#ISlfM
Kiedy poszłam do zerówki w wieku 6 lat, byłam aspołeczna, bałam się zarówno dzieci, jak i dorosłych (do dorosłych nie wolno było się odzywać, bo jeszcze powie się coś nie tak). Nie umiałam przeczytać ani jednej literki, nie znałam cyfr czy podstawowych kształtów. Pamiętam, że moja mama była wściekła, że nie umiem odróżnić prostokąta od kwadratu, bo „każdy to wie i jest to podstawowa wiedza, więc jak możesz nie wiedzieć”. Ona sama nigdy nie spędzała z nami czasu, nie pokazywała ani nie uczyła tych właśnie podstawowych rzeczy. Natomiast kiedy poszłam do zerówki, okazało się, że przynoszę jej wstyd (tak powiedziała) i powinnam ostro zabrać się za nadrabianie (szlaczków xD).
Nie rozumiem przeciwników przedszkoli, którzy twierdzą, że dzieci najlepiej rozwijają się w domu. Na pewno nie w każdym przypadku.
To nie kwestia samego przedszkola, bo i bez niego dziecko może się dobrze rozwijać. Ja nie chodziłem, a miałem znajome dzieciaki, z którymi się bawiłem. Tu problem jest z Twoją matką.
Ja też nie chodziłam do przedszkola. Byłam aspołeczna i jestem, taka cecha charakteru. Umiałam czytać i pisać zanim po szlam do zerówki, częściowo też dodawać. Byłam w pełni samodzielna (ubieranie, wiązanie sznurowadeł, sprawy toaletowe).
Nie rozumiem wychwalania przedszkoli jako coś niezbędnego do prawidłowego rozwoju dzieci. W normalnej rodzinie też jak najbardziej będą się prawidłowo rozwijać.
Powiedziałbym że grupa rówieśnicza pozwala na większą swobodę w testowaniu zachowań socjalnych niż kontakt z osobami starszymi.
Sama mówisz że jesteś aspołeczna i że nie chodziłaś do przedszkola.
Czy jest to powiązane związkiem przyczynowo-skutkowym?
Nie wiem, nie znam Cię :) Śmiem jednak twierdzić że MOŻE tak być.
Zwłaszcza że we własnym prywatnym otoczeniu mam parę osób które również nie zostały posłane do przedszkola i są społecznie mocno zdystansowane.
Nie ma żadnych badań, które wykazują jasne zależności między dziećmi chodzącymi do żłobków i przedszkoli, a tymi, które nie chodziły. Poziom wyrównywał się już w pierwszych latach szkoły podstawowej. Nie sposób było zauważyć, które dzieci chodziły do przedszkola, a które nie, obserwując dzieci klas 4-6.
Moi bracia w wieku dziecięcym i nastoletnim byli duszami towarzystwa. Ja zawsze byłam "poważna", jak to określa moja mama. Żadne z nas nie chodziło do przedszkola, a ja nawet miałam więcej kontaktu z dziećmi, bo bracia mnie zabierali do swoich znajomych, którzy mieli rodzeństwo w wieku podobnym do mojego. I jak kontakt z 1-2 dzieci był dla mnie fajny, tak z całą klasą już nie.
Przedszkole oczywiście daje możliwości, ale mam wrażenie, że jest mocno przeceniane.
Ok, ok. W pierwszym akapicie mówisz że nie było badań i jednocześnie podajesz fakty jakby były O_o a potem więcej dowodów anegdotycznych.
To były te badania czy nie były?
I co Ty masz przeciwko przedszkolom???
Badania były prowadzone, ale nie wynikało z nich, że przedszkola wspomagają rozwój dzieci w sposób, który jest widoczny po kilku latach od rozpoczęcia szkoły. Czytałam sporo, zanim posłałam swoje dzieci do placówek.
Co ja mam przeciwko przedszkolom - nic. Zauważyłam, że kiedyś było piętnowanie kobiet pracujących i oddających dzieci do placówek. Teraz jest w drugą stronę - dziecko musi chodzić do przedszkola. A to wszystko zależy od rodziców, i od dziecka. Według mnie nie można na 100% powiedzieć, która z opcji będzie lepsza dla rodziny, nie znając jej sytuacji. Większość dzieci chodzi do przedszkoli - moje również - ale jak ktoś zdecyduje się zostać z dziećmi w domu, to nie będzie dla dzieci źle, jeśli opiekun będzie o te dzieci dbał. Np zajęcia z sensoryki - hurra, dzieci dostały mąkę w przedszkolu. A jak dzieci pomagają rodzicom w gotowaniu, to takie zajęcia mają na co dzień, w dodatku ucząc się pożytecznych rzeczy.
Ok, tu nie mam nic więcej do dodania, najwyraźniej błędnie uznałem że jesteś przeciwniczką przedszkoli.
I rest my case, odpoczywam swoją sprawę.
Rodzice w domu nauczyli mnie pisać, czytać, liczyć itd. ale nie wiem dlaczego nigdy nie nauczyli mnie wiązać butów - nauczyłam się sama obserwując jak oni wiążą buty
Mi to przedszkole przysporzyło głównie traum, szkoła też, a przez technikum to nawet myśli samobójcze. Pomimo tego, że do przedszkola chodziłem to jestem aspołeczny i nie potrafię funkcjonować w dużych grupach. System edukacji w Polsce jest chory i na prawdę nie chcę tego aby kiedyś moje dzieci przez to przechodziły, no ale to też fakt, że źle jest trzymać dzieci z dala od innych dzieci. I gdzie tu rozsądne rozwiązanie? Raczej na każdy problem trzeba patrzeć indywidualnie.
Nie jestem ani zagorzałą zwolenniczką przedszkoli, ani przeciwniczką. Przedszkola mogą być dobre, zwłaszcza dla dzieci, które nie mają towarzystwa, zwłaszcza rodzeństwa. Choć ja akurat jestem jedynaczką, dwa razy byłam zapisywana do przedszkola, a i tak wolałam siedzenie w domu z dziadkami. Z dziećmi dogadywałam się normalnie, ale wolałam zabawy w małej grupie koleżeńskiej, niż spęd dużej grupy dzieci w jednym miejscu. Poza tym, nigdy nie lubiłam hałasu, a w przedszkolu było głośno. Pierwszy raz poszłam do przedszkola, gdy miałam z 4 lata. Bardzo mi się nie podobało i rodzice musieli mnie z niego zabrać. xD Drugi raz, gdy sama chciałam, niedługo przed pójściem do zerówki. I wtedy było dosyć fajnie. W domu mogłam wstawać, o której chciałam. Pilnowali mnie dziadkowie. Babcia uczyła gotowania i pracy w ogrodzie. Dziadek czytał książki i uczył różnych rzeczy - nazw planet, roślin, nawet po łacinie, łacińskich powiedzonek, historii. Dla mnie było to ciekawe i zapamiętywałam. Ale u Ciebie to inna sytuacja, skoro mama nie uczyła Was zbyt wielu rzeczy. Ja w domu dużo rysowałam i malowałam, oglądałam bajki i telewizję. Uwielbiałam bajki edukacyjne, np. o rodzinie Pytalskich. Do szkoły, a nawet do zerówki, poszłam z dużą wiedzą. Trochę brakowało mi innych dzieci, ale to dlatego, że w sąsiedztwie nie było dzieci, z którymi można się bawić. Marzyłam też o rodzeństwie. Na szczęście byłam zaprowadzana na plac zabaw w innej części miasta. Bawiłam się z kuzynostwem i dziećmi znajomych rodziców, ale to nie było na co dzień. Byłam towarzyska i nigdy nie miałam problemu z zagadaniem do innych dzieci.
A takimi dziećmi przed 7 rokiem życia to w ogóle ktoś się interesuje czy tylko w przypadku anonimowego zgłoszenia?
Do 6go roku życia w sumie nikt. No, może jeśli nie mają szczepień. Od 6go roku życia jest obowiązek szkolny (obowiązkowa zerówka) i dopiero wtedy ktoś się zainteresuje jeśli nie poślesz dziecka.
No chyba że coś dzieje się w domu i sąsiedzi to zgłoszą. Jak nie zgłoszą to nikt nic nie wie.
Nie jestem przeciwniczką przedszkoli, ale uważam, że nie ma na to reguły. Ja nie chodziłam do przedszkola, ale miałam od zawsze świetny kontakt z rówieśnikami i do zerówki poszłam ze sporą wiedzą. Moi bracia podobnie. Moja córka z kolei do przedszkola chodziła, była otwarta na inne dzieci i ciekawa świata, ale problemy z nauką i relacjami społecznymi ma do dzisiaj.
Ja chodziłam tylko do zerówki. Idąc tam już umiałam pisać i płynnie czytać, ale udawałam że nie umiem i składam literki - dzieci które płynnie czytały musiały czytać całe książki, a te które nie umiały jedynie podpis pod obrazkiem - tak, byłam leniem :)
Sprytnie.
Może jesteś opóźniona?
Jedno jest pewne duża ilość zajęć dla małych dzieci nie robią z niego geniusza wręcz przeciwnie.
To raczej jej matka jest opóźniona.
Jeśli nikt jej niczego nie uczył, a matka na pytania odpowiadała np nie mam czasu, idź się pobaw, nie zawracaj głowy, to skąd miała coś wiedzieć?
Miałam podobny problem. Mam problem z relacjami społecznymi, bo do przedszkola zaczęłam chodzić dopiero w wieku 5 lat