#nia1l

Odkąd pamiętam miałam długotrwałe oraz cholernie silne bóle głowy (takie, że nie umiałam nawet mówić, nie wspomnę o noszeniu okularów czy wyjściu z domu), jakie nazywałam "migreną", bo tak najprościej było ująć wiele objawów w jednym słowie. Odkąd pamiętam, miałam również problemy z trzymaniem swoich emocji na smyczy, dlatego mimo spokojnego oblicza, zawsze byłam porywcza, agresywna, pesymistycznie nastawiona i chętna do pozabijania wszystkich ludzi - kończyło się zawsze na nienawiści aż do własnych kości, bo nie pozwoliłam sobie ręki podnieść nawet na swoje pupile.

Bóle głowy jeszcze bardziej nasiliły się w technikum, dokładniej w połowie drugiej klasy, a ja miałam już tak ich dość, że zaczęłam coś z tym faktycznie robić. Lekarz rodzinny, skierowanie do okulisty, z oczami okej (poza wadą) no to zaś lekarz rodzinny, skierowanie do neurologa, czekania pół roku i w końcu wizyta, kolejne czekanie na badania, potem czekanie na wyniki, odebranie wyników w połowie po łacinie i z niezrozumiałymi terminami, zaś czekanie i w końcu kolejna wizyta u neurologa. Diagnozę odebrałam źle i nie powiedziałam o niej nikomu poza rodzicami, których prosiłam o dyskrecję. W trakcie tego wszystkiego skończyłam szkołę, a obecnie czekam na termin operacji zamiast jak inni rówieśnicy, pracować czy chodzić na studia.

Guz wielkości skromnego jabłka naciskający na nerwy i na coś tam jeszcze. Wszystko się rozjaśniło, dlaczego taka depresyjna byłam, dlaczego z taką nienawiścią traktowałam wszystko i wszystkich, dlaczego nic mi się nie podobało, dlaczego miałam zaburzenia osobowości czy zmienne humorki... Operacja zagraniczna, na którą rodzice wzięli potężny kredyt, jaki ja spłacać do starości będę - o ile wszystko przeżyję. Szanse na to mam marne, bo to około 15%, ale choć raz spróbuję spojrzeć na cokolwiek optymistycznie.

Przez tę cholerną głowę nie przeżyłam niczego. Nie byłam na żadnej imprezie, nie zakochałam się, nie zdążyłam nawet wprowadzić paru idei do codzienności. I tylu żałuję szans niewykorzystanych, że mam ochotę płakać. Po części się poddałam, rodziców prosiłam, by nie brali kredytu.

Mam tyle do przekazania, a tak mało czasu. Nagrałam parę filmów z wiadomościami dla bliskich, nawet psa. Cholernie się boję, że to naprawdę koniec. Aż śmieszne, że niedawno sama życie sobie chciałam odebrać.

Trzymajcie się wszyscy zdrowo. :)
raindancemaggie Odpowiedz

Nie poddawaj się! Znam osobę, której z powodu guza mózgu nie dawali szans na przeżycie, a mimo to urodziła dziecko (któremu prorokowano śmierć) i sama też ma się dobrze.

CzarnyMag Odpowiedz

"Szansa" to możliwość powodzenia w jakiejś sprawie, o czym ciężko mówić, kiedy człowiek walczy z bólem i swoimi emocjami. Nie tyle nie wykorzystałaś szans, ile ich po prostu nie miałaś. Zrobiłaś tyle, ile mogłaś w swojej sytuacji.

Wszystkie drogi prowadzą w tym samym kierunku - niestety nie do Rzymu. Każdy będąc u kresu swej drogi chciały móc powiedzieć "Było warto! Miałem dobre życie!", ale zastanawiam się, czy z już z perspektywy tego końca, po przekroczeniu Styksu, ma to aż takie znaczenie? Jeśli coś nas czeka po drugiej stronie, to chyba ważniejsze jest to, czego się nauczyliśmy, a trudne doświadczenia wiele człowieka uczą.

Tak, mam egzystencjalne tendencje 🤡... Życzę nie tyle powrotu do, co zdrowia!

tramwajowe Odpowiedz

Dziwne że nikt wcześniej Cię nie badał. Bóle głowy zawsze są podejrzane, nawet migrenę powinien stwierdzić neurolog.

Jawiem1210

Tak wygląda leczenie w Polsce. Mój chłopak chodził z bólami głowy i lekarka tylko rzucała w niego na chybił trafił nowymi lekami na nadciśnienie. Potem okazało się, że on wcale nie miał nadciśnienia! Inny lekarz kazał chłopakowi robić brzuszki, bo ból pleców wynika z tego, że ma za słabe mięśnie brzucha. Mój chłopak ma kaloryfer, a ból pleców wynikał z niesprawnej nerki.
Ciotka z kolei skarżyła się na silny ból w podbrzuszu i nikomu na pogotowiu nie przyszło na myśl, by zbadać ją ginekologicznie. Zmarła z powodu sepsy wywołanej pękniętym wrzodem w macicy.

Dragomir

Kwestia napiecia miesniowego, czy stoisz aktywnie czy "wisisz" na stawach, a aktywnosc posturalna sterowana jest z poziomow jader podkorowych, czyli nie mozesz nad tym panowac sila woli bo kora sie wylaczy a wejda mechanizmy nawykowe. Polecam metody reedukacji nerwowo-miesniowej - PNF czy nawet Vojta (smieszne u doroslych? Nie dla terapeutow i ich zadowolonych pacjentow). Jakies cuda typu FITS, Kollary czy co tam nie powchodzilo teraz, w kazdym razie cos, co zadziala na miesniowke autochtoniczna tulowia, bo nie ruszysz z niczym bez tego, Etanolanie.

tewu Odpowiedz

Przyjaciółka mojej mamy miała wycinanego guza z mózgu. Szanse, że nie skończy sparaliżowana i bez pamięci były o ile pamiętam 10%... Żyje, funkcjonuje, ma się dobrze. Nie ma co się zadręczać statystykami, bo szczęścia od tego nie przybędzie (tak, wiem, łatwo mi mówić bo to nie ja mam operację ale mam nadzieję żemimo wszystko uda ci się skupić na możliwości pt życie bez bólu i zdenerwowania)

Jawiem1210

Mój tata miał operację serca. Szanse, że NIE przeżyje to 1 na 8 tysięcy czyli 0.0125%. Nie przeżył.
Jak ktoś ma szczęście to i w totka wygra... xD

agggg13 Odpowiedz

Założyłam specjalnie konto żeby Ci to napisać - mój brat miał w wieku nastoletni guza wielkości pudełka od zapałek. Lekarze również nie owijali w bawełnę, że może nie przeżyć, albo stracić wzrok, albo gorzej bo guz mieścił się przy nerwach. Jednak co? Zoperowali go i mimo tego co mówili wszyscy, że może by źle, że może nie mieć normalnego życia, że nurkowanie i samolot na zawsze musi zostawić bo może mieć problemy z głową później. A mój brat jest normalnym zdrowym mężczyzna, który ma rodzinę, skończony kurs nurkowania, a na wakacje lata samolotem. Nikt nigdy by nie powiedział widząc go, że stał na granicy życia można powiedzieć. Także nie poddawaj się! Lekarze muszą powiedzieć o możliwych konsekwencjach, ale jest szansa żeby żyć normalnie to z niej skorzystaj! :) trzymam za Ciebie kciuki! ❤️

Actimelka Odpowiedz

Bardzo Ci współczuję diagnozy. Życzę, żebyś miała siłę walczyć- skoro znasz "imię" wroga, masz szansę z nim wygrać. Nie poddawaj się. Ja ze swoim okropnym, codziennym bólem muszę żyć, bo nie ma na niego żadnej diagnozy, nikt nie potrafi go nazwać, to i pole walki się zawęża...potraktuj to jako szansę. Marną bo marną, ale jednak. Trzymam kciuki.

Dragomir

Guzów miało być naturalnie.

diq1 Odpowiedz

A ja będę suką i powiem, że masz to jabłko w głowie na własne życzenie.
Bóle głowy do utraty mowy odkąd pamiętasz i dopiero w technikum postanowiłaś pójść z tym do lekarza.

Qzin

Do 18 roku życia nie masz prawa iść samemu do lekarza bez opiekuna prawnego. Innymi słowy depresja u najmłodszych nam wyzabija następne pokolenia.

diq1

Sory, jakby mnie bolała tak głowa, że tracilabym wzrok, to poszłabym nawet na policję, zgłosić, że rodzice odmawiają mi leczenia. A potem do mopsu i postawiła na nogi cała rodzinę i wszystkich sąsiadów, bo czasem "co ludzie powiedzą", dociera najszybciej.

nbdimprtnt Odpowiedz

Borykam się z tym samym problemem. U mnie ból głowy zawsze jest w jednym miejscu nad uchem, zawsze łapie z nienacka jakby miliony igieł się wbijały i penetrowały do mózgu. Zdarza się, że muszę z jego powodu zjeżdżać na parking, bo nie jestem w stanie prowadzić. Byłam u rodzinnego, który stwierdził, że jestem młoda, więc na pewno siedzę cały czas przed komputerem. Życzę Ci wszystkiego dobrego autorko 😊

SkracamWyznania Odpowiedz

Mam 15% szans na przeżycie operacji.

Danzai Odpowiedz

Błagam, skończ z wymyślaniem tych bajek o nowotworach.

Zobacz więcej komentarzy (12)
Dodaj anonimowe wyznanie