#RP6Ar

Mam bratową, która kompletnie nie panuje nad swoim 5-letnim synem. Wkurza mnie to okropnie, bo chłopiec nawet w miejscu publicznym jest nieznośny. Zaczęło się to jak młody miał ze 3 latka, wiadomo, pierwszy bunt. Gdy byliśmy w jakimś sklepie, a ona nie chciała mu czegoś kupić, to urządzał histerię, rzucał się na podłogę, płakał. A mamusia prawie go przepraszała i kupowała co synuś chciał, aby tylko ludzie nie mówili, że zła z niej matka. Jak ze mną był w sklepie i próbował swoich sztuczek, to dalej robiłam zakupy, nie zwracając uwagi na jego udawany płacz, po kilku próbach dał spokój. Raz nawet byłam z bratową i powiedziałam jej wprost, żeby zostawiła go w spokoju, to była zdziwiona, że to zadziałało i młody się uspokoił, ale co z tego, jak potem mu uległa i kupiła zabawkę.
Wczoraj byliśmy w sklepie z elektroniką, a w niego jakby diabeł wstąpił – zaczął biegać, dotykać wszystkiego, mało nie stracił tabletu. A mamusia co? Oglądała to co chciała zobaczyć i tylko raz powiedziała, żeby nie biegał. Powiedziałam jej, żeby mu coś powiedziała, bo jak mały coś strąci, to będzie musiała zapłacić, ale jej to nie obeszło. Więc poszłam za małym i powiedziałam mu, że jak coś zepsuje, to sprzedamy jego konsolę, żeby zapłacić za szkodę... Może i niezbyt to pedagogiczne, ale przynajmniej zadziałało.
Dodam jeszcze, że w domu nawet papierka po cukierku nie wyniesie do śmietnika, talerza do zlewu, tylko tam gdzie je, tam zostaje wszystko. Ma siostrę, 11 lat, ona potrafi się zachować, jeśli mały coś zbroi, to ona jest winna, musi mu pomagać sprzątać. 
Nie rozumiem zachowania bratowej, jedno dziecko nie może nic, jest za wszystko karcone, a drugie może wszystko. Staram się nie wtrącać, bo „ty nie masz dzieci, to co możesz wiedzieć o wychowaniu”.

#9zJcT

Historia zaczęła się w zeszłe wakacje. Na jednym z najpopularniejszych obecnie portali społecznościowych nagle zaczęłam otrzymywać mnóstwo zaproszeń do grona znajomych oraz wiele wiadomości. Każdego dnia po kilkadziesiąt. Wszystkie wiadomości i zaproszenia były od mężczyzn, wszystkie po hiszpańsku/portugalsku. Panowie byli głównie z Argentyny i Brazylii. Dzięki internetowemu translatorowi tłumaczyłam te wiadomości na język polski. Pisali jaka jestem piękna i ogólnie podryw (wielu z nich miało zdjęcia profilowe z żonami/dziewczynami/ dziećmi).

Moje zdjęcie profilowe nie jest w bikini ani a'la gwiazda instagrama. Nie mam i nigdy nie miałam nic wspólnego z tamtym rejonem świata; nie mówię po hiszpańsku, dlatego szybko wywnioskowałam, że to musi być pomyłka. Muszę dodać, że moje imię i nazwisko nie jest typowo polskie, kobiety tak samo nazwane znalazłam na całym świecie. W związku z powyższym wywnioskowałam, że pewnie jest w Argentynie jakaś lokalna celebrytka/ pogodynka/ piosenkarka etc., o takim samym imieniu i nazwisku oraz trochę podobnej aparycji do mnie, która wzbudza zainteresowanie mężczyzn.

Jako że moja "popularność" przez wiele miesięcy nie słabła, sama byłam ciekawa o co chodzi. Próbowałam w tym celu rozmawiać z niektórymi "fanami" po angielsku, ale żaden z nich nie znał tego języka. Po pewnym czasie sobie odpuściłam. Zmieniłam ustawienia konta tak, że obcy ludzie nie mogli wysyłać mi zaproszeń. Wiadomości ignorowałam.

Po około pół roku coś mnie jednak naszło, żeby może znowu spróbować się dowiedzieć co i jak. Zaczęłam tłumaczyć moje wiadomości na hiszpański, żeby dogadać się z panami, jednak oni nie byli zbyt chętni żeby tłumaczyć o co chodzi i dlaczego do mnie piszą.

Do czasu, gdy zaczęłam konwersacje z młodym policjantem z Argentyny. Zapytał się, czy jestem "dziewczyną z filmu". Opisałam mu moją sytuację i dopytywałam jaki film. Niechętnie odpowiedział, że pornograficzny (!). Po dłuższej rozmowie znalazł dla mnie nawet link do tego filmu. W jego hiszpańskim tytule dojrzałam moje imię i nazwisko. Po przetłumaczeniu okazało się, że brzmi on: "Anna Nowak, moja przyjaciółka z facebooka, robi loda jak profesjonalistka". Na filmie natomiast mocno zaangażowana dziewczyna, z różową obrożą i na smyczy (!) uszczęśliwia jakiegoś pana.

Nie o takiej sławie marzyłam :D

#Xr1ll

Ostatnio sporo tu było wyznań o stosunkach rodzic – dziecko, dlaczego któraś ze stron urwała kontakt, to i ja dorzucę swoje.

Generalnie moi rodzice nie byli chyba najgorsi. W sensie bity nie byłem (a przynajmniej ja tego nie pamiętam. Moja starsza siostra twierdzi inaczej). Miałem co jeść, w co się ubrać, a jak ładnie poprosiłem, to nawet dostawałem coś, na czym mi zależało. Relacji z rodzicami natomiast nigdy nie mieliśmy (już miałem odruchowo pisać „nie zbudowałem”, a przecież to rodzic powinien budować relacje z dzieckiem). Dlaczego?
Powodów pewnie jest wiele, ale wg mnie to po prostu alkohol. Moi rodzice wracali do domu po pracy i siadali przed telewizorem, pijąc praktycznie codziennie jakieś cztery piwa. Nie rozmawialiśmy za bardzo o czymś, poza tym, co trzeba zrobić lub jak byliśmy w towarzystwie. Pomimo że mieszkaliśmy w Wawie, wyprowadziłem się na studia, by jak najszybciej uciec od marazmu. Jeszcze przez studia otrzymywałem pomóc, ale starałem się jak najszybciej usamodzielnić i jakoś znormalizować stosunki z rodzicami. Na święta kupowałem zawsze bilety na jakieś wyjścia, tak by spędzić czas razem... ale byli zmęczeni. Jak się wyprowadziłem, moi rodzice zaczęli więcej pić i szczególnie matka zaczęła się staczać – straciła pracę i pewnie gdyby nie sprzedaż domu, to mieliby poważne problemy finansowe. Sprzedali dom, wyprowadzili się na wieś, a ja i siostra dostaliśmy sporo pieniędzy na wkład własny (o co nigdy nie prosiłem, ale jestem wdzięczny). 
Parę lat temu zobaczyłem się z matką, która była już w okropnym stanie – ledwo potrafiła utrzymać równowagę, a i dogadać się było ciężko. Powiedziałem wtedy, że albo alkohol i brak kontaktu ze mną, albo idzie na terapię, za którą chętnie zapłacę. Wybrała to pierwsze. W konsekwencji braku kontaktu z matką, ojciec się obraził („czcij ojca i matkę swoją”, pisał w SMS-ach). Tak oto zostałem wydziedziczony.

Ostatnio stan matki się mocno pogorszył, wygląda to na pełną demencję. Mam wyrzuty sumienia, że nie mogę jej pomóc, ale cóż... próbowałem. Ojciec próbował jakiś czas temu znowu pojechać po wyrzutach sumienia, argumentując, że kontaktowałem się z nimi tylko gdy czegoś chciałem. Dopiero teraz, mając trzy dychy na karku, uświadomiłem sobie, że tak... w końcu oni taki model komunikacji narzucili.

Stąd taki mały apel: jak usłyszycie znowu o jakiejś staruszce, której to dzieci nie odwiedzają, nie oceniajcie za szybko. Jeżeli jesteś rodzicem, zapytaj dziecko o to, czym się interesuje, niech cie wprowadzi w swój świat, a nie skupiaj się tylko na tym, by wykonywało Twoje polecenia.

#p1NsK

Wpłynęła wypłata, więc po pracy pojechałem samochodem do galerii handlowej na małe zakupy plus do drogerii po puszki dla kota. Zaparkowałem, wysiadłem i idę do galerii. Przechodziłem na przejściu dla pieszych, gdy jadąca suvem blondi lvl 25/30 mało mnie nie potrąciła. Otworzyła okno, usłyszałem epitety i pouczenie, że mam patrzeć, gdzie lezę, bo ona jedzie i mam uważać. Nie wdałem się w dyskusję, po pracy i tak nie miałem siły się kłócić i stwierdziłem, że nie warto. Blondi zaparkowała swoją nową suvkrowę z czterema kręgami na masce obok mojego złomexa i też poszła do galerii. 
Po drobnych zakupach przyszła kolej na drogerię. W drogerii spotkałem tę samą paniusię rozmawiającą przez telefon, w koszyku miała masę gratów, ale zauważyłem też blond farbę do włosów – i tu zrodził się mój szatański plan. Udając, że szukam czegoś na półce, podpatrzyłem, jaka to farba i kolor, znalazłem taką samą na półce, zrobiłem fotkę i podmieniłem wnętrze pudełka na marchewkowy rudy. Korzystając z nieuwagi blondi, podmieniłem jej pudełka w koszyku. Ten drugi blond w rudym opakowaniu kupiłem i dałem żonie, ostrzegając, że to jest blond.
Po powrocie do samochodu zauważyłem, że przy okazji mnie zastawiła, więc musiałem wsiadać od strony pasażera, ale diabelski uśmieszek w lusterku mi to wynagrodził ;)

Żona zmieniła odcień włosów, a ja… Spłonę w piekle :D

#efBuf

Będąc w związku, wstydziłam się mojego partnera. Nie chciałam nawet, żeby się zapoznał z moimi znajomymi i rodziną. Dla mnie idealny, ale wstyd mi było wyjść z nim do ludzi. Był ode mnie młodszy i niższy, wychował się też w innym środowisku niż ja, co mocno rzutowało na jego styl bycia, ale oczarował mnie swoim spokojem i czułością, dlatego zostaliśmy parą. Jednak bałam się, że ktoś go źle osądzi. Jeśli chodzi o rodzinę, to bałam się głównie o wygląd – zawsze mieli wzorzec wysokiego, przystojnego faceta, o typowo męskich cechach, a mój partner wyglądał jak chłopiec, w dodatku niezbyt dobrze wychowany. Jeśli chodzi o znajomych, to głównie jednak o maniery (bo na wygląd by nie zwrócili uwagi), ale ze względu na środowisko, w którym dorastał, miał pod tym względem ogromne braki, ale i też nie chciał tego zmienić. Było mi z nim dobrze, ale tak mnie męczyło ukrywanie go przed wszystkimi, że zdecydowałam o rozstaniu i nigdy mu nie podałam prawdziwego powodu.

#tNLQF

Razem z mężem prowadzimy firmę w domu. Mieliśmy poważne firmowe kłopoty, które były dla mnie nieustannym źródłem stresów i bólu głowy. Lekarze nie potrafili zdiagnozować ani zaradzić tym bólom. Pewnego dnia poczułam się znacznie gorzej. Zadzwoniłam do klientki, że dzisiaj nie dostanie pracy, bo najprawdopodobniej wyląduję w szpitalu, a potem świat zaczął mi się zamazywać. Położyłam się do łóżka. Gdy obudziłam się, ból głowy złagodniał, za to w moim pokoju zobaczyłam jakiegoś faceta. Twarz skądś znajoma, ale kto to? Zaczyna do mnie mówić, a już wiem, to mój mąż, ale jak on ma na imię? O czym on mówi? O kim opowiada? Kto JA jestem? Chyba widzi moją minę, bo zaczął się niepokoić, a ja nie mogę z nim porozmawiać, bo brakuje mi słów. Tych podstawowych. Coś bełkoczę, gdzieś mi się coś przejaśnia – myśl – ja nic nie pamiętam. Próbuję przypomnieć sobie choćby teksty piosenek, żeby cokolwiek ułożyć w głowie – plącze mi się wszystko. Mąż myśli, że po prostu źle się czuję, jak często to bywało, a ja nie umiem powiedzieć, że jest źle. Kładę się, zasypiam. Budzę się, jest w porządku. Pamiętam już, ale widmo utraty pamięci pozostało w mojej głowie. Jakiś czas później ˜ może rok, może więcej – powtórzyło się, ale byłam spokojniejsza. 
Pani neurolog powiedziała, że przy mocnym stresie może się to przydarzyć. Ale ja już nigdy nie chcę. To było najgorsze doświadczenie.

#eWdIW

Ostatnio czytałam o tym, że zgwałcono pewną dziewczynę. To okropne świństwo i facetowi, który to zrobił (moim zdaniem) powinni odciąć to, co trzeba. Ale moje ciśnienie znacznie wzrosło, kiedy usłyszałam komentarz sprawcy. „Ubierała się w ten sposób, sama się o to prosiła”.

Czyli mam rozumieć, że jeśli kobieta w XXI wieku założy krótką sukienkę, to znaczy, że woła: „Proszę, zgwałć mnie”? Cholera, co jest nie tak z niektórymi ludźmi!? Gwałt to najgorsza rzecz, jakiej kobieta może doświadczyć. Ale nie, my żyjemy w czasach, w których niektórzy mężczyźni uważają, że wszystko im się należy. Żyjemy w czasach, w których nawet jeśli dziewczyna krzyczy i mówi „nie”, to oni interpretują to jako „droczy się ze mną”. W takich momentach naprawdę mam nadzieję, że los się kiedyś odwróci i karma sama do nich wróci.

#ObluY

Jestem studentką, mieszkam w wynajętym pokoju. Większość rzeczy, które tu mam, przywiozłam sobie z domu. Zmywając dziś po obiedzie, wzięłam do ręki talerz i nagle uświadomiłam sobie, że pochodzi on z kompletu używanego w moim rodzinnym domu. Komplet ten jest trzymany w szafce nad blatem, w którym prezentuje się niezwykle ładnie. Leżą sobie takie białe talerzyki, jeden na drugim, na tle brązowego mebelka. A pod sobą mają inny komplet, ciemny i lekko przeźroczysty... Tak wspominając, patrzyłam sobie na ten samotny talerzyk w mojej dłoni i nagle zrobiło mi się strasznie smutno, że on jest tu sam jeden, na obcej suszarce, w obcym mieście... i że musi on strasznie tęsknić za swoimi braćmi leżącymi w eleganckim, brązowym kredensie w moim rodzinnym domu.

Chyba najwyższy czas kupić podpaski.

#1syq7

Dzisiaj się dowiedziałem, że dziewczyna, którą kocham i z którą jestem od dwóch i pół roku, regularnie zdradza mnie z gościem, z którym się trzymałem na studiach, ale nasze drogi się rozeszły, jak je skończyłem dwa lata temu... Okazało się, że wcale nie pracowała w weekendy, wcale nie dorabiała godzin, żebyśmy mogli jechać na swoją wymarzoną wycieczkę do Japonii... Najgorsze jest to, że my W DALSZYM CIĄGU mieszkamy razem, ja kilka nocy przepłakałem w łóżku i wyłem w oknie, patrząc, jak ona do niego wychodzi, ona oczywiście zero – traktuje mnie jak wroga. W piątek mi mówiła, że nie wyobraża sobie przyszłości beze mnie, a w sobotę już „wyprowadź się i mnie zostaw, nie jesteśmy razem”. Zmieniła pracę dwa tygodnie temu, tam poznała chłopa, któremu po drugiej randce wskoczyła do wyra. Myślałem, że po niecałych trzech latach mogę być już jej pewny... Oczywiście z bomby napisałem do tego gościa, bo może ma jakiś brocode i sam nie wiedział o całej akcji, a on ma mnie wyciszonego na messengerze, czyli już wcześniej o mnie wiedział...
Nie spodziewałem się, że złamane serce objawia się autentycznie bólem fizycznym. Najpierw myślałem, że to przez płakanie, ale po 70h na nogach w końcu usnąłem, ale obudziłem się po czwartej dalej z bólem w klatce piersiowej i mięśniach, nie mogę funkcjonować, a ona jakby nigdy nic...
Nie wiem co zrobić, nie miałem nikogo oprócz niej, do kogo napisać, gdzie pójść. Wiem, że to błąd, ale nie wyobrażałem sobie spędzania czasu z nikim innym niż z nią, pewnie też wpływ na to miała pandemia. Najgorsze jest to, że ona mnie zawsze źle traktowała, traktowała mnie jak portfel, nigdy nie było sytuacji, żeby mnie przytuliła, nawet jak się gorzej czułem, a ja byłem potwornie zakochany i wszystko byłem w stanie jej wybaczyć.
Dodaj anonimowe wyznanie