#WciPx

Od roku spotykam się z chłopakiem. Widujemy się od roku dzień w dzień, w weekendy śpimy u siebie. Robimy wszystko jak para – chodzenie za rączkę, buziaczki, przytulanki. Nic nie wychodzi z mojej inicjatywy, tylko z jego. Jest o mnie zazdrosny, nie chce, żebym odpisywała innym chłopakom. Robimy dosłownie wszystko razem.

Jednak za każdym razem jak zacznę temat, kim dla siebie jesteśmy, on zaczyna atakować i zaznacza, że jesteśmy kolegami. Potem robi się na dystans, bardzo oschły na jakiś czas i znowu po paru dniach jest taki, jakbyśmy byli w związku.

Kiedy powiedziałam mu, że nie chcę utrzymywać kontaktu, to płakał, wydzwaniał, jeździł do mnie i przepraszał. Nie mam pojęcia co mam robić, bo zakochałam się w nim. Jest to ciężkie i wiem, że przez niego moje poczucie stabilizacji padło, bo nie wiem na jakim gruncie jestem.

Dlatego przestrzegam Was, moje drogie, żebyście uważały na takich chłopaków, bo nawet przy próbie zakończenia takiej relacji nie udaje się.
Vito857 Odpowiedz

I długo tak będziesz czekała, aż znajdzie sobie inną? Bo że jesteś opcją zapasową to na kilometr widać.

Odpowiedzi (2)
Absolut Odpowiedz

Udaje się, tylko ty tego nie chcesz. Facet cię lubi, ale chce kogoś lepszego od ciebie.

Zobacz więcej komentarzy (4)

#NxNiE

O tym, jak szkoła ogłupia ludzi.

Jestem w trzeciej klasie liceum i nauczycielka właśnie obniżyła mi ocenę, bo zrobiłam odejmowanie (zwykłych liczb, np. 61 odjąć 32 itp.) w pamięci, a nie ma kartce. Wszystko inne jest dobrze, łącznie z wynikiem.
Gesuald Odpowiedz

A później takie osoby w pracy zawodowej pomijają coś w dokumentacji ( bo to mało ważne , zresztą nawet dziecko wie ) i w czasie audytu czy kontroli robią się problemy z niczego.

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (4)

#adIFO

Kilka lat temu miałam wspaniałego chłopaka. Prawie ideał. „Prawie”, dlatego że miałam wrażenie, że mimo swojego wieku nie wiedział, na czym polega związek.
Był taki okres w trakcie naszego związku, że wyjechałam na kilka tygodni do pracy w Niemczech. Dosłownie kilka tygodni, ale wróciłam stęskniona jak nigdy. Liczyłam na to, że spotkamy się jeszcze tego samego dnia, max kolejnego, bo mój powrót był dużą niespodzianką i rozumiałam, że ktoś może już mieć coś zaplanowane na dany dzień.
Jednak mój chłopak dopiero po tygodniu stwierdził, że trzeba się spotkać. Byłam na tyle oburzona tym, że przez tydzień miał mnie gdzieś, że skończyło się zerwaniem.

Dzisiaj jest 4,5 roku później. Od pół roku jesteśmy znów razem. Mądrzejsi o doświadczenia z tych kilku lat. Niektórzy się dziwią, że wróciliśmy do siebie, tym bardziej że ja zdążyłam w międzyczasie urodzić synka, którego wychowuję bez jego ojca. Aktualnie zaczynamy planować na nowo ślub, o którym wspominaliśmy kilka lat wstecz, jednak przez naszą wspólną głupotę nie doszło wtedy do bardziej poważnych planów.
bazienka Odpowiedz

wchodzenie w ponowny zwiazek z ta sama osoba ma sens jesli przerwa trwa kilka lat, jesli podczas tej przerwy sie "dojrzalo" albo np. doswiadczalo kamieni milowych, zdarzen, ktore mocno reorganizuja zycie
powodzenia :)

#srncq

Parę lat temu, aby zarobić na studia, wyjechałam do Madrytu do pracy. Przez to, że nie znałam języka, jedyną pracą jaką mogłam podjąć było sprzątanie. Trafiłam do bardzo dużego mieszkania, sześć pokoi i pięć łazienek, gdzie miałam zająć się ogarnianiem wszystkiego. Dostałam uniforme, jak to oni nazywali, sukienkę do sprzątania, na widok której rzygałam. Długość do kolan, niebieskie paski i fartuszek w tym samym kolorze. Nawet w najgorsze upały nie pozwolono mi odpinać kołnierzyka sukienki, o zdejmowaniu fartuszka nie było mowy.
Musiałam szorować podłogi na kolanach oraz czyścić dywany obsikane przez psa.
Łazienki dzieci codziennie były zapaskudzone. Niespłukana kupa to była norma.
W swoim mundurku musiałam dwa razy dziennie wychodzić na spacer z psem.
Musiałam tak chodzić codziennie na zakupy. Wysyłali mnie nawet po najmniejszą rzecz, jak bułki czy jedzenie dla psa. Wchodziłam i wychodziłam tylko przez wejście służbowe od strony kuchni. Mieszkanie było na czwartym piętrze kamienicy, a klatka schodowa dla personelu nie miała windy.
Podczas posiłków rodziny musiałam siedzieć w kuchni. Zawsze w pełnym stroju, bo przywoływali mnie... dzwoneczkiem, abym na przykład zabrała brudny talerzyk.

Nie sądziłam, że spotka mnie tam takie upokorzenie.
Corazwiecejpustki Odpowiedz

Najmujesz sie na psa i placzesz, ze musisz szczekac?

Gesuald Odpowiedz

Jak nie znałaś języka to jak ci wytłumaczyli o co chodzi z tym dzwoneczkiem? To raczej nie jest często spotykane i inne szczegóły też. A uniform był po to żeby nikt cię nie napastował bo na ten widok nawet imigrantom prącia opadały.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (3)

#Qcgy4

Moja koleżanka pojawiła się kiedyś w pracy z dziwną czerwoną pręgą pod okiem. Mówiła, że walnęła się drzwiczkami szafki i śmiała się, że wygląda, jakby ją chłopak pobił.

Tak naprawdę to ją pobił.
Scane Odpowiedz

To wsm częsty i często działający myk.
Osoby nieszczere lubią wygłaszać całe pogadanki o nietolerancji kłamstwa u innych, bo sami mają zasady, czy coś (zanim zaczęłam zwracać na to uwagę, faktycznie się na to nabierałam),
jak coś ukradniesz ze sklepu, to zamiast uciekać możesz stanąć na środku ulicy i najgłośniej krzyczeć "ZŁODZIEJ", nikt nie będzie już Ciebie podejrzewał.

"Najciemniej pod latarnią"

Zobacz więcej komentarzy (3)

#8HhpN

Zerwała ze mną dziewczyna, ale nie o tym będzie to wyznanie, będzie ono o moim przyjacielu, który mieszka za granicą i ze swoją dziewczyną był 7 lat. Nasze byłe są przyjaciółkami, a związek mojego kumpla rozpadał się szybciej niż mój, przez co w tajemnicy moja eks przekazywała mi informacje (pokazując również rozmowy na telefonie), co robi ta jego dziewczyna. A mianowicie za jego plecami umawiała się z kumplem z pracy, dodatkowo nawet jak przyjeżdżała do Polski, to razem z nim. Jak nie chciała być z moim kumplem, to OK – mogła się wyprowadzić, mogła powiedzieć, że z kimś się spotyka. Ale nigdy tego nie zrobiła.

Problem polega na tym, że mój kumpel o niczym nie wie, a co gorsza dalej o nią walczy, łudząc się przy tym, że wszystko się da naprawić. Kiedy się widzimy, jak wspomina tylko jakieś sytuacje o tym koledze, to powtarza sentencje „No i ten jej kumpel z pracy, z którym na pewno nic nie zaszło”. Tak sobie wbił to do głowy, że ciężko mu cokolwiek przetłumaczyć albo go jakoś nakierować, a wszystkie negatywne myśli kieruje na siebie, mówiąc, że to jego wina, że nie był wystarczająco dobry, że na pewno mógł zrobić coś lepiej.

Dlaczego po prostu mu o tym nie powiedziałem, skoro to mój przyjaciel? Otóż świeżo po tym, jak dziewczyna go zostawiła i przyjechał do mnie (już wtedy doszło do kilku incydentów z kolegą z pracy), powiedział mi, że jakby się dowiedział, że ona z kimś innym sypia, to by go zabił, zniszczył życie swojej eks i na końcu zabiłby siebie.
Słuchając tego wszystkiego, wiedziałem, że nie jest gotowy na prawdę, poza tym nie miałem sumienia jeszcze mu i tak w trudnej sytuacji czegoś do głowy dorzucać.

I tak żyję z tymi informacjami, wiedząc, że powinienem mu to w końcu powiedzieć. Dlatego ostatnio postanowiłem – koniec, chcę mieć czyste sumienie, chcę być dobrym przyjacielem, muszę mu to powiedzieć, minęło już pół roku. Jak tylko przyjedzie, siądę z nim do tej ciężkiej rozmowy. Mam nadzieję, że rany wystarczająco się zagoiły, a ja nie stracę przyjaciela.

#6JwOY

Nienawidzę rozpuszczonych dzieciaków. Takie to małe, ale za to jakie doprowadzające do białej gorączki! Wszystko dostaje, bo jak nie, to tarza się po ziemi i wydziera. W sklepie lata wszędzie, zaczepia dorosłe obce osoby i mówi do nich na „ty” (!). Myśli, że jest nie wiadomo jakie i manipuluje rodzicami. Ale tak samo do szału doprowadzają mnie ich nawiedzone, wspaniałe mamusie. Pozwalają im robić wszystko, co im się podoba. A spróbuj tylko zwrócić uwagę takiemu smarkaczowi, to ona na ciebie naskoczy i będzie wrzeszczeć. No bo jak śmiałeś tak powiedzieć mojemu wspaniałemu dzieciaczkowi! A co dopiero, kiedy ktoś ma taką osobę w rodzinie. Przyłazi do ciebie w odwiedziny ze swoim dzieciakiem i pozwala mu robić, co mu się żywnie podoba. Następnie ten mały gówniak tłucze twoje naczynia, rozwala wszystko po podłodze i zabiera rzeczy twojemu dziecku. Ale jego wspaniała mamusia uważa, że przecież nic się nie stało, że to jeszcze dziecko. A tylko każ takiej posprzątać szkody, to na ciebie naskoczy. Kij w oko wszystkim nawiedzonym matkom i ich wspaniałym, rozpuszczonym bachorom!
Taksiezyje Odpowiedz

To nie zapraszaj takich mamusiek i po problemie

Gesuald Odpowiedz

Jak pójdzie do szkoły i raz czy drugi dostanie po mordzie do się oduczy.

Zobacz więcej komentarzy (4)

#UKUMe

Z Asią znam się od 17 lat, od gimnazjum. Obydwie nigdy nie byłyśmy prymuskami, ale ja radziłam sobie lepiej w szkole od Asi, zwłaszcza z tych przedmiotów, które mnie interesowały i z którymi wiązałam przyszłość. Asia za to w niczym nie była dobra, żadnej pasji, nic. W liceum miała zagrożenia z każdego przedmiotu, dosłownie z każdego, nawet z religii. Asia przychodziła do domu i od razu leciała do swojego chłopaka Sebka. Nie mówię, że ja siedziałam i kułam od rana do wieczora, ale takie niezbędne minimum robiłam w domu. Kiedy ja się uczyłam do matury, Asia chodziła na imprezki z Sebkiem i ogólnie trochę śmiała się ze mnie, że moje życie towarzyskie nie jest jakieś obfite. Nie byłam outsiderem, miałam innych znajomych, ale to z nią najwięcej mnie łączyło.

Asia nie skończyła szkoły, zatrudniła się w monopolu w naszym małym mieście i chwaliła się pensją powyżej najniższej krajowej, co dla mnie w tamtym czasie było „czymś”. Jako biedna studentka dorabiałam ile mogłam, ale nie stać mnie było na zakupy w galeriach raz w miesiącu, jak moją koleżankę. Zazdrościłam jej trochę takiej niezależności finansowej. Szybko z Sebkiem zamieszkali, i wielka miłość, ja tymczasem zaczynałam dopiero chodzić na randki.

Teraz, 10 lat później, ja mam męża, fajną pracę ze spoko pensją. Nie jesteśmy z mężem krezusami, ale stać nas na taki poziom życia klasy średniej (wakacje dwa razy do roku, mieszkanie w centrum w kredycie, nic nadzwyczajnego). Tymczasem Asia straciła pracę dwa lata temu i jako że formalnie ukończyła tylko gimnazjum (nie dokończyła liceum, nie podeszła nawet do poprawki z matematyki), a jej doświadczenie zawodowe to tylko ten monopolowy, to z pracą ciężko, zwłaszcza w dobie kryzysu. Z Sebkiem nadal jest, ale na kocią łapę i Sebek wprost mówi, że on tam zawsze sobie woli zostawić otwarta furtkę, he, he. No ogólnie nieciekawie.

Pomagałam jej, nie powiem, że nie. Czasami pożyczyłam na czynsz, motywowałam ją ciągle do poszerzania kwalifikacji. Tłumaczyłam, że studia nie są niezbędne, żeby zarabiać spoko hajs, że liczy się po prostu ogarnięcie spoko zawodu. Wysłałam linki z kursami unijnymi za free. Ale nic jej nie odpowiadało. Wymówki z dupy – bo to nie, tamto nie... W końcu odpuściłam, bo mam własne problemy i jak ktoś nie chce, to się go nie zmusi. Hajs też przestałam pożyczać, bo uznałam, że to jak z przysłowiową wędką i rybą. 

A koleżanka, po kilkunastu latach mojego zapieprzu i minimalnych chęci, powiedziała, że „bo ci się poszczęściło”. Zero refleksji nad tym, że kiedy ja w weekend chodziłam do pracy, w tygodniu na uczelnię i średnio było z czasem i hajsem na imprezki, ona bawiła się świetnie, żyjąc w stylu „high life”, że nikt mi nic za darmo nie dał.
I wkurza mnie takie coś, bo jak komuś nie wyjdzie przez jego własne lenistwo, to nagle tobie się „udało”, bo miałeś farta, a biednemu to zawsze wiatr w oczy.
iingrami Odpowiedz

Wpisz, wymaluj - moja siostra.

Nie poszła na poprawkę z matury, bo po prostu nie. Znalazła pracę na produkcji, trzyma się jej 13 lat i nic więcej. Ciągle mi gada, że szuka sposobu, jak dorobić... Mówiłam jej, żeby robiła ciasta (z zawodu jest ciastkarzem), żeby zaczęła robić masaże (skończyła kurs masażu), żeby poszła do liceum zaocznie i zdała maturę... Ale po co, lepiej narzekać, prawda?

A jak narzekanie wygląda?
Do mnie: "A bo Ty Iingrami jesteś lepsza, mądrzejsza, masz talenty (zaczęłam sobie rysować), ja nic nie mam..."
Do mojej mamy: "A bo Inngrami jest mądrzejsza ode mnie, ja jestem od niej gorsza!".

A co ja robiłam, aby być "mądrzejsza, lepsiejsza i talenciejsza"? A no... Kułam do matury, zapieprzałam na dwóch kierunkach studiów jednocześnie (przed sesją 3 miesiące od rana do wieczora przy książkach, a czasami i nocki), gdy skończył mi się jedne kierunek to poszłam od razu do pracy, później jeszcze na podyplomówkę, non stop z czegoś się uczyłam, nawet teraz kuję do certyfikatu... Ciężko, ale jednak.

No, ale to "mi się poszczęściło".

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (2)

#3ErQ2

Jak poznałem fajną dziewczynę, to specjalnie nie chciałem spędzać z nią czasu na „ciekawych” aktywnościach, jak np. bar, dyskoteka, kino itp. Spędzałem z nią czas, siedząc na ławce w parku, spacerując itp. Dzięki temu wiem, że jesteśmy bratnimi duszami. Nie sztuka z pierwszym z brzegu partnerem spędzać czas na „fajerwerkach”. Jesteśmy już 13 lat razem i nadal ubóstwiam jej dotyk, głos i fakt, i że jest częścią mego życia :)
Econiks Odpowiedz

Sztuka, nie sztuka, nie Tobie oceniać. Moja pierwsza randka z mężem była w kinie. Korzystaliśmy i dalej korzystamy z pomysłów na ciekawe i.rozrywkowe randki. Jesteśmy bratnimi duszami już 9 lat i czego to dowodzi? 🤷‍♀️

Bezsensu wyznanie.

Odpowiedzi (1)
bazienka Odpowiedz

rodzaj randek nie ma znaczenia, jak jestescie bratnimi duszami, macie podobne poglady, to wyjdzie niezaleznie od tego, czy to bedzie spacer, siedzenie na lawce czy gadka przy kawie lub na imprezie

Zobacz więcej komentarzy (4)
Dodaj anonimowe wyznanie