#4mQUp

Jestem młodą matką dwóch dziewczynek. Pierwszą córkę urodziłam w wieku 21 lat, a drugą niecałe dwa lata później. Obecnie dzieci mają 2 i 4 latka.

Jesteśmy dość specyficzną rodziną - mój mąż prowadzi salon motocyklowy i jest fanatykiem motoryzacji. Jeździ dość przyciągającymi wzrok pojazdami. Szybko zyskał w przedszkolu ksywkę "James Bond" ;) Ja natomiast jestem biologiem, ale hobbystycznie szyję kostiumy cosplayowe i często przychodzę przebrana do ww. przedszkola. Oboje jesteśmy też dość mocno wytatuowani.
Jak łatwo wywnioskować, robimy sporą furorę na spacerach, na osiedlu i wśród znajomych naszych dzieci, a także ich rodziców. W taki oto sposób przyciągnęliśmy niepożądaną pijawkę.

Moja starsza córka znalazła przyjaciela, co bardzo nas ucieszyło, bo jest introwertykiem i nieczęsto zawiera nowe znajomości. Dla bezpieczeństwa pogadałam z rodzicami chłopca, ale wszystko wydawało się być w porządku. Oboje pracowali do późna, co zmuszało Tymka do czekania na nich w przedszkolu prawie do wieczora. Widać było jednak, że to przeciętna, porządna rodzina.

Po jakimś czasie Kasia zaczęła zapraszać Tymka do nas w weekendy. Na początku było to raptem kilka godzin, a później już całe dnie. Nie przeszkadzało mi to, ale chłopiec nieco dziwnie się zachowywał. Był zafascynowany zabawkami Kaśki, naszym sprzętem domowym czy nawet łazienką. Nie dowierzał, że można mieć w domu gofrownicę. Mnie i męża uwielbiał ogromnie, zawsze podziwiał nasze tatuaże i cieszył się, gdy mógł się z nami gdzieś przejechać bajeranckim autem. Jadał z nami obiady, chodził do kina, a nawet wpraszał się na wycieczki.

W końcu córcia poprosiła mnie, żeby Tymek przychodził do nas po przedszkolu i czekał na rodziców (codziennie po 4h!), co za tym idzie jadłby z nami obiad i chodziłby na jej INDYWIDUALNE lekcje języków. To już mi się nie podobało, bo w końcu był u nas w każdy weekend i często bawili się w tygodniu na podwórku. Potem poprosiła mnie, żeby Tymek przychodził w piątek i spał u nas do niedzieli - tę propozycję też odrzuciłam. Aż mała puściła parę, że Tymek sam ją o to prosił, bo bardzo mu się u nas podoba, a u niego w domu nie ma tak dobrze. Miarka w końcu się przebrała, gdy chłopiec zaczął mówić do mojego męża po imieniu, "pożyczył" rolki mojej córki (wcale się na to nie zgodziła) i sam podbierał nam jedzenie bez pytania.

Mała ma ograniczony kontakt z kolegą. Wybaczcie, ale tak młode dziecko wykorzystujące koleżankę o dobrym sercu i jej zamożniejszych rodziców? Żeby jeszcze miał w domu patologię, chodził głodny czy brudny... ale on po prostu lubił nasz styl życia i chciał się w niego "wpasożycić". Nie mam pojęcia skąd w takim maluchu takie zepsucie.
TataKazika Odpowiedz

Mnie się wydaje, że to jednak wina rodziców niż dziecka. Nie wierzę że nie wiedzieli iż dziecko będąc u Was jada obiady, jeździ na wycieczki itp. musiało im bardzo pasować takie rozwiązanie i jeśli kogoś mamy nazywać pasożytem to rodziców a nie dziecko. Ja też mam dzieci i nie wyobrażam sobie by moja córka całe weekendy spędzała z koleżanką. Jadła tam obiady itp. Nie widzę problemu jeśli zdarza się to raz na jakiś czas, bo może mieć ochotę spędzić np całą sobotę z przyjaciółką. Ale wcześniej ustalam to z rodzicami przyjaciółmi. A na kolejne tego typu spotkanie córka zaprasza koleżankę do nas.

Anda Odpowiedz

Trochę mnie dziwi, że rodzice chłopca nie mieli problemu z tym, by spędzał u was całe weekendy.

lessthan3

Pewnie rodzice sami wpadli na taki pomysł. Skoro dziecko miało za darmo zapewnioną opiekę, kino, wycieczki, to rodzice sobie oszczędzali na opiekunce w weekendy. A jakby Autorka się jeszcze zgodziła na jego wizyty codziennie to jeszcze lepiej, darmowa opieka nad ich dzieckiem.

DzieckoRosemarry

Jak pracowali do pozna to znaleźli wygodna darmowa nianie :)

TamTamTamTaRamTa Odpowiedz

Po przeczytaniu zrobiło mi się strasznie szkoda tego chłopca, w końcu nie bez powodu wprasza się do was

Martwy Odpowiedz

Huh, pamiętam jak w bodajże 3 klasie podstawówki zakumplowałem się z kolegą z klasy.
No i zamiast na świetlicę, chodziłem po lekcjach z nim do jego babci. Zarówno moi jak i jego rodzice w pracy, ale on miał jeszcze niedaleko tę babcię.
No i siedzieliśmy u niej, bawiliśmy się, na podwórku w piłkę kopaliśmy, odrabialiśmy lekcje. Babcia nas karmiła, obiad etc. Trwało to kilka tygodni, zanim moja mama się dowiedziała i się deko wnerwiła. Poszła do matki i do babci Konrada z dobrą kawą, przeprosić i obiecać że przypilnuje, żebym nie żerował ;-)
Matka Konrada też się dopiero dowiedziała, bo babcia jakoś nie wspominała.
Zaparła się, żeby nic nie zmieniać, że teraz rozumie, bo Konrad ostatnio po powrocie od babci ma wszystkie lekcje idealnie odrobione, i w szkole same piątki dostaje (ja byłem prymusem, on raczej trójkowy)...

bazienka

ja mialam kolezanke z sasiedniej klatki Gosie, chodzilam do niej na Lego ( miala wlasny pokoj, u mnie mieszkalismy w jednym pokoju z bratem i rodzicami, drugi zajmowala babcia), ale glownie hasalysmy pod blokiem, raz jedna kupowala czekolade, gume turbo czy slonecznik, raz druga brala pierwsza na lody
podobnie jak z Ewelina, mieszkaala na sasiednim osiedlu, raczej ja bywalam u niej, ale tez odwdzieczalam sie pomoca w lekcjach ,, mama czasem upiekla ciasto...

Arszenik Odpowiedz

Ty mój płateczku śniegu, jesteś taka wyjątkowa, bo masz tatuaże, a mąż pasjonuje się motoryzacją.
A druga sprawa - jesteś też średnio rozgarnięta, skoro winą za jak to nazwałaś "wpasożycie" i "zepsucie" obarczasz to dziecko; ono ma 5 lat i skoro fascynuje się twoją łazienką czy gofrownicą, to znaczy, że u siebie w domu może mieć kiepską sytuację materialną. Chłopiec ciągle siedzi wam na głowie, to znaczy, że rodzice mu na to świadomie pozwalają- znaczy się, im to nie przeszkadza, a może nawet jest na rękę. Jesteś dużą dziewczynką (w końcu masz już dwójkę dzieci), masz buzię, potrafisz mówić, idź do rodziców tego chłopaka i powiedz, jaki masz problem, a nie pie**ol za przeproszeniem na anonimowych, jakie to dziecko niedobre, bo na was żeruje.

armaniak

O mój ty arszeniczku, stokrotne dzięki, że już nie muszę się produkować.

Arszenik

Cała przyjemność po mojej stronie armaniaczku.

Lililu

Popieram, podobne wrażenia odniosłam po przeczytaniu tego...

wiwerna Odpowiedz

Mnie by taka sytuacja raczej bardzo zaniepokoiła. W sensie, które normalne czteroletnie dziecko nie tęskniłoby za mamą/tatą i chciało spędzać CAŁY WEEKEND u obcych ludzi? Nie wiem, może w domu nie dostaje uwagi i czułości, które np. dostawał u was, może wcale nie chodzi o "bajeranckie auta" i fajne wyposażenie domu, tylko o zgraną rodzinę? A poza tym, nie przesadzaj z tym pasożytem, u małych dzieci zafascynowanie gadżetami/zabawkami jest naturalne i normalne jest, że jak takiemu dziecku coś się bardzo spodoba, to strasznie chce to mieć, zazwyczaj nie myśli też o tym, że np. jedzenie kosztuje=objadanie kogoś to wyzysk.

Bazie Odpowiedz

Co Ty w ogole pleciesz ? Przeciez to dziecko jakie wpasozycic jaka pijawka?
Zreszta jesli twoja corka w wieku 4 lat ogarnia wszystkie dni tyg, sama zaprasza kolege na weekendy i popołudniami. To moze Ty pozwalasz na za duzo. Nie wyobrazan sobie zeby 'normalna' rodzina pozwolila synkowi w ciagu tyg przebywac cale popołudnia oraz cale weekendy u obcych ludzi. To widywali to dziecko w tyg i tylko na noc ?

queenB Odpowiedz

Przecież dziecko ewidentnie żebrze o miłość i zainteresowanie dorosłych, a Ty obwiniasz pięciolatka o "pasożytowanie".

Lililu Odpowiedz

Słusznie, że ta sytuacja zaczęła Ciebie niepokoić, ale ja jednak zamiast doszukiwać się w takim małym dziecku zepsucia zastanawiałabym się co się tak naprawdę dzieje u niego w domu. Nie sądzę by taki berbeć myślał o tym, że wykorzysta koleżankę, żeby zjeść lepszy obiad.

Vampire7 Odpowiedz

Dziecko nie było zepsute, szkoda, że tak o nim myślisz, autorko. Przecież to tylko małe dziecko, jak rozumiem 4 letnie? I już je oskarżasz o zepsucie i celowe działanie Wam na szkodę? Dziecko się uczy od rodziców i rówieśników. Sama napisałaś, że jego rodzice dużo pracują, wiec mają mało czasu dla dziecka, a dodatkowo nie wiedzie im się tak dobrze jak Wam, wiec dziecko poczuło się u Was jak w Disneylandzie! Miało atrakcje, dobre jedzenie ( np. gofry), wycieczki. Jakie dziecko zapracowanych lub olewających je rodziców, nie marzyłoby o takich rzeczach? Owszem, trochę za bardzo się u Was "gościł", ale żeby od razu mówić, że był pijawką? Pijawkami to byli jego rodzice, którzy się cieszyli, że dziecko głowy nie zawraca i ma gdzie na nich "czekać" po przedszkolu....A chłopca mi trochę jednak żal, bo widać, że pragnie uwagi. Może tez nigdy nie dostał od rodziców żadnego prezentu? Takiego jak te rolki, które wziął? Smutne...

Zobacz więcej komentarzy (12)
Dodaj anonimowe wyznanie