale nie widzi mnie jako partnerkę z która chce być „na zawsze”. Wiec zaczęłam rozmawiać, czy mnie kocha, czy planuje zaręczyny, ślub, dziecko - a to wszystko ze mną. Nie chciałam by robił to z przymusu - ale potrzebowałam zapewnienia czy napewno tego chce a takim zapewnieniem są zaręczyny. W końcu po 7 latach się oświadczył i jest dziś moim mężem.
Dziewczyna ma 25 lat, może odczuwać instynkt macierzyński, po prostu potrzebuje większego zapewnienia niż słowa. Zapewne nie chce się za 3 lata obudzić „z ręka w nocniku” bo jednak stwierdzisz ze to nie to, a ona mając 28 lat będzie miała 9 straconych lat w których mogła poznać osobę z która stworzyłaby rodzinę.

Szynszylowa

Zaręczyny to nie jest żadna deklaracja - można je zakończyć tak samo jak relacje w związku bez nich. To tylko pierścionek nie podnosi w ogóle związku na jakiś wyższy poziom.

Muszynianka1 Odpowiedz

Autorze, kochasz Asię? Chciałbyś z nią wziąć ślub za jakiś czas, kiedy już skoczycie studia i będziecie mieli stabilną sytuację mieszkaniową? Brakuje mi tej informacji w wyznaniu.

Muszynianka1

Oczywiście miałam na myśli sytuację finansową :)

BlackMirror Odpowiedz

Boi się bo ile to takich historii było, że facet chodził z dziewczyną nawet 10 lat i nic, a później rzucił dla nowej i po roku ślub.

BigosMojPan Odpowiedz

Rozumiem autora, ale i tez jego dziewczynę. Dla niektórych zawsze bedzie brakować pieniędzy, albo nie beda gotowi do ślubu.

IHateMyLife Odpowiedz

A od kiedy ślub to coś pewnego.
Może ja jakaś dziwna jestem, ale dla mnie każdy układ jest tak samo stabilny, czy to po prostu para, czy wieczne narzeczeństwo, czy małżeństwo. Z każdego da się wyjść, potrzebne są tylko nieco inne kroki w każdym przypadku. Ślub to tylko dla korzyści prawnych, podatkowych chyba...
Do tego naciskanie na dziecko w wypadku gdy oboje tylko "dorabiacie" jest głupotą. Wybij jej to z głowy albo szukaj mądrzejszej.

Zobacz więcej komentarzy (29)
Dodaj anonimowe wyznanie