Mój ojciec alkoholik rozstał się z piciem parę tygodni temu. Byłem z niego niezwykle dumny, ale tylko do momentu, w którym znalazłem przy nim torbę zielska.
Mój brat z alkoholizmu przeszedł w narkomanię, też bylismy z niego dumni dopoki nie schudł kilku ładnych kilogramow i po kilka dni i nocy nie spał, a w tym czasie uciekał przed wyimaginowanymi przestępcami... chyba coś w tym jest, że łatwiej przez z jednego nałogu w drugi niż wyeliminować jeden całkiem 😔
tramwajowe
@runningupthathill Bo uzależnienie to sposób na ucieczkę od rzeczywistości, od życia, od problemów. Jedni się dystansują 'zdrowo', a inni destrukcyjne.
Wiadomo, że lepiej nie mieć żadnych nałogów, a osoby uzależnione od czegoś mają też skłonność do innych używek, ale nie rozumiem demonizowania marichuany. To, że można wpaść w ciąg, spowolnić, stać się apatycznym odludkiem itd. to fakty, ale to nic gorszego od wszechobecnego alkoholu.
Subiektywnie: MJ jest lepsza, bo gdy przesadzisz, to w najgorszym wypadku się najesz. Co się dzieje po przedawkowaniu alkoholu każdy zna z własnego doświadczenia lub własnych obserwacji.
kasabianka
Zgadzam się, niestety co by nie było alkohol sieje gorsze spustoszenie, ostatecznie można nawet zapić się na smierć, po marihuanie coś takiego nie może się stać.
Wiem
@TrvskawkaNaTorcie Oczywiście "marihuana". Dzięki :) Tak rzadko używam tego słowa w pisowni... Swoją drogą ciekawe, dlaczego hiszpańskie "j" tłumaczy się akurat na "h".
Hinshi
Bo Hiszpanie tak to wymawiają
Tayla
I np. Julia wymawiasz jako Hulia :D
Wiem
Że "j" wymawia się jako "h" to wiem. Chodziło mi o to, dlaczego zapisuje się w słowie "marihuana" jako "h", a nie "ch", ale już wiem :P
Dla ciekawskich: prawdopodobnie dlatego, że do nas ta nazwa dotarła z innych europejskich krajów w których zwyczajnie jest tylko "h" np. w niemieckim.
pocotowszystko
Mozesz sie porzygac. Albo jak masz depreche wbic sobie jeszcze gorsza faze i fik za okno jak magik
awezspierdalaj
Marihuana jest strasznie "schizogenna". Bardzo często nawet po niewielkiej ilości mam stany lękowe. Nie jest gorsza od alkoholu, ale nie jest jakimś cudem, który nie ma negatywnych efektów.
Nie rozumiem minusów dla komentarzy "zioło jest lepsze". Chyba dają ci co z tym tematem mają tyle do czynienia co wiedzą że "narkomani sobie wstrzykujo te marihuaen". Polecam zagłebić się w prozdrowotnych zaletach marihuany.
kasabianka
Dokładnie tak! Najwiecej się burzą ci, którzy najmniej wiedzą
RandomowaBaba
Mój wuj brał marihuanę, i jak dla mnie po tym co widziałam jak się zachowywał nie mogę zrozumieć komentarzy że marihuana fajna, marihuana good.
Psotnaszpara
RandomowaBaba marihuanę się pali, a nie bierze.
awezspierdalaj
@Psotnaszpara Palenie to sposób zażywania, czyli branie.
Lunathiel
RandomowaBaba - skoro widziałaś w życiu *jeden* przykład *jednej* osoby, która używała marihuany i tą osobą nie byłaś ty, to może lepiej wstrzymać się z ocenami, czy jest to fajne, good, czy jakiekolwiek? :) Właśnie takie osoby jak ty są tymi, które, jak padło powyżej, "najmniej wiedzą". Także to zupełnie normalne, że nie rozumiesz zachwytów. Bo to trochę tak, jakbyś patrzyła na kogoś, kto, nie wiem... je coś bardzo brzydkiego. Na przykład wielki kawał rozpływającej się pizzy. Z cieknącym po brodzie sosem w ohydnym kolorze. I o serowo-śmierdzącym zapachu. Wiesz jak głupio to wygląda z boku? Jakbyś nie wiedziała, jak to smakuje, to też byś się dziwiła, że luzie potrafią się zachowywać jak świnie tylko po to, żeby sprawić sobie taką przyjemność :D
p.s. Sama za marihuaną raczej nie przepadam, zwykle czuję się po niej co prawda zrelaksowana, ale do tego także ogłupiona, co mi nie odpowiada. ALE zwracam wam wszystkim uwagę, że istnieje mnóstwo rodzajów tej używki, więc kiedy już znajdziecie ciekawszą, bardziej psychodeliczną - to może to być niezwykłe doświadczenie, którego warto w życiu spróbować.
p.s.2 Rzecz jasna nie w Polsce.
anonimowykawoholik
Tak naprawdę najwięcej o prozdrowotnych właściwościach marihuany mówią ludzie, którzy sami nie palą lub palą mało, ale za to słuchają ambitnych rapsów o paleniu. Jeśli jarasz często i dużo, to zacznie Ci niszczyć psychikę. Potwierdzi to KAŻDA osoba, która paliła dużo.
Lepszy stuff niż alko. Zanotowano 1 (słownie: jeden) przypadek zgonu po marihuanie. Przygniotła typka podczas przemytu. A po alko zbija ho ho ludzi, więc się nie martw ale też nie zostawiaj ojca samopas z tym
Oczywiście nie popieram jarania na umór (a skoro mowa o alkoholiku, który się przeniósł na hehehuanę, to może tak to wyglądać). Przy długotrwałym i częstym paleniu człowiek czuje się jak gówno, brakuje mu motywacji, ma rozwaloną gospodarkę dopaminą (chyba nią, ale jeśli się mylę to proszę, poprawcie). Po jakimś czasie nastaje etap, w którym po paleniu jest się dopiero w stanie zrobić cokolwiek. Na końcu nie ma już odlotu, jest tylko zmulenie, albo brak reakcji na THC.
Co do schizów - zależy od podejścia, jeszcze nigdy nie miałem złej fazy, zawsze miałem pewność co do towaru i ludzi wokół mnie, więc wiedziałem, że jestem bezpieczny.
Małe ilości zioła mogą pomóc, mniej się stresujesz na fazie, więc na przykład możesz się uczyć bardziej efektywnie (tylko trzeba przeczekać fazę głupawki i złotych myśli, no i zmusić się do pracy). Jeśli natomiast chodzi o walkę ze smutkiem, długotrwałym stresem itd, to nie pomaga - im więcej jarasz, tym mocniej wraca gdy jesteś trzeźwy.
Ostatecznie, jeszcze się nie zdarzyło bym wypalił tyle, żeby nie pamiętać co się działo. Zapić się do nieprzytomności natomiast zdarzało mi się wielokrotnie.
Podsumowując - jarałkę jest dobre, jeśli raz na jakiś czas chcesz się odprężyć. Nawet wychodzi taniej niż alkohol tak naprawdę. Przy częstym stosowaniu natomiast rozpierdziela psychikę o wiele mocniej, niż alko. No i nie uzależnia fizycznie.
Może dokarmia zające, a Ty się czepiasz...
te świąteczne, co prezenty noszą, chociaż, jak twierdzi reklama, od prawdziwych zajączków już się powoli odchodzi;)
I może od razu też jednorożce z pegazami
czekoladowe?
Jak już to latające zające
może to szpinak i tata chce robic mase jak Papaj
Po co mu torba jakis chwastow?
Przestał pić, skosił trawę, a ten jeszcze ma pretensje.
albo plewił, a to przecież bardzo uciążliwa robota...
Mój brat z alkoholizmu przeszedł w narkomanię, też bylismy z niego dumni dopoki nie schudł kilku ładnych kilogramow i po kilka dni i nocy nie spał, a w tym czasie uciekał przed wyimaginowanymi przestępcami... chyba coś w tym jest, że łatwiej przez z jednego nałogu w drugi niż wyeliminować jeden całkiem 😔
@runningupthathill Bo uzależnienie to sposób na ucieczkę od rzeczywistości, od życia, od problemów. Jedni się dystansują 'zdrowo', a inni destrukcyjne.
uzaleznienie krzyzowe, wyslij go na terapie uzaleznien, albo do psychologa
tylko najpierw nakresl problem
Wiadomo, że lepiej nie mieć żadnych nałogów, a osoby uzależnione od czegoś mają też skłonność do innych używek, ale nie rozumiem demonizowania marichuany. To, że można wpaść w ciąg, spowolnić, stać się apatycznym odludkiem itd. to fakty, ale to nic gorszego od wszechobecnego alkoholu.
Subiektywnie: MJ jest lepsza, bo gdy przesadzisz, to w najgorszym wypadku się najesz. Co się dzieje po przedawkowaniu alkoholu każdy zna z własnego doświadczenia lub własnych obserwacji.
Zgadzam się, niestety co by nie było alkohol sieje gorsze spustoszenie, ostatecznie można nawet zapić się na smierć, po marihuanie coś takiego nie może się stać.
@TrvskawkaNaTorcie Oczywiście "marihuana". Dzięki :) Tak rzadko używam tego słowa w pisowni... Swoją drogą ciekawe, dlaczego hiszpańskie "j" tłumaczy się akurat na "h".
Bo Hiszpanie tak to wymawiają
I np. Julia wymawiasz jako Hulia :D
Że "j" wymawia się jako "h" to wiem. Chodziło mi o to, dlaczego zapisuje się w słowie "marihuana" jako "h", a nie "ch", ale już wiem :P
Dla ciekawskich: prawdopodobnie dlatego, że do nas ta nazwa dotarła z innych europejskich krajów w których zwyczajnie jest tylko "h" np. w niemieckim.
Mozesz sie porzygac. Albo jak masz depreche wbic sobie jeszcze gorsza faze i fik za okno jak magik
Marihuana jest strasznie "schizogenna". Bardzo często nawet po niewielkiej ilości mam stany lękowe. Nie jest gorsza od alkoholu, ale nie jest jakimś cudem, który nie ma negatywnych efektów.
Nie rozumiem minusów dla komentarzy "zioło jest lepsze". Chyba dają ci co z tym tematem mają tyle do czynienia co wiedzą że "narkomani sobie wstrzykujo te marihuaen". Polecam zagłebić się w prozdrowotnych zaletach marihuany.
Dokładnie tak! Najwiecej się burzą ci, którzy najmniej wiedzą
Mój wuj brał marihuanę, i jak dla mnie po tym co widziałam jak się zachowywał nie mogę zrozumieć komentarzy że marihuana fajna, marihuana good.
RandomowaBaba marihuanę się pali, a nie bierze.
@Psotnaszpara Palenie to sposób zażywania, czyli branie.
RandomowaBaba - skoro widziałaś w życiu *jeden* przykład *jednej* osoby, która używała marihuany i tą osobą nie byłaś ty, to może lepiej wstrzymać się z ocenami, czy jest to fajne, good, czy jakiekolwiek? :) Właśnie takie osoby jak ty są tymi, które, jak padło powyżej, "najmniej wiedzą". Także to zupełnie normalne, że nie rozumiesz zachwytów. Bo to trochę tak, jakbyś patrzyła na kogoś, kto, nie wiem... je coś bardzo brzydkiego. Na przykład wielki kawał rozpływającej się pizzy. Z cieknącym po brodzie sosem w ohydnym kolorze. I o serowo-śmierdzącym zapachu. Wiesz jak głupio to wygląda z boku? Jakbyś nie wiedziała, jak to smakuje, to też byś się dziwiła, że luzie potrafią się zachowywać jak świnie tylko po to, żeby sprawić sobie taką przyjemność :D
p.s. Sama za marihuaną raczej nie przepadam, zwykle czuję się po niej co prawda zrelaksowana, ale do tego także ogłupiona, co mi nie odpowiada. ALE zwracam wam wszystkim uwagę, że istnieje mnóstwo rodzajów tej używki, więc kiedy już znajdziecie ciekawszą, bardziej psychodeliczną - to może to być niezwykłe doświadczenie, którego warto w życiu spróbować.
p.s.2 Rzecz jasna nie w Polsce.
Tak naprawdę najwięcej o prozdrowotnych właściwościach marihuany mówią ludzie, którzy sami nie palą lub palą mało, ale za to słuchają ambitnych rapsów o paleniu. Jeśli jarasz często i dużo, to zacznie Ci niszczyć psychikę. Potwierdzi to KAŻDA osoba, która paliła dużo.
Dla twojej psychiki lepsze będzie to że jara niż pije, uwierz mi
Lepszy stuff niż alko. Zanotowano 1 (słownie: jeden) przypadek zgonu po marihuanie. Przygniotła typka podczas przemytu. A po alko zbija ho ho ludzi, więc się nie martw ale też nie zostawiaj ojca samopas z tym
Oczywiście nie popieram jarania na umór (a skoro mowa o alkoholiku, który się przeniósł na hehehuanę, to może tak to wyglądać). Przy długotrwałym i częstym paleniu człowiek czuje się jak gówno, brakuje mu motywacji, ma rozwaloną gospodarkę dopaminą (chyba nią, ale jeśli się mylę to proszę, poprawcie). Po jakimś czasie nastaje etap, w którym po paleniu jest się dopiero w stanie zrobić cokolwiek. Na końcu nie ma już odlotu, jest tylko zmulenie, albo brak reakcji na THC.
Co do schizów - zależy od podejścia, jeszcze nigdy nie miałem złej fazy, zawsze miałem pewność co do towaru i ludzi wokół mnie, więc wiedziałem, że jestem bezpieczny.
Małe ilości zioła mogą pomóc, mniej się stresujesz na fazie, więc na przykład możesz się uczyć bardziej efektywnie (tylko trzeba przeczekać fazę głupawki i złotych myśli, no i zmusić się do pracy). Jeśli natomiast chodzi o walkę ze smutkiem, długotrwałym stresem itd, to nie pomaga - im więcej jarasz, tym mocniej wraca gdy jesteś trzeźwy.
Ostatecznie, jeszcze się nie zdarzyło bym wypalił tyle, żeby nie pamiętać co się działo. Zapić się do nieprzytomności natomiast zdarzało mi się wielokrotnie.
Podsumowując - jarałkę jest dobre, jeśli raz na jakiś czas chcesz się odprężyć. Nawet wychodzi taniej niż alkohol tak naprawdę. Przy częstym stosowaniu natomiast rozpierdziela psychikę o wiele mocniej, niż alko. No i nie uzależnia fizycznie.