#P1LE4

Wyznanie krótkie, bo co tu dużo opisywać.

Zdradziłam swojego faceta. Hm, może nie do końca, bo obyło się bez seksu, ale mniejsza, jak by nie patrzeć, zdrada to zdrada.
Byłam (w sumie ciągle jestem) z nim póki co pięć lat. Związek się od dawna nie układał, nawet próbowałam go zakończyć. Bez skutku. Ciężko jest wywalić dorosłego faceta z własnego domu (dlatego nie spakowałam swoich rzeczy i się nie wyprowadziłam ;)). I tak trwałam w tej sytuacji i robiłam dobrą minę do złej gry.
Na wakacje wyjechał do Niemiec do pracy. Perfekcyjnie zna ten język i stwierdził, że tam więcej odłoży. Ja za to pojechałam ze znajomymi pod namioty. Tam właśnie poznałam jego. Mamy kontakt do dziś. Problem polega na tym, że ja mieszkam na wschodzie Polski, a on na zachodzie.
I pomimo że z tego nigdy nic nie będzie (obydwoje nie pokładamy wiary w związki na odległość), to na nowo zdobyłam siłę, aby spróbować zakończyć nieudany związek i zacząć robić coś ze swoim życiem. Teraz czekam na koniec miesiąca, aż przyjedzie z Niemiec i będę mogła zrobić ten krok. Nie chciałam wszystkiego zakańczać przez telefon.
I żeby nie było – związek był ratowany, naprawiany bardzo często i bardzo długo, ale wszystko ma jakieś swoje granice.
TheWho96 Odpowiedz

Nie rozumiem tego fragmentu, że ciężko jest wywalić dorosłego faceta z własnego domu. Jego własnego domu czy Twojego własnego domu? Jeśli Twojego (tak rozumiem po tym co napisałaś dalej o pakowaniu się) to jest to słaba wymówka do zerwania. Tez mi było głupio zerwać z byłym, bo musiałabym go wyrzucić z mieszkania, ostatecznie sam to zakończył, ale po wszystkim dochodzę do wniosku, że trzeba było się nie szczypać. Dać mu czas do końca miesiąca i tyle

Zobacz więcej komentarzy (1)

#9nYGZ

Od jakiegoś czasu spotykam się z dziesięć lat starszym mężczyzną. Oboje jesteśmy po dość burzliwych związkach, więc żadne z nas nie chce spieszyć się z określeniem nas jako pary. Dogadujemy się dobrze, obecnie weszliśmy w etap docierania się. Patrząc na to, jak rozwiązujemy konflikty, to myślę, że ten związek ma rację bytu. Czuję, że jest to osoba, przy której mogę się rozwijać. W sumie nie obnoszę się jakoś z tym, co się tam między nami tli. Ostatnio jednak znajomi zaczęli mnie pytać, kto to jest i co nas łączy. Szczerze mówiąc, nie wiem co im odpowiedzieć. Rozmawiałam z nim i powiedział, że kocha we mnie dużo moich cech i nigdy nie spotkał kogoś takiego jak ja. Wiemy, gdzie to zmierza, ale ewidentnie widzę, że mimo strachu przed odrzuceniem (który objawia się właśnie nienazywaniem rzeczy po imieniu) oboje zaczynamy się angażować. Ja chyba jestem gotowa podjąć ryzyko, natomiast on widzę, że z jakiegoś powodu boi się. Nie wiem, ile powinnam dać nam jeszcze czasu. Poczucie bezpieczeństwa raz idzie w górę, a raz w dół. Jednocześnie ze względu na wcześniejsze doświadczenia panicznie boję się być manipulowana. Najgorsze jest to, że nie mam w moim otoczeniu osoby, która spojrzałaby na sytuację trzeźwym okiem, znając jego i mnie.

#Tsglr

Mam problem... 
Mój mąż ma w pracy „koleżankę”, która już kilka razy próbowała wejść z buciorami w nasze życie. Dziewczyna twierdzi, że jest katoliczką i nie mogłaby związać się z żonatym mężczyzną, ale jej postępowanie mówi co innego. Zaczęło się od SMS-ów, potem były jej zdjęcia w jego telefonie, kłamstwa dotyczące ich kontaktów, dziwne maile (np. wysłała mu artykuł, który opisywał romans w pracy) –  i oczywiście wszystko było niewinne, bo to przecież tylko „koleżanka” z pracy...
Oczywiście mąż zapewniał, że kocha tylko mnie i nasze dziecko i obiecał, że ich kontakty będą tylko służbowe.

Miarka się przebrała, gdy w naszym samochodzie na tylnej kanapie znalazłam siatkę, a w niej cienie i kredkę, opaskę, top i biustonosz. Świat się zatrzymał... Widziałam w jego oczach przerażenie, ponieważ obiecał, że nigdy tego nie zrobi. Twierdzi, że tylko ją podwiózł i że przypadkiem ją zostawiła i nawet się z nim nie skontaktowała, że coś zostawiła, następnego dnia to on do niej zadzwonił...

W tym dniu straciłam do niego zaufanie. Uważam, że ona zrobiła to celowo, ale mąż twierdzi, że to przypadek, zapomniała... Tylko dlaczego? Czy może między nimi coś było, a może jest? Może ona w ten sposób próbuje mi coś powiedzieć? Zastanawiam się, czy może to on daje jej jakieś sygnały? Albo ona lubi zajętych mężczyzn? 
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on nie widzi w tym problemu, przecież ona powiedziała, że to przypadek. A dla mnie za dużo tych przypadków... Przykro mi, że jej zdanie jest ważniejsze niż moje.
TheWho96 Odpowiedz

Może być tak, że coś miedzy nimi jest, a może nawet Twój mąż rzeczywiście jest niewinny, a ona robi to celowo, bo próbuje rozbić Wasz związek. On powinien teraz na Twoja prosbe całkowicie uciąć ten kontakt, a najlepiej zmienić prace, jeśli ma taka możliwość

Odpowiedzi (3)
Domandatiwa Odpowiedz

Za mało danych, żeby powiedzieć, co i jak.

Możliwe, że masz pełną rację i mąż kręci. Druga opcja: macie inne podejście do granicy wierności, zaufania i wolności. Tj. Ty uważasz za zdradę coś, co dla męża jest jeszcze daleko od zdrady. On się czuje ograniczany, niesłusznie oskarżany i uczciwy, a Ty czujesz się zdradzana, zaniedbana i również uczciwa.

Niestety w żadnym z przypadków nie dysponuję algorytmem optymalnego postępowania. Mogę tylko powiedzieć, że rozumiem, że ta sytuacja jest dla Ciebie bardzo trudna. Powodzenia w dobieraniu strategii!

Zobacz więcej komentarzy (6)

#RHdy2

Mam ponad 20 lat. Od kilku cierpię na depresję. Ostatnio choroba dała o sobie znać ze zdwojoną siłą pomimo leczenia, dlatego z desperacją zwróciłam się o pomoc do mojego chłopaka, który przez ostatnie 2 lata był moim największym oparciem. Ostatnio poświęcał mi naprawdę mało czasu i nawet nie zareagował na rozpaczliwą wiadomość. Następnego dnia w jeszcze gorszym stanie pojechałam do niego. Mój stan, który osiągnął już poziom szczytowego zobojętnienia, nie przeszkodził mu w przeleceniu mnie. Na koniec poinformował mnie o wielu bardzo znaczących kłamstwach nagromadzonych przez cały związek, o dziewczynie, której się zwierza i która mu się podoba, bo jest zupełnie inna niż ja i o tym, że on nie jest już szczęśliwy w tej relacji. Szkoda, że zanim wyjechał 5 dni wcześniej na wypad ze znajomymi wszystko między nami było zupełnie dobrze. Jeszcze bardziej przykro mi, że był jedyną osobą, która w ogóle miała ze mną jakiś kontakt i dla której próbowałam jakoś żyć.
ZupelnieNiktabcdefg Odpowiedz

Zawsze po burzy wychodzi słońce. Gość sam się zweryfikował, lepiej dla Ciebie. Trzymaj się! Ja w Ciebie wierzę

Zobacz więcej komentarzy (3)

#c7too

Do końca życia zapamiętam swojego pierwszego (i zarazem ostatniego) w życiu papierosa.
Kolonia letnia, pełno dorastających dzieciaków i ja, która czułam się już bardzo dorosła. Chciałam zaimponować starszym od siebie i gdy spytali, czy idę z nimi zapalić, to ja oczywiście stwierdziłam, że jak najbardziej, w końcu jestem taaaka dorosła... No i jak mi dali papierosa, to przy wszystkich znajomych z kolonii zaczęłam go odpalać... z drugiej strony. Ohydny smak sprawił, że prawie natychmiast zbladłam, potem zzieleniałam, a po chwili puściłam pawia...
I tak skończyło się moje udawanie dorosłej i doświadczonej. Wszyscy śmiali się ze mnie do końca obozu. Jedno dobre – nigdy więcej nie sięgnęłam po papierosa  :)

#CG3sQ

Odkąd pamiętam, kiedy tylko ktoś zaczynał mi się podobać, w większości przypadków rozwijało się to tak, że ja jemu też – albo okazywał się zainteresowany mną od dawna, albo zwrócił na mnie uwagę z niewiadomego powodu, kiedy ja już obrałam go za obiekt westchnień... Bywało nawet tak, że ktoś zrywał ze swoją dotychczasową dziewczyną ze względu na mnie. Bo ja wyraziłam zainteresowanie. A dodam, że osobiście uważałam się zawsze raczej za szarą myszkę i jakiekolwiek poczucie swojej atrakcyjności zyskałam właśnie przez to, a jednak nadal czasem nie rozumiem, czemu tak często działam na kogoś w ten sposób. Brzmi fajnie? Nie do końca. Od „bycia kimś zainteresowanym” do MIŁOŚCI jeszcze daleko. I większość tych moich przypadków okazywała się jedynie zauroczeniem, chwilową fascynacją – sęk w tym, że tylko z mojej strony. A chłopcom zostawało. I tak z każdą kolejną znajomością tego typu mam na koncie kolejnego zawiedzionego faceta. Doszło do tego, że potrafię z kimś być na siłę, wbrew samej sobie, czekając, czy może nie rozwinie się we mnie głębsze uczucie, żeby tylko nie zranić kolejnej osoby. Nigdy nie wychodzi, a ja im dłużej ciągnę taki związek, tym gorzej się potem czuję – przez czas, który ten ktoś dla mnie stracił.
Doszło do tego, że boję się poznawać nowych facetów. Nawet tych, których od początku chciałabym mieć po prostu za przyjaciół. Nie dlatego, że im nie ufam. Nie dlatego, że się parę razy w życiu zawiodłam. Tylko dlatego, że boję się, że się zakochają (przepraszam, jeśli brzmi to zuchwale). Mimo dobrych chęci czuję się jak wredna sucz o mocy łamania serc... Krzywdzę facetów, choć wcale nie mam takiego zamiaru.
elbatory Odpowiedz

Skoro dobrze wiesz, ze z twojej strony to sa tylko chwilowe zauroczenia, a mimo to wciaz popelniasz ten sam blad i robisz im nadzieje, to wyglada na to, ze krzywdzisz ich swiadomie i z premedytacja. Jesli naprawde chcesz tego uniknac, to wyjscie jest bardzo proste. Wystarczy, ze bedziesz od poczatku stawiala sprawe jasno i mowila tym chlopcom, ze nie dojrzalas jeszcze do zwiazku, ze jestes niestala w uczuciach i nie chcesz im robic zludnej nadziei.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (5)

#m2zid

Kocham niesamowicie bardzo typa, którego kochać nie chcę. I nie potrafię przestać. Zachował się względem mnie wielokrotnie bardzo nie OK, koniec końców schodząc się z inną. Wiem, że do siebie pasują. Wiem, że ja go nie chcę... A mimo to minęło już tyle czasu, a ja nadal czuję tak samo silne emocje do niego.
On się dziwi, że go unikam, bo niby wszystko sobie wyjaśniliśmy. A ja nie jestem w stanie poradzić sobie z emocjami, które do niego czuję.

Zabawne, że można kogoś tak bardzo kochać, a jednocześnie nie chcieć go w swoim życiu. Rozwalające uczucie. Tym bardziej jak nikomu nie można o tym powiedzieć.
StaryCap Odpowiedz

Kochasz TYPA? To musi być bardzo mocne, dojrzałe uczucie. Typ musi być naprawdę super. Pewnie ciężko spotkać takiego super typa. Typy są ogólnie super. Pewnie fajnie jest być typem, musi dużo typiar się za typem oglądać. Ciekawe jak typy biegają? Pewnie słychać wtedy takie "typ typ typ"...

Zobacz więcej komentarzy (4)

#3VMJb

Od jakiegoś czasu doszło do mnie, że chyba stałam się homofobem. Nie wiem czy ten wpis przejdzie a jeśli tak to radzę nie czytać tego co chce z siebie wyrzucić jeśli jesteś wrażliwy/a odnośnie tego tematu. Kiedy ruch LGBT zaczął dopiero raczkować w Polsce byłam szczęśliwa i za każdym razem spotykając geja broniłam jego praw i wolności. Spotykałam się z gejami i przyjaźniłam z nimi. Zaczęłam zauważać, że im bardziej ruch LGBT jest promowany i popularny tym jego członkowie gorsi się stają. Zaczęłam zauważać zmiany w wypowiedziach i zachowaniu tych osób. Rozumiem, że osoby te czuły się już swobodniej, ale zaczęło irytować mnie ciągle nawiązywanie do lubienia penisów w bardzo wulgarny sposób i nie nie przesadzam w swojej wypowiedzi. KAŻDY gej, którego spotykam musi mi zacząć opowiadać o swoich przygodach seksualnych, fetyszach (bardzo hmmm obrzydliwych moim zdaniem). Zawsze też denerwuje mnie, że nawet ci geje będący w związku zdradzają siebie nawzajem dla "lepszego kawałka mięska". Są to ludzie często bardzo narcystyczni, toksyczni I zachowujący się jak popularne plotkary z klasy liceum. Denerwuje mnie ich manieryzm i brak wstydu. Mój były kolega gej zaczął w wielu przypadkach sugerować, że jestem gorsza bo jestem hetero a gdy w końcu zdenerwowałam się i wygarnełam mu to to powiedział, żebym miała większy dystans do siebie. No tak, ale kiedy ja powiem, że coś nie podoba mi się w ruchu LGBT to jestem złą konserwatystką i mam siedzieć cicho. Jeśli już o LGBT mowa to zaczęło mi to przypominać kult. W Polsce jeszcze aż tak tego nie widać, ale to co dzieje się w USA jest dobijające. Dzieci mają prane mózgi, biorą udział w spektaklach Drag Queen (i tak takie rzeczy się dzieją mimo, że dużo ludzi w to nie wierzy), wmawia się im, że zmiana płci w wieku 10 lat jest normalna. Rzygać mi się chce. Tęsknię za czasami, kiedy spotykając geja nasze spotkania nie obracały się wokół jego życia seksualnego. Nie wiem dlaczego, ale obrzydza mnie ciągłe nawiązywanie do fetyszy czy seksu analnego. Czemu nie można zachować tego dla siebie? Ktoś mi może powiedzieć " Ale przecież ludzie hetero też mówią o takich rzeczach" otóż nie a przynajmniej nie tak często i w mniej wulgarny sposób. Czuję się źle myśląc w ten sposób bo zawsze byłam przeciwko homofobii, ale od długiego już czasu mnie to irytuje i nie moge nikomu się z tego wygadać bo dostanę łatkę homofoba I złej osoby, ale naprawdę mam dość tęczowej flagi. Jestem gotowa na krytykę w komentarzach, chciałam napisać co mnie boli.
elbatory Odpowiedz

Przykro mi, ze trafilas na takich ludzi. Sama obracam sie wsrod osob lgbt, znam wiele osob homo, ale na szczescie ani jednej takiej, o jakich piszesz. Zaden z moich znajomych gejow nigdy nie opowiadal mi o swoich fantazjach czy fetyszach, w ogole temat seksu w naszych rozmowach sie nie pojawia, a wiekszosc znanych mi osob homo zyje w stalych, monogamicznych zwiazkach. Gdybym miala wokol sie takie osoby jak piszesz, to sama bym sie od nich odciela (a jestem lesbijka), odcinanie sie od toksycznych osob to nie jest homofobia. Uwazam tez, ze przeprowadzanie tranzycji u dzieci nie jest dobre i nie powinno sie tego robic. Natomiast w wystepach Drag Queen nie widze nic zlego, to po prostu performance, nie rozni sie niczym od wystepow cyrkowych czy pochodow karnawalowych.
Po prostu odetnij sie od tych ludzi, dokladnie tak, jak odcielabys sie od osob hetero, ktore sprawialyby, ze czulabys sie zle i niekomfortowo.

dewitalizacja Odpowiedz

To wygląda jak jakiś słaby bait.

Zobacz więcej komentarzy (7)
Dodaj anonimowe wyznanie