#RCpRW

Mając 18 lat wyprowadziłam się z domu, sama się utrzymywałam, pracowałam, uczyłam się, byłam samodzielna. Nie jestem typem człowieka, który czeka aż podadzą mu wszystko na tacy. Chętnie pomagam innym, rodzinie też, choć moje relacje z nimi są dość skomplikowane (przez to też wyprowadziłam się tak szybko z domu), ale nigdy nie odmówiłam im pomocy.

Nadszedł dzień, kiedy to ja zaczęłam potrzebować pomocy.
Trafiłam do szpitala, mój stan był bardzo poważny, śmierć zajrzała mi głęboko w oczy. Przeżyłam. Ale po wyjściu ze szpitala nie mogłam wrócić do swojego mieszkania, potrzebowałam pomocy, nie mogłam mieszkać sama. Moja "madka" zaproponowała, żebym pomieszkała z nimi, póki nie stanę na nogi. Byłam jej bardzo wdzięczna, cały czas myślałam, jak jej się za to wszystko odwdzięczę. Starałam się nie być dla nich ciężarem, robiłam wszystko co mogłam, żeby nikomu nie przeszkadzać, starałam się pomagać w domu, być jak najbardziej samodzielna, co miesiąc dawałam pieniądze na rachunki i utrzymanie. Po niecałym miesiącu znowu trafiłam do szpitala. I mojej "rodzince" chyba bardzo to odpowiadało... Nikt mnie nawet nie odwiedził. Po wypisie wiedziałam, że jest coś nie tak... Coś wisiało w powietrzu. Na drugi dzień zostałam spakowana do worków na śmieci i wystawiona za drzwi.
 
Tylko dzięki moim znajomym i przyjaciołom przetrwałam tamten okres.
Było to rok temu. Nie utrzymuję z "rodzinką" kontaktu. Po tym zdarzeniu nawet nie interesowali się, jak sobie radzę. Ja wróciłam do życia, jest dobrze. Tylko nie mogę zrozumieć, jak można tak potraktować drugiego człowieka (własne dziecko), pozbyć się problemu i po sprawie...
kurcze Odpowiedz

"Bo z rodziną to tylko na zdjęciach. Jak można odciąć"

Leah Odpowiedz

"co miesiąc dawałam pieniądze na rachunki i utrzymanie. Po niecałym miesiącu znowu trafiłam do szpitala." Jednorazowo to nie co miesiąc... *tak, wiem, czepiam sie, bywa*

zielonybanan Odpowiedz

Przypomniało mi się jak znajomy opowiadał jak wrócił po operacji kolana i chodził o kulach. Rodzina zawołała go na obiad, tyle że musiał sobie sam nalać zupy i jakoś przetransportować talerz na stół. Stawiał go na podłodze, przechodził kawałek, przestawiał dalej i tak aż do stoła, przy którym siedziała cała rodzina. Wszyscy na to patrzyli i nikt mu tego talerza nie przeniósł. Niektóre rodziny są chore.

wiolkao Odpowiedz

Karma wróci do rodziny, a mamuska kiedyś będzie schorowana i wspomni że .....tylko jak zyc z tymi wspomnieniami

Vampire7 Odpowiedz

Za takie coś oni powinni zostać potraktowani tak samo...na starość. To nie rodzice, to potworni ludzie. Ja bym się od nich na dobre odcięła. Rodzice, którzy kochają, nigdy nie zostawią dziecka w tak ciężkiej sytuacji. Autorko - życzę zdrowia i siły, by zerwać kontakt z "rodziną".

NadwornyMaruda Odpowiedz

"Bo w życiu trzeba być rekinem aby... nie zjadły Cię inne rekiny."

kutasiarz Odpowiedz

trzeba bylo polozyc sie w 'oknie zycia'. Moze ktos by ciebie zaadoptowal.

letsbefree Odpowiedz

Ortografia i polskie znaki, bo oczy bolą :(

letsbefree

Da się? Da się. Dziękuję za poprawienie wyznania.

Dodaj anonimowe wyznanie