#zJgXI

Jestem młodą dziewczyną, 19 lat, od roku alkoholiczką. Pierwszy raz po alkohol sięgnęłam krótko przed osiemnastką, typowo dla towarzystwa, potem stał się moją ucieczką od problemów i przywoływaczem szczęśliwych wspomnień, chwil, które przeminęły (prawie zawsze wtedy piliśmy). W kwietniu czy maju tego roku napisał do mnie bardzo dawno (z trzy lata co najmniej) niewidziany kolega z pytaniem, czy wyjdę na papierosa. Wyszłam. Gadka szmatka, przy której okazało się, że teraz jest narkomanem. W tamtym okresie alkohol to było dla mnie już mało, poza tym zawsze ciekawiło mnie, o co jest ten cały szum z tymi narkotykami i czy rzeczywiście są takie fajne, więc przy pierwszej okazji, która się nadarzyła, wzięłam razem z nim. Potem jeszcze kilka razy. Ta akurat substancja niezbyt przypadła mi do gustu, myślałam, że to nie dla mnie, kolega wyjechał na wakacje do pracy i kontakt chwilowo się urwał, więc myślałam, że sprawa zamknięta (choć kontaktu było mi szkoda, bardzo go polubiłam). Wrócił pod koniec sierpnia, zaprosił mnie, wyjaśnił, dlaczego zniknął. Tak cudownie nam się gadało, milion wspólnych tematów, podobne poglądy, gusta, że zaczęliśmy widywać się codziennie na wiele godzin, co trudne do wykonania nie było, bo mieszkamy praktycznie obok siebie. Po paru dniach już nawet nie trudziłam się, by w ogóle wracać do domu, zwłaszcza, że szaleliśmy głównie w nocy. Czułam się, jakby całe miasto było nasze. Próbowałam od niego różnych rzeczy, żeby nadawać na tych samych falach, ale żadna z nich tyłka mi nie urwała. Do czasu.
To był 30 sierpnia, pamiętam to jak dziś. Wyjdziesz? Wyjdę. Mam coś super.
Powoli się ściemniało. Zapach końca lata, latarnie, jedna z największych rzek w Polsce. Gdzie idziemy? Gdzieś, gdzie możemy to zrobić. Usiedliśmy pod mostem, chiński zwiad, czy nikt nie idzie, no i nikt nie szedł. Wtedy po raz pierwszy w życiu wzięłam mef*dron, najlepszy w mieście podobno, pewna, że jak wszystkiego innego prawie go nie poczuję. Poczułam aż za bardzo. Nigdy w życiu nie doświadczyłam równie pięknego stanu. Czułam się, no nie wiem, jakbym latała, jakbym była ponad światem, najsilniejsza, nieśmiertelna. Ta bomba jest naprawdę silna, ale niestety szybko mija, a ja od razu chciałam znowu. Koledze się podobałam, więc postarał się, by zdobyć więcej, następnego tygodnia praktycznie nie pamiętam, jakieś przebłyski wspomnień i zdjęcia w galerii pokazujące mi, w jakich klubach byłam, co robiłam. Trzy dni spędziliśmy u jeszcze innego kumpla, waląc w nos praktycznie bez przerwy razem z nim. Ostatniego dnia przedawkowałam, kolega twierdzi, że miałam stan podzawałowy i arytmię serca, ja tam się nie znam, ale było niewesoło. Po przespaniu paru godzin poszłam do domu się regenerować, ale od razu zadeklarowałam, że jak wydobrzeję, to kupię więcej. Ciąg dalszy w komentarzu
MarzycielSpodZiemi Odpowiedz

idź na terapie:) ja sam uciekałem w alko/porno itd bo sobie nie radziłem, problemy z dzieciństwa i zepsute życie przez rodziców/znajomego

Odpowiedz

Kupiłam, braliśmy znów. Pod koniec września z kolegą się nielicho pożarłam, co zbiegło się zresztą w czasie z moją przeprowadzką do innego miasta, od lekko ponad miesiąca do narkotyków dostępu nie mam. Na początku było ciężko, potem było łatwiej, byłam szczęśliwa - problemy, te same, od których ten rok temu zaczęłam uciekać w alkohol, zaczęły się rozwiązywać, wszystko wydawało się iść w najlepszym możliwym kierunku. Nawet po kieliszek już nie sięgałam. No ale oczywiście znowu musiało się zje..ać. Zaczęło się znowu codzienne chlanie, zaczęło się więc i myślenie o jeszcze mocniejszej, lepszej odskoczni. Powstrzymywałam się jak mogłam, bo nie chcę być narkomanką, ale któregoś wieczora narąbana zaczęłam wypisywać do dilerów. Przeraziło mnie, jak łatwo było mi ich znaleźć. Prawie kupiłam, powstrzymało mnie od tego właściwie tylko zrządzenie losu, typ w ostatniej chwili napisał mi, że jednak nie ma jak dojechać. Cały czas o tym myślę i boję się, że wrócę do nałogu. Wiem, że czeka mnie albo wieczne wspominanie fazy i męczenie się, albo powrót i upadek człowieka, utrata wszystkiego, czego w sumie nie mam, ale przecież zawsze może być jeszcze gorzej. A przecież nawet dużo w swoim życiu nie wzięłam. Co dopiero muszą czuć regularni narkomani?
Chciałabym, by to wyznanie było swego rodzaju przestrogą. Nie tykajcie tego, poważnie. Chyba, że chcecie kryć się przed znajomymi, bo wiedzieć, że by Was zostawili, gdyby się dowiedzieli, kombinować, wydawać kupę kasy i potem nie mieć za co jeść, bać się, że złapie Was policja. Jest przyjemnie, nie powiem, że nie. Ale nie każdą przyjemność warto poznawać.

karlitoska Odpowiedz

Ale panika. Wszystko jest dla ludzi, tylko jedni są umieją korzystać z życia, a drudzy to się nawet kartką papieru potną. Mefedron to akurat syf i jak masz takie skłonności do nadużywania alkoholu, to może nie nadajesz się do podróży w odmienne stany świadomości, ale to nie znaczy, że inni nie powinni nigdy wchodzić do tego pociągu.

Gadanie jak pół tego narkomańskiego towarzystwa, które znam - piękne nazwy, pociągi, podróże, odmienne stany świadomości, ,,nie jestem wcale uzależniony", ,,narkotyki otwierają umysł" - a tak naprawdę leżenie wykręconym pod mostem, co już przerabiałam (potem obejrzałam filmiki, które wtedy nagraliśmy i się przeraziłam, jak to tak naprawdę musiało wyglądać z perspektywy osoby trzeciej), brak kasy na jedzenie, martwiąca się rodzina. Pewnie sama masz problem i próbujesz to wyprzeć, opakowując go w ładne pudełko i dopisując do niego jakąś chorą filozofię. Nie przeczę, że mam tendencje do uzależnień, bo sama to czuję i to samo potwierdziła moja psychoterapeutka - pewnie są i tacy, których aż tak to nie ,,chwyta" i potrafią się bardziej kontrolować. Ale śmiem wysnuć teorię, że to mniejszość, a już na pewno mniejszość wśród osób w moim wieku, zupełnie niedoświadczonych, uczących się ćpania od niewiele mądrzejszych kolegów, siedząc w towarzystwie, gdzie właśnie przedstawia się to jako coś fajnego i niegroźnego. Dlatego w tej akurat kwestii naprawdę warto dmuchać na zimne, bo niby wszystko spoko, a pewnego dnia już czujesz, że nie ,,chcesz", a ,,musisz" wziąć, jak ja codziennie z tym zasranym mefem, którego nawet nie brałam nie wiadomo ile razy. Myślę, że góra dziesięć, a już po pierwszym czułam, że muszę i śmiało przyznam, że z miejsca zmieniło to moje życie, ale niestety na gorsze.

karlitoska

ManaSama a co ma Ci powiedzieć terapeutka? Ona za to dostaje kasę. Jestem trochę od Ciebie starsza, ale za dzieciaka się poszalało i jakoś nikt nie potrzebował terapii, a dzisiaj prawie wszyscy jesteśmy po studiach, z dobrą pracą i byś w życiu nie powiedziała, że to ta ekipa, która kiedyś tak szalała. Wszystko jest dla ludzi, z cukrem też można przegiąć pałę :D

@karlitoska Chwila, bo nie rozumiem. Najpierw piszesz, że nie powinnam tykać się ćpania, bo mam tendencje do uzależnień, potem ja przyznaję Ci w tym rację, podpierając to słowami mojej terapeutki, a na koniec Ty piszesz, że w sumie co innego miała mi powiedzieć. Chyba się nie zrozumiałyśmy.

Jestem daleka od stwierdzenia, że ludzie nie powinni balować za młodu, ba, dla mnie zabawa to wręcz sens życia - i chciałabym całe życie mieć imprezowe, a nie tylko młodość. Gdybym żyła tylko dla siebie, ćpałabym, bo to lubię, ale mam chłopaka, rodzinę, przyjaciół i ze względu na nich zdecydowałam, że z tym skończę. Cieszę się, że Ty i Twoi znajomi poradziliście sobie w życiu, ale zauważ, ile podobnych ekip nie miało już tego szczęścia, ile osób zmarło przedwcześnie przez narkotyki. Myślę, że to po części właśnie wina nieświadomości, przed którą przestrzegam w swoim wyznaniu. Bo prawda jest taka, że nie wiedziałam, jakiego kopa daje i w związku z tym jak bardzo uzależnia mefedron, gdy ładowałam go sobie w nos po raz pierwszy. No i ja, pomimo słabej siły woli, problemów psychicznych i tendencji do uzależnień, mam po co nie brać, po co żyć - a co z osobami, które są w jeszcze gorszym momencie życia ode mnie? Łatwo się zatracić i pójść na całość. Fakt, że niektórzy demonizują narkotyki za bardzo, ale nie podoba mi się też Twoje podejście, które sugeruje, że nie są niczym złym.

A, no i to nie tak, że dawniej nikt nie potrzebował terapii - po prostu świadomość była mniejsza i ludzie, którzy jej potrzebowali, zwyczajnie nie wiedzieli o tym. Choroby psychiczne i nałogi istnieją od chyba zawsze.

Belledonna Odpowiedz

Jestem narkomanka 4,5 roku trzezwa....ratuj się puki możesz wielu moich znajomych z terapii nie ma już z nami

Dziękuję, staram się. Przedwczoraj znowu się naćpałam, no bo jak to tak, impreza, okazja, ja nie wciągnę? Kur,a, jak tak dalej pójdzie, to się do jakiegoś Monaru zgłoszę i nie żartuję w tym momencie, myślałam, że zdołam się powstrzymać, ale nie.
Mam nadzieję, że będziesz trzeźwa już do końca. Podziwiam, że udało Ci się 4,5 roku przeżyć w trzeźwości, będę się modlić, żeby tak pozostało. <3

kokos03 Odpowiedz

Uspokuj sie dziecko

Kto tu jest niespokojny, aż kreseczka odfrunęła znad o.

Dodaj anonimowe wyznanie