#OgO4b
Jeszcze tego samego dnia afera, ktoś się poskarżył, że mydło z dozownika śmierdzi i zorientował się dopiero, kiedy mył ręce. No to poszukiwania winnego. Wiedziałem, że będę wytypowany przez nauczycielkę, ponieważ na lekcji mnie wypuściła do WC.
Więc co tu zrobić? Tak, Drodzy Anonimowi... wstyd... poszedłem do nauczycielki i powiedziałem, że to taki jeden typek (szkolny łobuz), że widziałem, jak to zrobił, ale nie mówiłem, bo się bałem itp. Nauczyciele mi uwierzyli. Wszystko spadło na niego i wszyscy w to uwierzyli, a ja się wywinąłem. Nie pamiętam, co go spotkało za to. Strasznie mi wstyd, jak o tym pomyślę.
20 lat temu były w szkołach dozowniki na mydło? Gdzie taka burżuazja?
I ze strony szkolnego łobuza żadnej zemsty?
A skąd miał wiedzieć że to on nakablował?
Bo niestety często nauczyciele mają tendencję do wzywania konfidenta jako świadka kiedy oskarżony zaprzecza. "Nie nasikałeś do mydła? To poczekaj... Pawełek, chodź no tutaj i powtórz jeszcze raz co mi powiedziałeś przed chwilą!"
Obrzydliwe
A ze mnie się ludzie śmieją, bo mam podręczne mydełko w torebce.
kawał złamasa z ciebie. Najpierw raz, a potem drugi raz.
Czyli klasyczny mechanizm wyparcia :D
Świetna historia, ubawiłem się.
Pamiętam, że u mnie też było mydło w płynie. Bardzo szybko z tego pomysłu zrezygnowano (nikt akurat nie nasikał do dozownika) ale po prostu bardzo szybko się zużywało. Był luksus przez chwilę...