#QaDfO

Mam schizofrenię. Wiedzą o niej tylko moi rodzice i lekarz.
Wszyscy mówią, że to okropna choroba, powoduje depresję i wywołuje skłonności samobójcze, ale w moim przypadku ta choroba... uszczęśliwia mnie. Te głosy, które słyszę w głowie nie są nachalne, nie krzyczą, nie są negatywnie nacechowane, wręcz przeciwnie, są moimi życiowymi przewodnikami, a nawet więcej – przyjaciółmi, jedynymi jakich mam.

Nie każda choroba to ból i cierpienie, ale mimo to nie życzę nikomu z was zachorować :)

#DaZJ6

Pochodzę z małej wsi z ulta konserwatywno-religijnej rodziny. Ogólnie całe życie pod kontrolą rodziców, ciągłe dbanie o to, żebym się nienagannie zachowywała i dobrze uczyła. Żadnych imprez (chyba że jakieś urodziny koleżanki z jej rodzicami w domu), żadnego alkoholu, facetów itd. Co niedziela do kościoła, wysyłanie na pielgrzymki. Rygor 100%. Co najlepsze, zawsze się im w pełni podporządkowywałam, byłam grzeczną, idealną córeczką. Do skończenia szkoły średniej jedyne wybryki jakie zaliczyłam to wypicie ukradkiem kilku piw z koleżankami, urwanie się ze szkoły i ze dwa pocałunki z facetami. Czyli nic niezwykłego.

Poszłam na studia, kilkaset km od domu, duże miasto, akademik. I po prostu całkowicie mi odwaliło. Jestem teraz na 2 roku, chlam na umór, czasem ćpam, klnę jak szewc, ciągle imprezuję, w ogóle się nie uczę, a zaliczam przedmioty tylko ściągając bądź na farcie. Puszczam się jak ostatnia nimfomanka i przestałam już liczyć z iloma gośćmi się zabawiałam. Spróbowałam nawet parę razy za hajs i szczerze przyznam, że takie upadlanie się po prostu mnie nakręca. Ubieram się wyzywająco i uwielbiam przykuwać wzrok facetów. Na uczelni mam już chyba przyklejoną łatkę szmaty, ale w ogóle mi to nie przeszkadza, bo mam kilka dobrych koleżanek, które prowadzą identyczny tryb życia. Jestem teraz zupełnie inną osobą, ale jak przyjeżdżam do domu, to dalej zapinam się pod szyję i udaję grzeczną córeczkę.

Pewnie w końcu wylecę z uczelni i źle skończę, ale o dziwo chyba pierwszy raz w życiu czuję się naprawdę sobą. Pewnie mnie tu zlinczujecie i „odpowiednio” ocenicie, ale po prostu chciałam to anonimowo wyznać. W tym wszystkim zastanawia mnie tylko jedno, czy ja po prostu zawsze taka byłam i tylko to w sobie tłumiłam, czy to przez ten cały rygor i jakoś podświadomie musiałam sobie odbić to dotychczasowe życie „zakonnicy”. Tego się pewnie nigdy nie dowiem.

#G5Isa

Brat koleżanki, który bardzo mi się podobał, wyjeżdżał na wakacje za granicę razem z rodziną (jego tata tam pracował). Poprosili mnie, abym zaopiekowała się przez ten czas jego wężem. Te zwierzęta mnie bardzo brzydzą, ale byłam gotowa zrobić wszystko dla mojej miłości, więc o pomoc w karmieniu itp. prosiłam mojego małego brata, który miał wtedy 9 lat. A brat jak to brat – czasem węża pokazywał kolegom. Kto miał węża, wie, że one za dużo w życiu nie robią. W wersji podstawowej opieki karmi się go na jakiś czas, zmienia wodę itp., pozostały czas wąż siedzi sobie i się wygrzewa.

Wszystko było dobrze, aż do dnia, kiedy brat powiedział mi, że wąż uciekł. Byłam przerażona. Nie tylko tym, że wąż kręci mi się po mieszkaniu, ale także tym, że mój ukochany wróci i co powie? Szukałam węża bezowocnie przez kilka dni. W rozpaczy zaglądałam wszędzie. Płakałam, szukałam, przeklinałam brata itp.

W końcu wrócił ukochany i jego siostra. Ze wstydem przyznałam, co się stało, na co P. powiedział, że tak się czasem dzieje i zapytał, gdzie szukałam. Wymieniłam różne miejsca. Wraz z siostrą pomogli mi szukać po domu, w moim pokoju. Odsunęliśmy łóżko, zdjęliśmy materac. Poza wężem, który jak się okazało, wślizgnął się w szparę między materacem a stelażem i tam zrzucił skórę (CAŁY CZAS SPAŁ ZE MNĄ!!!), oczom wszystkich ukazał się mój wibrator, o którym zapomniałam, a odłożyłam go do szuflady na pościel pod łóżko.

Nie, P. nie jest moim mężem. Oboje byliśmy tak zażenowani, że nawet ciężko mi było gadać z koleżanką, i stopniowo znajomość się rozluźniała.

#P9FlG

Nikt o tym nie wie, bo jest mi strasznie wstyd i nie chcę się nikomu przyznać.

Jako nastolatka bardzo marzyłam o pięknym pierwszym razie. Wiecie, książę na białym koniu, czuły, delikatny, potem za kilka lat ślub, dzieci, no bajka. Niestety tak się ułożyło, że nie spotkałam na swojej drodze żadnego księcia. Był jeden chłopak, szaleńczo we mnie zakochany, ale nie pociągał mnie fizycznie do tego stopnia, żebym oddała mu co wtedy miałam najcenniejsze. Kręciłam z różnymi chłopakami, z wieloma lądowałam w łóżku, ale trzymałam to dziewictwo, bo nie byłam ich pewna i miałam rację, bo ulatniali się szybciej niż się pojawiali.

W wieku 22 lat zaczęło mnie to frustrować. Nie rozumiałam, czemu koleżanki miały stałych chłopaków, a ja cały czas byłam dziewicą. Nie chciałam iść do łóżka – źle, chciałam, też źle, bo byłam traktowana jak laska na jedną noc. No nie dogodzisz. A jestem atrakcyjną kobietą, wielokrotnie to słyszałam. W końcu kompletnie przepadłam dla pewnego chłopaka poznanego w Internecie. Nawet się nie widzieliśmy, ale uwielbialiśmy ze sobą pisać i gadać godzinami. Wszystko byłoby OK, ale w międzyczasie coś się wydarzyło. Nie wiem, co mi odwaliło, ale oddałam się chłopakowi na imprezie, którego znałam od bardzo dawna. W schowku, na szybko, w dodatku kończył mi się okres. Taki magiczny pierwszy raz. Wypierałam to, bo w sumie nadal mnie bolało, tak jakby mu się udało, ale nie do końca. Warto tu wspomnieć, że chłopak był bardzo oszczędnie obdarzony przez matkę naturę.

Miesiąc później spotkałam się z chłopakiem z Internetu i tamten załatwił sprawę do końca, był pewien, że jestem dziewicą. Myślałam, że będziemy żyli długo i szczęśliwie, ale niestety na jednym spotkaniu się skończyło, bo po wszystkim stwierdził, że nie jest gotowy na związek. Płakałam, nie mogłam sobie wybaczyć tej głupoty. Miało być wyjątkowo, a ja się dałam tak wykorzystać.

Z tamtym chłopakiem z imprezy może by i coś się rozwinęło, ale odrzuciłam go. Doszłam do wniosku, że skoro już nie jestem dziewicą, to co mam do stracenia? Mogę szaleć. Trochę szalałam, ale szybko doszłam do wniosku, że to nie ma sensu, jestem zbyt wrażliwa i za szybko się przywiązuje.

Poznałam mojego obecnego narzeczonego, mamy już nawet dziecko, ale on nadal nie wie, w jakich okolicznościach straciłam cnotę.

#mboSQ

Moja młodsza siostra została zwyzywana przez księdza na lekcji religii. Powiedział jej, że jest satanistką i na pewno słucha metalu, bo ubiera się ciągle cała na czarno, a to oznacza, że jest opętana. Do tego wstawił jej ujemne punkty z zachowania za niewłaściwy ubiór i obiecał obniżyć ocenę z religii.

I na nic zdało się tłumaczenie rodziców i siostry, że nosimy żałobę po zmarłym dziadku.

#vCvgP

Mieszkam w niedużym miasteczku. W zasadzie na wsi. I niedaleko mam do sklepu. Któregoś dnia w czeluściach lodówki moim oczom ukazał się straszny widok – nie ma mleka! No to biorę portfel w łapkę, wychodzę i tuptam dziarsko w stronę spożywczego.
Na swojej drodze musiałem minąć kościół. Widzę w oddali, że stoi dużo przystrojonych samochodów. Myślę sobie – pewnie wesele.
Dużo się nie myliłem.
Gdy właśnie mijałem kościół, otworzyły się z impetem wielkie drzwi. Ze świątyni wybiega pan młody (po drodze mówiąc mi „dzień dobry”), za nim w pościgu panna młoda, wrzeszcząca na całą wieś. Za panną młodą matka w popłochu, trzymająca długi na chyba kilka metrów welon, a na koniec cztery druhny.

Stałem przez chwilę, analizując sytuację, gdy zobaczyłem jak wychodzi dwóch wąsiastych gostków i jeden do drugiego mówi: „Chodź... napijemy się” :D

#zGOfV

Mój mąż po kilkunastu latach pracy jako kierowca międzynarodowy odszedł z zawodu i znalazł pracę na miejscu.

Te lata nieobecności męża w domu zmieniły tak wiele, że ani ja, ani dzieci nie jesteśmy w stanie z nim wytrzymać. Uzmysłowiłam sobie, że tak naprawdę ani ja, ani dzieci nie znamy tego człowieka. Jest nam obcy.
Wszystko mnie w nim denerwuje, nawet jego obecność i prawie cały czas się kłócimy. Zaczynam się zastanawiać nad sensem tego małżeństwa. Nasz standard życia też mocno ucierpiał, bo zarabia 1/3 tego co wcześniej. Tyle, chciałam to z siebie wyrzucić.
Dodaj anonimowe wyznanie