#mjOGp

Jestem radcą prawnym. Na początku kariery prawniczej, jeszcze w czasie aplikacji, miałem problemy z przemawianiem w sądach: pociłem się, jąkałem, czerwieniłem, miałem nawet problemy z czytaniem z kartki bez dukania. Szukałem pomocy u psychologów, jednak żaden nie rozwiązał mojego problemu.

Pewnego dnia po prostu kupiłem sobie małpkę czystej i wypiłem ją, co dało znakomite efekty - rozwiązało język tak, że moja przemowa zachwyciła klienta, poruszyła sędziego i wkurzyła pełnomocnika przeciwnej strony. Od tej pory przed każdą rozprawą piję małpkę.
Co ciekawe, poza pracą jestem abstynentem.
Uprzedzając pytania: nikt jeszcze nie wyczuł, a przynajmniej nikt o tym nie mówił.
Lavandavandy Odpowiedz

Nikt o tym nie mówił - słowa kluczowe.

ohlala

To jest takie środowisko, że gdyby ktoś zauważył, to już dawno ktoś by go podkablował. Nawet, jeśli autor ma plecy, to przynajmniej usłyszałby o próbie.

mamyczas Odpowiedz

Bezpieczniej jednak poćwiczyć w domu publiczne wystąpienia, bo kiedyś w końcu powinie ci się noga i skończy się postępowaniem dyscyplinarnym, stwierdzeniem rażącego naruszenia kodeksu etyki zawodu radcy prawnego i usunięciem z zawodu.

CyraneczkaZKoviru Odpowiedz

Jeśli regularnie pijesz przed sprawą, to może czasami warto się zastanowić czy ta Twoja „pomoc” nie zamienia się już w problem. Stąpasz po bardzo cienkim lodzie bo problemem nie jest ilość, ale regularność.

Zihat Odpowiedz

Ach to dlatego zawody prawnicze znajdują się w czołówce tych, gdzie jest najwięcej alkoholików.

KateClumsy Odpowiedz

Przed każdą rozprawą... Chcesz powiedzieć, że na każdej rozprawie jeszcze od czasu aplikacji wygłaszasz jakieś przemowy? Jak w filmach? Z tego co wiem, w rzeczywistości (w Polsce) zwykle to chyba wygląda tak, że wszystko jest na piśmie i pełnomocnicy stron zwykle tylko pro forma coś mówią na rozmowach.

KateClumsy

*na rozprawach, oczywiście ;)

rymcymcym111

KateClumsy - napisałeś "zwykle to chyba wygląda tak". Z reguły rozprawy są jawne, idź do sądu i skorygujesz pogląd "chyba". Profesor Antoni Bojańczyk na pytanie: czy obrońcy wolno złożyć przemówienie końcowe na piśmie, przytoczył wielorakie argumenty przemawiające zdecydowanie za tym, by co do zasady opowiedzieć się stanowczo przeciwko takiemu rozwiązaniu procesowemu.

SorryEverAfter Odpowiedz

Droga do nikąd... Masz świadomość, że z czasem będzie potrzebne coraz więcej tych "małpek"?

gluten123 Odpowiedz

Jednego mecenasa już przyłapali. http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,54420,3514978.html

aceofspades Odpowiedz

Miałam tak samo, gdy występowałam w teatrze. Ciągle słyszałam, że powinnam pomyśleć o karierze aktorskiej, bo jestem w tym świetna. Jednocześnie uwielbiałam grać, ale wiedziałam, że gdyby miało to być moją pracą, to w końcu zostałabym alkoholiczką i to był jedyny powód, dla którego zrezygnowałam z aktorstwa.
Jedną jedyną sztukę grałam na trzeźwo i to była taka porażka, że do dziś mi wstyd. Ludziom z grupy wmówiłam, że jestem chora i dlatego tak źle mi poszło.

Nie oceniam ciebie, autorze, nie twierdzę też, jak niektórzy tutaj znawcy wszystkiego, że na pewno będziesz/jesteś alkoholikiem.
Wiem też, że niekoniecznie musi być coś od ciebie czuć, w co większość tych "znawców" nie jest w stanie uwierzyć. Ja, bez względu na to ile bym nie wypiła i w jakich warunkach, to nigdy nie czuć ode mnie alkoholu. Nie wiem, czy to zasługa tego, że bardzo mało się pocę, praktycznie wcale, czy mam jakąś dziwną przemianę materii.

Co do bycia alkoholikiem. Moi rodzice codziennie, od wielu lat, piją wieczorem jakieś piwko, drinka, wino. Nie są alkoholikami, choć wielu ludzi tak by ich nazwało, słysząc tylko to jedno zdanie.
Alkoholizm, według wszelakich terminów i definicji, jest to choroba, polegająca na utracie kontroli nad ilością spożywanego alkoholu. To NIE JEST regularne spożywanie alkoholu w małych ilościach, jak wiele ludzi tutaj myśli.
Moi rodzice nigdy nie byli pijani, nigdy nie robili po pijaku awantur, nasza sytuacja życiowa nie cierpiała przez to, że musieli się napić (gdy nie było pieniędzy, nie pili wcale).
Nie można sobie samemu dopisywać definicji do danego zagadnienia, bo tak wam pasuje.

tramwajowe

W byciu alkoholikiem, ważniejsze od kontroli nad ilością oraz od picia codziennie niewiele, istotniejsze jest to, jak człowiek się czuje gdy nie może się napić kiedy ma ochotę.

aceofspades

Nie powiedziałabym.
Miałam w rodzinie alkoholika, który potrafił nie pić przez miesiąc, nawet gdy miał ochotę, to nie zachowywał się jak narkoman na głodzie, wypił sobie czasem jedno piwko i był wtedy normalnym człowiekiem, dobrym mężem i świetnym ojcem, ale gdy już wpadał w ciąg to pił przez 3 miesiące bez przerwy, kradł żonie pieniądze na alkohol, wracał pijany jak szewc, robil awantury i znęcał się nad rodziną. Umarł właśnie z powodu alkoholizmu, zapił się na śmierć.

Mi jest za to źle, gdy mam na coś ochotę, a nie mogę tego mieć, bez względu na to czy chodzi o piwo, pizze, chipsy, czy czekoladę, którą jem raz rok, więc o uzależnieniu nie ma mowy.
No ale jak już mi przyjdzie ochota, to muszę kupić i zjeść, bo nie da mi spokoju i będzie za mną chodzić.

Jukiii Odpowiedz

pomyśl sobie jak zniszczy ci to karierę kiedy ktoś sie dowie

Elly Odpowiedz

Nie boisz się, że jednak ktoś wyczuje (choćby klient, jak ci pewnego dnia nie pójdzie) i podpieprzy cię do izby?

Zobacz więcej komentarzy (7)
Dodaj anonimowe wyznanie