#o3Z2t

Na stypie po babci brat taty opowiedział nam wartą przekazania dalej historię.

"Polska wieś, lata 50. Amerykanie budują rakiety, by podbić niebo, a u nas na wsi zęby wyrywa kowal.
Moja rodzina. Ojciec, matka, dziadkowie i my - czworo obsmarkanych, bosych smarkaczy.
Lato.
Brat przybiega z płaczem, że Kazek zemdlał. Idę za szopę. Kazek leży, na trawie krew.
Pytam brata co się stało. Kazek poszedł sikać i zemdlał. Zabieramy brata do domu. Matka w płacz, ojciec w złość, bo niedługo żniwa. Babcia lament, szuka gromnicy.
Wzywam wioskowego lekarza. Siwy, chudy jak wiór chłop, bada Kazka i stwierdza, że trzeba do szpitala, bo to nerki. Ojciec, pijany, wyrzuca go z domu, a ja dostaję największe w życiu lanie za sprowadzanie szatana pod nasz dach.
Noc. Kazek rozpalony rzuca się na łóżku. Czuwam przy nim chociaż wiem, że rano trzeba będzie go zostawić i iść w pole.
Podejmuję decyzję. Zaprzęgam wóz i zawożę Kazka do szpitala, prawie 30 km od domu.
Tam diagnozują guz przy pęcherzu, zapalenie nerek i zakażenie. Lekarz stwierdza, że trzeba zgody rodziców na operację, bo ja mam tylko 14 lat. Błagam go, by operował mimo to. Zgadza się. Kazek budzi się kilka godzin później. Wszystko jest dobrze.
Wracam do domu. Wychodzi do mnie matka. Ojciec nie chce nas widzieć. Wolą Boga było widzieć Kazka u siebie.
Kilka dni śpię w stodole, potem jednak wpuszczają mnie do domu, potrzeba rąk do pracy.
Po Kazka jadę kilka dni później. Słaby, ale żywy. Ojciec drze się o darmozjadach i niedojdach, które nawet nie są w stanie pracować. Opiekujemy się nim z rodzeństwem".

Kazek to mój tata. Gdyby nie wujek, nie byłoby go dzisiaj z nami. Ani mnie, drodzy Anonimowi. Mam nadzieję, że takie czasy już nigdy nie będą dla nikogo codziennością.
Wpoldodrugiej Odpowiedz

Pomyśleć, że takie traktowanie dzieci było kiedyś normą. Jedno wpadło przy zabawie do studni? Spoko, zostało jeszcze 7

vylarr

Moja babcia miała 12 rodzeństwa, do dorosłości dożyło 3, fakt że to były trochę inne czasy - totalna bieda polskiej przedwojennej wsi, a później wojna.

sastypen33

Nie wiem jak było w innych rodzinach, ale moja Babcia urodzona w 1930 roku miała naprawdę szczęśliwy dom, kochających rodziców dla których nie była tylko "rękami do pracy" i trójkę rodzeństwa. Bywało ciężko, ale rodzina normalnie wiązała koniec z końcem, choć była to wieś w pobliżu małego miasteczka. Pradziadek pracował na kolei, a Prababcia szyła i do czasu wybuchu wojny dzieciństwo w tym domu było podobno naprawdę dobre, a więzi rodzinne i miłość - taka, o jaką dzisiaj trudno.
Opowiada że nie było to żadne odstępstwo od normy, bo większość rodzin w okolicy stanowili ludzie na podobnym poziomie.

Nah12345

Sastypen33 niestety nie każdy miał tyle szczęścia. Ja wiem że moi pradziadkowie nie byli źli a mimo to babcia i ciotka ledwo przeżyły. Ciotka jest bardzo niska i ma poważne problemy zdrowotne że względu na niedożywienie w czasie wojny. I wiem że przemoc czasem się zdarzała. Z kolei mój dziadek w wieku 10 lat boso (bo nie było ich stać na buty) latem zbierał węgiel by się utrzymywać w domu. I to wszystko było wtedy normalne. Dla biedniejszych liczyło się przeżycie.

Cero

Wszystko zależy od szczęścia.
Jedna babcia miała rodzinę rodem z historii. Widziała śmierć własnego, maleńkiego rodzeństwa (wszyscy spali w jednej izbie, razem ze zwierzętami by nie zamarznac).
Druga babcia mniej o sobie opowiadała. Jednak mieszkała w gigantycznym mieszkaniu, z pokojami dla służby nawet. To już samo o sobie mówi. Oczywiście w czasie i po II WŚ już nie było tak kolorowo, ale nie do tego zmierzam.

Pierwsza babcia była dobrych lat młodsza od drugiej. Ale żyły m/w w tych samych czasach. A taki rozstrzal gdy chodzi o jakość życia i ucywilizowanie. W jednym kraju nowoczesność i trzeci świat na raz. To tak dziwne i straszne, że aż fascynujące.

Żałuję, że nie wypytywałam ich bardziej. Teraz już nie będę mieć okazji.
Czasem zastanawiam się czy nie znaleźć jakiegoś domu starców i nie zgłosić się na wolontariat by tym ludziom dotrzymać towarzystwa, dowiedzieć się ich historii... tylko nie wiem czy bym dała radę psychicznie. Oglądanie jak starsi ludzie cierpią, szczególnie miłe staruszki, łamie mi serce. Nie chciałabym dać tym osobom towarzystwa i zainteresowania, a potem zranić ich odchodząc pewnego dnia, bo psychika nie da rady :/

PiratTomi

Cero, spójrz na no tak. Gdyby ktoś w dzieciństwie miał kochających rodziców, to nie oddalby potem ich do domu starcow. To, że staruszka teraz jest miła, nie oznacza, że taka sama była zawsze. Bardzo często to są ludzie, który wiele lat temu znęcali się nad własnymi dziećmi, dlatego teraz te dzieci nie chcą ich znać.

Opiatjeden

Moi pradziadkowie narobili najpierw 9 dzieci (w tym 6 córek), a potem narzekali, że tyle gąb do wykarmienia. Oczywiście to wina kobiety, że zachodziła w kolejne ciąże. Babcia mówiła, że jej matka wiele razy poroniła, bo ojciec ją porządnie bił w brzuch, żeby do tego doprowadzić. Wszystkie swoje córki wydali w bardzo młodym wieku za mąż (moja babcia miała 16 lat kiedy wychodziła za dziadka). To było powszechne w tej okolicy. Wieś na Mazowszu, niedaleko Warszawy.

Heppy

PiratTomi nie prawda. Czasami nie ma za bardzo wyboru. Jak starszy człowiek jest chory, to jedna osoba by musiała zrezygnować z pracy. Na dodatek samemu jest ciężko podnieść taka osobę itd.

Hayguro Odpowiedz

Najbardziej przeraża zachowanie rodziny, szczególnie ojca. Porworny człowiek.

miekkamynia Odpowiedz

Realia dawnej wsi...

karolyfel Odpowiedz

Takie czasy właśnie wracają.

atomowatruskawka

Czemu?

Serwatka31

Jedyne sensownie wyjaśnienie, czemu miały by wrócić, to to, że przez programy rozdawnicze i podatki wkrótce będzie podobny poziom biedy.

Ambra

" - "
Wracaj? 😂😂😂😂😂😂 Kogoś poj¢b@¥©. Dziś kiedy ludzie wzywają lekarza do potrąconego dzika...

karolyfel

@Ambra
Polska (ta prawdziwa, gdzie mieszka większość) sięga o wiele dalej niż Marszałkowska w Warszawie. Może ty albo twój sąsiad dzwonicie po lekarza do potrąconego dzika, ale w tej samej Polsce problem niechcianych psów albo kotów "rozwiązuje się" workiem z kamieniem wrzuconym do stawu albo ostrzem łopaty.

bazienka

ale ciemnota w postaci antyszczepionkowcow zbiera zniwo

Przynajmniej

@Ade No rzeczywiście, głosowanie na partię, którą zarządza pupilek Putina jest najwspanialszym rozwiązaniem pod słońcem...

bazienka Odpowiedz

i ten lekarz ani szpital nie chcieli pieniedzy?

Niewiemcowymyslic100

W latach pięćdziesiątych to było, czyli wszystko państwowe, w tym "służba zdrowia". Jeśli przed 1956 to nawet bardziej komunizm niż socjalizm. Mogli co najwyżej chcieć łapówkę, ale co za szuja brałaby w takiej sytuacji?

nata

Bazienka, a Ty płacisz za świadczenia zdrowotne w państwowym szpitalu?

jezabel Odpowiedz

Skojarzyło mi się z filmem "Ikar. Legenda Mietka Kosza".

Dodaj anonimowe wyznanie