#NLAjD

Miesiąc temu pochowałam moją córkę, zmarła na raka. Miała 14 lat i była jedynaczką. Najpierw był ogromny ból, cierpienie, żal... Teraz czuję spokój. Niewyobrażalny spokój. Nie martwię się już o nią. Wiem, że już nie cierpi. Pozwala mi to normalnie żyć.
Shido Odpowiedz

Ludzie ogarnijcie się, jeżeli historia jest prawdziwa, a jak najbardziej może być prawdziwa, to ja ją rozumiem.
Jej dziecko przez wiele lat cierpiało - nie ukrywajmy rak zabija latami, a ostatnie miesiące czy tygodnie to jeden wielki festiwal nieustającego bólu i cierpienia.
Na świecie są tysiące takich samych przypadków jak ten ktoś kogo kochasz cierpi, niewyobrażalnie cierpi, a Ty nie możesz nic zrobić, jedynie śmierć może przynieść ulgę, więc życzysz tej osobie śmierci, chcesz by umarła, a gdy umrze cieszysz się z tego, bo zakończyło się cierpienie.
Gdyby ludzie nie chcieli kończyć cierpienia najbliższych to by nie było "przypadkowych" przedawkowań leków, bądź tam gdzie jest legalna - nie byłoby eutanazji.

Największym dowodem miłości w takich przypadkach to pozwolić umrzeć - by ukochana osoba mogła zaznać już spokoju.

Satiwel

" z pewnością " heh.

gitarzystka Odpowiedz

Gdy ktoś umiera powoli, to proces żałoby i żegnania się wewnętrznie z tą osobą zaczyna się dużo wcześniej, niż z chwilą śmierci. W dodatku, często patrzy się na ogromne i bezsensowne cierpienie kochanej osoby, więc tak- po jej śmierci następuje spokój. Ktoś bliski już się nie męczy, nie męczymy się także my ani reszta rodziny (a patrzeć jak ktoś bliski umiera powoli w cierpieniu, to naprawdę wykańczające- wierzcie mi na słowo).
W takiej sytuacji śmierć jest zakończeniem cierpienia, z którym zaczęliśmy godzić się już wcześniej i na który nierzadko czekaliśmy.

Wiem, że dla wielu to brzmi jak abstrakcja, ale myślę, że każdy, kto przeżył taki koszmar to potwierdzi.

Nea

Potwierdzam. Moja babcia rok przed śmiercią wegetowała i wiedziałam, że jej stan się nie poprawi. Po tym, jak odeszła, odczułam tylko ulgę. Dla mnie niestety była martwa już od roku, od czasu, kiedy straciliśmy z nią kontakt.

rebeka13

Kiedy moja ukochana ciocia zachorowała (rak mózgu, położony tak blisko tętnicy, że od początku leczenia było wiadomo, że całego nie usuną) to kiedy nadszedł czas operacji w głębi serca liczyłam, że się nie uda i ciocia umrze na stole. Wiem, to straszne i bardzo się za to nienawidzę, ale ciocia i tak już wcześniej dużo wycierpiała a lekarze powiedzieli, że nawet jeśli operacja się powiedzie, to czeka ją tylko kilka trudnych lat, pełnych cierpienia i utrudnień związanych z poważną operacją mózgu.
Po operacji usłyszeliśmy, że przeżyje góra 8 lat. Minęło prawie 5. Ciocia trzyma się dzielnie, funkcjonuje w miarę samodzielnie. Ale nie jest już tą samą osobą. Wszystko zapomina, męczy się z wieloma trudnościami, zarówno fizycznymi jak i psychicznymi, śpi 12+, czasem nawet prawie 20 godzin dziennie, nie może pracować, ledwo się rusza, mało rozumie. Pracować już nie może, rente ma małą. I co kilka miesięcy ma komisję lekarską, której musi udowadniać, że jest chora, bo inaczej koniec z rentą.

Ginka Odpowiedz

Pierwsze reakcje w komentarzach to oczywiscie niezadowolony bajzel, ze autorka nie cierpi tak jak INNYM pasuje i jest niewiarygodna.
Cierpienie jest zlozone. Zaloba jest zlozona. Reakcja na taka strata, zwlaszcza jak patrzyla w dodatku jak corka sie pewnie meczy dluzszy czas - jest tak samo zlozona. Bol, spokoj, ponowny bol - wszystko przychodzi w roznych stadiach i trwa rozny czas.
Nie otrzepala sobie ramion po tym jak niemal 15lat miala corke. Uspokojcie sie.
Nie kazdy przezywa utrate ukochanej osoby tak, jak sobie to widzicie czy sami przezywacie.

Limnada Odpowiedz

Doskonale to rozumiem. Mój ojciec przez długi okres leżał w śpiączce bez rokowań co do wybudzenia. Gdy zmarł, oprócz smutku dało to wiele ulgi, że już nie cierpi.

jankostanko Odpowiedz

Bliska mi osoba również zmarła na raka, więc wiem o czym autorka pisze. To jest tak, że patrzysz na cierpienie tej osoby, wiesz, że nic nie możesz dla niej zrobić. Wiesz, że nic ją nie czeka, tylko śmierć. Każdego dnia zadajesz sobie pytanie, czy to będzie już dzisiaj. A kiedy to się stanie cierpisz, bardzo cierpisz, ale jednocześnie pojawia się coś na kształt ulgi, bo wiesz, że już po wszystkim i nic gorszego już tej osoby nie może spotkać.

Cheeron Odpowiedz

A skąd wiecie ile czasu minęło od najpierw do teraz? To nie musiał być jeden dzień, mogło się to zmieniać na przestrzeni tygodni.

Deanwinchesterr Odpowiedz

Moja babcia 7 lat umierala na Alzheimera. Ostatnie 2 lata jedynie co robiła to egzystowala i cierpiała. Poczułam ulgę jak zmarła wiem że teraz jest w lepszym miejscu i już nie cierpi. Pozdrawiam autorkę.

Tayla Odpowiedz

Kazdy inaczej reaguje na smierc bliskiej osoby. Jezeli historia jest prawdziwa to dziewczyna pewnie bardzo cierpiala. Rozumiem autorke, zycie w takiej niepewnosci musi byc okropne. Przynajmniej wiesz ze juz nie cierpi.

ProstowOczy Odpowiedz

bo prawda taka, że łatwiej żyć i odchodzić z tego świata, gdy człowiek wie, że nie zostawia tu na pastwę losu nikogo bliskiego, kogoś, kto może tu cierpieć i przeżywać trudne chwile.

Laleczkaa Odpowiedz

Podziwiam i zycze wszystkiego dobrego;))

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie