#pw9oY

Odkąd pamiętam z całego serca nienawidziłem swojej starszej siostry.
Wychowywaliśmy się oboje pod ręką chorego psychicznie wuja, który całe szczęście miał nas gdzieś (rodziców nigdy właściwie nie zdążyłem poznać, a ona - z tego co mi wiadomo - nawet ich nie pamiętała). Był naszą jedyną rodziną, a do szkół chodziliśmy różnych, tak że nikt nie mógł zauważyć, jak znęcała się nade mną fizycznie i psychicznie, gdy byłem mały. Ja sam byłem tak zniszczony, że nikomu o tym nie ważyłem się opowiedzieć.
Gdy byłem już starszy, zacząłem odpowiadać na jej agresję agresją i powiedzieć, że ze sobą walczyliśmy i robiliśmy sobie nawzajem świństwa to mało (różnica w naszym wieku nie była jakaś wielka).
Kontakt urwał nam się szybko i nigdy więcej się nie zobaczyliśmy.

Dziś mam już prawie trzydzieści lat.

Cztery lata temu ona wpadła pod samochód. Pijany kierowca zakończył jej życie (oraz życie jej męża) i skłamałbym, gdybym powiedział, że jakkolwiek mnie to ruszyło. Nie bardziej niż informacja o tragicznej śmierci kompletnie obcej mi osoby.
Nie miałem zamiaru nawet pojawić się na pogrzebie.

Kilka dni później dowiedziałem się jednak, że umierając osierociła dwóch synów w wieku szkolnym (podobno matką była bardzo dobrą). Jakimś cudem chłopcy wylądowali pod moją opieką. Ludzie uznali, że usychający ze starości psychol nie jest odpowiednią osobą, aby się nimi zaopiekować, a że oprócz niego byłem tylko ja (o rodzinie jej męża nie wiem wiele poza tym, że po ślubie z moją siostrą go wydziedziczyli), to chłopcy trafili do mnie.
Warunki miałem, jak to określili urzędnicy, "idealne". Nikt się nie zainteresował moimi wcześniejszymi relacjami z siostrą. Tak naprawdę wepchnęli mi chłopaków, z góry uznając, że skoro jestem z nimi spokrewniony, to będę się chciał nimi zaopiekować.

Na początku nie docierało do mnie ich towarzystwo. Ignorowałem ich kompletnie, traktowałem jak powietrze. Myślałem nad tym, czy nie chcę przypadkiem urządzić z ich życia takiego samego piekła, jakie urządzała mi ich matka. Pomysły te szybko wyleciały mi z głowy. W końcu chłopcy nie byli niczemu winni.

Jakiś czas później rozmowy między mną i nimi przyszły w naturalny sposób. W końcu nie mogłem wciąż udawać, że ich nie widzę. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać i okazało się, że dobrze się dogadujemy (przyczyniły się do tego wizyty u psychologa, do którego musiałem z nimi chodzić).

Przez te cztery lata staliśmy się sobie naprawdę bliscy. Kiedy na nich patrzę, czuję tylko ciepło, są dla mnie rodziną. Uwielbiam ich. Staram się po prostu nie myśleć o ich matce. Nie rozmawiam z nimi o niej.

Dzisiaj starszy z moich siostrzeńców zapytał, czy może mówić do mnie tato...
Byłem tak zszokowany, że nie umiałem mu odpowiedzieć, a on po kilku minutach czekania na moją odpowiedź speszył się i uciekł.
PinkiPig Odpowiedz

Pamiętaj, że dla niego zadanie tego pytania wymagało dużo odwagi. Proszę, pogadaj z nim, bo podejrzewam, że teraz go to bardzo męczy. Ale świetnie, że macie siebie.

tramwajowe Odpowiedz

To bardzo wzruszające, że 'awansowałeś' na tatę. To jest stanowisko z serca dziecka, a nie z przekonań.

Puzon Odpowiedz

Gratulacje chłopie. Usłyszeć takie coś z ust dziecka to prawdziwy komplement. Nic więcej nie trzeba dodawać.

tramwajowe Odpowiedz

Mogło być tak, że Twoja siostra wspominając złe dzieciństwo była bardzo dobrą matką.

rassdwa Odpowiedz

Mały powiedział to, co czuł i co myślał. Możesz być z siebie dumny. Zasłużyłeś na te słowa.

bazienka Odpowiedz

nie ma czegos takiego, ze wcisneli ci te dzieci, zeby byc czyims prawnym opiekunem musisz sie na to zgodzic i podpisac dokumety, nikt cie do tego nie zmusi

Lewkonja

Żeby coś komuś wcisnąć, niekoniecznie musi być użyta siła. Może chodziło o argumenty typu: oni nie mają nikogo, czy chce pan je skazać na dom dziecka itp.?

Franz1983

Oj czepiasz się szczegółów. Pewnie zwrócili się do niego jako najbliższej rodziny o tymczasową opiekę, a on w szoku nie odmówił. A później już przyjął opiekę na stałe. Wiadomo że nikt Cię wbrew Twojej woli rodzicem zastępczym nie zrobi

Vampire7 Odpowiedz

Aż mi się tak ciepło na serduszku zrobiło. Nie wiem czy to wyznanie jest prawdziwe, bo zastanawiam się czy można komuś wcisnąć czyjeś dzieci jeżeli ten ktoś nie chce(?), ale jeżeli tak, to super, że tak wyszło :) Ty naprawdę pokochałeś te dzieci i one ewidentnie pokochały też Ciebie :) Zastanawiam się jak to się stało, że Twoja siostra była tak okrutna wobec Ciebie, a wobec dzieci była wspaniałą mamą? Aż nie chce się wierzyć, ale może opamiętała się? Może żałowała tego co Ci zrobiła? Tego się już nie dowiesz i myśle, że czas przestać o tym myśleć, bo ona i tak nie żyje. Kiedyś jak chłopcy będą dorośli, to możesz im to opowiedzieć,żeby wyrzucić to z siebie, chociaż z drugiej strony szkoda, żeby mieli obraz mamy tylko jako „tej złej”. Dobrze, że traktujesz jej dzieci tak wspaniałe, bo to świadczy o tym, że jesteś dobrym człowiekiem, sto razy pewnie lepszym od siostry.

Heppy Odpowiedz

A co ma siostra do nich? Dzieci to nie jest takaś odnoga rodziców, tylko odrębny człowiek. Będziesz mieć chociaż cześć rodziny.

Dodaj anonimowe wyznanie